***
Skłamałbym, gdybym powiedział,
że umiem tańczyć, a moje podłogi lśnią.
Skłamałbym, gdybym powiedział,
że słońce jest słodkim ciastem
i oblizuję usta, kiedy je widzę.
I musiałbym umrzeć, gdyby od jutra
miała istnieć tylko prawda, więc nadal mówię,
dzisiaj, że cię nie kocham.
Nie kocham cię.
Skłamałbym, gdybym powiedział,
że płaczę tylko w deszczu,
by nikt nie widział łez.
Nie mogę czytać w twoich myślach,
i brakuje mi trzech zębów.
Ale gdybym miał o ciebie walczyć,
to śmiało mogę zęby stracić
– więc nadal mówię (dzisiaj),
że cię nie kocham.
Nie kocham cię.
Od jutra
będę niewidzialny i prawdomówny,
ale dzisiaj – nadal mówię,
że cię nie kocham.
Nie kocham cię.
Bal wędkarzy
Spala się papierowa wódka
– czas ubrać czarne buty,
czarny kołnierzyk też się przyda!
W cichych objęciach białej nocy,
źrenice tłuką się jak szyba.
Stuletni sąsiad mija mnie z córkami,
przechodzą tędy od stu lat,
może mnie dziś nie zauważy,
kiedy wyruszam na ten bal.
Dosiadam wnet czarnego konia,
zajadę dzisiaj go na śmierć,
szachowych ulic czarna strona
szczekaniem psów już wita mnie.
Stuletnia mija mnie królowa,
błaga, bym wybrał ją na żonę,
czuję jak prosto w oczy kłamie,
w jej słowach czarny ogień płonie.
Cierpliwie na swą kolej czekam,
smutek ma słony smak wilgoci.
Czekam na noc, jak na kochankę,
lecz na ten bal, nikt nie przychodzi…
***
Zuchwale strzelam
w wasze sny – bezpieczne,
ja senny anioł doskonałości,
kto się mną zaopiekuje?
kto mnie przygarnie?
w piekle mnie nie chcą
do nieba droga zamknięta.
Zuchwale strzelam
w wasze sny – bezpieczne,
to zakazane!
ja senny anioł doskonałości,
kto mnie przygarnie?
w piekle mnie nie chcą
do nieba droga zamknięta.
Moja ukochana,
umarła dzisiaj nad ranem –
na moich rękach…
Na samym końcu
Na samym końcu mego piekła
gdzie morza tlą się oszalałe
wędrowne dusze rwą na strzępy
czerwonych grzyw spienione fale
Drży serce w samotności strachu
latarnia wznosi się złowroga
nie zbliżaj się to tylko wicher
głosem ponurych marzeń woła
Latarnia śmierci grą przepiękną
na czarnym nieba fortepianie
wśród dźwięków piekła szloch już słychać
zaczyna się nasz wspólny taniec
Drży serce w samotności strachu
latarnia wznosi się złowroga
nie zbliżaj się to tylko wicher
głosem ponurych marzeń woła:
nieubłaganie nieubłaganie …
Szatniarz snów
Leżymy na jesiennym łóżku,
Ty na mojej, ja na Twojej połowie marzeń,
ubrania wreszcie mogą odpocząć
od naszych ciał.
Szatniarz nocy pomylił numery od snów,
senne pszczoły myślą,
że Twoje piersi to na łąkach kwiaty,
plaże naszych rozmów są puste,
lato odchodzi w powolny spacer.
Czas zmienić imiona
na cieplejsze uśmiechy.
W kant składasz czarną noc,
pięciopalczaste ptaki Twoich dłoni
wkrótce odlecą.
Wtedy dopiero wstanę,
a mikropęknięte słowa
rozbiją mnie o podłogę.
Międzynarodowy Rezerwat Ciemnego Nieba
Es o es wystukuję palcami,
na tym blacie ciemnego nieba,
robią drinki mi z origami – barmani…
taka jesteś dzisiaj milcząca,
słychać tylko bijący puls –
na planecie trzeciej od słońca.
Na wysokich obcasów planetach,
dwie kobiety mijają mnie w tańcu –
wypalone ich komet warkocze,
spłoną cicho jak tanie różańce.
Pustostany słów –
do zamieszkania,
a więc pchajcie się ludzie parami!
dziś jemioły starczy dla wszystkich –
urodzonych pod ciemnymi gwiazdami.
Tutaj śnieg pada tylko w niedzielę –
taką mamy umowę z Bogiem,
wielki rezerwat ciemnego nieba,
drzwi otwarte do baru
albo krzyżyk –
na drogę.
Już
Już – czas futerał do róż…
Poodklejać, złożyć w pół
– namiot nieba – od gwiazd…
dekoracje i tak spadną w dół.
Chowa już stary klaun
uśmiech w kącikach ust,
i pies, i koń, i słoń, i pchła
– cały wędrowny ten cyrk!
Już – czas futerał do róż…
Poodklejać, złożyć w pół
– namiot nieba – od gwiazd…
dekoracje już więdną w rdzach.
Chowa już stary klaun
uśmiech w kącikach ust,
i pies, i koń, i słoń, i pchła
– cały wędrowny ten cyrk!
Już – czas futerał do róż…
Zapach mięt nam już sięga do ud.
Cmentarz jagód spod nóg
już rzucany jest teraz na mróz.
Chowa już stary klaun,
uśmiech w kącikach ust,
i pies, i koń, i słoń, i pchła
– cały wędrowny ten cyrk!
Gilotyny do traw – już jadą…
Śnieg, niczym stary sen – już pada…
Już pada… nam pada,
już…
Zaimpregnowani
Kiedy byliśmy dziećmi, wchodziliśmy na drzewa,
piliśmy wodę z kałuży.
Uczyliśmy się, co to jest piękno –
z wnętrz niedzielnych ołtarzy.
Wszystko przychodziło do nas bocznymi drogami.
Potem ktoś pozamieniał nam sekundy czasu
w krople deszczu.
I wszystko z nas spływa (od tamtej pory),
prosto do ziemi.
Strumieniami.
Lekki traktat o stworzeniu Świata
Większa część kamieni na początku Świata
zamieniła się w żółwie.
Mniejsza część kwiatów zamieniona w motyle,
przepadła bezpowrotnie.
Wszystkie odgłosy lata, deszczu i burzy
zamieniły się (z czasem) w ptaki.
Koty zawsze umiały spadać,
zanim powstały dachy.
Pierwsze litery alfabetu wypadły,
i gdzieś się zagubiły.
Później zamieniły się w żaby,
syczące węże i małe mrówki.
Cierpliwość zamieszkała we wznoszących się roślinach,
w zbożach i rozwijających się liściach
– dlatego Bóg pozwolił je zjadać.
Ponieważ łez ludzkich,
miało być więcej niż kropel wody,
poproszono Boga, by zaniechał tego pomysłu
– tak powstały oceany.
Stworzenia morskie i ryby posiadły
wszystkie tajemnice Ziemi.
A każdy z owadów już zawsze
będzie miał na swojej szacie czarną plamkę
– to na odwieczną pamiątkę żałoby,
po pierwszym na Ziemi zachodzie Słońca.
Później wszystko się wymieszało.
I dlatego powstały huragany i błyskawice.
Ludziom wmówiono, że się urodzili,
lecz oni tego nie pamiętają.
Ewa – pierwsza katedra na Ziemi.
***
Kiedy szedłem do ciebie na spotkanie,
zawsze chowałem serce po mojej prawej stronie.
Umiałaś zabijać słowami w najmniej
oczekiwanym momencie.
Kiedy wracałem od ciebie,
zawsze szedłem środkiem ulicy.
Wypuszczałaś za mną oprychów,
więc musiałem udawać biedaka.
Przy tobie też udawałem, że jestem senny,
ale wierz mi – łatwo to przychodziło.
(Miałem zarwane noce, tylko z twojego powodu).
Nawet, gdybyśmy nie mieli już się spotkać,
i inny świat by mi przyszło nosić na ramionach,
strącać wiśniami robaczywe myśli.
Nie do powiedzenia
Nie było ostatniej wieczerzy,
wskazywania palcami.
Powiedziała po prostu – odejdź!
Na „usta – usta” mnie weź,
to jedyna metoda odratowania.
I w bezpieczniej pozycji ułóż do snu.
To się raczej nie zdarza,
by główni aktorzy
ginęli zaraz na początku serialu.
Cokolwiek się stanie –
mam siebie.
Kołysanka dla dorosłych
Nie bój się,
bo Śmierć wyczuje cię w tłumie.
Wywącha żeś słaby, ponury, i że się boisz.
Nie płacz!
Miłość sama zwietrzy cię w tłumie,
jedź na targ, kup kilogram ptasiego śpiewu.
Starość była w twojej rodzinie od zawsze
– ta daleka ciotka z pogróżkami, w końcu cię odwiedzi.
Rzuć czasem grosz na chodnik – na szczęście komuś
albo kopnij kamień – to i tak nic nie zmieni.
Nie bój się! I tak miałeś szczęście.
Zobaczyłeś wszystko co mogłeś zobaczyć,
zostaw resztę dla innych.
Patrz jak
łuszczy się niebo deszczem.
Wapnieje ocean skorupiakami.
Lasami kosmaci się ziemia.
Zaśnij!
No comment…
Kolęd słów – zapomniałem!
od tysięcy uczą nas lat –
jak to słowo staje się ciałem
i jak zbawiać na święta ten świat.
Ludzkim głosem przemówi dziś sąsiad…
puste miejsca przy stole i ja,
a za ścianą płaczące niemowlę –
najweselsza kolęda – w tych dniach.
Cicha noc, święta noc,
to już pewne!
matka boska w starym płaszczu od lat,
cisza nocna za drzwiami i
we mnie…
samotnością
jak ością
udławić się
– już czas…
SERGIUSZ ADAM MYSZOGRAJ – poeta, fotograf, ur. 20 października 1974 we Wrocławiu. Absolwent kulturoznawstwa na UAM w Poznaniu. Zadebiutował w roku 2022 tomem ,,Miodu do ran”. Kolejna książka to „Zastrachanie” wydana w 2024 roku. Publikuje swoje wiersze na łamach „Gazety Lubońskiej”, w tygodniku „Angora” oraz w periodykach kulturalnych i antologiach poezji współczesnej – „Pro Libris”, ,,Jak podanie ręki”, ,,Potyczki aforystów”, ,,Stokrotki na zgliszczach” – antologia wierszy o Ukrainie.
Twórca tekstu do pieśni – hymnu, upamiętniającego Powstanie Poznańskiego Czerwca 1956. Założyciel Teatr’a Impro Drama Semper Fidelisi i jeden z założycieli poznańskiej grupy poetyckiej Ventyl B. Członek jury w konkursach poetyckich. Scenarzysta krótkich etiud filmowych będących tłem do tworzonych przez siebie wierszy.
Inicjator spotkań na schodach Teatru Wielkiego w Poznaniu – pierwszego dnia wiosny, którą to twórcy, pisarze i poeci witają swoimi wierszami przedstawionymi w wolnej recytacji. Członek poznańskiego Klubu Literackiego „Dąbrówka”.