Choroba nie wybiera
i spojrzy na mnie
przytuli a nawet
dotknie
Dłużej nam
Za oknami pociągu nie zatrzymuje się noc, nie zatrzymuje się pociąg. Konduktor przed chwilą sprawdził bilet. Wszystko się zgadza, to ten pociąg, to ta noc. Jeszcze raz wstaję i siadam, by się upewnić, że to dzieję się naprawdę, że to może się dziać – –
na swój widok
oczy zamykamy
tak po prostu
dłużej nam
do siebie
Nocą zawołam
blisko mi do dziecka którym jestem
a może jeszcze bliżej gdy sam
wstaję z łóżka i uczę się
chodzić dziecko rączkę
wyciąga
już tak nie potrafię
jak wtedy cichutko
wychodzisz na
palcach
z dłoni
O niebo wyżej
W drodze pukam do twoich drzwi. Ale to już nie te drzwi, nie to mieszkanie. Zresztą cieszyłaś się przeprowadzką, na tę okoliczność najzwyczajniej zamknęłaś oczy i już. Bez widoku na kolejny szpital, osób w białych kitlach i czarnych sutannach, aniołowie unieśli cię prosto do nieba. O niebo wyżej – –
po tobie uczę się chodzić
w długiej koszuli
mam czas
nawet nocą
jak zdjęta
ze mnie
Odezwij się
odezwij
prosi mnie wiersz
a jednak
Plecak ewakuacyjny
Spakowany? Nawet nie zapytasz, a ja już sam nie wiem, co jeszcze włożyć do plecaka. Nagle but się pojawił, taki jeden but, a gdzie drugi. Nie szukam drugiego – –
odkąd zamilkłeś
aż chce się przyłożyć
ucho do ściany
załapać na szept
ze sobą
Pobyć z problemem
kładę się
w czym problem do
łóżka trzeba
przeleżeć
spod mojej
poduszki
wyciągasz
rękę
przytulam
dłoń
Przestańmy odchodzić
tak jakoś nawet
śmierć wraca
do siebie
Tanecznie z biegiem lat
a co tam pierwszy
krok nieśmiały do
powtórzenia
Z reszty wspomnień
(gdy życie się nie kończy, tylko zmienia)
ona i on w starej kawiarence przy kawie patrzą
na siebie z pierwszych spojrzeń i pocałunków
wspomnienia same rozmieniają się
na drobne
ona liczy grosze on
na dłuższy
wieczór
koniec
pierwszy a może
kolejny choćby
i dzisiaj
—
Wiersze tygodnia redaguje Stefan Jurkowski
stefan.jurkowski@pisarze.pl