* * *
w żyłach złuda nadziei
a noc cię osacza
i z każdej bramy
wyłania się lęk
ostatnia gwiazda chwiejnie
spada w czeluść ulic
grozisz ciemności ślepym zamroczeniem
jakbyś chciał zdławić
własny krok na ziemi
– to nic
to tylko z gniewem
uchodzi skowycząc moje j a
ścierane ręką losu
niepohamowane
w żyłach złowrogo huczy krew
jak pies ujada
odrzućcie ze mnie ciężki odurzony kamień
za chwilę wzejdzie ranek
i stanie się taka cisza
że bez wyjścia –
17.07.2020
mimochodem
czy to żart wyobraźni
nie dokarmionej świeżą strawą?
sprytny wesołek-
życie
spóźnia się z pożegnaniem
umyka czas płowieją
ukryte w słowach znaki
nic nie uchroni ciała
przed półsnem pół zdziwieniem
bezsilność wyjdzie z nas –
gwiżdżąca para z garnka
odważy wszystkie pomyłki
skazy i niedostatki
czas na powrotną drogę
gęsta ciemność już wzywa
i tylko wesołek – życie-
nienasycony złodziej
ociąga się z pożegnaniem
ale i tak przekorna chwila
w zapale rozliczania
z chytrym uśmiechem
mimochodem
zostawi nas kiedyś na lodzie
28.08.2020
roztargnienie
warto przymrużyć oczy
na figlarne fakty
na przykład dlaczego
w maju zrobiło się biało
zaś w styczniu zielono
dlaczego dla kogo
i z jakiej przyczyny
bierzesz pod uwagę
złośliwy przypadek
ślepy traf
wybryki natury
lub wyroki nieba
nie wiesz
może przespałeś może przegapiłeś
może cię nie było
prawdziwie jak trzeba
na świecie różne zdarzają się cuda
nie wiedziałeś że w nocy
gwiazda z góry spadnie
albo ktoś uruchomi
śmiertelną zapadnię
pod tobą
i runiesz w czarną czeluść
zielono czy
biało
nie pytaj dlaczego
grunt że się udało
06.09.2020
opadamy z sił
z nawyku to robimy:
stawiamy pasjanse
patrzymy w ślepą przyszłość
w podejrzane niebo
żyjemy z nawyku
to on
wystawia nam świadectwo:
będziesz zbyteczną kartą
przetartej pamięci
kłębią się barwy świata
w sejfach wyobraźni
czas zapewnić im wreszcie
krótkowzroczny spokój
niech w sezonie letargu
zamilknie godzina
neurotycznych bankrutów
pozbawionych smaku
a jeśli to tylko nawyk?
opadamy z sił
znużeni bezmyślną
fabułą istnienia
02.09.2020
przesilenie
nieważna godzina ani pora roku
noc posiwiała i z wdziękiem umiera
ściany się kulą od wczesnego chłodu
podłoga drży
wstrząsana lękiem
tupot świadomości
przypływy pamięci
powraca życie
noc wszystko ma za nic:
czas który umknął i ten co nadchodzi
nadwątlony przez furię
arsenałów zła
noc posiwiała dzień nabrał kolorów
pierzcha neutralne
wokół nas płynących
zagęszcza się
kra
03.10.2020
nieprędko
ten epidemiec nieprędko odleci
a czy odleci?
śmierć mu znajoma
mimo masek z wiatru
wplątanych we włosy opuszczonych drzew
w zrzeszotniałe kostki
palba wybuchów też się nie oddali
płacz zagubionych
pośród grobów dzieci
to wrosło w pejzaż i świeci jak oko
potwora nagłej niespodzianej wojny
są twarze chmurne w kościołach oddechów
jedna twarz zemsty
druga przebaczenia
co wróżą?
skryte wzniecanie waśni dzwonienie mamony
czy niebo otwarte dla gryzących ziemię
nieprędko
zapamiętaj
i módl się do rąk
skostniałych w szorstkim geście
żeby złagodniały
noc niepokoi i ciemnością smaga
dzień robi swoje
08.10.2020
wypadek
pająk
wielkooki podróżnik
przechodzi chyłkiem
przez jezdnię
uważaj
nie tędy droga
lepiej po nitce do kłębka
gdy drugi brzeg za daleko
dzwoni latarnia ciszy
i nagle
skąd ten krzyk
ten czarny jęk na asfalcie
pająk
ślepooki wędrowiec
ginie na jezdni
jak cień
nie przemknął na tamten brzeg
to brzeg wyciągnął rękę
i zgarnął go do saka
skończona bajka
w ciemnościach zamiera pisk opon
i błąka się lęk
nieludzki
nie z tego świata
13.10.2020
widok
oślizłe larwy okien
w pomroce wieczoru
człowiek bez winy stoi na uboczu-
skazaniec niechciany
czas urwał się
i odsłonił jego wnętrze
nokturn strachu
tymczasem wizjonerzy w sidłach urojenia
krzyczą na ulicach
wznoszą pięści i wzdęte obrazy
euforii gminu
okna pełzną pod ścianę płaczu
patrzą:
potrzask
i koniec dramatu
rzeczywistość krwawi
21.11. 2020
otwarcie na świat
otwierasz własne żyły
ulatnia się stężałe powietrze
huczy
otwierasz płuca
pęcherzyki pękają
więźnie oddech
nacinasz serce zardzewiałym
scyzorykiem czasu
i oto zaprzeszła miłość i nienawiść
siedem nieszczęść
przewlekła trwoga
może nagła śmierć?
nie naruszasz mózgu
posypałby się z niego
proch zetlałych myśli
za to odchodzisz od siebie
sprężystym żołnierskim krokiem
na lewo patrz
na prawo patrz
widzisz:
nad równiną ciągnie się smuga wiatru
niesie przeszłość zatrzaśniętą w tobie
obiecanym komu?
23.11.2020
zapowiada się
na targowisku sprzedawcy
kłócą się o ceny
w sejmie wisi burza
w laboratoriach sprawy utknęły
w martwym punkcie
w radiu zapowiedź poważnych kraks
i jeszcze poważniejszych przejęzyczeń słowa
czy warto w tej sytuacji
stawiać problem na ostrzu noża?-
pytają w kosmosie
delikatnie mówiąc będzie zadym(k)a-
cieszy się ulica
bo „tam gdzie głód – rzecze Poetka
tam koniec niewinności”
„głód” ma wiele znaczeń
Wiersze tygodnia redaguje Stefan Jurkowski
stefan.jurkowski@pisarze.pl