Wiersze tygodnia – Elżbieta Cichla-Czarniawska

0
882
Bogumiła Wrocławska
Bogumiła Wrocławska


* * *

w żyłach złuda nadziei
a noc cię osacza
i z każdej bramy
wyłania się lęk

ostatnia gwiazda chwiejnie
spada w czeluść ulic

grozisz ciemności ślepym zamroczeniem
jakbyś chciał zdławić
własny krok na ziemi

– to nic
to tylko z gniewem
uchodzi skowycząc moje j a
ścierane ręką losu
niepohamowane
 
w żyłach złowrogo huczy krew
jak pies ujada

odrzućcie ze mnie ciężki odurzony kamień
 
za chwilę wzejdzie ranek
i stanie się taka cisza
że bez wyjścia –

17.07.2020


mimochodem

czy to żart wyobraźni
nie dokarmionej świeżą strawą?

sprytny wesołek-
życie
spóźnia się z pożegnaniem

umyka czas płowieją
ukryte w słowach znaki

nic nie uchroni ciała
przed półsnem pół zdziwieniem
bezsilność wyjdzie z nas –
gwiżdżąca para z garnka
odważy wszystkie pomyłki
skazy i niedostatki

czas na powrotną drogę
gęsta ciemność już wzywa
i tylko wesołek – życie-
nienasycony złodziej
ociąga się z pożegnaniem

ale i tak przekorna chwila
w zapale rozliczania
z chytrym uśmiechem
mimochodem
zostawi nas kiedyś na lodzie

28.08.2020


roztargnienie

warto przymrużyć oczy
na figlarne fakty

na przykład dlaczego
w maju zrobiło się biało
zaś w styczniu zielono

dlaczego dla kogo
i z jakiej przyczyny

bierzesz pod uwagę
złośliwy przypadek
ślepy traf
wybryki natury
lub wyroki nieba

nie wiesz
może przespałeś może przegapiłeś
może cię nie było
prawdziwie jak trzeba

na świecie różne zdarzają się cuda

nie wiedziałeś że w nocy
gwiazda z góry spadnie
albo ktoś uruchomi
śmiertelną zapadnię
pod tobą

i runiesz w czarną czeluść
zielono czy
biało

nie pytaj dlaczego
grunt że się udało

06.09.2020


opadamy z sił

z nawyku to robimy:

stawiamy pasjanse
patrzymy w ślepą przyszłość
w podejrzane niebo

żyjemy z nawyku

to on
wystawia nam świadectwo:
będziesz zbyteczną kartą
przetartej pamięci

kłębią się barwy świata
w sejfach wyobraźni

czas zapewnić im wreszcie
krótkowzroczny spokój

niech w sezonie letargu
zamilknie godzina
neurotycznych bankrutów
pozbawionych smaku

a jeśli to tylko nawyk?

opadamy z sił
znużeni bezmyślną
fabułą istnienia

02.09.2020


przesilenie

nieważna godzina ani pora roku
noc posiwiała i z wdziękiem umiera
ściany się kulą od wczesnego chłodu
podłoga drży
wstrząsana lękiem

tupot świadomości
przypływy pamięci

powraca życie
noc wszystko ma za nic:

czas który umknął i ten co nadchodzi
nadwątlony przez furię
arsenałów zła

noc posiwiała dzień nabrał kolorów
pierzcha neutralne

wokół nas płynących
zagęszcza się
kra

03.10.2020


nieprędko

ten epidemiec nieprędko odleci
a czy odleci?
śmierć mu znajoma
mimo masek z wiatru
wplątanych we włosy opuszczonych drzew
w zrzeszotniałe kostki

palba wybuchów też się nie oddali
płacz zagubionych
pośród grobów dzieci
to wrosło w pejzaż i świeci jak oko
potwora nagłej niespodzianej wojny

są twarze chmurne w kościołach oddechów
jedna twarz zemsty
druga przebaczenia
co wróżą?
skryte wzniecanie waśni dzwonienie mamony
czy niebo otwarte dla gryzących ziemię

nieprędko
zapamiętaj
i módl się do rąk
skostniałych w szorstkim geście
żeby złagodniały

noc niepokoi i ciemnością smaga
dzień robi swoje

08.10.2020


wypadek

pająk
wielkooki podróżnik
przechodzi chyłkiem
przez jezdnię

uważaj
nie tędy droga

lepiej po nitce do kłębka
gdy drugi brzeg za daleko

dzwoni latarnia ciszy
i nagle
skąd ten krzyk
ten czarny jęk na asfalcie

pająk
ślepooki wędrowiec
ginie na jezdni
jak cień

nie przemknął na tamten brzeg
to brzeg wyciągnął rękę
i zgarnął go do saka

skończona bajka

w ciemnościach zamiera pisk opon
i błąka się lęk
nieludzki
nie z tego świata

13.10.2020


widok

oślizłe larwy okien
w pomroce wieczoru

człowiek bez winy stoi na uboczu-
skazaniec niechciany
czas urwał się
i odsłonił jego wnętrze

nokturn strachu

tymczasem wizjonerzy w sidłach urojenia
krzyczą na ulicach
wznoszą pięści i wzdęte obrazy
euforii gminu

okna pełzną pod ścianę płaczu
patrzą:
potrzask

i koniec dramatu

rzeczywistość krwawi

21.11. 2020


otwarcie na świat

otwierasz własne żyły
ulatnia się stężałe powietrze
huczy

otwierasz płuca
pęcherzyki pękają
więźnie oddech

nacinasz  serce zardzewiałym
scyzorykiem czasu
i oto zaprzeszła miłość i nienawiść
siedem nieszczęść
przewlekła trwoga

może nagła śmierć?

nie naruszasz mózgu

posypałby się z niego
proch zetlałych myśli

za to odchodzisz od siebie
sprężystym żołnierskim krokiem
na lewo patrz
na prawo patrz

widzisz:

nad równiną ciągnie się smuga wiatru
niesie przeszłość zatrzaśniętą w tobie

obiecanym komu?

23.11.2020


zapowiada się

na targowisku sprzedawcy
kłócą się o ceny
w sejmie wisi burza
w laboratoriach sprawy utknęły
w martwym punkcie
w radiu zapowiedź poważnych kraks
i jeszcze poważniejszych przejęzyczeń słowa

czy warto w tej sytuacji
stawiać problem na ostrzu noża?-
pytają w kosmosie

delikatnie mówiąc będzie zadym(k)a-
cieszy się ulica

bo „tam gdzie głód – rzecze Poetka
tam koniec niewinności”

„głód” ma wiele znaczeń


Wiersze tygodnia redaguje Stefan Jurkowski
stefan.jurkowski@pisarze.pl

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko