Krystyna Habrat – W RADOŚCI ŚWIĄT – SERCA PEŁNE MIŁOŚCI

0
1011

    I znowu, jak co roku, wszystko się powtarza, a my na to wyczekujemy i cieszymy się.

 Najlepiej, żeby od razu w tytule zabrzmiało to, co najważniejsze, i żebyśmy uniesieni radością Bożego Narodzenia, stali się bardziej skłonni do życzliwości wobec ludzi i z naszej rodziny, i sąsiadów, i obcych, tych spotykanych na ulicy, w poczekalni do lekarza, w pociągu, autobusie, tramwaju… I jeszcze wobec tych dalekich nieznajomych z odległych miast i wsi, a nawet z egzotycznych miejsc, co różnią się od nas tylko twarzami, kolorem i zwyczajami. Wszak od takich właśnie coś 2 tysiące lat temu przybyli ich przedstawiciele  do stajenki betlejemskiej. Najpierw  pastuszkowie, bo mieli bliżej,  później z dalsza Trzej Królowie. I wszyscy oni szli, by złożyć hołd Nowonarodzonemu Jezusowi.

  Jakże łatwiej nam wszystkim zaakceptować, polubić, życzyć im szczęścia, gdy sami jesteśmy radośni. Gdy zapominamy o codziennym znoju i uwikłaniu w zależnościach politycznych, jakie czasem nas więżą, a nieraz sami się im poddajemy.

  Zapomnijmy w te radosne Święta, że  namęczyliśmy się, aby te i wszystkie inne święta przygotować.   Tak, zacznę tu od pań.

  Ile razy widzę obrazek z radosną rodziną przy świątecznym stole z przysmakami, to zaraz myślę: kto te przysmaki przygotował, ile trudu i zdrowia w to włożył. Oczywiście pani domu! Nawet z pomocą domowników to ona musiała jak co roku wszystko obmyślić, zaplanować, pokupować, przyrządzić, upiec, nadziać, zmielić, zagnieść, polukrować,  poukładać na półmiskach i salaterkach, pomieścić z lodówce, potem w niej znaleźć i samej się w tym nie pogubić. A na koniec bolą ją nogi, krzyż, głowa, a buzia nie chce się uśmiechać.

  Z dzieciństwa zapamiętałam rysunek w kobiecym czasopiśmie, gdzie rano w święta kobieta leży w fartuchu na łóżku z kompresem na głowie, a pośrodku pokoju króluje oparta o to łóżko… szczotka do zamiatania, śmietniczka i kupka śmieci, bo pani  zabrakło już sił. 

  Zatem najpierw oddaję hołd zapracowanym paniom, dzięki którym te święta są w domu piękne i radosne. Niech zmęczona przygotowaniami nigdy nie powie, że właściwie to już świąt   nie lubi. Tyle się trzeba napracować. A tu sił brakuje.

   A kiedy w Wigilię przy Postniku dzielimy się opłatkiem i każdy każdemu składa płynące z serca życzenia, pomyślmy na koniec i o tych, których nie lubimy. O naszych przeciwnikach politycznych, gburach w przychodni zdrowia, wpychających się bez kolejki, a wobec protestów bluzgających nieparlamentarnie aż uszy więdną.  W nastroju Świąt łatwiej i takim wybaczyć.

  Dlaczego ostatnio  tak  łatwo dajemy się ponieść emocjom i przestajemy dbać o nasz wizerunek psychologiczny, wyznaczany tym co wypada i nie wypada?

  Czytałam niedawno wywiad-rzekę ze sławnym człowiekiem, który odniósł w życiu liczący się sukces. Z zainteresowaniem śledziłam, jak to możliwe? Nie zmogły go przeciwności losu?  Wszystko mu sprzyjało, a otaczali go sami dobrzy ludzie i  życzliwi. I trwało tak latami  – od sukcesu do sukcesu. Sami przyjaciele.  Żadnych wrogów.

  Dopiero na koniec podsumowałam, ile tej przychylności losu oraz ludzi ten bohater zawdzięczał samemu sobie. Sadzę, że nie tylko w tej książce – właściwie laurce – tak wyszło, ale on naprawdę o nikim nie mówił źle. No, pomijając  zdecydowane wybory polityczne, które pociągają dalsze konsekwencje, ale bez jadu nienawiści.

  Niewykluczone, że jego sukcesy też wpłynęły na “słodycz” jego charakteru i wyrobiły stały nawyk widzenia ludzi i świata na różowo. No, znowu poza wyjątkami, jak wyżej, ale też bez nienawiści.  Tak ja to odbierałam.

  Żeby jednak nie było tak słodziutko, dziegciu dolewał łyżeczką redaktor prowadzący ten długi, długi, wywiad. To on puentował czasem przypinając łatkę, a nawet  olbrzymie  “łacisko”  osobie, z którą im nie było po drodze.  Jednak sam bohater książki -wywiadu to przemilczał. Nie odgadłam, czy tak wyręczał się redaktorem, by komuś dopiec, czy też  te nadgorliwe uszczypliwości wobec innych przyjmował z niesmakiem i dlatego przemilczał.

  Ale czemu  redaktor  pozwalał sobie na uszczypliwości? Odniosłam wrażenie, iż przygniatała go sława bohatera, z którym rozmawiał.  Wtedy, choć sam się przed sobą nie chciał przyznać, a zazdrościł mu. Dlatego, kiedy tylko mógł, wtrącał i o własnych plusach, co w tej książce przemijało bez echa. Więc tym skwapliwiej wyolbrzymiał minusy innych. Dopiec komuś przynosi czasem ulgę zawiedzionej ambicji i wszelakiej frustracji.

  Znamy to wszystko, znamy. Dlatego nie podaję tytułu tej ciekawej książki ani żadnych nazwisk. To  co z niej tu wyciągnęłam obserwujemy przecież dookoła. W dyskusjach telewizyjnych i domowych, w rozmowach pod windą i w poczekalni. A może i u siebie samych? Odrobinę zazdrości, może niechęci wobec przeciwnika politycznego i ulżenie sobie poprzez szczyptę jadu.

  Ale przyjdzie radość, jakiś sukces, to zechcemy przytulić do serca cały świat.

  Odpocznijmy więc w te Święta. Radujmy się z narodzenia Pana Jezusa. Patrząc w rozbłyszczoną barwnie choinkę, śpiewając Kolędy i zajadając smakołyki, odzyskujmy też radość życia, wiarę w dobro, miłość do ludzi i nadzieję na lepsze jutro.

  Cieszmy się więc i życzmy sobie nawzajem tak zwyczajnie:

 RADOSNYCH ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA
 I
SZCZĘŚCIA NA NOWY ROK 2020!

Krystyna Habrat.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko