Wiersze tygodnia – Urszula M. Benka

0
219
Bogumiła Wrocławska
Bogumiła Wrocławska


Księgi opętania


1.
Kształt wiolinowego klucza kształt wichury
Ma duch
Miłowany prawdziwy
Oj bbboli
Żeby ułagodzić modlę się
Nieś nie opuszczaj
Czuć chcę
Złość zło ducha


2.
Kobietę niesie
Ona wyciągnięta na wznak boli kląska
Jęczy włosami rzuca jak kocica ogonem
Gwiazdami sika
Duch brudny zarośnięty bezwzględny
W szaleństwo pcha rytmicznie
Komicznie


3.
Jestem wiedźma
Kiedy wspinam się po zmysłów pięciolinii
Gra rokicina gra wierzba rosochata
Włochata pierś
Bagienny bezdenny dąb
Bezlistna patykowa muzyka
Niebo mgły
Namiętne góry góry góry opętania


4.
Głodna
Okrakiem na trąbce
Lot w obłęd
Kamienie rozrzucone zimowe morze
Śmiech kakofonia ptactwa


5.
Zima milczy
Milczy ciszę nad strumieniem
Milczy te czapule śniegu na głazach
Nagi duch śpi
W śniegu


6
Święta uklęka przed wiedźmą
Błotnisty śnieg skrzypi leśna noc
Ja ciebie egzorcyzmuję a ty mnie
Usta w usta
Lustro w lustro


Księgi opętania II


1.
Leżę spokojnie ponad plażą. Większe fale muskają mi plecy i pośladki. Pode mną piach, nade mną gwiazda –  tylko jedna, miłosna. Rozkosz to ucieczka z tego świata, myśli moje zadowolone udo, a błogie kolano dodaje, że rozkosz to ucieczka od Boga i zarazem sam Bóg.
Szerokie fale chichocą w słońcu.


2.
Diabeł opętał dziewczynę. Miał spojrzenie obrażalskie, wręcz  głupie. A dziewczyna, że przeklęci są mędrcy, żałośni są logiczni i rozumni.

3.
Kiedy się uśmiechnęła, szarpnął ją za włosy. Jak na sznurze rozkręcił. Patrzy więc ona z wysoka na wodę, na lądy, drzewa, na  głód, na zbombardowane lotnisko i oszalałego psa., wleczonego za samochodem. Jak ona na własnych włosach. Oko Boga, tak kreatywnie wlepione w świat, wydaje się pokraczne, kloaczne.


4.
– Ja jestem wieczną śmiercią!
– Nic nie mów, dotknij po prostu , o, tu!


5.
Wołał krzyż podniosłymi słowami Jana: biegnij w światło, by mrok śmierci cię nie opętał!
Lecz które ze świateł światłem życia? Lśniące są fale oceanu, lśnią róże dogłębną czerwienią, sinieje blaszany krucyfiks. Jeszcze lampa na biurku i jej miękko zielony klosz, czysta szyba w oknie, lustro, zęby kochanka.


6.
Duchy, duchy pośród mgieł na końcu świata. Ty i ja zostaliśmy ostatni. W błysku nocy tylko plamy po istnieniu.


7.
Zamieniłeś mnie w wiecheć
W kłak wełniany
W miotającą się na łańcuchu maciorkę
W wielki bolesny brzuch
W jasne oko
Eros?
Ma czarne postrzępione pióra jak wrona
Los to cisza
I odtąd muzyka tylko nietknięcie dotykalna


8.
Eros strzałami wbija zachwyt w serca
Odbija się w ciemnej kałuży na moim dnie
Będę się myć i  myć
Z jego odbicia


Muzyka do żywego mięsa (fragmenty)

Zamiast miłości
Muzyka to seks dzikich w warszawskiej
Świątyni Opatrzności
Egoistyczne wodospady fortepianów
I na olimpiadzie w Olimpii rzut klawiaturą
Las czerwony do krwi do radości

Wiedźma poi konia i wilka i
Matkę ziemię staruszkę zdziecinniałą od zadawania śmierci
Osiem miliardów ludzi
Jak nic osiem miliardów trupów
Już nie licząc setek tysięcy ginących gatunków
Miliardów środków na komary, robaki, mole, wszy
Puszek po nich i tub
Śmiech ziemi-idiotki
Upojonej tym widokiem

Wystrojonej w konia, wilka i wiedźmę
W fortepiany jesienne do żywego mięsa
W śmieci rwące powietrze
Koń na Chopina rży, wyje na Chopina wilk
Dzikus odtwarza polonezy na tamtamie
Tam ta tam

Ciszą jesteś
Grubą pokraczną pyskatą ciszą z kopyta Ciszą jesteś
Grubą pokraczną pyskatą ciszą z kopyta
Ciszą jesteś
Malowaną we fiutki, w bębny, w trąbale, harfy, kastaniety w moje uszy
Ciszą gadatliwą
Ciszą mściwą

Prowadzisz miękką linią tam na drugą stronę lustra
Różne są cisze tam po drugiej stronie
i plugawe i zawadiackie
jedne głuche jedne o słuchu absolutnym
przezroczyste i nieczyste
powojenne i pokutne
kopyta mają jedne z festonami
a Inne z drżącymi palcami

w klasy gram na twojej klawiaturze
przy bieli się unoszę w czerni zanurzę
aż do dna
a na dnie kobieta głaszcze psa
święte święte zwierzę
w nic innego już nie uwierzę
a wysoko w ciszy liści
księżyc błyszczy

na srebrzystych talerzach czerwone uszy
przylgnęły oddech wstrzymały
światy będą się przecież zderzały
będzie uderzanie światem w świat
niebem w niebo
oceanem w ocean
dołem w dół
wojną w wojnę
Golgotą w Golgotę


Wiersze tygodnia redaguje Stefan Jurkowski
stefan.jurkowski@pisarze.pl

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko