Leszek Żuliński – Wspomnienia weterana (13) – Kaliski ewenement i dorobek

0
987

         W poprzednim wpisie sporo o Kaliszu opowiadałem, ale muszę pociągnąć ciąg dalszy, bo znowu sporo tam się działo. Informowałem, że odbędzie się tam dziewiąta odsłona Ogólnopolskiego Festiwalu Poetyckiego im. Wandy Karczewskiej – no i odbyła się. Trzy dni literackiej uczty! Prezentowało się wielu autorów, były dyskusje, były podsumowania minionych lat, były kuluarowe pogaduszki. A sala zapchana publicznością w Centrum Kultury na ulicy Łaziennej. Poziom – moim zdaniem – bardzo wysoki, a prowadzenie rozmów przez Izę Fietkiewicz-Paszek, Anetę Kolańczyk i Beatę Wicenciak było więcej niż perfekcyjne. Także obecność Karola Samsela – znakomitego akademika (i również poetę) – dodawała atencji rozmowom z autorami.
         I tyle tego mojego drobnego podsumowania. Za rok Festiwal będzie miał swoją dziesiątą odsłonę. Czyli: nie w kij dmuchał. I trąby niech zatrąbią. I surmy niech zagrają.
         Wszystko to zostało od początku wymyślone przez kaliskie Stowarzyszenie „Łyżka Mleka” i jest do dzisiaj prowadzone przez wyżej wymienione osoby. Trzeba także podziękować władzom Kalisza, które sprzyjają Festiwalowi.
         „Łyżka Mleka” nie żyje jednak tylko listopadowym Festiwalem. Oni co miesiąc wymyślają i organizują jakieś eventy literackie. Na przykład w styczniu we Wrześni, gdzie m.in. był Konkurs Poetycki im. Michała Gajdy. W lutym prezentowano m.in. nowy, znakomity tom Anety Kolańczyk (vel Teresy Rudowicz) pt. In tenebris. W czerwcu organizatorzy wymyślili spotkania pt. Poezja na trawie. Organizowali także w szkołach warsztaty literackie. Zainicjowali Ogólnopolski Konkurs Poetycki na Ekfrazę. Itp., itd. – nie sposób wszystkiego tu wymieniać. W każdym razie życie literackie Kalisza toczy się od stycznia do grudnia – i tak co roku. Kaliskie Centrum Kultury i Sztuki, Urząd Miasta, Samorząd Wojewódzki bardzo sprzyjają „Łyżce Mleka”…
         Taka „energetyczność kulturalna” nie dziwiłaby nas tutaj, w Warszawie, czy w innych wielkich miastach. Kalisz wprawdzie też nie jest małym miasteczkiem, ale – proporcjonalnie rzecz biorąc – odrzuca marazm ziewający gdzie indziej. Tu się „nie ziewa” i nie czeka „aż samo przyjdzie” – tu na co dzień żyje się kulturą.
         Któż tutaj bywał lub co roku bywa? Wymienię kilka nazwisk… A wiec wspomniany Karol Samsel, Mirka Szychowiak, Uta Przyboś, Cezary Sikorski, Leszek Szaruga, Beata Klary, Jerzy Suchanek, Maria Broniewska-Pijanowska itd. Pojawili się też nowi autorzy. Dla mnie odkryciem szczególnym byli Marcin Królikowski i Paweł Kozioł, ale w sumie większość autorów to były postacie znakomite.
Poza tym wydawano w minionych latach antologie festiwalowe. A Wanda Karczewska (1913-1995), patronka Festiwalu, jest tu hołubiona z należytą atencją.
         Niesamowite miasto, niesamowita jego przeszłość i dzisiejszość, od Asnyka począwszy, a na Ize Fietkiewicz, wspominanej Anecie i Samselu (warszawiaku skądinąd z Ostrołęki) skończywszy.
         W następnym roku – 2020-tym – będzie dziesiąta odsłona tego festiwalu. My, obecni, odśpiewamy sto lat kaliskim organizatorom. Organizatorzy powinni doczekać się od włodarzy Kalisza podniebnych fajerwerków. A ja może jeszcze będę miał siły tam pojechać…

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko