Bohdan Wrocławski – Jeden wiersz

1
91
Bohdan Wrocławski
Bohdan Wrocławski

Idę jakąś ścieżką, ba ścieżynką ledwie zarysowaną, mało czytelną, rzec można zagubioną w samej sobie. Tak idę i czasami ktoś puka w moje czoło, każe usiąść i dyktuje mi słowo po słowie. Potem budzę się, jest cisza i zdumienie.


W niespotykanej ciszy Zalewu Wiślanego

Najczęściej zgadzam się z tym co wyrasta u moich stóp
Może to być strzelistość brzozy
sen w którym wiecznie wybieramy się
do miejsc opuszczonych przez ludzi

w dalekich Syberiach
na krawędziach pustyni Gobi

w sercu naszej niedoskonałości

słońcach oblepiających swym żarem

lodowym oddechu Workuty

miłości starej bezzębnej
rdzewiejącej

Nie zaprzeczaj swojej znajomości z nią
nie okazuj pogardy
Do dziś istnieje ona i każdy przypadkowy przechodzień
może jej dotknąć wykrzyczeć jej bezbronność

cudowne

Idę jakimś leśnym duktem niezbyt wyraźnie zarysowanym
krzakami rozdeptanych przypadkowo jagód
których krew pulsuje
wzdłuż naszych pragnień

Twardnieje
jak nadchodząca po dniu noc

W jej leniwie obrysowanych konturach
widzę biegnące do brzegu fale
są zbyt szybkie abym mógł szczegółowiej naszkicować
ich marzenia

Odkładam wędkę

czytam wiersze przy małej lampce na pokładzie

Nie mam ochoty wracać na brzeg

Milczę
zapatrzony w wielką kulę księżyca
która wschodzi tam w górze
i oddycha
w niespotykanej ciszy Zalewu Wiślanego

Reklama

1 KOMENTARZ

  1. Eeech…niedościgniony Poeto!!!
    Zawsze zaczynam czytanie kolejnego wydania “pisarzy” od Twojego wiersza. Dobrze nastraja i owszem – zachwyca!
    Z. Marek Piechocki z pozdrowieniami

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko