Rekomendacje książkowe Krzysztofa Lubczyńskiego

0
85

Dzieci i wilki w miażdżącym uścisku zwyczajnej apokalipsy

Choć autorka tej powieści, Yuko Tsushima ( 1947-2016) była wybitną i utytułowaną pisarką japońską, wymienianą wśród kandydatów do literackiej Nagrody Nobla, nie od rzeczy będzie przypomnieć problematykę jej prozy skoncentrowanej na losie ludzi pokrzywdzonych przez los, historię i system społeczno-polityczny, w tym dzieci, kobiet, ludzi prostych, sierot, mniejszości narodowych. Nakładem PIW (2018) ukazał się już zbiór jej opowiadań „Jestem, tęsknię, mówię”.

„Uśmiechnięty wilk” to powieść o skomplikowanej, wieloznacznej strukturze i znaczeniach. Ubrana została w konwencję „powieści drogi”, ale można ją też odczytać jako parodię a rébours tej konwencji, parodię okrutniejszą niż parodiowany wzór. Do głośnej kiedyś „powieści drogi”, której bohaterami są dzieci, „Bez rodziny” Hectora Malot, pisarka nawiązała bezpośrednio (poprzez nadanie bohaterom przydomków zaczerpniętych z tej powieści), ale można przywołać też choćby „Od Apeninów do Andów” de Amicisa, lecz „wypożyczoną” „miękkorealistyczną” formułę tych otworów wypełniła narracją krańcowo naturalistyczną, pełną brudu, brzydoty, opisów fizjologii (m.in. obsesyjnie obecny na wielu stronach opis biegunki młodej bohaterki), strachu, okrucieństwa, chaosu. Pisarka nadała dwójce swoich młodych bohaterów imiona zaczerpnięte z „Księgi dżungli” Kiplinga (Mowgli i Akmel), co zdaje się mieć podwójne znaczenie. Po pierwsze, jak napisał Paweł Orzeł, jest to nałożony przez autorkę na okrutną, naturalistyczną fakturę powieści, w trybie kontrapunktu, „delikatny cień dawnej literatury marzeń i niewinności”. Po drugie, uzasadnia sens metaforycznej, wilczej uwertury powieści. „Uśmiechnięty wilk”, to obraz powojennej Japonii po klęsce 1945 roku, naznaczonej głodem, czarnym rynkiem, falą przestępczości (motyw obsesyjnych, seryjnych morderców). Historia podróży dwojga dzieci przez kraj staje się jednocześnie obrazem japońskiej, powojennej apokalipsy.  „Uśmiechnięty wilk” – napisała w  posłowiu tłumaczka powieści – to „obraz powojennej Japonii widzianej oczyma dziecka”. To Japonia „rodem z sennych koszmarów, zamieszkana przez seryjnych morderców, siejące grozę hordy bezpańskich psów (…) demoralizująca dzieci głodem i chłodem …. Dwójka młodziutkich bohaterów przemierza świat koleją (…) usiłując znaleźć wśród Ludzkiego Plemienia własne miejsce” To „podróż, podczas której (…) doświadczy Historii i Rzeczywistości”. „Uśmiechnięty wilk” ma niektóre cechy prozy patchworkowej, choćby przez mieszanie ingrediencji gatunkowych i „eksperymentalne techniki narracyjne”. „Obiektywne fakty przywoływane przez wycinki z gazet łączą się w narracji Tsushimy z intymną historią prywatną bohaterów, której wyznacznikami są niewygody, głód i fizjologia – puentuje swoje posłowie Aleksandra Szczechla – Wielowątkowa i wielogłosowa narracja prywatna z trudem poddaje się regułom czasu i logiki (…)”. Sensów w tej powieści jest nieporównanie więcej niż wyżej przywołane. Warto zagłębić się w jej trudną i przykrą emocjonalnie lekturę, choć ta wybitna proza nie działa kojąco, nie próbuje mówić (jak wierzy wzorem Leibnitza wolterowski „Kandyd”), że „wszystko najlepsze na tym najlepszym ze światów”, lecz boli i uwiera.

Yuko Tsushima – „Uśmiechnięty wilk”, przekład i posłowie Aleksandra Szczechla, Państwowy Instytut Wydawniczy 2023, str. 413, ISBN 978-83-8196-660-3

Felicji Kruszewskiej sny intymne i patriotyczne

Mamy do czynienia z pisarką kompletnie zapomnianą i która do momentu wydania potężnego tomu Izoldy Kiec przynależała już tylko do archiwum literatury. „Felicja Kruszewska była nieśmiała i milcząca” – brzmią pierwsze słowa wstępu i dobrze oddają szerzej pojmowaną naturę tej pisarki, poetki, tłumaczki, reporterki, która żyła w latach 1897-1943. Nie była zawodową pisarką i poetką działającą w ramach profesjonalnych gildii oraz kręgów towarzyskich tego środowiska. Była zawodową, znakomicie wykształconą urzędniczką, a jej twórczość powstała niejako w sferze intymności, przynajmniej do momentu, w którym jej sztuka „Sen” nie stała się głośna i nie została wystawiona na renomowanej scenie wileńskiej „Reduty”, a później także w Teatrze Nowym w Poznaniu przez Edmunda Wiercińskiego w 1927 roku.

Kruszewska była poetką intymizmu. Zajmowały ją „niedostrzegalne aspekty świata”, „szczeliny istnienia”, „drobiny istnienia”, drobne i niezauważalne zdarzenia, obrazy, odczucia, stany prywatne, nieoczywiste, które postrzegała niezwykłą wrażliwością zmysłową i uczuciową. Wileński krytyk Czesław Jankowski napisał o jej poezji, że „jest do czytania cicho… cicho… samemu sobie. Może o szarej godzinie. Może w pochmurny dzień listopadowy (…) Mało znajdzie się dotknięć delikatniejszych, miększych,  serdeczniejszych w liryce polskiej”. Z tym intymizmem wiązał się jednak silny sentymentalny patriotyzm polski, który był jedną z dominant tematycznych jej twórczości. I właśnie wspomniana sztuka „Sen”, którą osterwiańska „Reduta” namaściła na ważny tekst i uczyniła ważnym wydarzeniem teatralnym zawierał w sobie połączenie tych dwóch pasm: intymistycznego, lirycznego z patriotycznym. Główna postać, Dziewczynka, porte parole poetki przeżywa swoją dziecięcość i związane z nią czucia i wyobrażania (Zielony Pajac na Lampie) w połączeniu z uniesieniami patriotycznymi. Premiera „Snu” wywołała sprzeczne głosy i opinie, od pełnych uznania a nawet zachwytu dla wyobraźni autorki, do szyderstw sprowadzających się, jak w przypadku Antoniego Słonimskiego do okrzyknięcia tekstu nieznośnym patriotycznym kiczem.

Nie sposób tu omówić nawet w skrócie potężnego materiału tworzącego tom „Pisane wiatrem na skórze”. Zawiera on kilkudziesięciostronicową opowieść biograficzną o Felicji Kruszewskiej autorstwa Izoldy Kiec oraz antologię jej twórczości lat 1920-1943: poezji, opowiadań dla dorosłych, dla dzieci, wspomnień, wierszy publicystycznych (przez kilka lat pisała do socjalistycznego „Robotnika”) a także tekst sztuki „Sen” oraz zachowany, niewielki fragment niedokończonej sztuki „Wiatr” osnutej wokół Powstania Listopadowego i postaci Maurycego Mochnackiego. Felicja Kruszewska była autorką osadzoną, zanurzoną „w rodzinnej tradycji kresowego ziemiaństwa, uosabiającego w dramatyczny sposób stygmat polskiego losu, a jednocześnie wytyczającej drogę Kobiety Nowej”. Kruszewska, jedna z pierwszych absolwentek Uniwersytetu Warszawskiego i Szkoły Nauk Politycznych samodzielnie zarabiała na życie, a była rzeczniczką dręczonych dzieci i kobiet, pacyfistką i zwolenniczką idei socjalizmu”. Tom uzupełniają fotografie i dokumenty, zaczerpnięte zarówno ze zbiorów publicznych, jak i archiwów rodzinnych poetki.

Felicja Kruszewska – „Pisane wiatrem na skórze. Utwory wybrane z biografią w tle”. Opowieść o życiu poetki i edycja tekstów Izolda Kiec, Instytut Kultury Polskiej, Poznań 2022, str. 771, ISBN 978-83-960454-8-5

Chomąto po irlandzku

„Irlandia wstaje z kolan” Marty Abramowicz wydana nakładem Krytyki Politycznej powinna być raczej opatrzona tytułem sygnalizującym w trybie przeszłym, że kraj ten już przed kilku laty wstał z kolan. Autorka tego tomu zarysowała na wstępie krótki historyczny rys narodzin współczesnego politycznego, radykalnego katolicyzmu irlandzkiego w postaci Republiki Irlandii (Èire), z zarysem poświęconym twórcy tego fenomenu, czyli wodzowi katolickiego nacjonalizmu irlandzkiego Èamona de Valery. Ten twórca i pierwszy prezydent oraz wieloletni premier tzw. Wolnego Państwa Irlandzkiego snuł niby to sielską, w rzeczywistości upiorną wizję swojego kraju jako idealnego państwa katolickiego, „domu ludzi żyjących jak Bóg przykazał”, co w praktyce okazało się koszmarnym życiem pod dyktando kleru. Valera był ultra gorliwym katolikiem, codziennie przystępował do komunii i pięć razy dziennie „modlił się przed najświętszym sakramentem”. Nie czynił tego jednak wyłącznie na indywidualny rachunek, lecz oddał swój kraj i państwo w pacht katolickiemu klerowi. Abramowicz przywołuje najsłynniejsze, szokujące zdjęcie przedstawiające prezydenta de Valerę, „jak przyprószony siwizną, ubrany w czarny smoking (…) klęka na prawe kolano i przysuwa dłoń do ust arcybiskupa Dublina, który pozwala ucałować prezydentowi Republiki swój pierścień. Arcybiskup McQuaid lekko pochyla głowę w geście zadowolenia, że porządek został zachowany. Władza świecka nie ma takiej mocy jak boska i musi być jasne, kto komu oddaje honory”. Bo to arcybiskup John Charles McQuaid był przez kilka dziesięcioleci faktycznym wielkorządcą, „władcą katolickiej Irlandii”. Nie ograniczał się on zresztą do generalnego, hurtowego politycznego panowania, lecz bezpośrednio, ręcznie, a nawet detalicznie sterował życiem mieszkańców Irlandii. W 1944 roku zablokował sprzedaż tamponów Tampax (jako potencjalnego „źródła utraty dziewictwa i grzesznej przyjemności seksualnej”) oraz osobiście śledził (z użyciem lupy) prasowe reklamy bielizny pod kątem ich „obsceniczności”, a gdy dostrzegł na nich „zarys wzgórka Wenery”, interweniował osobiście u redaktora naczelnego pisma.

Wspomniany wyżej, utrwalony na historycznej fotografii arcysugestywny obrazek determinuje klimat i teść dalszej narracji w tej książce. Z wiernopoddańczą wobec kleru katolickiego postawą de Valery idealnie harmonizowała treść i duch irlandzkiej konstytucji, której pierwsze słowa brzmiały: „W imię Trójcy Przenajświętszej, od której pochodzi wszelka władza (…) My, lud Èire, pokornie uznając wszystkie nasze zobowiązania wobec naszego Pana Jezusa Chrystusa (…)”. A potem autorka snuje faktograficzną narrację o plagach jakie sprowadził na Irlandię tyrański, totalitarny, obsesyjny katolicyzm, który bez cienia umiaru władał nią niepodzielnie przez – bez mała – sto lat  (!!!). Opowiada więc o tzw. „szkołach przemysłowych” („work houses”) czyli nadzorowanych przez kler, a prowadzonych bezpośrednio, przy użyciu brutalnych psychicznie i fizycznie metod przez zakonnice przytułkach dla dziewcząt i kobiet, które urodziły nieślubne (a więc „wyklęte” i na ogół tym kobietom prawnie odbierane jako „owoc grzechu”) dzieci, które były nie tylko instrumentem służącym totalnemu zniewoleniu kobiet, ale były obozami darmowej, ciężkiej fizycznej pracy (m.in. w postaci tzw „pralni Magdalenek”), z której zyski finansowe czerpał Kościół katolicki. Do tego dochodziły „udręczarnie” eufemistycznie nazywane „domami matki i dziecka”. Wszystkiemu temu towarzyszył całkowity, ustawowy zakaz produkcji, importu i dystrybucji wszelkich środków antykoncepcyjnych oraz obwarowanie bezwyjątkowego zakazu aborcji zagrożeniem karą dożywotniego więzienia, dla każdego, kto przyłożył do niej rękę, włącznie z kobietą, która się jej poddała,  w tym także szczególnie barbarzyńska kryminalizacja nawet samoczynnego poronienia.Także zakaz pracy dla kobiet i wszelkie detaliczne przepisy krępujące totalnie swobodę ich życia we wszelkich aspektach Na tle tych drakońskich praktyk skrupulatnie egzekwowanych przez organy ścigania i podległe władzy sądy, cenzura prasy i wytworów kultury (literatura, film, teatr, etc.) stanowiła już tylko element mniej drastycznego tła.

Pierwsze, nieśmiałe „jaskółki” zmian pojawiły się u schyłku lat sześćdziesiątych. Miał na to wpływ wolnościowy klimat jaki zapanował w Europie Zachodniej w szczególności w rezultacie buntów młodego pokolenia w 1968 roku z paryskim majem na czele. Duże znaczenie miało też pionierskie na Zachodzie zalegalizowanie aborcji w 1967 roku (o osiem lat wcześniej niż we Francji). Symbolem tego powiewu wolności były słynne „pociągi do Belfastu” (czyli na irlandzkie terytorium Wielkiej Brytanii), kursy kolejowe na linii Dublin-Belfast, z wagonami przepełnionymi obywatelkami Republiki Irlandii udającymi się w podróż po środki antykoncepcyjne, które choć rutynowo rekwirowane na granicy, nieuchronnie przenikały jednak do tego kraju. Autorka ukazuje kolejne wyłomy w twardym katolickim, totalitarnym murze, dokonywane przez wolnościową część społeczeństwa, kolejne poluzowania drakońskiego prawa (jednym z nich była liberalizacja w zakresie dostępności środków antykoncepcyjnych), a także przełomową rolę, jaką w tej powolnej ewolucji odegrały prezydentury dwóch kobiet, Mary Robinson i Mary McAlleese.

To tylko nieliczne, niektóre z najbardziej charakterystycznych wątków, którymi przepełniona jest książka Marty Abramowicz. Choć obrazy „katolickiej Irlandii” i „katolickiej Polski” – przy wszystkich podobieństwach – znacząco się od siebie  różnią, wyłania się z niej prawda o tym, jak groźny dla wolności potencjał tkwi w podszytym fanatyzmem religijnym politycznym katolicyzm, który Irlandię, która osiem wieków walczyła o niepodległość, tuż po tym na blisko 100 lat, tym razem dobrowolnie włożyła głowę w katolickie chomąto.

Marta Abramowicz – „Irlandia wstaje z kolan”, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2023, str. 421, ISBN 978-83-67805-09-4

Nie tylko dla wierzących

O motywie krzyża w polskiej kulturze, nade wszystko religijnej opowiada zbiorowa praca „Polska i krzyż”, wydana przez wydawnictwo Biały Kruk. Opowiada o pierwszych krzyżach na ziemiach polskich u progu chrystianizacji, o pierwszych chrześcijańskich męczennikach na ziemiach polskich, o reakcji pogańskiej w XI wieku pod wodzą Masława, budowie struktur Kościoła, o  gwałtownej śmierci biskupa Stanisława na Skałce z rozkazu króla polskiego Bolesława Śmiałego, o pierwszych chrześcijańskich świątyniach i cmentarzach w na ziemiach polskich Piastów, o rodzajach krzyży i znaku krzyża w przestrzeni publicznej, o pobożności pasyjnej, o krzyżu w dobie reformacji i potrydenckiej przemiany Kościoła, o pozycji krzyża w epoce rozbiorów Polski, II Rzeczypospolitej, w PRL. Te i liczne inne zagadnienia są tematem tej bogato ilustrowanej książki.

Z kolei „W co wierzą katolicy. 52 wyjaśnienia powszechnych nieporozumień na temat wiary katolickiej”, to przewodnik po błędach myślenia i wyobrażeń katolików. Owe błędy dotyczą takich obszarów jak nauczanie i autorytet Kościoła, autentyczności Pisma Świętego, msza i sakramenty, wiara w Niepokalane Poczęcie, wieczne przeznaczenie człowieka, ewangelizacje, misje i homilie, katolickie zwyczaje i modlitwy, świat duchowy i przesądy. W ramach tych zagadnień autor, Karl Keating omawia zagadnienia bardziej szczegółowe, takie jak n.p. sens dogmatu o nieomylności papieża, możliwości demokratyzmu Kościoła, skutki ekskomuniki, lęk przed piekłem, sensie materialnego piękna świątyń, samodzielne czytanie Biblii, sens komunii katolickiej, warunki katolickiej ważności małżeństwa, częstotliwość spowiedzi i komunii, kwestie i uwarunkowania związane ze zbawieniem, jakość ewangelizacyjna Kościoła i jego kapłanów, znaczenie tradycyjnych rytuałów katolickich, stosunek wiary do nauki i do n.p. astrologii, stosunek do ikonograficznych wyobrażeń wątków i postaci związanych z wiarą.

„W co wierzą katolicy” to bogato ilustrowany przewodnik po wierze katolickiej, lektura dla wierzących dla udoskonalenia wiary i dla niewierzących dla lepszego jej poznania.

„Polska i krzyż” (zbiór), Biały Kruk, Kraków 2023, str. 319, ISBN 978-83-7553-371-2/ Karl Keating – „W co wierzą katolicy”, przekład Monika Makowska, Biały Kruk, Kraków 2023, str. 197, ISBN 978-83-7553-369-9

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko