Fantasmagoria
Piotrowi Müldnerowi-Nieckowskiemu
Na schodach przydrożnej pijalni piwa
siedzi Brutus z opuchłą i pokrwawioną twarzą
wykrzykuje coś zupełnie niezrozumiałego
w kierunku przelatujących albatrosów
postronni mówią, że rany Brutusa zostały zadane
rozbitą butelką od piwa przez Cezara
świadkiem był Krassus
ale jego zbyt wczesna śmierć w Mezopotamii
spowodowała ogromne komplikacje sądowe
Leżę na leżaku osłonięty przed zbyt radosnym słońcem,
słucham co do mnie o tym wydarzeniu mówi Wiliam Szekspir
w rzeczy samej nic nie jest złem ani dobrem samo przez się
tylko myśl nasza czyni to i owo takim
Ależ Wiliamie próbuję mu coś odpowiedzieć
posłuchaj Flawiusza zbliża się do nas na kolorowym rydwanie
ale on nie słucha odchodzi w stronę pożółkłej ze starości plaży
zataczając ręką krąg nawiązujący do słońca
i wszystkiego co nas otaczało
z mijających pór roku lat i wciąż jeszcze obecnej nadziei
tymczasem Cezar zbiega ze schodów pijalni piwa
zostawiając Brutusa na pastwę losu
przekracza swój Rubikon i z okrzykiem
Alea iacta est
zaczyna zapisywać codzienność
a ponieważ jest ona zbyt twarda pełna wyboistych dróg
wertepów naznaczonych krwią i rozpaczą
szuka swojego miejsca wśród zieleni nadbrzeżnych drzew
ostro zarysowanych traw na wydmach
przemilczeń złudzeń
i historycznych wywijasów mocno odstających od tła
niczym kolorowy tatuaż
na piersiach najpiękniejszej rzymskiej bogini
Leżę na leżaku czekam na powrót Wiliama
z jego niezwykle kolorową wyobraźnią
historyczną zachłannością
patrzę na zachodzące słońce
starające się swoimi promieniami
ominąć wierzchołek wysokiej jodły i choć jeszcze przez chwilę
zapanować nad tym skrawkiem plaży
na której leżę w starym leżaku