Mikołaj Melanowicz – W stronę Korei (3). Yi Sang: Kości dziecka

0
281

      Yi Sang (Lee Sang, 1910-1937), awangardowy pisarz okresu kolonialnego Korei anektowanej przez Japonię w 1910 roku. Z wykształcenia był architektem i grafikiem. Pod koniec życia pisał wiersze i opowiadania, opublikował też jedną powieść, eksperymentując w stylu dadaizmu, surrealizmu i strumienia świadomości. W tym twórczym poszukiwaniu własnych środków wyrazu próbował wykorzystać również język matematyki i architektury. W ten sposób negował wzorce literatury zarówno klasycznej, jak również nurtu nowej realistycznej prozy XX wieku, której początki datowane są właśnie na rok 1910.

Powyższe informacje mogłyby równie dobrze zapowiadać tęsknoty Yi Sanga do artystycznej rewolucji na wzór modernistów japońskich lat dwudziestych XX wieku. Można więc podejrzewać, że Yi Sang w tym czasie czytał po japońsku  na  temat wpływu awangardy europejskiej na artystów japońskich, chociaż na ten temat nie znajduję żadnych informacji w świetnym posłowiu „Yi Sang – mistrz autofikcji” Ewy Rynarzewskiej. Jest co prawda wzmianka o tym, że pisał również po japońsku. Nie mam wątpliwości, że Kim Hae-gyong, który przyjął pseudonim Yi Sang, musiał nieźle znać język japoński, o czym świadczy jego kilkuletnia praca w japońskim Generalnym Gubernatorstwie w Seulu. Ponadto w opowiadaniu Kości dziecka bohater=autor wspomina jednego z inicjatorów japońskiego modernizmu, a mianowicie Yokomitsu Riichiego (1898-1947), kolegę Kawabaty Yasunariego. Nie mam więc wątpliwości, że Yi Sang wiele skorzystał z nowatorskiej prozy japońskiej, o czym koreańscy krytycy niechętnie (?) piszą. Zresztą w tym czasie literaturę światową również Koreańczycy poznawali dzięki tłumaczeniom na język japoński.

  Swych ambitnych zamiarów pisarz (zob. zakończenie  Skrzydeł.: „To na tej kartce zapisane były kiedyś moje nadzieje i pragnienie.) nie mógł w pełni zrealizować z powodu wątłego zdrowia i niezbyt szczęśliwego, rodzinnego życia, o czym możemy się dowiedzieć dzięki wydaniu wyboru opowiadań  (2019) w tłumaczeniu Ewy Rynarzewskiej przez Państwowy Instytut Wydawniczy. Ten wybór pięciu opowiadań potwierdza, jak oryginalna i niezwykła jest wrażliwość tego pisarza, doświadczającego  kruchość własnego żywota i przeczuwającego zbliżającą się śmierć, może nawet samobójczą.

 Wówczas, tzn. w latach 1930. Yi Sang pisał głównie opowiadania, w których dokonał rozliczenia z własnym życiem,  całkowicie wyobcowanym ze wspólnoty rodzinnej i społeczeństwa. Nie znajdziemy wiec w tym wyborze nawet aluzji do głównych problemów niesuwerennego kraju, w którym  zmuszano w urzędach do posługiwania się językiem japońskim, twierdząc, że Korea i Japonia są jednością, w której panuje harmonia. O japonizacji swego kraju Yi Sang, który urodził się w roku aneksji Korei przez Japonię,  nie wspomina. Zresztą Japonię w jego opowiadaniach reprezentuje raczej nazwa Tokio, do którego ma zamiar wyjechać – przynajmniej tak głosi – w opowiadaniu Spotkania i rozstania. Wspomina też o korzyści, jaką miał  dzięki twórczości  Yokomitsu Riichiego (chciałbym wiedzieć, jakie opowiadania tego pisarza przetłumaczył, albo jaki esej o nim napisał, skoro „opłaca miesięczny czynsz sukcesem Yokomitsu”, s.84).

   Lektura opowiadań Yi Sanga zaciekawia, zadziwia i budzi niepokój, ale rzadko sprawia przyjemność. Czasem nawet irytuje, poczynając już od pierwszego opowiadania pt. Skrzydła (1936), które rozpoczyna się od często przytaczanych wyznań autorskich, a mianowicie: 

Wiecie, co czuje „wypatroszony geniusz”? To przyjemne doznanie. Wtedy nawet miłość jest przyjemna. 

   Oraz:  Nie mogę znieść rutyny życia. Jest tak nudne, że mogę je sobie odpuścić. Goodbye. (cytaty w tłumaczeniu  Ewy Rynarzewskiej).

Do takich refleksji pisarz dochodzi, gdy znowu planuje życie z kobietą.

 Ja – nieudolny nawet w miłosnych podchodach; ja, który na moment zdołał wspiąć  się na szczyt intelektu; innymi słowy – ja jakby rozdwojony. I w tym rozdwojeniu planuje życie – tylko z połową kobiety, która jest połową wszystkiego. Stawiam w to życie tylko jedną nogę, staję naprzeciw siebie (s.5)

A w rezultacie doświadczeń groteskowego pożycia małżeńskiego bohater, dochodzi do wniosku:

   Ja i moja żona – naznaczona przez los para kalek, które nie potrafią dotrzymać sobie kroku. Szukanie w działaniach moich i mojej żony jakiejś logiki nie miało sensu. Szukanie uzasadnienia tych działań – także. Jedyne, co nam pozostało, to dalej kuśtykać przez to nasze życie i w nieskończoność potykać się o prawdy i nieporozumienia. Wiedziałem, że mam racje. (s.36) 

   W tej sytuacji mężczyzna, bohater (czy raczej antybohater) tego opowiadania  udaje, że nie wie, skąd żona ma pieniądze, zwłaszcza że nie pozwala mu wchodzić do jej „słonecznego pokoju”, kiedy przyjmuje gości, wyłącznie mężczyzn. I nie wie też dokąd ona wychodzi pięknie ubrana. I na to bez słowa się godzi, kryjąc się pod brudną kołdrą w mrocznym pokoju całe dnie i noce. Jedyną jego przyjemnością jest otwieranie i wąchanie pachnących zawartości w jej licznych  „fiolkach, flakonikach, buteleczkach”. Aż zaczyna przeżywać niepokój,  jakby zatęsknił za światem zewnętrznym.

  Wykorzystując nieobecność żony, owo bezimienne „ja” decyduje się wymknąć  z domu i wędrować ulicami miasta, których dawno już nie widziało. A nie mogąc znieść zmęczenia z trudem wraca  do domu w nieodpowiedniej porze i odkrywa, że żona zabawia się z mężczyznami. „Zobaczyłem to. Na własne oczy zobaczyłem to, czego nigdy nie miałem prawa zobaczyć”. (s.33)

  Okazuje się więc, że mąż jest na utrzymaniu żony, prostytutki, o której myśli jednak z czułością. Ale kiedy wyszedł z domu kolejny raz, nie mógł się zdecydować, co ze sobą zrobić. Poczuł swędzenie pod ramionami, i przypomniał sobie, że kiedyś miał skrzydła. I wiele nadziei i  pragnień.

   – Niech wyrosną mi skrzydła!

   – Chcę ulecieć! Chcę ulecieć! Raz jeszcze ulecieć w niebo!

    – Raz jeszcze wzbić się w przestworza!

     I dopiero w zakończeniu opowiadania  wyjaśnia, dlaczego strumień świadomości  na początku niespójnych zdań i myśli zdegradowanego mężczyzny, nosi alegoryczny tytuł „Skrzydła”, których  utrata doskonale symbolizuje  bohatera pozostałych czterech opowiadań. Zastanawiam się więc, dlaczego wyróżniono „kości dziecka” w tytule tej antologii. Może dlatego, że jest tak poprawnie napisane, stylistycznie i strukturalnie. Jest w nim siedem epizodów powiązanych luźnym trójkątem kobiety Yim, jej męża Yuna i narratora, który niby  poślubił–nie poślubił Yim, jakoby wyrzuconej przez męża Yuna. Opowiadanie rozpoczyna się od mandarynki, którą dziewczyna obiera budzącym lęk, wielkim nożem, i kończy się też mandarynką, którą wkłada bohaterowi do ręki kolega T  doradzający, by raczej wyjechał za granicę, skoro myśli o samobójstwie. Pierwsza mandarynka od dziewczyny, tej przypadkowej „żony”, budzi u narratora ślinotok, a na końcu  jeszcze nie, bo wcześniej napływają mu łzy.

Narratorowi czas mija w towarzystwie kobiet, nic więc dziwnego, że próbuje on określić ich miejsce w społeczeństwie. I  ocenia je tak:

 Jest kobieta rzeczywiście istotą bezwolną? Czy wstępnym warunkiem jej istnienia jest obowiązek całkowitego podporządkowania się woli mężczyzny, który uchodzi za ten cud natury? (s.74).To brzmi jakoś wyjątkowo aktualnie. W sumie, w tej prozie życia bohatera wizerunek kobiety nie jest pozytywny. Ewa Rynarzewska tłumaczy to przykrymi doświadczeniami Yi Sanga z dzieciństwa, gdy został on oddany na wychowanie i adopcję do stryja, a macocha nim pogardzała. I to przede wszystkim mogło wpłynąć na jego niechęć do kobiet i nieuporządkowane życie prywatne i rozpad wielu jego związków, również małżeńskich.

  Jednak bohater Yi Sanga, pisarz, przeżywa  „głęboką miłość” (Spotkania i rozstania, s.40) do  Kumhong, którą poślubił. Ale wkrótce, po jej ucieczce, zaczął tęsknić za barmanką Sunyong, a w końcu spędzał radosne chwile u jej boku  (Fantazmaty)

 Musiałem być przy niej. W moim życiu, które sprzedałem za jednego wona i czterdzieści chonow, jedynym źródłem radości były chwile, które spędzałem, siedząc naprzeciw Sunyong i bawiąc się szklanką taniego trunku.( s.51)

 Pojawiła się jeszcze dziewczyna Chonghui, której przyśnił się ”PanYi Sang”, więc postanowiła spotkać się z nim i należeć tylko do niego. Mężczyzna Yi Sang zdecydował, że znów da się oszukać kobiecie.  

Minionej nocy przeżyłem całe swoje życie – ja, ten mężczyzna, którego zwą  „Panem Yi Sangiem”, a który jest niczym innym, jak pustą kukłą. Zniedołężniały, pomięty i pomarszczony, przywitałem (nadchodzący) dzień. – Kolejny dzień! I natychmiast ułożyłem się do snu, nie za bardzo się przejmując, że ludzie patrzą na mnie ze wzgardą. Bo ja muszę spać i robić to przy każdej nadarzającej się okazji, choć zawsze myję zęby. Tak jak dzisiaj. (Ostatnie godziny,s.93)

 Spotkanie z tą tajemniczą dziewczyną i zdawkowa z nią rozmowa dają mu okazję do przypomnienia Baryłeczki Maupassanta, a następnie do wzmianki o „nieprzyzwoitości” kobiety zamężnej czy niezamężnej. I pomyśleć, że może Chonghui odwiedzi czasem jego grób. „Takie mi teraz  żałosne myśli krążą po głowie…Więc ——(s. 114)

     Wczytując się w potok nierzadko rozchełstanych myśli i wrażeń bohatera  – to raczej na pewno również i jego twórcy – zastanawiałem się, kim jest Yi Sang, skoro tak wyróżnił się w koreańskiej –  raczej realistycznej – literaturze lat trzydziestych XX wieku.  Moje niepokoje czytelnika dobrze wyraził Redaktor Paweł Orzeł (na skrzydełku tej książki).

Kim jest Yi Sang?

Nie wiem, naprawdę nie wiem. Może człowiekiem natchnionym, obłąkanym, biednym, delikatnym,  hochsztaplerem, geniuszem, kimś niezdolnym do życia, kimś obojętnie patrzącym w nicość…”

Ale czytając opowiadania Yi Sanga i wielce pouczające  posłowie Ewy Rynarzewskiej, myślałem również o kultowym pisarzu japońskim, jakim stał się w Japonii Dazai Osamu, który debiutował również w latach trzydziestych XX wieku. Podobnie jak Yi Sang pisał opowiadania wysnute z osobistych doznań (zob. Osamu Dazai, Owoce wiśni w tłumaczeniu  Katarzyny Sonnenberg-Musiał z moim posłowiem pt. „Romantyk czasu dekadencji”). I podobnie jak Yi Sang również Dazai nie tylko myślał o samobójstwie, lecz je ostatecznie popełnił, uprzedzając śmierć na tę samą chorobę, tzn. na gruźlicę, która pozbawiła literaturę koreańską niezwykłego nowatora, poruszającego serca i umysły młodych pisarzy dopiero ponad pół wieku później. I można twierdzić, że Yi Sang przyczynił się do kształtowania wyobraźni pisarek i pisarzy wprowadzających literaturę koreańską w świat zachodni.

 (16.08.2.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko