Słowo “polityka” zadomowiło się we wszystkich językach obrastając wieloma wyrazami pokrewnymi i tworząc rozliczne odgałęzienia olbrzymiej słowotwórczej rodziny. Większość europejskich języków wyrastając z pnia rodzimych dialektów, konsolidowała się pod silnym wpływem łaciny, pełniącej w średniowieczu rolę języka międzynarodowego, języka nauki i działalności politycznej. Tylko że wówczas punktem odniesienia był język grecki, z którego czerpano wzorce tak działalności politycznej, jak i języka, np. języka dyplomacji. Jedni czytali greckie oryginały, inni szukali w nich inspiracji, a jeszcze inni zaczynali, jak Petrarka tworzyć w ojczystych dialektach. Wilhelm z Moerbeke, (1215 – 1286) dominikanin, arcybiskup Koryntu, był jednym z największych tłumaczy swojej epoki. Przede wszystkim tłumaczył na łacinę Arystotelesa, niemniej pisał komentarze także do innych autorów greckich, jak Platona, Temistiusza, Aleksandra z Afrodyzji, Archimedesa, Ptolemeusza i innych. Walter Ullmann twierdzi, że to on właśnie, tłumacząc Arystotelesa, po raz pierwszy przełożył z greckiego na łacinę termin, którym posługujemy się dzisiaj powszechnie: politeuein (gr.) – politizare (łac.) – politykować.
Wilhelm z Moerbeke przetłumaczył wiele dzieł Arystotelesa, między innymi “Fizykę”, “Politykę”, “Retorykę” i “Metafizykę”. Współczesne analizy wykluczają aby przetłumaczył także “Etykę nikomachejską”. Niemniej ranga Arystotelesa jako autorytetu we wszelkich dziedzinach naukowych dociekań od wieków średnich (XI – XIV) przejawiała się w nazywaniu go Filozofem bez podawania imienia. Wiedziano o kogo chodzi, a jego dzieła stanowiły probierz prawdy niemal ostatecznej, skoro Walter Wimborne z Cambridge głosił ex cathedra, że na Sądzie Ostatecznym Bóg będzie rozmawiał ze zbawionymi duszami o “Etyce nikomachejskiej”.
Arystoteles mógł ogarniać umysłem całą dostępną wówczas ludzkości wiedzę, pozostawiając na wieki swoje opus magnum. Jeszcze w epoce renesansu pojawiały się wielkie wszechstronne umysły, jak Leonardo da Vinci. Postęp jednak rozszczepił naukę na szereg wąskich specjalności. Niemniej matematyka pozostała podstawą myślenia i jest uniwersalnym językiem także dla fizyki i nauk przyrodniczych. Jeśli zaś pozostać przy perspektywie transcendentnej, rodzi się pytanie, czy jest to także uniwersalny język istnienia. Tak jak franciszkanin z Cambridge, Wimborne, uznał, że “Etyka nikomachejska” jest tym uniwersalnym boskim językiem, w którym wyraża się Bóg, tak dziś np. Michał Heller (prezbiter, teolog, laureat Nagrody Templetona) w podobnym tonie twierdzi, że Bóg myśli matematycznie.
Bardziej niż dociekanie boskiego języka współczesnych ludzi zajmuje analiza ludzkiego postępowania. Nauki psychologiczne obwarowały człowieka murem zmiennych czynników decydujących o jego postępowaniu. W powszechnym codziennym życiu akceptujemy fakt, że wahania nastroju, nasze emocje, nieoczekiwane zachowania mogą być wynikiem zaburzonej gospodarki hormonalnej lub deficytów neurologicznych. Ale to Otton z Fryzyngi (1111 – 1158), także biskup zresztą, po raz pierwszy posłużył się medyczną wiedzą o człowieku w wyjaśnianiu jego postępowania z przeszłości. Rewolucyjnie jak na swoje czasy, postępowanie człowieka powiązał z jego fizjologią.
Późnośredniowieczne pochylenie się nad historią ludzkości zaowocowało nawet pierwszą koncepcją ewolucji form świata w połączeniu z ewolucją kondycji człowieka. Innymi słowy, fizyczna strona człowieka zmienia się pod wpływem świata, a ten z kolei decyduje o z mianach w otaczającym go świecie i tak dalej. Nieustannie toczy się koło wzajemnych zależności. Także zależności naszego myślenia i naszych czasów od wieków minionych. Nihil novi sub sole.