Wacław Holewiński – Mebluję głowę książkami

0
60

Jak odnaleźć czwórkę rodzeństwa…

Na wakacje można wziąć siedem tomów Prousta, można „Wściekłość i wrzask” Faulknera, ktoś może Twardocha albo Żulczyka (ja po jego prezydenckim „występie” bym nie wziął). Ale można też Nousiainena. Nic Państwu nie mówi to nazwisko? Mnie do tej pory też nic nie mówiło. Może znawcy unihokeja wiedzę na temat tego Fina mają większą („biegał w zawodach lekkoatletycznych, później przerzucił się na gry zespołowe, najchętniej grywa w unihokeja.”). A poza tym jest/był dziennikarzem telewizyjnym, napisał pięć „bestsellerowych” powieści. W Wikipedii sprawdzam – ma pięćdziesiąt lat.

Dobra, a teraz o „Korzeniach” i dlaczego zabrałbym je na wakacje. Bo to fajna powieść. Bo czytając często się śmiałem, a to zdarza mi się przy lekturach rzadko. Bo jest w tej książce sporo absurdu, który lubię, ale i obserwacji całkiem serio, które nie każdy dostrzega. No i na koniec, pewnie podaruję tę książkę mojemu dentyście, bo jednym z dwóch narratorów jest właśnie dentysta. Specyficzny!

Kirnuvaara to sfińszczona wersja rosyjskiego Kiryłowa, „wszystkie osoby noszące to nazwisko są ze sobą spokrewnione”. To punkt wyjścia. A dalej jest jazda bez trzymanki. Do doktora stomatologa, Esko Kirnuvaara przychodzi pacjent Pekka Kirnuvaara. Ten pierwszy, starszy, jest gburem, samotnikiem, człowiekiem, który poza gabinetem, zębami, ich naprawianiem nie widzi dosłownie niczego, ten drugi, młodszy, zatrudniony w agencji reklamowej to zupełne przeciwieństwo. Zakochany w swoich dzieciach, a nawet w byłej żonie, która go porzuciła dla innego mężczyzny. I ten drugi jest przekonany, że ten pierwszy to jego brat!.

Trudna sprawa, jak się okazuje nie jest jednak aż tak trudna aby nie umówić się na wspólne bieganie i jakąś kolację w knajpie. A tam… Tam okazuje się, że obu porzucił ojciec. Tajemniczy facet, który znika.

Tak, są braćmi. Przyrodnimi, ale braćmi. Ludźmi, których różni wszystko. Także higiena jamy ustnej. 

Rodzinne historie. Matka Esko była Cyganką. Wieś, w której się urodził nie znosiła obcych. Musieli zniknąć. Esko odebrano matce, gdy ojca już nie było. Miał przybranych rodziców…

Dlaczego zniknął ojciec? Dlaczego, wraz ze stryjem (o nim bracia dowiadują się dużo, dużo później, jakieś dwieście stron od zawarcia przez nich znajomości) musieli uciekać? Nie powiem, przeczytajcie!

Jak powiedziałem, ta książka to brawurowa jazda bez trzymanki. Szybko okazuje się, że rodzina ma kolejne odgałęzienia. Znajduje się siostra w Szwecji. Siostra z czwórką dzieci, a każde z innego ojca. Ojca, który nie jest Szwedem. Wszyscy to emigranci. Nieszczęście do facetów. Ale ten ostatni okazuje się być gwiazdką z nieba.

Dalej jest siostra w odległej Tajlandii. Tak, jej matką jest Tajką. Wiecie po co Europejczycy latają do Tajlandii? No tak, dla ciepłych wód, pięknych plaż i dobrego (a przy okazji taniego) żarcia. A oprócz tego? Mężczyźni dla tanich kobiet… To nie ten przypadek. Ojciec Pekki i Esko nie płacił za seks. Ale jego córka była na krawędzi. Bo Tajlandia ma też ciemne strony. Życie.

To nie koniec. Jest… kolejna siostra. Jeszcze dalej, w Australii. Pół-Aborygenka. Tatuś poszedł na pół roku na pustynię. Chciał się ożenić, a Aborygeni uznają tylko prawdziwych mężczyzn. Kiedy wrócił… okazało się, że nie ma do czego wracać…

Śmiech, ale i wzruszenie. Na przykład wtedy, gdy marzeniem umierającej matki tajskiej siostry jest… posiadanie zębów. Marzenia są możliwe do spełnienia. Zwłaszcza, gdy brat jest stomatologiem. Czasem może nawet przy tym dojść do… miłosnych wyznań.

Ktoś może powiedzieć: ładna, dobrze utkana bajka. Pewnie. Ta historia się nie zdarzyła, to wyobraźnia Nousiainena. Ale przecież możliwa. Pewnie można się przyczepić, że za dużo tu poprawności politycznej – fińscy rasiści przeganiający Cyganów, emigranci w Szwecji są OK., wykorzystywanie tajskich kobiet nie jest OK., Aborygeni, ich skrajnie zła sytuacja to efekt działań białych kolonizatorów. Tak, to wszystko jest w tej powieści, ale jednocześnie jest też bardzo, bardzo zgrabnie napisana historia odnajdywania rodzinnych korzeni, łączenia tego, co porwane, ludzkie, bliskie. Tak, nie mam wątpliwości, weźcie Państwo tę powieść na wakacje!

Miika Nousiainen – Korzenie, przekład Sebastian Musielak, Książkowe Klimaty, Wrocław 2024, str. 420.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko