Wiersze tygodnia – Kazimierz Kochański

4
148
Bogumiła Wrocławska
Bogumiła Wrocławska


Sen o zmętnieniu

Nie zamierzam
mierzyć się z sobą
tobie zostawiam

zwycięstwa i hańby
przeoczenia i zaniedbania
pewności i nadgorliwości

dziwne jest światło
bez cienia cienia

czym się odbije
w nas.


Przegłosy

Sam depczę sobie pięty,
kluczę za kluczami,
źle guziki zapinam…
Jestem żaglem na wietrze
– może cię to bawi –
płynę. Tak się pływa!

Z pamięci mówię wiersze,
słucham Vivaldiego…
Sąsiad żal ma do ściany.
Trochę źle znoszę deszcze
– smęci kropel echo.
Sączę z czary.


Podspody

Wierzysz –
w bociana
w czarnego kota

Wierzysz –
w siedem lat nieszczęścia
w lewą nogę przy wstawaniu

Wierzysz –
w cudaków i magików
w tych co za i przeciw

Taka jest
twoja wiara

dzisiaj
… jest wtorek.


Mam się nie martwić

Zapewniają o zmianach
– alert pogodowy.
Za oceanem wiersze;
u nas złote gody.

Wnuki na Balearach
– tam korpo-rozmowy.
Czekamy na ich pierwsze
wschody i zachody.

Rozległość horyzontów
(w pieleszach domowych),
spokój w niezawodności
kryształowej kuli.

I nasze cztery kąty
– bądź co bądź pociecha,
gdy przyjdzie, bez narkozy,
przyjąć dar natury.

           
On line

Za wcześnie
obudziły się
kasztanowce

Odsłoniły
niegotowość wiosny

Sad przyjął
suchość wiatru

Łąki – i ulice –
w barwnych tatuażach

Znak czasu… aplikacji

Klikam! – dziwi się
android.


Na świat

Właśnie podążam
odciśniętym śladem
jeszcze widocznym

stopy parzę
rozognioną pamięcią

wybacz-nie zapominaj

Właśnie podążam
odciskam się.


Użyźniania

Chleb przełamany z tobą
pokrył się już pleśnią

– talizman miłości

Woda wspólnie święcona
już święta

– znamię wiary


POP-ART

Nie lubisz mycia okien,
trzepania dywanów.

Dobre są naleśniki
z powidłami

własnej roboty
… nie lubisz!

Biegasz – dla zdrowia
– nie lubisz
odstawać

w kolejce po lody.
Takie to…
zwyczajne.

Nieprzydatne drzwi
bez widoków okno.


Ballada o dobrych chęciach

Lubiłem
– wstyd się przyznać? –
podsłuchiwać
kolejowe szyny.

Podziwiałem
pudełkowate brzmienie
leśnego echa.

Nie obezwładniał mnie
zygzakowaty strach
syku żmii.

Nie budziła obaw
kleszczopodobna chropowatość
młodzieńczej skóry.

Zmieszaną…
dziwnie nieciekawą
jest dziś
moja ciekawość.


Zaćma

Choćby zabrakło nas, gdzie trzeba.
Nie było komu stanąć wobec.
Opadnie ociężałość powiek.
Odnajdzie świętość ziarno drzewa.

Usiądzie w cieniu ocaleniec.
Głęboki oddech. Przestrzeń widzeń.
Bez żalów, wytknięć i obwinień.
Zamknięty rozdział ma cierpienie?

Cudownych mocy wielka połać.
Na gruzach wzrosną kwiatów łany.
I pytań dalszy ciąg. Niechcianych.
– Pamięć w archiwach – Chleb na stołach?


Rozedrgania

Rano
kobiety płaczą
odchodząc od swoich
miejsc
w których śmierć i życie
rodzą się i giną
przestępują próg chleb
karcąc swe odbicia
w rozbitych lustrach
które
oddają mężczyznom.

Zawijają starannie
w białe płachty
dłoni
niedopite rozkosze
spełnień niedośnionych
odwracają niepewność
codziennych podróży
tajemne czyniąc znaki
po
drzwi drugiej stronie.

Rano
kobiety budzą
ptaki trosk skulone
w rozdygotaniu powiek
gotowe do lotu
lecz opuszczając gniazdo
ostatnim łopotem
wszechobecne zostają
wsparte
laską domu.

Wiersze tygodnia redaguje Stefan Jurkowski
stefan.jurkowski@pisarze.pl


Reklama

4 KOMENTARZE

  1. Mogę jedynie podziękować za dobre słowa.
    Reszta należy do, ewentualnie, kolejnych chętnych na swoją wypowiedź.
    Miło. Doprawdy miło. Dziękuję.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko