Krystyna Konecka – EDVARD MUNCH – PO TO TEN KRZYK… (1)

0
618
Oslo. Od 5 do 12 roku życia Edvard mieszkał przy Pilestredet 30. Fot. E. Sherman

     Åsgårdstrand. Jedna z niezliczonych zachwycających norweskich miejscowości, zapatrzonych w wody Oslofjorden. Rano, wschodzące nad przeciwnym brzegiem  słońce oświetla otulone  kwitnącymi krzewami bzu białe domy i ogrodzenia, podkreślające schludność i estetykę ulic. W letnie wieczory, kiedy pełnia księżyca, kolumna blasku na ciemnej wodzie to żywy obraz. Tylko przenieść na płótno. Jak robił to wielokrotnie zauroczony Edvard Munch, najsłynniejszy z mieszkańców. Ten, utożsamiany z dziełem „Krzyk” („Skrik”), „symboliczny w duchu i ekspresjonistyczny w wyrazie” (jak to zdefiniowano w imiennym tomie z cyklu „Malarstwo światowe” (Wydawnictwo BOSZ, 2022), z którego inwencji czerpali artyści europejscy, zwłaszcza niemieccy.

     Åsgårdstrand to nobliwa osada portowa, gdzie rybackie domki zgodnie egzystowały z luksusowymi pensjonatami i hotelami, w których jeszcze na początku XX wieku na czas wakacji zatrzymywali się najbogatsi, także z rodzin panujących. Osiedlali się artyści – Kristian Krogh, Hans Heyerdahl czy właśnie Munch. Dzisiaj samej urody krajobrazu wystarczy, żeby tu zaglądać. Ale są też inne atrakcje. To tutaj od 30 lat znakomicie prosperuje Munch’s Cafe & Restaurant, w której progach wita gości uroczy właściciel –  niegdyś najprawdziwszy bandyta, mający za sobą wieloletni wyrok za liczne napady na banki z bronią w ręku. Jest tu jeszcze inny kryminalny wątek: w 1902 r. w domu Edvarda Muncha doszło do awantury z udziałem zakochanej w artyście, uzbrojonej w rewolwer Tulli Larsen. Oczywiście, to nie ten krwawy epizod sprowadza do Åsgårdstrand turystów – umówmy się, lecz możliwość obejrzenia posesji Edvarda Muncha, pierwszego domu, który kupił na własność, w którym tworzył przez lata, i którego nie pozbył się do końca życia (po latach zasiedlając letnie pracownie w Hvitsten i Kragero oraz dożywotni dom w Ekely pod Oslo).

     Wszystko jest jak dawniej. Z Havnegate (ulicy Portowej) załamanej pod kątem prostym, w kierunku wody i nad nią prowadzi grobla z balustradą, niegdyś drewnianą, teraz metalową – w tym miejscu Munch malował kilka obrazów, w tym „Burzę” oraz jeden z najbardziej znanych, zatytułowany „Dziewczęta na moście”. Stało się zwyczajem, że turystki fotografują się tutaj – my też – „inscenizując” kompozycję artysty. Ulica równoległa do nadbrzeża od dawna nosi nazwę Edvard Munchsgate i wiedzie wprost do Munchs hus, domu z numerem 25  – muzeum artysty: wzdłuż drogi wyeksponowano szklane plansze (zabezpieczone przed deszczem) z reprodukcjami opisanych po norwesku i po angielsku obrazów, ukazujących miejscowe dziewczynki w zabawnych kapeluszach oraz chłopców baraszkujących na ulicy. „Bardzo lubię malować dzieci” głosi napis pod jedną z reprodukcji. Z tekstu pod inną dowiemy się, że wymienione z imienia i nazwiska dziewczynki były wielokrotnie malowane przez artystę w lokalnym pejzażu. Jest też obraz „Dom w Borre”, a pod nim informacja: „Na szczycie wzgórza przed tobą, za czerwonymi skałami z widokiem na fiord Munch znalazł ten motyw. Dla niego skały kojarzyły się z erupcją wulkanu”. Tuż obok domu-muzeum pod szklaną płytą jego obraz w zieleni, z widokiem na fiord.

     Dla wielu entuzjastów dzieła Muncha istnieje tylko „Krzyk”(w jednej z kilku wersji)  – jak to dzieło opisał Tadeusz Irteński („Największe dzieła malarstwa. Atlas sztuki”) – współczesny człowiek, zredukowany do trupiej czaszki, z szeroko otwartymi ustami, doświadczający bólu egzystencjalnego (…) Munch twierdził, że obraz przedstawia „nieskończony krzyk przepływający przez naturę” – zatem ukazana osoba nie musi krzyczeć, może otwierać usta z przerażenia. W Polsce „Krzyk” spopularyzowany został w stanie wojennym przez Jacka Kaczmarskiego (który śpiewał autorski  wstrząsający tekst–ekfrazę do tego dzieła) oraz przez Pawła Wójcika (który w roku 2014 rozpowszechnił swoją dramatyczną pieśń pt. „Munch” ze słowami: „Ja jestem Munch, ten od „Krzyku”). Z Munchem kojarzony jest symbolizm i ekspresjonizm oraz europejskie miasta, Paryż, Rzym czy Berlin, gdzie doskonalił swój warsztat pośród uznanych twórców, wnikając też w środowiskowe klimaty. Ale to miniaturowy Åsgårdstrand z okolicami należał do miejsc, inspirujących artystę najwcześniej. Parafrazując sentencję Johanna Wolfganga Goethego – Kto poetę (artystę) chce zrozumieć, musi udać się do kraju poety (artysty). Dlatego jesteśmy tu z Ewą Sherman, nieodłączną partnerką moich literackich ekspedycji po Wielkiej Brytanii i krajach skandynawskich oraz z jej norweskimi przyjaciółmi. To dzięki nim dotarliśmy do tego wspaniałego miejsca, odległego od Oslo o blisko sto kilometrów.

Asgardstrand. Dom Edvarda Muncha. Fot. (i pozostałe zdjęcia) K. Konecka


     Dziedzictwo artysty to odmalowany na kolor jesiennych liści drewniany domek rybacki z białymi ramami okien i poręczami balustrady na ganku, trzymający się pochyłego zbocza podmurówką od strony fiordu. Na ścianie od ulicy umieszczono plakaty zapraszające do wnętrza, wraz ze zwielokrotnioną fotografią przystojnego młodego gospodarza. Sąsiaduje z domem prostopadle ustawiona szopa – atelier (teraz wiem, że to wierna replika), podparta na pochyłości stertą kamieni, z oknem w dachu. Tutaj Heidi i Kristina, opiekunki muzeum, mają swoje biuro pośród kartonów z reprodukcjami obrazów, barwnych grafik i litografii Muncha o lokalnej tematyce. Ekspozycję archiwalnych fotografii – zapewne także autorstwa jego siostry Inger – umieszczono wokół bocznego okna, a obok stoi szklany „sarkofag”, osłaniający autentyczne, należące niegdyś do artysty  malarskie przybory: palety z resztkami zasuszonych farb, tuby, pędzle, rylce… Z opowieści przewodniczki Heidi, oprowadzającej nas po domu artysty, i z podarowanego folderu powraca przeszłość, początki twórczych fascynacji Muncha.

     Pierwsza pobyt rodziny Munchów w tych okolicach wydarzył się w 1885 roku, w oddalonej o parę kilometrów na północ osadzie Borre. 22-letni Edvard miał za sobą osobiste traumy (które będą rzutowały na jego życie i tematy malarstwa), ale i pierwsze twórcze osiągnięcia. Urodził się w roku 1863 w Loten, na północny wschód od Oslo, w rodzinie Christiana Muncha, wojskowego lekarza. Wkrótce ojca przeniesiono do pracy do Fortecy Akerhus w stolicy, która wtedy nazywała się Christiania. Ta nazwa figuruje na wiszącej nad łóżkiem w sypialni artysty fotografii matki, Laury Bjølsen w otoczeniu pięciorga małych pociech.

     Edvard miał zaledwie 5 lat, gdy matka urodziła najmłodsze dziecko, Inger, i w tym samym roku zmarła na gruźlicę, a 14 – kiedy musiał patrzeć na cierpienia starszej siostry Johanne Sophie, kiedy zabierała ją ta sama, powszechna wtedy, choroba. Półsierotami zajęła się troskliwie siostra matki, ciotka Karen Bjølstad. Z nią, i z rodzeństwem bywał Edvard w Borre, ale to z Inger, najmłodszą siostrą, później nauczycielką i fotografką utrzymywał najbliższe więzi, czego wyrazem jest cała kolekcja jej portretów w różnych sytuacjach, które powstawały właśnie w Åsgårdstrand. (Pozostały też portrety trzeciej z sióstr, Laury Catherine, niestety, wieloletniej pacjentki szpitali psychiatrycznych, oraz jedynego brata Petera Andreasa, absolwenta medycyny i jedynego z rodzeństwa, który założył rodzinę, i który zmarł tuż przed narodzinami córki). Munch, zafascynowany urodą skrawka wybrzeża nad fiordem, wciąż odwiedzanego, tu właśnie postanowił stworzyć swoją przystań na powroty z europejskich metropolii sztuki.

     Pola Gauguin (syn Paula Gauguina, duńsko-norweski malarz, biografista i krytyk sztuki)) podkreślał, że Munch już wtedy odczuwał magnetyczne przyciąganie do tego miejsca: Droga w jego wyobraźni stwarzała ludzi, którzy szli wzdłuż. Długa linia brzegu iskrząca blaskiem wody, wraz z połyskującymi kamieniami cicho ześlizgiwała się do morza, girlandy świateł wciągały go za sobą, a on podążał za nimi. Kiedy w 1881 r. Edvard Munch został przyjęty do Królewskiej Szkoły Rysunku, Christiania nazywała się już Kristiania (by w roku 1924 powrócić do najstarszej nazwy Oslo, czyli „Pole, Równina Boga”).

     W roku 1884 młody artysta maluje m.in. klasycyzujący jeszcze, zdradzający wielki talent, portret „Inger w czerni”.  W roku następnym otrzymuje stypendium i wyrusza po raz pierwszy do Paryża, pokazuje też jedną ze swoich prac w Antwerpii na Wystawie Światowej. Niestety, w 1886 roku obraz „Chore dziecko” (stworzony przez pamięć o zmarłej siostrze Sophii) na wystawie w Kristianii zostaje odrzucony zarówno przez zwiedzających jak i krytyków. Oni jeszcze nie wiedzą, że za chwilę publiczność w Paryżu, później w Niemczech (owszem, po wcześniejszym oporze środowiska artystów), potem także w Kristianii doceni kolejne dzieła Muncha.

Atelier Edvarda Muncha


     W tym pierwszym okresie Munch nawiązał relacje z Milly Thaulow, której postać odnajdywano później jako jeden z wielu romantycznych motywów we „Fryzie życia”, wspaniałym artystycznym projekcie Muncha z lat 90. XIX wieku. Maluje też piękną, tajemniczą Dagny Juel, inną ze swoich muz i femme fatale, która wiązana była także z dramatopisarzem i malarzem Augustem Strindbergiem, prekursorem ekspresjonizmu szwedzkiego. W Berlinie, doprowadzała do szaleństwa innych wrażliwców, by w jednej chwili (w sierpniu 1893 r.) zostać żoną… 25-letniego Stanisława Przybyszewskiego, już podówczas wyróżniającego się pisarza i członka artystycznej bohemy w Berlinie, alkoholika i moralnego skandalisty. Definicję jego życia przytaczają dzisiaj w publikacjach Wągrowieckiego Stowarzyszenia Społeczno-Kulturalnego (z Wągrowcem Przybyszewski  związany był od wczesnej młodości): „Wszystko albo nic. Wybrałem wszystko”. Stanisław Helsztyński w swojej biografii pt. „Przybyszewski” opisuje m.in. wspólną podróż polskiego pisarza w roku 1894 do Norwegii z Munchem, który towarzyszył przyjacielowi …wiernie odpłacając mu za skuteczną pomoc w zwalczaniu filistrów berlińskich ze związku plastyków… podążającemu za żoną Dagny do Kongsvinger, jej rodzinnej miejscowości. Tam wkrótce Przybyszewski napisał m.in. trylogię  „Homo sapiens”, zaludniając fabułę rzeczywistymi postaciami z berlińskiego kręgu, takimi jak właśnie August Strindberg, Dagny Juel, Marta – matka trojga dzieci autora, która popełniła samobójstwo, i oczywiście – Munch.

     Tak. Najbardziej znacząca okazała się przyjaźń z Edvardem Munchem: jej trwałe znaki to portrety Przybyszewskiego, w tym ten charakterystyczny, wykonany temperą przez Muncha w roku 1895, ale przede wszystkim – rezultaty entuzjastycznej akceptacji twórczości Edvarda Muncha przez Przybyszewskiego, wyrażone w książce, wydanej w Berlinie oraz – zorganizowanie w 1903 roku pierwszej wystawy prac tego artysty w prywatnym salonie Krywulta w Warszawie.     

     Koniecznie w tym miejscu należy wspomnieć o innym polskim artyście, w bardzo młodym wieku porażonym dziełem Muncha. Łukasz Kossowski w swojej książce pt. „Weiss” (2006) pisze: We wrześniu 1898 roku przyjeżdża z Berlina do Krakowa Stanisław Przybyszewski. Poprzedzony legendą „genialnego Polaka”, przynosi ze sobą „nowy powiew, urok wielkiej bohemy, nowe prądy, nowe kierunki europejskie. Przybyły rychło z nim – wspomina Tadeusz Boy-Żeleński – paki z obrazami Muncha, rzeźbami Vigelanda, sztychami Goyi, biblioteka dzieł traktujących o wszelkich >>satanizmach<<” „…). Przybyszewski i jego piękna żona Dagny odwiedzają pracownie artystów krakowskich, między innymi Dunikowskiego, Marcusa, Wyspiańskiego i Weissa, lansują ich, wciągają do współpracy z „Życiem”. Wkrótce, poza reprodukcjami prac Weissa na łamach redagowanego przez Przybyszewskiego „Życia”, dwie inne – „Chopin” i „Młodość” – pojawiają się w jego zbiorze szkiców „Na drogach duszy”. Weiss maluje też portret Dagny Przybyszewskiej (która zresztą niebawem wyjedzie w towarzystwie kochanka do Tyflisu – Tbilisi, i tam zginie z jego ręki), i coraz bardziej ulega fascynacji sztuką Muncha, malując „Opętanie”, „Pokusę” i „Młodość”. Wpływ Muncha na sztukę Weissa jest oczywisty – podkreśla Łukasz Kossowski. – Malarz tworzy parafrazy dzieł Muncha… Po latach to właśnie Łukasz Kossowski zrealizuje w Muzeum Literatury w Warszawie (a potem w Muzeum Muncha w Oslo) wystawę – z tytułem nawiązującym do dzieła Stanisława Przybyszewskiego – pod nazwą „Totenmesse. Munch – Weiss – Przybyszewski”…   

     Ostatnia dekada wieku była dla Edvarda Muncha okresem samotności (w 1889 r. umiera jego ojciec, sześć lat później brat Andreas), długotrwałych twórczych pobytów zagranicznych (w Paryżu, Nicei oraz Niemczech, gdzie rodzą się przyjaźnie młodego artysty z cyganerią z winiarni „Zum Schwarzen Ferkel” (Pod Czarnym Prosiakiem). To wtedy, w roku 1893 zaczyna powstawać słynny cykl „Fryz życia” z „Krzykiem”, „Zazdrością”, „Madonną”, „Pocałunkiem” i „Wampirem” – obrazami wyrażającymi ból egzystencjalny oraz inne idee nurtu dekadentyzmu, a formalnie  osadzone w umownym pejzażu , który tworzą faliste linie, kontrastowe, wibrujące zagęszczoną kolorystyką.

     Azyl od aktywności towarzyskiej i twórczej znajduje Munch każdego roku w Åsgårdstrand, gdzie wynajmuje na lato pokój. Wreszcie, w roku 1898 kupuje tam na własność rybacki domek z roku 1830. W następnym, sąsiadującą z domem szopę adaptuje na swoje atelier, potem dobudowuje ganek z balustradą i wejściem do ogrodu, doprowadza też elektryczność i wodę. Do roku 1905 spędzał tu wszystkie letnie miesiące, potem były krótsze pobyty, ale posesja pozostała jego własnością na zawsze. W roku jego śmierci,1944, w miejscowości panowała powszechna opinia, że dom powinien być przekształcony w muzeum z uwagi na trwałe powiązanie artysty z tym miejscem. Ucieszyło to leciwą już siostrę Inger, która zapewniła, że przekaże dla muzeum całe wyposażenie.

      Życie mojego brata w Åsgårdstrand było przyjemnością – czytamy w muzealnym folderze. –  Nigdy nie zapomnę radości, kiedy przyjeżdżał do mojej ciotki i do mnie do Nordstrand z torbą pełną ogórków, plonami poprzedniego właściciela. Nigdy nie zapomnę przyjaznych, miłych ludzi… Kiedy brat przebywał za granicą, moja ciotka i ja mieszkałyśmy w tym domu. Większość moich portretów została namalowana właśnie tam, podobnie jak wiele innych obrazów. Dla mnie będzie to  wielka radość, kiedy któregoś dnia powrócę do Åsgårdstrand, tak umiłowanego przez całą naszą rodzinę. Już trzy lata później, w roku 1947 powstało muzeum, a Inger była obecna przy jego otwarciu.

     Zachowały się zapisane refleksje, zarówno autorstwa Muncha jak i osób mu bliskich o tym, jak ważna było dla niego świadomość posiadania domu, i jaki kojący wpływ miało to miejsce na spokój jego umysłu, kiedy rozedrgany emocjonalnie, neurasteniczny powracał tu myślami lub fizycznie. Odnosząc się do nabycia domu Christina Gierloff podkreślała, że …był to najszczęśliwszy czas w życiu Muncha. Nowa era stworzenia. I drzewa i krzewy owocowe, rabaty kwiatowe, ogród warzywny, bzy i jaśminy, pokój i łaskawość ponad wszystkim, i słup księżycowego światła na morzu. Wszystko to miał wpływ euforyczny, podniecało do twórczości. Jego listy z zagranicy pokazują jak bardzo Munch tęsknił za Åsgårdstrand: Jestem niesamowicie zmęczony podróżowaniem i wystawami. Tak bardzo tęsknię za moim domem i możliwością pracy nad moimi projektamiMam nadzieję powrócić wkrótce do domu. Poproszę Inger, aby przesłała krzewy czarnej porzeczki, sześć krzaków agrestu i trzy karłowate jabłonki do Åsgårdstrand. Może poprosić Henriksena, żeby posadził je w odpowiednim czasie.

     Åsgårdstrand był dla Muncha wybawieniem jako dla artysty i malarza psychiki współczesnej ludzkości. Można rzec, że Åsgårdstrand stał się dla Muncha tematem terapeutycznym w jego sztuce. Podobnie okres lata i słońce  –  jak brzmi w folderze wypowiedź Jensa Thiisa, dyrektora Galerii Narodowej we wczesnych latach XX wieku. Falująca, kamienista linia brzegowa, złota kolumna księżycowego światła ponad fiordem to charakterystyczne cechy wielu obrazów i akwafort. Pełne ekspresji, wibrujące pejzaże stanowią popularny wyznacznik jego stylu.

Asgardstrand. Obrazy na ulicach
Edvard Munch. Dziewczęta na moście. 1898 i… 2022. Fot. T.

     Kojący wpływ na twórcę „Krzyku” miały też serdeczne relacje z lokalną społecznością. Miejscowi zapamiętali go jako ciężko pracującego i hojnego człowieka, który wysyłał pieniądze i prezenty z zagranicy: Był dobrego serca. Pewnego razu przesłał mi 100 koron z Berlina jako prezent na Boże Narodzenie dla kilku miejscowych biedaków. Sam zdecydował, kto powinien je otrzymać. Był również hojny w stosunku do przyjaciół. Mógł nagle sam znaleźć się w trudnej sytuacji finansowej, i zdarzało się, że pożyczałem mu pieniądze. I zawsze natychmiast mi je oddawał. Ciotka Karen również zachowała dobre wspomnienia: Tutejsi okazują mu szacunek, i cieszymy się pełnym zaufaniem u rybaków; kiedy brakuje nam pieniędzy, wystarczy wymienić nazwisko Munch…

     Zwiedzających jeszcze nie ma. Tylko dla nas i pary turystów przewodniczka Heidi opowiada o artyście, prezentując przy tym bogaty zestaw obrazów i grafik. Jesteśmy  w pokoju, który jednocześnie spełniał funkcje dodatkowej pracowni (pod oknem z widokiem na fiord – niewielki stolik ze szkicami, buteleczki po atramencie, obsadki ze stalówkami, na parapecie prymus, nieużywane dzisiaj utensylia), salonu i sypialni (ciężki stół ze składanym blatem przylega do rzeźbionego, autentycznego łóżka Muncha, zarzuconego żakardową złocistą narzutą). Z jednej strony na stoliku – szafkowy aparat telefoniczny (wciąż jeszcze nowość) z ciężką słuchawką na widełkach, z drugiej – rozwarta półokrągła szafa, a w niej przybory kosmetyczne, mnóstwo butelek. Większe po alkoholu? Po rozpuszczalnikach do farb? Po lekach? (przecież artysta tak bardzo chorował, że musiał wreszcie wyjechać na leczenie do kliniki psychiatrycznej w Kopenhadze). Niżej sterta wykrochmalonych białych kołnierzyków, dopinanych niegdyś do koszul.

     Nad zieloną półką fotografia artysty w późniejszym wieku. Pod nią zniszczony sakwojaż podróżny, może ten z kilkukrotnych i długotrwałych wypraw do Niemiec… Przecież to tam, po okresie dezaprobaty, najbardziej doceniono ekstrawaganckiego twórcę okresu secesji. Przecież to także tam przed drugą wojną światową naziści uznali tę samą twórczość za zdegenerowaną. Jeszcze –  zachowane półki pełne naczyń kuchennych, żeliwny ozdobny piec, utensylia łazienkowe, które, zbyt już osobiste, omijamy z lekkim zażenowaniem. Sąsiedni, niewielki pokój gościnny ze spartańskim żelaznym łóżkiem. Nad zmatowiałym sekretarzykiem rozpoznawalny wizerunek Muncha z młodości, po obydwu stronach piękne młode damy. Ta z lewej to Tulla Larsen, kapryśna córka bankiera z Oslo. Wielokrotna modelka artysty, z którą przeżywał burzliwe emocje od 1898 roku. Cztery lata później w salonie z rzeźbionym łożem doszło do awantury z użyciem rewolweru, podczas której artysta stracił kawałek wskazującego palca lewej dłoni, co zakończyło romans. Spanikowany artysta uciekł do swoich zagranicznych przyjaciół.

     Czy tutaj tylko szkicował, a malował już w Berlinie „Rozpacz”, „Niepokój”, „Taniec życia”, „Zainteresowanie”, „W kierunku lasu”, „Rozstanie”? Z Tullą? Malowałem tu przez ponad 30 lat moje najlepsze obrazy, jak również studia nad „Fryzem życia” – to cytat z folderu. Po wielu latach, kiedy artysta od dawna wynajmował letni dom w Hvitsten i posiadał kolejny z pracownią w Ekely, na peryferiach Oslo, w roku 1920 otrzymał zlecenie, aby namalować „Fryz Freia” w budynku słynnej fabryki czekolady. Jako tematy wystroju  jeszcze raz przywołał pejzaże i sceny rodzajowe z Åsgårdstrand.  

       Z żalem żegnając z ganku widok poprzez drzewa na wodę, robię ostatnie fotografie z przewodniczkami na tle domu artysty, a w głębi ogrodu – popiersie spoglądającego w kierunku fiordu Edvarda Muncha z jego charakterystycznym autografem na postumencie. Ale to jeszcze nie koniec tutejszej przygody. Powrotna droga pośród krzewów kwitnącego bzu i oszklonych obrazów artysty prowadzi w  kierunku piętrowego kompleksu Munch’s Cafe & Restaurant.

     Dokładnie tak, jak głosi wieść, na spotkanie nowych przybyszów pojawia się rozpromieniony, jowialny dżentelmen – właściciel lokalu Martin Pedersen. Właśnie skończył siedemdziesiątkę, ale nie wygląda. Tym bardziej – na bandytę, który w młodości, w ciągu sześciu lat dokonał 19 napadów, w większości z bronią w ręku, na banki i urzędy pocztowe, rabując miliony koron. Mając wrodzony talent aktorski (co widać i teraz), długo unikał aresztowania, dając się poznać otoczeniu w rodzinnym Tonsberg (na południe od Åsgårdstrand) jako obiecujący… marszand sztuki. Złapany wreszcie, i skazany na 12 lat więzienia, odsiedział 8, ukończył studia prawnicze, a od lat trzydziestu jest biznesmenem i prowadzi z powodzeniem swój lokal, któremu na szyldzie patronuje Edvard Munch.

Asgardstrand. Munch’s Cafe Martina Pedersena
Z właścicielem. Fot. T.
Reprodukcja „Krzyku”
Reprodukcja „Madonny”

      Na kawę prowadził nas szarmancki „pan bandyta” do wewnętrznego ogródka, opowiadając o sobie, zachęcając do obejrzenia na YouTube nowego serialu o swojej przeszłości i – co jest gratisową atrakcją – pozuje z nami do „rodzinnego” zdjęcia. Wewnątrz wszystkie stoliki zajęte przez nobliwych „lokalsów”, a sala wygląda jak ekspozycja Muncha: kilka reprodukcji pod szkłem „Krzyku”, dwie wersje „Madonny”, „Niepokój”, „Dziewczęta na moście”, „Rozstanie”. Niesamowite. Dla mnie jednak znacznie większą sensacją jest fakt, że pierwsze włamanie 22-letniego Martina Pedersena w roku 1974 miało miejsce w prywatnej willi w Tonsberg, skąd wyniósł… pięć litografii Edvarda Muncha. O tym jak w latach 2004 i 2012 z muzeów w Oslo wykradano „Krzyk”, powstawały sensacyjne artykuły i reportaże. O wyczynie przyszłego bandyty dowiemy się tylko z jego biografii. Czy prowadzenie lokalu w miejscu najtrwalej związanym z artystą to forma odkupienia grzechów? Więc i po to ten krzyk… (cdn.)

Krystyna Konecka

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko