„Zobaczyć świat w ziarenku piasku,
Niebiosa w jednym kwiecie z lasu.
W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar,
W godzinie – nieskończoność czasu”.
William Blake, z poematu Wróżby
niewinności.
I.
Gilbert K. Chesterton był zdania, że „wszystko, co istnieje, zostało wyratowane z przeogromnej katastrofy, to jest z «tonącego statku» niebytu. Wszystko na świecie, przez sam fakt bycia tym, czym jest, stanowi wielkie «mogło-tego-nie-być», które zostało ocalone od nieistnienia” (z Mistyki kosmosu Henry’ego A. Garona).
Tak więc według autora Człowieka, który był Czwartkiem, gdyby nie owe (cudowne?) ocalenie, nie byłoby także piasku. Tego tak często spotykanego elementu świata rzeczywistego. A na znacznych obszarach Ziemi stanowiącego jedyny, obok nieba, element owej rzeczywistości. I to takiej, poza, którą nie ma niczego innego, mogącego stanowić kontrast/przeciwwagę. I to, aż po horyzont. I jeszcze dalej…
Początkowy okres swego życia, ten okres kiedy dzieci bawią się w piasku, bawią się nim, spędziłem w okolicy, gdzie rosły tylko drzewa i trawa. Miejsc zabaw dla dzieci, takich jak piaskownica, tam nie było. Gdy po zdecydowanej zmianie miejsca zamieszkania, ona pojawiła się w zasięgu mego wzroku, zdecydowanie inne sprawy mnie już interesowały.
Wśród pamiątek fotograficznych przechowuję zdjęcie, jakie zostało zrobione w Augustowie, na wschodnim brzegu jeziora Necko. Prawie na pewno zrobił je mój Tato. Przedstawia ono mnie: przykucnąłem na wąskim pasku nadjeziornego piasku; nie patrzę w obiektyw. Zostałem na tej fotografii uwieczniony – tak, uwieczniony, gdyż powracam do niej po przeszło pół wieku – na wakacjach, po przejściu do trzeciej klasy. Rzecz także w tym, że ja tę sytuację pamiętam. Nie twierdzę, że pamiętam doskonale, z najdrobniejszymi elementami. Aż tak, to nie. I jestem nawet skłonny uznać, że zasługa w tym podtrzymywaniu pamiętania spoczywa właśnie w tym zdjęciu. Choć najpewniej nie za jego sprawą pamiętam, jak wilgotny był to piasek – moje sandały lekko w nim się zapadły. Tak, ten prostokątny niewielki kawałek sztywnego papieru jest istotny… On ilustruje pierwszy zarejestrowany i zapamiętany przeze mnie kontakt ze skałą osadową o nazwie piasek.
Drogi polne i leśne na Suwalszczyźnie, wryte w moją pamięć, a także, raz po raz, przypominane sobie przeze mnie, są piaszczyste bądź piaszczysto-żwirowe. Dróg tych przemierzyłem setki kilometrów. Na niektórych ślady swe pozostawiałem wielokrotnie (ale, co najwyżej, na kilka dni). Najczęściej dlatego, że chciałem. I owo chcenie nie opuszcza mnie.
Na piasku pokrywającym płytkie przybrzeżne części jeziora Pogorzelec, w ciepłe wieczory, jak i w noce spoczywają raki. Są bardzo ciemne, a przez to wyraźnie widoczne na jasnym piasku, gdy padnie snop światła wypływający z latarki elektrycznej. Może zdarzyć się, że już wtedy uciekną, a mówiąc dokładnie: szybko wycofają się, po raczemu, w ciemność głębszych wód jeziora. Lecz najpewniej spowoduje to wysuwająca się ku nim ręka z kciukiem i palcem wskazującym, przygotowanymi do zaciśnięcia się na pancerzu.
Grzebiuszka ziemna, niewielki płaz bezogoniasty, zwany również huczkiem (ziemnym), obserwowana przeze mnie z odległości kilku metrów, powoli przeszła przez piaszczystą drogę, na której ruch jest znikomy. Po czym powoli, bardzo powoli zaczęła zagrzebywać się w piaszczystym poboczu. Gdy widoczny był już tylko czubek jej głowy, ruszyłem w dalszą drogę.
II.
Piasek jest luźną skałą osadową o średnicy ziaren od 0,05 do 2 mm. Ale pod wpływem procesów geologicznych o nazwach diageneza i lityfikacja może przeobrazić się w piaskowiec, zwięzłą skałę osadową. Natomiast gdy w grę wchodzą piaski kwarcowe, za sprawą metamorfizmu, dochodzi do wytworzenia kwarcytu, kolejnej skały osadowej, tym razem bardzo twardej.
Piasek będący surowcem odnawialnym, stale bowiem powstaje, wiele ma zastosowań. Używa się go, chociażby, do wyrobu szkła, betonu, zapraw murarskich, tynków. Z tym, że piasek pustynny, a są jego ogromne ilości, do budownictwa w ogóle się nie nadaje (jakoby dlatego, że wiatr przesypujący ustawicznie taki piasek sprawia, że krawędzie poszczególnych ziaren stają się nazbyt zaokrąglone i gładkie). Nie to, co jeziorny, rzeczny, morski bądź kopalniany.
*
Za sprawą oddziaływania wiatru bądź wody nagromadzony piasek przybiera rozmaite formy akumulacyjne, takie jak „wydmy, rewy, łachy, zmarszczki, antydiuny, fiale piaszczyste, wstęgi piaszczyste i inne”.
Piaszczystych wzniesień na Suwalszczyźnie – teraz tylko w tej krainie przebywa moja dusza – nie brakuje. W zboczach niektórych widać niewielkie piaskownie, czyli miejsca, w których pozyskuje się piasek. Lecz dominują już nieużytkowane. Niekiedy jest to wynik wyeksploatowania złoża. To z tego powodu zniknęło znajdujące się nad jeziorem Karolin wzniesienie o nazwie Barania Góra. Można powiedzieć, i nie będzie to przesadą, że w ciągu kilku dziesięcioleci zostało rozwiezione po okolicy wozami konnymi, potem przyczepami ciągniętymi przez traktory. Tak dobry był piasek, z którego ostatni (jak dotąd) lodowiec zbudował ów pagórek.
Ale piasek to nie wyłącznie surowiec – o czym była już mowa – przede wszystkim dla budownictwa…
III.
Burza piaskowa, dokładniej mówiąc: pyłowopiaskowa, jest zjawiskiem atmosferycznym powstającym i trwającym, z równoczesnym udziałem silnego wiatru i piasku oraz innego drobnego materiału. „Największe sięgają do 2,5 km wysokości”. W takich wypadkach są one widoczne z kosmosu.
Burze piaskowe dają się we znaki na północnoamerykańskich Wielkich Równinach, na Saharze, półwyspie Arabskim, pustyni Gobi, w centralnej części Australii. Można je również obserwować na Marsie. Są one jednak zdecydowanie bardziej spektakularne od tych ziemskich. Niekiedy trwają bowiem na całej powierzchni Czerwonej Planety i to setki dni.
IV.
Zanim, dla przyśpieszenia wysychania atramentu na różnego rodzaju pismach, zaczęto używać suszki, wykorzystywano do tego celu piasek. Przechowywano go w niewielkim pojemniku przypominającym solniczkę.
Urządzenie do odmierzania czasu zwane klepsydrą znane jest od starożytności. Z tym, że na początku, jak też przez całe wieki, stosowana była w niej woda.
Wizerunek owego czasomierza jest często spotykanym, od starożytności po współczesność, symbolem upływu czasu. Stąd jego obecność np. na nagrobkach, jak i na obrazach, zwłaszcza tych powstałych w dobie baroku.
Klepsydra z przytwierdzonymi skrzydłami była często występującym „przedstawieniem”/„upostaciowieniem” łacińskiej sentencji tempus fugit (czas leci).
Brak jest – przynajmniej jak dotąd – jakichkolwiek informacji na temat używania w Europie klepsydry przed XIV wiekiem. Natomiast pierwszym udokumentowanym przypadkiem jej pojawienia się, i to właśnie w wersji piaskowej, jest znajdujący się w Palazzo Pubblico w Sienie fresk „Alegoria dobrego rządu”. W 1338 r. namalował go Ambrogio Lorenzetti.
Ernst Jünger, który kolekcjonował zegary piaskowe – ale nie tylko je – w Promieniowaniach, a konkretnie w Drugim dzienniku paryskim, pod datą: 16 lutego 1944 r., dokonał następującego wpisu związanego z otrzymanym w prezencie takim właśnie zegarem:
„Rzecz mi się przyda, ponieważ widok zegarów mechanicznych staje się dla mnie coraz bardziej nieprzyjemny, szczególnie w czasie rozmowy, lektury, cichych rozważań i studiów, których trwania nie chciałoby się odmierzać co do minuty – posłuży temu sączenie się ziarenek w szklanym naczynku. Czas zegara piaskowego jest inny, mocniej związany z życiem: nie wybija godzin i nie przesuwa wskazówek. Tu jest jeszcze czas, który upływa, przelatuje, sypie się, czas nie wytężony, nie zrytmizowany”.
*
W mitologii europejskiej znana jest postać związana z piaskiem, szczególnie popularna w świecie germańskim, zwłaszcza tym niemieckojęzycznym. Mam na myśli Piaskowego Człowieka zwanego także Piaskowym Dziadkiem (niem. Sandmann). Wieczorem posypuje on dzieciom oczy piaskiem i w ten sposób je usypia (śladem po tym jest tzw. piasek w oczach po przebudzeniu). Postać Piaskowego Człowieka pojawia się np. w opowiadaniu pod tym właśnie tytułem (Sandmann) autorstwa Ernsta T. A. Hoffmanna. Z tym, że w tym utworze, mającym znamiona horroru, istota ta jest groźna: przynosi ona nie tylko sen dzieciom. Piasku używa również, w pewnych sytuacjach, jako swego rodzaju broni. Jako, że ten może uszkadzać oczy. Na dodatek wywołuje koszmary. Dlatego dzieci, gdy zostają już same w ciemnym pokoju, boją się jego nadejścia. Właśnie o takiej sytuacji mowa jest w utworze „Wejdź Piaskowy Człowieku”(ang. Enter Sandman ) otwierającym album z 1991 r., pod tym samym tytułem, amerykańskiego zespołu metalowego „Metallica”. W tym wypadku, jak najbardziej, dzieci mają powody, żeby bać się, gdy zostaną same w ciemnym pokoju. Natomiast w realizowanym od 1959 r. — nieprzerwanie do dziś ― niemieckim serialu kukiełkowym dla dzieci zatytułowanym „Piaskowy Dziadek” (niem. Sandmänncken) tytułowy bohater jawi się, jako bardzo przyjazny dzieciom. Piasek, którego używa jest najwidoczniej najwyższej jakości, gdyż po jego użyciu nie śnią im się koszmary.
V.
Piasek stanowi efekt rozpadu skał litych pod wpływem erozji, działania wiatru i wody. Ów rozpad jest przy tym niezwykle rozciągnięty w czasie. Tak więc biorąc do rąk piasek, mamy bezpośredni kontakt z wytworem natury, którego wiek należy liczyć w milionach lat. I jeśli nie jest to wiek tworzących go drobin, jako takich, to taki może być wiek materii, z której one powstały. Przesypując między palcami piasek, bądźmy świadomi tego, że „dotykamy” nimi milionów, a może nawet miliardów lat. Jakby więc nie było, przesypujemy czas. Mamy bowiem do czynienia, można by tak rzec, z jego namacalną postacią. Nie to, co przesypując ziarna jakiegokolwiek zboża bądź ziarnka maku. Tu w grę wchodzą tylko lata. I choćby były ich dziesiątki, nie robi to wrażenia.
Może św. Augustyn zupełnie inaczej sformułowałby poniższą, tak znaną myśl, gdyby akurat przesypywał piasek:
„Czym jest czas? Jeśli nikt mnie o to nie pyta, wiem. Jeśli pytającemu usiłuję
wytłumaczyć, nie wiem”.
*
Piasek, jako piasek nie figuruje w słownikach symboli. Przynajmniej ja nie natknąłem się na takową symbolikę. Choć zawsze można odwołać się do symboliki kamienia – ta zaś jest bogata (czemu zresztą trudno się dziwić) – piasek to przecież drobne, bardzo drobne kamienie. W tym miejscu warto zwrócić uwagę na dwie, wspólne w swym przekazie, wypowiedzi, pochodzące jednak z odległych od siebie epok, dotyczące roli i funkcjonowania człowieka pośród kamieni w ziemskiej rzeczywistości:
Grzegorz I Wielki (ok. 540-604) był zdania, że człowiek „byt ma wspólny z
kamieniami, życie – z drzewami, czucie – ze zwierzętami, rozum – z aniołami”. Natomiast C. S. Lewis w Odrzuconym obrazie zawarł następujące spostrzeżenie:
„W powszechnym średniowiecznym mniemaniu istniały cztery stopnie rzeczywistości ziemskiej: zwykłe istnienie (jak u kamieni), istnienie wraz ze wzrostem (jak u roślin), istnienie i wzrost z czuciem (jak u zwierząt) i wszystko to wraz z rozumem (jak u ludzi)”.
U podstawy rzeczywistości, czyli tego, co istnieje, jest kamień, czyli także , i to w znacznym stopniu, piasek. Chociażby wtedy, gdy z jego zastosowaniem wznoszone są fundamenty. A niejednokrotnie i to, co na nich zostaje osadzone (dosłownie i w przenośni).
*
Nim wyrósł las, piach już był (niejednokrotnie, gdy z różnych powodów, znikał las, piasek ponownie dawał o sobie znać). Na nim zresztą najpewniej powstał Ogród w Edenie. Słowo Eden pochodzi najprawdopodobniej z języka akadyjskiego, w którym słowo edin znaczyło step bądź pustynię. Lecz Biblia nie mówi jednoznacznie czy Eden został stworzony na pustyni, czy też na stepie.
*
Według Henriego Frédérica Amiela „krajobraz jest stanem duszy”. Aż ciśnie się na usta, w związku z tym, pytanie bezpośrednio nawiązujące do tematu niniejszego szkicu: Jaki jest/może być stan duszy jeśli krajobrazem, z którym ma ona do czynienia jest pustynia piaszczysta (a i jakakolwiek inna)? Czy na skutek kontaktu wzrokowego staje się ona równie sucha, wyjałowiona, nieurodzajna, więc nic z niej nie wyrośnie? Nic, także jeśli chodzi o sferę mistyczną? Ale może jest jednak i tak, że pewne dusze, gdy zostaną do tego „przymuszone” bądź gdy chcą spełnić np. swój kaprys, są w stanie z Niczego wyczarować/wytworzyć Coś zaskakującego?
Zgadzam się w pełni z Bartoszem Działoszyńskim będącym zdania, że „widok z okna to rzecz o pierwszorzędnym znaczeniu dla umysłu” (z ,,Przedmowy” do Biographia literaria Samuela T. Coleridge’a). Lecz w związku z tym nasuwa się pytanie nawiązujące do tych zadanych w poprzednim akapicie: Jak umysł zareagowałby na samym początku, a następnie jak reagowałby w kolejnych dniach, gdyby zaokiennym widokiem była pustynia i tylko ona?
Patrzenie nie jest – należy to mieć na uwadze – tożsame z widzeniem. Tak więc patrzący zarejestrowałby pustynię, jako morze piasku, ewentualnie kamieni. Natomiast widzący dostrzegałby dodatkowo zmieniające się kształty wydm; zmienne, w zależności od pory dnia, kolory pustyni i nieba rozpościerającego się nad nią.
Nie sądzę jednak, aby pustynia, jako ona, ona sama, dostarczyła – także w przypadku bystrego obserwatora – bogatej pożywki dla przemyśleń. I po pierwszym zachłyśnięciu się pustynią, a ono z pewnością miałoby miejsce, umysł musiałby wspomagać się czy to np. literaturą, czy to muzyką. A najpewniej i tym, i tym, i jeszcze czymś…
Mogą tego dowodzić Ojcowie Pustyni, pierwsi mnisi chrześcijańscy, radykalni asceci, jacy pojedynczo bądź w niewielkich społecznościach (początkowo nieformalnych), od końca III w., żyli na pustyniach egipskich. Później także na terenach pustynnych Syrii i Palestyny. A tym z czym przyszli na owe pustynie było chrześcijaństwo. I to ono, przeżywające swą początkową fazę, ich wspomagało/wypełniało/dawało siłę do prowadzenia takiego, a nie innego życia. A było ono, mając na uwadze także skalę owego samotnictwa, czymś zupełnie nowym.
Pustynia, w założeniu, miała zapewnić, a przynajmniej temu sprzyjać, prowadzenie życia z dala od ludzkich zbiorowości. Szybko okazało się, że o samotności nie zawsze można było mówić. Przykład dawany przez św. Antoniego (25o lub 252-356), zwanego także Ojcem Wszystkich Mnichów sprawił, że na pustyniach egipskich, zwłaszcza w sąsiedztwie miejsc, gdzie akurat żył ów święty, przebywały tysiące mnichów i mniszek. Miał więc powody św. Atanazy Aleksandryjski (ok. 297-373), aby napisać, że „pustynia stała się miastem”.
Dla Ojców Pustyni pustynie były nie tylko miejscem, na którym wiedli życie. Były bowiem także źródłem przemyśleń. A to, choćby, dlatego, że na pustyni, a konkretnie na Pustyni Judzkiej (jest ona przede wszystkim kamienista, ale stanie się piaszczystą za miliony lat, więc… niedługo) Jezus Chrystus przebywał przez 40 dni. Pościł wówczas, dywagował nad wyborem drogi (dziwne: Bóg, który zastanawia się; Bogowie greccy nie zastanawiali się), następnie przygotowywał się do pójścia tą wybraną (wybraną ?). Ta zaś nieodwołalnie miała doprowadzić go do męki i śmierci. Na tej pustyni był też dwukrotnie kuszony przez Szatana. Z tych prób, tak jak i z tej trzeciej, mającej miejsce w Jerozolimie, wyszedł obronną ręką. Inaczej jednak być nie mogło: Ktoś kto jest Bogiem skuszonym być przecież nie może. Na dodatek istniał konkretny plan, który czegoś takiego nie uwzględniał.
Do powyższych kwestii odnosi się poruszający w swej treści obraz (1872) Iwana Kramskoja „Chrystus na pustyni”. Tak, jest to poruszający obraz…
Dla Ojców Pustyni, jak i dla tych, dla których byli oni wzorem, pustynia, także ze wspomnianych względów, była idealnym miejscem do życia zgodnego z przykazaniami Jezusa, urzeczywistniania ich. Nie bez powodu wywarli oni istotny i trwały wpływ na życie monastyczne w późniejszych wiekach. I będą go wywierali do póty, do póki ludzie będą chcieli wieść życie tego rodzaju.
Thomas Merton w Myślach w samotności odnotował i taką interesującą „piaskową” myśl:
„Ojcowie pustyni wierzyli, że pustynia ma w oczach Boga nadzwyczajną wartość dla ludzi. Ziemia jałowa nigdy nie mogła ulec zniszczeniu przez ludzi, ponieważ nic im nie dawała. Nie było tu nic, co by ich pociągało. Nie było nic, co nadawałoby się do eksploatacji”.
Od przeszło wieku to się jednak zmieniło: pustynia, oczywiście nie każda (wkrótce pewnie każda), nabrała wartości za sprawą umiejscowionych pod jej piaskami i jeszcze głębiej, złóż ropy naftowej i gazu ziemnego. A i innych bogactw naturalnych nie brakuje.
*
Cezary Wodziński, który najprawdopodobniej pustyni nigdy nie widział – podobnie jak ja – wspomagany licznymi lekturami, w Przechadzkach po ogrodach napisał o pustyni „jako pierwszej transformacji nicości. Pustyni jako bezbarwnego tła, na którym dopiero pojawić się mogą barwy życia. Dlatego ogród [nie tylko ten będący Edenem] – negacja pustyni – będzie zawsze nosił jej ślady”.
*
Nie brakuje związków frazeologicznych z użyciem słowa „piasek”. Można wymienić choćby takie:
„Budować coś na piasku «snuć nierealne plany, marzenia nie mające rzeczywistych podstaw» Δ chować, kryć głowę w piasek «nie chcieć dostrzegać zbliżającego się nieszczęścia, kłopotów, trosk; nie przeciwstawiać się im»Δ kręcić bicz(e) z piasku «usiłować robić coś z niczego, robić rzeczy niepotrzebne, nierealne» Δ mieć piasek w oczach «odczuwać pieczenie pod powiekami wskutek zmęczenia, niewyspania» Δ nasypać komuś piasku w oczy, rzucać komuś piaskiem w oczy «okłamywać kogoś, blagować»” (Słownik języka polskiego; PWN, Warszawa 1979).
Mając na uwadze to, że synonimem piasku jest piach należy dodać jeszcze dwa wyrażenia:
„Iść do piachu – umierać, posyłać do piachu – zabijać”.
VI.
Podsumowując to wszystko, co – z pomocą tak wielu – zapisałem powyżej, nie mam wątpliwości, co do sformułowania takiej oto konstatacji: morze piasku to pozór jałowości, pustki. Inaczej tego określić nie mogę. Do nazbyt wielu skłania mnie ono bowiem przemyśleń. Z nicością byłoby zdecydowanie inaczej…
____________________________________________