Andrzej Dziurawiec- MIŁOŚĆ W ERZE GENDER

0
910
Andrzej Dziurawiec
Andrzej Dziurawiec

Wiosną głupoty człowiekowi przychodzą do głowy. Niektórzy piszą wiersze, bywa nawet, że miłosne. Taki przypadek trafił się zaprzyjaźnionemu poecie. Przeczytałem ten utwór i już miałem gratulować, kiedy nagle coś mnie uderzyło. Rozejrzałem się wokół – nikogo. Okazało się, że to dysonans we mnie uderzył. Konkretnie dysonans poznawczy. Bo niby wszystko się w tym wierszu zgadzało, była wiosna, słowik i uczucia gorące, ale jednak coś w nim mnie uwierało.
Przeczytałem raz jeszcze, powoli, analitycznie i znalazłem powód owego bijącego z mocą dysonansu poznawczego. Otóż autor operuje w nim przebrzmiałymi, nacechowanymi seksistowsko terminami takimi jak „mężczyzna” i „kobieta”. Postępowa semantyka piętnuje te słowa, jako relikt patriarchalnej opresji. Zamiast nich proponuje wyrażenia neutralne: „osoba z penisem” i, jakże piękne: „osoba z macicą”. Trudno nie zgodzić się z tymi postulatami. Jak naucza nas przenajświętszy Gender płeć nie jest pojęciem biologicznym, lecz kulturowym. Tradycyjne określania płciowych ról społecznych jest przyczyną dotkliwego dyskomfortu osób niebinarych. Jak musi się czuć taka osoba, gdy ktoś publicznie rzuci jej w twarz: ty mężczyzno! Albo ty kobieto… To boli! Przy czym epitet „mężczyzno” boli znacznie bardziej. Jak bowiem słusznie stwierdziła Valerie Solanas: “Mężczyzna to biologiczny wypadek przy pracy – męski gen to po prostu niekompletny gen kobiecy. Innymi słowy, mężczyzna to niedokończona kobieta, chodząca aborcja.” Nie dziwi więc, że osoby niebinarne alergicznie reagują na tak ohydną zniewagę. Używanie wobec osób, których orientacji nie znamy określeń takich jak „mężczyzna”, „chłopiec”, „facet”, czy trącący feudalnym zniewoleniem „pan” jest niedopuszczalne! Nawet pozornie obojętne pytanie: „Czy stoi pan w tej kolejce?” może być przyczyną nieznośnej opresji. 

Czy w tej możliwa jest miłość między kobietą a mężczyzną? Upss! Wróć! Między osobą falliczną a osobą maciczną? Nie! Nie! I jeszcze raz nie! Czym się bowiem może skończyć taka miłość? Otóż ona może się skończyć nawet małżeństwem. Zaś małżeństwo, jak celnie zauważa Sheila Cronin: ” jest legalnym zniewoleniem” bowiem, jak wyjaśnia Andrea Dworkin: “Małżeństwo to instytucja, która ewoluowała z gwałtu“.

Powiedzmy sobie szczerze, czego mężczyzna oczekuje od kobiety? Otóż on oczekuje, ba!, żąda jej dłoni, ust, a bywa, że również serca! Tak zwana „miłość” jest więc tylko pretekstem dla morderczych, kanibalistycznych rojeń mężczyzn. Rację ma więc Judith Levine, kiedy pisze że: “Męska seksualność jest wredna i brutalna. Mężczyźni opętują kobiety jak Szatan, zarażając je swoimi dziwacznymi fantazjami.”! Nie bez powodu ostrzega zatem profesorka nauk politycznych na Uniwersytecie w Melbourne, doktorka Sheila Jeffreys: “Kiedy kobieta osiąga orgazm z mężczyzną, to popełnia kolaborację z systemem patriarchatu, erotyzując swoje własne prześladowanie”. Słowa mocne, lecz jakże prawdziwe!
Czy więc idąc z postępem musimy raz na zawsze wyrzec się miłości? Na szczęście nie jest tak źle. Jeffrey, niekwestionowana autorytetka w tej materii przestrzega tylko przed tradycyjną miłością, opresyjnym, patriarchalnym związkiem kobiety z mężczyzną. Inne rodzaje miłości są dozwolone, ba!, nawet wskazane. Mamy przecież do wyboru miłość we wszystkich odcieniach siedmiobarwnej tęczy. Tylko brać i przebierać! Na zdrowie!
Siła przyzwyczajeń, utrwalonych przez tysiąclecia schematów jest jednak ogromna. Nie dziwi więc postulat cytowanej już wyżej Andrei Dworkin, jednej z najważniejszych postaci feminizmu drugiej fali: „Instytucje kulturalne, które ucieleśniają i wymuszają te wzajemnie powiązane aberracje – na przykład prawo, sztuka, religia, państwa narodowe, rodzina, plemię – instytucje te są prawdziwym problemem i muszą zostać zniszczone”. Przy całym szacunku i podziwie dla Andrei D. nie potrafię jej zaspokoić, nie jestem w stanie zniszczyć prawa ani religii. Nawet z niszczeniem plemienia ciężko mi idzie. Natomiast w niszczeniu sztuki odniosłem pewne sukcesy. Z niemałym powodzeniem czynię to od kilkudziesięciu lat.

Ktoś nieświadomy mógłby spytać: prawo, religię, państwa narodowe, rodzinę – rozumiem, trzeba unicestwić!, ale dlaczego sztukę? Otóż właśnie sztuka jest w tym niechlubnym zestawie najgorsza! To właśnie ona najbardziej mami i tumani. Te wszystkie obrazy, pieśni, poematy sławiące miłość mężczyzny i kobiety, która, przypomnę, jest źródłem przerażającej opresji. Nie przypadkiem autorami większości z tych miłosnych utworów – potworów są Dead White European Males!

Weźmy na przykład takiego Szekspira, seksistowskiego, białego i martwego na szczęście poetę. Co on wypisuje w piosence spopularyzowanej przez Łucję Prus, artystkę nieświadomą, mam nadzieję, prawdziwej wymowy tego ohydnego paszkwilu! Przyjrzyjmy mu się.
„Szedł chłopiec ze swoją dziewczyną
…………………..
Szli piękną, zieloną doliną…”
Brzmi niewinnie? Pozory! Bo niby dokąd oni szli? Nietrudno się domyślić. Zresztą autor sam się demaskuje w następnej zwrotce:
„I między zielone złóż kłosy
…………………………
Upadli, nie bojąc się rosy…”
I jak myślicie, co oni robili miedzy tymi kłosami? Otóż on ją, nie bójmy się tego słowa!, gwałcił, gdyż, jak przenikliwie spostrzegła Judith Levine: „Kobieta, która uprawia seks z mężczyzną, czyni to wbrew swojej woli, nawet jeśli wydaje jej się, że nie jest do tego zmuszona.” Inaczej mówiąc: każdy stosunek kobiety z mężczyzną to gwałt! Tymczasem tradycyjna sztuka tworzona przez białych, nierzadko martwych mężczyzn ten gwałt usprawiedliwia, gorzej!, ona, ta sztuka, gwałt promuje! I my takiej maczystowskiej sztuce krzyczymy prosto w nienawistną twarz nasze harde, feministyczne NIE!
Czas najwyższy, by historię sztuki napisać od nowa! Niechaj na śmietnik literatury trafią wszystkie tumaniące opowieści o tak zwanej „miłości”. Precz z  Owidiuszami, Chucerami, Byronami i innymi Tołstojami! Precz z dyktaturą Dead White European Males!
Musi powstać nowa, świadoma, niestygmatyzująca sztuka. Zadanie tytaniczne, ale od czegoś trzeba przecież zacząć. Zadanie nie na moje, sterane wiekiem barki, dlatego poprosiłem o pomoc kompetentną i utalentowaną osobę z macicą.
To przedsięwzięcie absolutnie pionierskie, torujące, mam nadzieję, drogę następnym, znacznie doskonalszym utworom. Dlatego ośmielam się prosić moich P.T. czytelników o wyrozumiałość.
Jak motto dla poniższego poematu przytoczę raz jeszcze gorzkie, lecz jakże mądre zdanie profesorki Sheili Jeffreys:
“Kiedy kobieta osiąga orgazm z mężczyzną, to popełnia kolaborację z systemem patriarchatu, erotyzując swoje własne prześladowanie”.

Anna Woźniak & Andrzej Dziurawiec

TRAGEDIA LIRYCZNA

Spotkali się nocą w gospodzie Pod Zwisem
Osoba z macicą
Z osobą z penisem

Jedno zwali Jasiem drugie zaś Marysią
Osobą z penisem
Osobą z macicą

Które było którym imiona was zwiodą
Osobą z macicą?
Penisoosobą?

Gadali, tańczyli i dobrze im było
Osobie z penisem
Z osobą z macicą

Wyszli z tej gospody dopiero o świcie
Osoba z macicą
Z osobą z penisem

Słowik wyśpiewywał miłosne głupoty
Dla osoby z macicą
Dla penisoosoby

Słuchali jak samczyk tęskni za samiczką
Osoba z penisem
Osoba z macicą

Splotły się ich dłonie w miłosnym zachwycie
Ono miało penisa
Zaś ono macicę

Noc już spała smacznie dzień był tajemnicą
Dla tej z penisem
Dla tego z macicą

Lecz na nic się zdały starania niezdarne
Spotkały się bowiem
Byty niebinarne

I choć wokół szalały wiosna i hormony
Janek wrócił do męża
Marysia do żony.

Nie spotkali się więcej tragedia liryczna
Osoba z penisem
Osoba maciczna

Człek niepewny kim jest i celu istnienia
Dumał będzie wiecznie
Czy płaska jest ziemia

Zdrowia Państwu życzę! Zdrowia i zdrowego rozsądku!
Dobranoc.  

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko