Krystyna Konecka – GWIAZDKA NAD RZEKĄ GRANICZNĄ

0
140

     Chciałam właściwie napisać: „Nad bezgraniczną przystanią kultury”, bo rzeka, o której mowa, nie dzieli, lecz wprost przeciwnie…

     Tegoroczny gwiazdkowy nastrój pojawił się już w listopadzie. Będę jednak upierała się, że „moja gwiazdka” rozpoczęła się wyjątkowo. Nieprzypadkowo – bo nic nie dzieje się z przypadku. Tak po prostu miało być. W ostatnich dniach listopada, u progu grudnia, dobre duchy przeniosły mnie po przekątnej kraju na zachodnią granicę – do ZGORZELCA i GÖRLITZ, dwóch miast przedzielonych nurtem Nysy Łużyckiej spiętej mostami, które łączą. I kolejowy, i most im. Jana Pawła II, i Most Staromiejski… I nie one jedynie. To nie tylko transgraniczna, to – bezgraniczna przystań kultury…

Miejski Dom Kultury w Zgorzelcu – dawnym niemieckim Panteonie. Fot. K. Konecka

     W atlasie turystycznym „Uwielbiam Polskę” z 2007 r. złożonym z wielu zeszytów, wydawanych przez nieistniejący już „Dziennik”, notka na temat genealogii nazwy Zgorzelca przywołuje słowo „pogorzelisko”, upamiętniające spalony w X wieku gród. Odnoszę jednak wrażenie, że tutaj wciąż jest podsycany – przez władze, przez aktywistów – płomień przeróżnych działań społecznych i kulturalnych, integrujących mieszkańców po obydwu stronach rzeki. O historii tego urbanistycznego fenomenu mówią zabytki: w Görlitz, po lewej stronie rzeki jest ich mnóstwo – renesansowych wraz z ratuszem, i późniejszych, wraz z Gerhart-Hauptmann-Theater czy Schlesisches Museum (o czym nieco dalej). W Zgorzelcu, po prawej stronie, zrewitalizowane całe ulice i przede wszystkim – wzniesiony na przełomie wieków XIX i XX Panteon, czyli Górnołużycka Hala Pamięci oraz Muzeum Cesarza Fryderyka, z imponującą kopułą i przestrzennym wnętrzem. Na frontonie, po dwóch stronach kolumnady trwają przedwojenne grupy rzeźb z przesłaniem: Okrucieństwa wojny i Błogosławieństwa pokoju… Halę  rozświetla zjawiskowy witrażowy strop. Powyżej rozległych schodów dwie gigantyczne lwice dawniej strzegły pomników niemieckich cesarzy, teraz tylko słonecznej mozaiki, którą mija się wchodząc na piętro, do sali kinowej.  

     Kończąca się II wojna światowa oszczędziła substancję miasta Görlitz, które nie podzieliło losu Drezna i wielu innych niemieckich miejscowości. Samo miasto natomiast podzieliły granice polityczne, dlatego Panteon znalazł się we wschodniej części, za rzeką, w Zgorzelcu. Wspaniały obiekt przeznaczono na – początkowo – powiatowy, potem – Miejski Dom Kultury, gościnny przybytek wielu Muz. Tu właśnie w dniu 6 lipca 1950 r. został podpisany „układ zgorzelecki” – jak czytamy w „Kronice XX wieku” z 1991 r. – układ o wytyczeniu ustalonej polsko-niemieckiej granicy państwowej. Tu także podano, iż Wymiany dokumentów ratyfikacyjnych dokonano w Berlinie 28 listopada. Wchodząc po raz pierwszy do monumentalnej hali uświadamiam sobie, że to dzisiaj jest kolejna, 74. rocznica zatwierdzenia tego historycznego dokumentu. I że właśnie dzisiaj przypada jeszcze jedna, związana z tą imponującą, przebogato wyposażoną artystycznie przestrzenią: 28 listopada 1902 roku tu oto odbyła się wspaniała uroczystość oddania do użytku, po czterech latach budowy, Górnołużyckiej Hali Pamięci i Muzeum Cesarza Fryderyka, upamiętniającego też założyciela Rzeszy, Wilhelma I oraz jego następcy Fryderyka III.

     Od wielu lat wnętrza otwarte są na różne formy działalności kulturalnej dla wszystkich pokoleń mieszkańców Zgorzelca. Integracji z Görlitz służy m.in. ostatnie dwudziestolecie, członkostwo Polski i Niemiec w Unii Europejskiej – stąd władze obydwu części polsko-niemieckiej Europy-Miasta odbywają obrady w Miejskim Domu Kultury. To tutaj rozpoczynała się moja „gwiazdka”, u schyłku deszczowego, jesiennego dnia, kończącego miesiąc Zgorzeleckich Spotkań z Teatrem. Po pięciu gościnnych przedstawieniach z różnych stron kraju właśnie ma wystąpić – reaktywowany w tym roku po długiej przerwie – miejscowy Teatr Ziemi Zgorzeleckiej. To spektakl biletowany. Czy publiczność nie zawiedzie? Nie zawiodła.

Witrażowy strop… Fot. K. Konecka

Lwice na półpiętrze… Fot. K. Konecka

Sala widowiskowa to miejsce spektakli teatralnych i spotkań literackich, jak to nasze, 29 listopada…
Fot. MBP w Zgorzelcu

     Jest więc zgorzelecki, listopadowy wieczór… Czas dla teatru… Szczególny, także dla mnie, zaproszonej tu przez realizatorkę dzisiejszego przedstawienia, Małgorzatę Grabowską. Aktorka, pisarka, animatorka kultury o bogatym doświadczeniu scenicznym, o niezwykłej wrażliwości i determinacji, wraz z grupką podobnych sobie zapaleńców (takich jak Bogdan Dmowski – aktor i od wielu lat profesjonalny  interpretator poezji m.in. na kanale You Tube, czy Jacek Bartczak) reaktywowała Teatr Ziemi Zgorzeleckiej, egzystujący w Miejskim Domu Kultury – w monumentalnej przestrzeni  leciwego Panteonu. Przez wiele powojennych lat na tutejszej scenie prezentowali się podopieczni Melpomene i Talii w licznych przedstawieniach, także pełnowymiarowych. Potem na długo zapadła cisza, aż do chwili, kiedy zaopiekowała

się teatrem Małgorzata Grabowska. W roku 2024 publiczność zgorzelecka zobaczyła tu w jej reżyserii m.in. autorskie „Ballady mordercze” (nietuzinkowe połączenie fundamentów sztuki – muzyki, teatru i literatury) i widowisko „Zofia” (opowieść o kobiecie, która w przerażających okolicznościach wojny straciła wszystko, a przede wszystkim człowieczeństwo). Teraz – „Nie bierz wszystkiego, Ego”.

     Ten artystyczny rok jeszcze trwa. Trwa też jako rok jubileuszowy, na wielu scenach celebrowany w związku z 460. rocznicą urodzin Williama Szekspira, „słodkiego Łabędzia Avonu”, którego twórczość zdefiniowano jako „największy intelektualny hałas jaki zna świat” za sprawą  tragedii, komedii i kronik historycznych oraz poematów i 154 sonetów, uznawanych powszechnie za niezrównane dzieło poetyckie Barda. Dla Krzysztofa Warlikowskiego …tekstów Szekspira nie trzeba uwspółcześniać: one są zawsze głęboko współczesne, wystarczy je głęboko czytać.  Wciąż żywe są inspiracje, również poezją Szekspira, wyrażające się m.in. powrotem dzisiejszych poetów do formy sonetu, dla niektórych – jedynej, jaka może unieść uniwersalne, zawsze żywe przesłania. Dla innych stanowiące źródło inspiracji scenicznej.

     Być może stąd Małgorzata Grabowska zaproponowała swoje najnowsze przedstawienie. Zaanonsowane przez MDK jako opowieść dotykająca …tego, co w życiu najważniejsze – naszych uczuć i naszej, wobec nich, słabości. I szerzej, w zapowiedzi teatru: To próba dotarcia do filarów osobowości, oparta na sonetach szekspirowskich (…)  Opowiedziany słowami bliskimi bardowi i wielomównym gestem spektakl, docierający do istoty człowieczeństwa. Pozbywając się kreacji, pokazując siebie prawdziwego, odsłaniamy się, narażając na odrzucenie – ale dając też szansę szczęściu. Nowy autorski przekład klasyki na język sztuki aktorskiej skłania do refleksji i dodaje odwagi, by żyć.

     Spektakl „Nie bierz wszystkiego, Ego” został wykreowany niemal ascetycznie.    W czarnej przestrzeni sceny, sprawiającej wrażenie jak gdyby jeszcze czekała na ustawienie dekoracji, dzieje się życie w jego coraz bardziej dramatycznych odsłonach. Nie ma tu potrzeby podpierania się umownymi rekwizytami, bowiem siła przekazu słowa, gestu, ruchu, muzyki sugestywnie tłumaczą wielowymiarowość człowieczej egzystencji – jej nieśmiertelne, niekontrolowane namiętności, stereotypy zachowań, dążność do władzy, chociażby nad słabszą kobietą, hedonizm i konsumpcjonizm, bo Ego (w tej roli Aleksander Kozina) to część osobowości  decydująca  „o przystąpieniu do działania, które popędy i w jaki sposób zostaną zaspokojone, oraz o tym, które życzenia zostaną wyparte”. Jednak „nie wszystkie obszary ego są świadome”, dlatego z jego ciemnymi stronami zmierzą się Analiza (Aleksandra Lipińska), dążąca do harmonii Psyche (Martyna Gawlińska) oraz Pewność siebie (Anna Jaśkiewicz). Czy to one wyjdą z konfrontacji zwycięsko?

     Nic tu nie jest pewne, bo wszystko różnorodne i złożone z półtonów. Jak symultaniczność scenicznej akcji. To statyczna, i jednocześnie ekspresyjna, postawa narratora wygłaszającego współczesne szekspirowskie sonety KK (Bogdan Dmowski) nad filiżanką herbaty i szachownicą, a czasem komentującego akcję, niczym jednoosobowy chór grecki. To po przeciwnej stronie sceny zespół prezentujący znakomitą muzykę na żywo (Anna Buczek, Mateusz Buczek i Michał Bartczak). To pojawiające się na ekranie w głębi wspaniałe obrazy przyrody, a kiedy trzeba – jako kontrapunkty – groteskowe kadry, podkreślające rozpad uczuć. Degrengoladę ludzkich postaw. To, wreszcie – i najważniejsze – pantomimiczne etiudy (Małgorzata Grabowska i Jacek Bartczak) delikatnie lub dramatycznie zarysowanych zachowań dwojga ludzi, mówiących tylko ruchem i gestem: oto my. Zawsze tacy sami. W każdym czasie. Który nigdy niczego nas nie uczy. Czy finał przedstawienia – krzyk noworodka – ma oznaczać katharsis? Nadzieję dla tych, co jeszcze są? Czy przeczucie nieuchronnej repetycji?

     Każdy z licznie zgromadzonych widzów wychodził z własnym obrazem tego przedstawienia. Tego Ego…

To był znakomity spektakl. Fot. K. Konecka

W garderobie – z reżyserką Małgorzatą Grabowską (w środku) i aktorami. Fot. Beata Dmowska

Żal opuszczać ten przybytek Muz… Fot. B. Dmowska

     Nazajutrz, 29 listopada – same emocje. Bo po tamtej stronie rzeki, w Görlitz,  właśnie rozpoczyna się jarmark Bożonarodzeniowy, a po tej, w MDK – Panteonie, więc w miejscu wczorajszego spektaklu, zasłużona dla miasta Miejska Biblioteka Publiczna organizuje spotkanie autorskie dla uczniów lokalnych szkół. Pod ekranem, rozwieszonym nad sceną, będziemy rozmawiać o twórczości i biografii Williama Szekspira (wciąż trwa jubileuszowy rok jego 460. urodzin) oraz o sonetach, podróżach i przyjaźniach literackich. Wiersze będzie czytał, występujący wczoraj w roli narratora aktor, Bogdan Dmowski. Jeszcze wczoraj poznałam, przybyłe na przedstawienie z MBP, dyrektor Krystynę Radziętę  oraz Marię Kret, która w ekspresowym tempie zaaranżowała naszą tutaj przygodę. Już wiem, że krótki pobyt w tej bezgranicznej przystani kultury stanie się tematem do kolejnych opowieści. Jeszcze wspólne zdjęcia, autografy na książkach, także dla uczniów, na kartkach z notesów, na plakacie i wpis do kroniki bibliotecznej…

     Bogdan z żoną Beatą będą mi towarzyszyć w odkrywaniu atrakcji po obydwu stronach Nysy Łużyckiej. Pierwsza – to pierwsza… rozświetlona choinka w parku, w pobliżu MDK, prezentującego się okazale pod spatynowaną kopułą. Rondo im. Jakuba Böhme skupia kilka traktów. Nie zdawałam sobie sprawy, że zmodernizowana ulica Ignacego Daszyńskiego jest tak długa, bo przecież zaczyna się na Przedmieściu Nyskim, tuż za Mostem Staromiejskim (Altstadtbrϋcke), przez który po prostu przechodzi się do Görlitz. Jeden z najbliższych od mostu zgorzeleckich adresów, kamieniczka z ceglastą fasadą pod numerem 12 była w latach 1599-1610 domem rodziny Jakuba Böhme (to nazwisko znaczy – Czech), urodzonego w pobliskim Starym Zawidowie ( Alt Seidenberg) szewca, protestanckiego mistyka, gnostyka i filozofa, który zaskakującymi poglądami zyskał sławę i zainteresowanie świata nauki, a swoje dzieła pisał jako pierwszy w języku niemieckim.

     To nie przypadek, że – gdy kilka pensjonatów w Zgorzelcu nie miało właśnie wolnych pokojów – rezerwację przyjął hotelik „Złota Kaczka” przy ul. Daszyńskiego 28, niewiele ponad 100 metrów od domu filozofa (z wnętrzami do zwiedzania) i sąsiadującym Muzeum Łużyckim, tuż nad nurtem granicznej Nysy Łużyckiej. Z wyraźnym widokiem na nadbrzeżny pasaż domów w Görlitz, za którymi kryje się prostopadła Jakob-Böhme-Strasse.

     Dlaczego  zwracam uwagę na jego nazwisko?  Z kilku powodów. Bo od lat zaglądam do tekstów o nim w świetnej, ilustrowanej księdze według koncepcji prof. Jana Tomkowskiego (PIW, 1997) pt. „Dzieje myśli”. Dwie strony materiałów opisujących losy i dzieła renesansowego mistyka wzbogacają zwięzłą notę, jaką poświęcił mu w swojej „Historii filozofii” prof. Władysław Tatarkiewicz (podkreślający, że Böhme …pojął „dno” Boże woluntarystycznie, a świat cały antropomorficznie – jako działanie woli i zmaganie się sił…). Jan Tomkowski z kolei, wymieniając licznych naukowców europejskich, czytujących na przestrzeni wieków Jakuba Böhmego, podkreślił, że do najbardziej zainteresowanych jego mistyką należał Adam Mickiewicz, który nie tylko parafrazował jego aforyzmy, ale nawet poświęcił mu osobną rozprawkę (…) Poglądy Böhmego odegrały pewną rolę w twórczości Słowackiego a już znacznie później gorliwymi czytelnikami niemieckiego myśliciela byli Stanisław Przybyszewski i Tadeusz Miciński. W Europie debatowano nad dziełami„Aurora, czyli Jutrzenka na wschodzie” czy „Trzy principia Boskiego Objawienia”. 

     Ulica Daszyńskiego i okolice należą do miejsc, gdzie Zgorzelczanie celebrują uroczystości związane ze słynnym mieszkańcem. W sierpniu są to ludyczne Jakuby z konkursem rzucania Jakubowym butem, ale też wykładami odnośnie dziedzictwa intelektualnego filozofa. W roku 2016 pochodzący stąd reżyser Łukasz Chwałko zrealizował film pt. „Jakub Böhme, życie i twórczość”, z zainteresowaniem przyjęty w Europie. Teraz minęło zaledwie kilkanaście dni od obchodów okrągłej, 400. rocznicy jego śmierci w dniu 18.XI.1624 – w domu obok Mostu Staromiejskiego (obecnie rozebranym). Z tej okazji szczytowa ściana budynku Miejskiej Biblioteki Publicznej, tuż przy rondzie imienia autora „Aurory…” została ozdobiona wspaniałym muralem, sugestywnie zapraszającym do pracowni szewca-filozofa… Dzieło komponuje się z wcześniej umieszczoną tutaj metalową instalacją pt. „Oko wieczności”, nawiązującą do dzieła mistyka.

     Ta data oraz przyszłoroczna to okazje do wyjątkowych uroczystości. Zgodnie z Wikipedią, Jakub Böhme urodził się 24 kwietnia 1575 roku. Zatem nadchodzi 450. rocznica. Kwietniowy dzień przywołuje – co ważne dla mnie – dzień urodzin Williama Szekspira: 23 kwietnia. Zaskakujące sąsiedztwo. I fakt, że niemiecki myśliciel urodził się równe 11 po autorze „Hamleta”. Niemal rówieśnicy…

Fasada domu Jakuba Böhme w Zgorzelcu. Fot. z internetu

Z okna zgorzeleckiego hotelu – widok przez graniczną rzekę na domy w Görlitz, za którymi jest Jakob-Böhme-Strasse.
Fot. K. Konecka

Przy rondzie im. Jakuba Böhme w Zgorzelcu, z instalacją „Oko wieczności”, mural zaprasza do jego pracowni.
Fot. K. Konecka

Görlitz. W Muzeum Śląskim – wystawa pamięci CZAS LILII. Fot. B. Dmowska

     Kiedy już z moimi przyjaciółmi znajdziemy się w centrum Görlitz, zachwycą mnie  rozjarzone świąteczne światła, gęstniejący pośród choinek i straganów tłum ludzi mówiących i po niemiecku, i po polsku, aromat grzanego wina i okazjonalnych przysmaków. Nieopodal Obermarkt zatrzymamy się przy pięknym, starym budynku Schlesisches Museum zu Görlitz (Muzeum Śląskie), gdzie w holu na parterze plansza w języku polskim zaprasza przybyszów na wystawę „CZAS LILII. Mistyczny filozof Jacob Böhme i odnowa świata”. Ekspozycja starodruków mistrza potrwa do wiosny. My jeszcze odwiedzimy niesamowity obiekt strzeżony przez ogromnych dziadków do orzechów. To Weihnachtshaus – otwarty przez okrągły rok Dom Bożego Narodzenia, gdzie dorośli reagują jak dzieci w tej terapeutycznej przestrzeni, wypełnionej ogromną ilością dekoracji i zabawek świątecznych, wciąż dostarczanych przez lokalnych rzemieślników. Ruszając tramwajem, już w ciemnościach, do domu Beaty i Bogdana w północnej części Görlitz, zauważam wspaniałą szopkę z pokłonem trzech króli nadnaturalnej wielkości. Słowem, święta w sercu. A już na miejscu – w bloku jarzącym się gwiazdami na balkonach – Bogdan zaprasza do swojego kameralnego studia: to tutaj nagrywa wiersze polskich poetów we własnej interpretacji, które dostępne są na YouTube. Wcześniej robił to przez lata w niemieckim Wuppertalu, teraz w Görlitz, i są tych nagrań tysiące. Opowiadał o swojej pasji Irenie Kaczmarczyk na portalu e-Pisarze.pl w roku 2023 i w jej tegorocznej książce pt. Z Jamy Michalikowej. Rozmowy”.  Kraków? Wrocław? Poznań? Bydgoszcz? Cóż to za problem? Są mosty łączące obydwa kraje.

     W połowie grudnia jarmark świąteczny zorganizowano w Zgorzelcu. Wzdłuż ulicy Daszyńskiego stanęły rozświetlone stragany. Na Moście Staromiejskim mieszkańcy z Görlitz i ze Zgorzelca śpiewali razem kolędy po niemiecku i po polsku…

Görlitz. Świąteczny jarmark już trwa. Fot. Bogdan Dmowski

Przed całorocznym Domem Bożego Narodzenia. Fot. B. Dmowska

I w środku… Fot. K. Konecka

W domu w Görlitz aktor Bogdan Dmowski nagrywa we własnym studio polskie wiersze na YouTube.
Fot. K. Konecka

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko