* * *
zwykli ludzie
chcą uprawiać truskawki
patrzeć na kwitnące bzy
rodzić i wychowywać dzieci
kąpać się w jeziorze
karmić swoje koty i psy
politycy mają dla nich
inne plany
* * *
u Birutė w Wilnie
w pokoju z widokiem
na prześwitujące między brzozami jezioro
obudziła mnie myśl:
„przychodzi miłość
i robi z nami co chce
– jak śmierć”
był majowy poranek
miesiąc później
poznałam ciebie
* * *
siedzę z moją koleżanką Nijolė
przed wileńską kawiarnią Soprano
Nijolė jest poganką
przechodzi młody Żyd –
fotografuje architektoniczne detale
przechodzi trzech Arabów
– jeden Allach wie
jakie mają zamiary
mijają nas dwie dziewczyny
jedna z nich mówi:
„myślę
że Bóg jest jeden
choć religii jest wiele”
młody skrzypek uliczny gra „Imagine”
* * *
Bóg dał ci najlżejszą śmierć
– we śnie
u mnie niewiele to zmieniło
– jak zwykle
śnisz mi się co pewien czas
żywy
całe życie
jestem w żałobie
po naszej miłości
* * *
łąka pod lasem
niewidoczny chór świerszczy
pod batutą słońca
* * *
kiedy siedząc po raz pierwszy
naprzeciw mnie mówiłeś:
„jak z nią rozmowa…”
byłam pewna
że przeceniasz moje i swoje możliwości
„przyjście letniego prorokując grzmotu…”
poznałam całe twoje dobro
i całe twoje zło
rozsądnie wyrzekłam się
spotkań i telefonów
zniszczyłam i wyrzuciłam
wszystkie drobiazgi
które mi dałeś
to miasto jest
coraz bardziej pełne ciebie
jestem jak liść
ledwie trzymający się gałęzi
huragan pcha mnie w twoją stronę
MIŁOŚĆ
nie widziałam cię wiele dni
stoisz teraz
naprzeciw mnie
jak morze
stoję przed tobą
bezbronna
* * *
czasem zazdroszczę
psu
którego głaszczesz
MIŁOŚĆ OD PIERWSZEGO WEJRZENIA
rozmawialiśmy
o kilka kroków od nas
zatrzymał się mały
może czteroletni chłopiec
w żółto-granatowej kurtce
powiedział patrząc na ciebie
prawie pięćdziesięcioletniego mężczyznę:
„chodź tu”
nie przerwaliśmy rozmowy
po chwili chłopiec stanowczo powtórzył:
„chodź tu”
„dlaczego mam do ciebie iść?”
spytałeś
„bo ja mam tylko mamę…”
* * *
ktoś powiedział
że nie można być zrozpaczonym
kiedy się patrzy w niebo
na twoim pogrzebie
przez cały czas
obserwowałam chmury
nie należałam do tych kobiet
które miały prawo płakać
* * *
fotografuję tę okolicę
tak
jak się całuje
ciało kochanego człowieka
– miejsce przy miejscu
***
aby zmyć z siebie ciebie
wykorzystuję dłonie oczy usta innych mężczyzn
wybieram się
z nimi w podróże dokądkolwiek
posyłam im
listy i uśmiechy
farbuję dla nich włosy
które mi przez ciebie posiwiały
gdy wracasz
obrażam cię
w nie wiem którym już z kolei ostatnim pożegnalnym
liście
żadnego postępu w zapominaniu
HANAMI
w czas kwitnienia wiśni
Japończycy nie pracują
świętują
nawet w centrach wielkich miast
siedzą przez kilka dni
pod kwitnącymi drzewami
nie żal im upływającego czasu
siedzą dopóki płatki wiśni
nie opadną
nasyceni pięknem wracają do pracy
na moim osiedlu
bez potrzeby wycięto stary sad
sąsiedzi mówią że teraz wreszcie
będzie tu porządek
nie będziemy drugą Japonią
***
***
po dwudziestu dwóch latach
od początku naszej miłości
rozmawiamy o mężczyznach
którzy prowadzą podwójne życie
– mają żony i kochanki
(bo ich na to stać)
pytam
czy chciałbyś tak żyć
jak oni
„myślę że chciałbym podwójną ciebie”
odpowiadasz
***
spojrzał w okno
w bardzo mglisty poranek:
„o, nie ma świata…”
***
dzień w podróży
nie otwieram książki
czytam świat
***
wiejski głupek
siedzi przy grobie matki
obejmując rękami kolana
i kołysząc się
powtarza:
mama w ziemi
ziemia w mamie…
***
lubię wiedzieć
na czym stoję
nawet jeżeli to jest
dno
***
Który skrzywdziłeś człowieka prostego
śmiechem nad krzywdą jego wybuchając…
Czesław Miłosz
w roku 1980 mówili:
„walczymy o godność człowieka pracy”
w roku 2004
do bezrobotnych
którzy przyszli na spotkanie
w sprawie pracy
wychodzi mały dyrektor
niedużej firmy i mówi:
„potrzebuję pięciu samców
i pięć samic…”
MATKA
na sali szpitalnej
między kolejnymi
kroplówkami
narkozami
trepanacjami głowy
codziennie około trzeciej po południu
prosisz abym sprawdziła
czy obiad już się ugotował
„bo niedługo chłopcy wrócą ze szkoły”
pytam gdzie on się gotuje
„no tam”
odpowiadasz wskazując głową
w kierunku korytarza
na którym leżą inni chorzy oczekujący
na swoje operacje
w świadomości zostały ci już tylko
nasze twarze i imiona
i myśl
że jak co dzień
przez ostatnie czterdzieści lat
gotujesz dla nas obiad
***
„Skąd się biorą poetki?”
B.
byłam dziewczyną
z niedobrego domu
ale z podwórza wychodziło się
do świętej brzeziny
ale przez okno
podawała nam swoje kwiaty
bujna
czerwona róża
a mama
często nuciła piosenki
(powiedziała mi kiedyś
że chyba zwariowałaby
gdyby nie mogła śpiewać)
wszystko obróciło się
w poezję
x x x
Panie Boże
nie musisz nas
sprowadzać na dobrą drogę
strasząc i karząc nas
trzęsieniami ziemi
powodziami
tsunami
wlej tylko
w nasze serca
trochę więcej miłości
a stworzymy na Ziemi raj
ENJOY GRAZ
alpejskie powietrze
na Jakominiplatz
wysoko na murach Schlossbergu
transparent z napisem:
„Katja I love You”
kelner głaszczący psa
w kawiarni na rzece Mur
sen o tobie
zmarłym przed miesiącem
– masz zimne ciało
i uskarżasz mi się:
„przez cały czas mam poniżej zera stopni”
oczy mężczyzny
żebrzącego pod Billą
DNA serca myszy
na dnie eppendorfki*
i moja córka
rozkładająca ręce jak wachlarz
gdy objaśnia mi znaczenie nazwiska
swojego kolegi Straussa słowami:
„bukiet strusi”
* eppendorfka to rodzaj małej probówki laboratoryjnej
***
napisałam wiersz o oknie
z najmilszym mi widokiem na las
okno zamurowano
las wycięto
moja córka mówi:
nie pisz o mnie wiersza
***
PolnischerSommer 2010
– festiwal chmur i tęcz
przelotnych opadów
i uśmiechów słońca
centrum Hamburga tętniło muzyką
i spokojnie kwitły słoneczniki w Szlezwiku
przeciw cieniom samolotów
w Bundesfeiertag
na przekór szalonemu wiatrowi
na nadmorskich wrzosowiskach
przeciw odwiecznej polsko-niemieckiej
– nasza pokojowa misja poetycka
***
mam głowę w chmurach
mam wiersz w głowie
niekończący się wiersz o tobie
***
zalogowałeś się
w mojej głowie
chodzą za mną
twoje łagodne słowa
nasze głosy
całują się
przez telefon
ROZMOWA TELEFONICZNA NA DOBRANOC
– Trzymaj się!
– Czego?
– Mojej miłości.
***
co się stało z naszą szkołą?
puste klasy
wybite szyby
– wygląda jak po wojnie
nienaruszona stoi tylko
ta metalowa barierka
na której po raz pierwszy
pocałowałeś mnie
nie całując
***
miłość
to było dla ciebie
„okropne słowo
które oznacza
pieprzenie i zniewolenie”
miłość
to było słowo
którego nie wymawiałeś
powiedziałeś mi tylko kiedyś:
„przychodzenie tutaj sprawia mi przyjemność
nieprzychodzenie tutaj sprawia mi ból”
i „niech tak będzie dopóki tak jest”
wczoraj otrzymałam książki
które zostały po tobie
na wierzchu
leżał wybór wierszy Majakowskiego
„Kocham”
WIOSNA 1981
Wrocław osaczył ją
otaczało ją błękitne od spalin powietrze
którym nie umiała oddychać
czytała Jastrunową „Piękną chorobę”
ziemia uciekała jej spod stóp
mosty na Odrze uginały się
lustra przerażały
to było dokładnie
czterdzieści osiem tabletek
obudziła się
po trzech dniach
pusta
znieczulona
spokojna
dwadzieścia lat później dowiedziała się
że Wojaczek
czytał przed śmiercią „Piękną chorobę”
* * *
coraz rzadziej płaczę
coraz rzadziej się śmieję
kamienieję
* * *
rodzina zmarłego
przed szpitalem
jak kruki na śniegu
* * *
wychodzą ze szpitala –
jedni z wyrokiem śmierci
inni z wyrokiem życia
MAŁYŃ
niewiele się tutaj dzieje
– wiewiórka zaogni się
na dachu starej stodoły
zbiegnie na brzozę lub orzech
w żywopłocie przy bramie
dorastają młode słowiki
stoją brzozy
w czasie i powietrzu
słońce uśmiecha się
jest spokój błękit i zieleń
niewiele się tutaj dzieje
—
Wiersze tygodnia redaguje Stefan Jurkowski
stefan.jurkowski@pisarze.pl
„lubię wiedzieć”… super, zaskakujące 🙂