Artur Piotr Kmiecik – Wielki Szu na naszych półkach

0
199
Ryszard Tomczyk

Przekręt zrobiono u schyłku PRL-u. W witrynach księgarń pojawiła się  powieść D. H Lawrence’a Kochanek Lady Chatterley (1987), która miała tyle wspólnego z głośną i latami zakazaną –  Lady Chatterley’s Lover (1928) co Polo Cockta z Coca Colą. Wydawnictwa krajowe, takie jak Świat Książki i Bellona, następne dziesieciolecia robią w bambuko wszystkich spragnionych literatury erotycznej z półki haute couture. Podobnie wystrychnięto na dudków koneserów powieści angielskiej! Blef iście pokerowy polegał na tym, iż „upchano” nam tłumaczenie brudnopisu, znanego tylko bibliofilom i wydanego w 1944 roku pod jednoznacznie brzmiącym tytułem: The First Lady Chatterley.  

Kochanek Lady Chatterley (1987) w przekładzieZofii Sroczyńskiej z Kaniewskich, przedwojennej absolwentki polonistyki UW  nie jest przekładem głośnej powieści D. H. Lawrence’a  Lady Chatterley’s Lover (1928).  „Polskiego” Kochanka przetłumaczyła Sroczyńska z pierwszego szkicu tej powieści, który 15 lat po śmierci pisarza, wdowa po nim, Frieda Weekly (von Richthofen) wydobyła z zapomnienia, uzupełniła, a nawet przełożyła na niemiecki.  

Obok Lady Chatterley’s Lover (1928) istnieją jeszcze jej dwie nieutoryzowane wersje, które Lawrence schował do szuflady, i które wbrew jego intencjom wydano pod roboczymi tytułami: The First Lady Chatterley (1944) i  John Thomas and Lady Jane (1974).  W tej pierwszej wersji, z niewielkimi ubytkami tekstu,  kochanek nosi pospolite nazwisko Parkin i dość stereotypowo reprezentuje swoją klasę. W następnych „wyprzystojnieje”, zgubi swój akcent z nizin i nawet otrzyma subtelniej brzmiące nazwisko – Mellors. W pierszej wersji Parkin pilnuje lasów Sir Clifforda i romansuje z jego żoną, syci ją sexem i jednocześnie próbuje jej  otworzyć oczy na ogromny rozjew klasowy w społeczeństwie brytyjskim. Radykalne zapatrywania powiodą go do pracy (nie w Nowej Hucie), ale w walcowni stali w Sheffield, gdzie  wstąpi do ligi komunistycznej. Życiorys ‘towarzysza” Parkina musiał był bardzo  spodobać się PZPR- owskim cenzorom skoro bez cięć puścili całe tłumaczenie do druku. Prawdziwa Lady Chatterley’s Lover (1928) pewnie by nie przeszła, ponieważ po sympatiach Parkina do Zwiazku Sowieckiego nie pozostało już śladu, a róznice klasowe, gajowy Mellors vel Parkin postanowił zwalczać propagując ostry sex.  

Na Wyspach, powieść Lady Chatterley’s Lover (1928) objęto zakazem rozpowszechniania aż do roku 1960.  Jej pojedyncze egzemplarze przywożono z Włoch i Francji,  czytano skrycie, zachłystując się przeżyciami pięknej Konstancji Chatterley, która z perwersyjną lubością oddawała się w strugach wiosennego deszczu szorstkiemu gajowemu z lasów jej męża. Ten twardy „drwal”, nocami przemierzał las swojego włodarza, a za dnia potajemnie na tuzin wymyślnych sposobów chędożył wielmożną panią w chacie i w zaroślach. Chędożył zawzięcie, a przy tym nie szczędził damie języka – nam Polakom znanego z XIII Księgi Pana Tadeusza Aleksandra Fredry. Lawrence celowo sięgnął do anglosaksońskiego fuckopisując zbliżenia kochanków.  Chciał uszlachetnienia tego wulgaryzmu przez sięgnięcie do etymologi słowa: zasiewania ziemi. Zabieg odważny acz kontrowersyjny. A szczera deklaracja gajowego: „I believe in being warm-hearted in love, in fucking with warm heart. I believe if men could fuck with warm hearts, and the women take it warm-heartedly, everything would come all right. It’s all this cold-hearted fucking that is death and idiocy” – gorszyła.

Oskarżano również Lawrence’owi pośmiertnie o rehabilitowanie pornografii i szerzenie moralnej anarchii.  Establiszment nie mógł darować temu buntownikowi z rodziny górniczej tego, iż ośmielił się rozegrać dramat zdrady małżeńskiej w niecodziennym trójkącie: w łożu małżeńskim (a raczej na ściółce leśnej) kalekiego arystokratę dotkniętego impotencją zastąpił gajowy z plebsu, a przy tym rozwodnik. Konstancja też kompromitowała siebie i jej sferę oddając się podglądactwu, kiedy to specjalnie podchodziła pod leśniczówke, by obserwować gajowego przy porannej toalecie:…w wilgotnym półmroku lasu zaczęła drżeć, nie mogąc się opanować. Biały tors mężczyzny uparcie majaczył jej przed oczami i wydawał się niezwykle piękny. Białe muskularne, cudowne ciało, obleczone gładką i mocną jak jedwab skórą. Cóż znaczy jego twarz, nastroszone wąsy i nieprzyjazne, zuchwałe oczy. Cóż znaczy jego głupota. (…) Clifford nawet w swoim najlepszym okresie nie miał tak pociągająco gładkiej i jędrnej skóry i nie był tak nadludzko piękny. (KLC, str. 23)   

Konstancja za(puszczała) się w knieje coraz częściej na przekór ostrzeżniom męża, iż popęd seksualny jako atawizm najlepiej ignorować:: ”…sex was merely an accident, or an adjunct, one of curious obsolete, organic processes which persisted in its own clumsiness, but was not necessary” .

Sir Clifford, mąż Konstancji,  absolwent Cambridge, miłośnik utworów Hauptmanna i Rainera Marii Rilkego, wyznawca filozofii Platona nie dostrzegał związku między brakiem zbliżeń, a rosnącym odrętwieniem żony. Krytycy literatury okrzyknęli ten właśnie fragment z powieści archetypicznym choć bezgłośnym „krzykiem” o potrzebie intymności tkwiącej  w każdym z nas: „Klęczała wśród rozbieganych piskląt, plącząc. Czuła w sobie ogromną pustkę. A on, choć chciał się oddalić, stal jak zaczarowany. Nie mógł odejść od tej łagodnej klęczącej kobiety. Wbrew woli podszedł bliżej i stanął obok, patrząc na jej pochyloną głowę.

-Chyba pani nie płacze?- zapytał zakłopotany.

Konstancja skinęła głową, oślepiona łzami i nadal, klęczała skulona, z włosami opadającymi na twarz. Parkin znów spojrzał na jej nisko pochylone plecy i, nie zdając sobie niemal sprawy co robi, kucnął przy niej z szeroko rozstawionymi kolanami i delikatnie położył rękę na jej plecach (KLC, str. 73).

Powieść Lady Chaterley’s Lover dopuszczono do szerokiego obiegu dopiero w latach 60, kiedy to kompletnie rozszczelnił się system klasowy w Wielkiej Brytanii. W epicentrum rock and rolla, krótkich spódniczek lansowanych przez Twiggy i dostępu do pigułki antykoncepcyjnej (the pill) przyszedł czas na zdetonowanie tego erotycznego niewybuchu.  2 listopada 1960 roku,  po głośnym procesie znanym jako Trial  over Lady Chatterley, w którym obrońcami byli takie znakomitości świata pisarskiego, jak E. M. Foster, Helen Gardner i Richard Hoggard, dwunastu przysięgłych w Old Bailey uchyliło banicję książki na podstawie The New Obscena Publication Act. 200.000 egzemplarzy Lady Chaterley’s Lover sprzedano w pierwszym tygodniu po ogłoszeniu wyroku uniewinniającego.  

Niestety, nam Polakom powieść ta gdzieś uciekła. „Prawdziwego” Kochanka Lady Chaterley, którego podobno przetłumaczył był M. Tarnowski w latach trzydziestych, nigdy nie odważono się wydać w całości –  leży gdzieś w zapomnieniu.  Zamiast czekać na to lub inne tłumaczenie, szybciej będzie nauczyć się angielskiego i ograć Wielkiego Szu.


Artur Piotr Kmiecik ukończył studia podyplomowe z zakresu historii i literatury brytyjskiej na Uniwersytecie Warszawskim i w Ruskin College w Oxfordzie, publikował artykuły o literaturze angielskiej w Kwartalniku Neofilologicznym PAN, oraz w kwartalnikach British Council w Pradze. Od 2006 mieszka w Irlandii Północnej. Ostatnio zdobył kilka nagród w konkursach poetyckich.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko