Czy tom poezji może pomieścić sto czterdzieści jeden wierszy? Nie powinien. A jednak: stało się. W pewnym przypadku dało się i nieźle to wyszło. Mamy oto Zalustrze. Mamy Jerzego Fryckowskiego – poetę ukrzyżowanego wielokrotnie, poetę, który zmartwychwstał i mówi do mnie – Tomaszu, podnieś rękę i włóż ją do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym. Staram się. Kiedyś uwierzyłem starym mistrzom. Różewicz przekonał mnie, że XX wiek się skończył kończąc człowieka i kulturę, Zagajewski namawiał do wiary człowieka i w intelektualne zbawienie, do empatii i altruizmu, Szymborska przekonywała, że nic dwa razy się nie zdarza, a jednak to nieprawda, jak i nieprawdą jest przypadek, nieprawdą jest Pan Cogito, który też już dawno zdezerterował…
I oto na scenie pojawia się Jerzy Fryckowski poeta bardziej nowoczesny, nowatorski, poeta własnego stylu, timbru i języka, poeta, który komponuje poezję z naszego życia mocniej niż Różewicz, który wprowadza do wyrafinowanej metafory Zagajewskiego dobrze dobrane elementy popkulturowego dziedzictwa minionego wieku, którego Pan Adam nieco nie pojmował, albo pojmował tylko w 3D. Pojawia się zatem Fryckowski, który zamienia te ograne już szuflady Szymborskiej, na własny garb, jak własny los zamieniony w nową poezję XXI wieku, własny bezmiar cierpienia i upokorzenia (którego doznajemy my wszyscy poeci), który przynosi mi na myśl postać garbatego kościelnego z filmu Bergmana z roku 1963 „Goście wieczerzy Pańskiej”
„Słowa pociechy padające z ust pastora – głównej postaci tego filmu – nie brzmią przekonująco. Nie potrafi oszukiwać, że jego wiara jest niezachwiana. Pojawia się też garbaty kościelny, który opisuje pastorowi bezmiar swego cierpienia (jakże przejmująco brzmią jego słowa o własnym ukrzyżowaniu). Pastor Tomas otrzymuje list od swojej wieloletniej przyjaciółki Marty, w którym ta oskarża go, że nie umie dawać miłości.”
Czyż to nie jest nasz problem XXI wieku, że nie umiemy dawać miłości, a do tego nas przecież powołano, do tego tęsknimy, tego łakniemy, a jednocześnie zdefraudowaliśmy tę miłość, roztrwoniliśmy ją i szargamy nią po rynsztokach słów, znaczeń i wartości… zewsząd uczą nas egoizmu, samorealizacji, unicestwiania samoograniczeń – wolności do swawoli – zamiast miłości…
Jerzy Fryckowski w Zalustrzu zabiera nas w podróż dookoła świata, do ludzi i wydarzeń, których doznał i doświadczył, do marzeń, podniet i inspiracji, do esencji wieku, tego nowego wieku, o którym jeszcze nic nie wiemy i nie wiemy co nam jeszcze zgotuje, ale już wiemy, że nie jest dobrze, że jest nieco strasznie, a może być jeszcze gorzej, … że kiedyś nas uśpią – jak sam kiedyś w jednym z wierszy autor nasz napisał.
Wiele tomów opublikowano w zeszłym roku, ale ciężko im konkurować z takim poetą na jakiego wyrasta nam Jerzy Fryckowski. Z radością przemierzyłem wielokrotnie tych ponad sto czterdzieści wierszy i kontemplowałem ich niepokój, ich szorstką nadzieje, ich finezję. Na zawsze już zostanie we mnie wiersz drugi – Rwanie głogu, czy pod koniec tomu – Tren absurdalny. To moje przykłady, wybierzcie własne – Jerzy Fryckowski tomem tym przekroczył Rubikon parnasu. Szkoda, że żyjemy w świecie, w których kliki decydują, że najważniejsze nagrody literackie w tym kraju dostają jakieś mierne wierszydełka, jakichś dziwnych niby poetów, a poezja tak dobra jest pomijana. To skandal i hucpa. To wzbudza moje i zapewne Wasze zażenowanie, bo my jesteśmy „wewnątrz” tego poetyckiego świata i rozróżniamy grafomana od mistrza i nikt nam nie wmówi, że Pannikt to poezja wybitna, a Fryckowskiego nie ma. Otóż jest. Jest tu z nami i wzbudza nadzieję, że poezja jest jeszcze po coś, że zmusza nas do refleksji, do myślenia, do nowego spojrzenia na prawdę i piękno. Serdecznie gratuluję laureatowi tegorocznej nagrody za Tom Roku przyznawanej przez Międzynarodowy Listopad Poetycki w Poznaniu. To zaprawdę jest tom roku. Najlepszy tom jaki ukazał się w Polsce anno domini 2022.
Andrzej Walter
Zawsze uczył śp. Pan Stefan Kisielewski, że zawsze należy wypowiadać się w swoim własnym, nie “ogólnym”, imieniu. Dlatego podsyłam recenzentowi pod rozwagę taki drobny szczegół, iż ten – jego zdaniem – “najlepszy tom poezji 2022” jest wyłącznie prywatną opinią tegoż, bowiem niżej podpisana, skromna komentatorka ma akurat na ten temat swoje odrębne zdanie. I na to kiedyś niezmiennie zwracali uwagę autentyczni opiekunowie prac magisterskich czy promotorzy doktorskich dysertacji.
Literówka: agnieszka_hrehorowicz. Przepraszam 🙂