Lubię czytać biografie – niezależnie od tego, kogo one dotyczą: ludzi sztuki, dowódców czy polityków. W ostatnim czasie wpadły w moje ręce książki mówiące o życiu artystów.
Bohaterem, a zarazem autorem, pierwszej z nich jest Woody Guthrie – amerykański pieśniarz folkowy, autor najważniejszych protest songów przedwojennej i powojennej Ameryki. Nazwano go naczelnym hobo [włóczęgą – przyp. RS] Ameryki. Urodzony w rolniczej Oklahomie; na fali wielkiej migracji, spowodowanej kryzysem gospodarczym, przeniósł się do Kalifornii, gdzie w latach 1935–1937 występował w lokalnym radiu. Na przełomie lat trzydziestych i czterdziestych przeprowadził się do Nowego Jorku, gdzie związał z tamtejszą sceną folkową. Po poznaniu Pete’a Seegera dołączył do grupy Almanac Singers, z którą wyruszył w podróż po Stanach. W czasie podróży rozmawiał z mieszkańcami tego kraju jak równy z równym, a zasłyszane historie – jako kronikarz klasy pracującej – przekuwał w protest songi. W tym miejscu warto podkreślić, że Woody Guthrie miał wspaniały słuch – nie tylko muzyczny. Wyłapywał wszystkie ciekawostki językowe: akcenty, gwary czy żargony. Kiedy czyta się napisane przez niego słowa, można odnieść wrażenie, iż słychać, jak są one wypowiadane przez osoby, które spotkał na szlaku. Na swojej gitarze wypisał hasło, że to broń przeciwko faszyzmowi. Stawał w obronie praw człowieka, pokoju i demokracji. Walczył z segregacją rasową i wyzyskiem robotników. Jego muzyka i zaangażowanie wpłynęły na kolejne pokolenia artystów i do dzisiejszego dnia są inspiracją, z której korzystają zaangażowani twórcy. Można tu wymienić choćby Boba Dylana i Joan Baez.
To jest wasz kraj, to jest mój kraj ukazał się po raz pierwszy w 1943 roku. Książka opublikowana przez Wydawnictwo Czarne jest pierwszym polskim wydaniem. Guthrie opisuje w niej swoje losy, zaczynając od dzieciństwa na równinach Oklahomy, przez lata spędzone w drodze, w pociągach towarowych i na tylnych siedzeniach autostopu, aż po Nowy Jork i próby dotarcia do większej publiczności. Śpiewał o trudzie, zwykłym życiu i ciężkiej pracy, a także o pięknie Stanów Zjednoczonych, które obserwował z otwartych drzwi wagonów, pędząc przez kraj od oceanu do oceanu. Dzięki niezwykłej umiejętności słuchania, a zarazem tworzenia, powstał prawdziwy do bólu obraz Ameryki.
W swoim życiu, do tej pory, tylko raz spotkałem autora, którego teksty czyta się tak, jakby to on osobiście mówił. Może powinienem jeszcze bardziej rozejrzeć się? Na pewno warto było przeczytać książkę To jest wasz kraj, to jest mój kraj.
Woody Guthrie, To jest wasz kraj, to jest mój kraj
Przełożył: Tomasz S. Gałązka
Opieka redakcyjna: Jakub Bożek
Redakcja: Małgorzata Tarnowska
Korekta: Anna Dajek, Karolina Górniak-Prasnal
Projekt okładki: Agnieszka Pasierska
Projekt typograficzny i redakcja techniczna: Robert Oleś / d2d.pl
Fotografia na okładce: © by Donaldson Collection / Getty Images
Wydawca: Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2022
ISBN 978-83-8191-389-8
Bohater drugiej książki, zatytułowanej Grzesiuk. Król życia, też przebywał w różnych miejscach – tyle, że nie zawsze z własnej woli. Podczas II wojny światowej trafił do niemieckiego bauera [gospodarza rolnego – przyp. RS], a stamtąd został wysłany do obozu koncentracyjnego.
Stanisław Grzesiuk był legendarnym bardem stolicy. Mówił, że nie jest muzykiem, a nagrał dziesiątki piosenek, w których ocalił od zapomnienia przedwojenną Warszawę. Jego charakterystyczny głos, którym wyśpiewywał szemrane ballady warszawskich przedmieść, zna kilka pokoleń Polaków. Mówił, że nie jest pisarzem, a napisał trzy książki, które przeczytało kilka milionów Polaków. W najsłynniejszej z nich, Boso, ale w ostrogach, ocalił od zapomnienia świat przedwojennej Warszawy i jej charakternych dzieci. Za życia był kochającym swoje miasto dzieckiem Warszawy, po śmierci został jej symbolem.
Autor książki Grzesiuk. Król życia, Bartosz Janiszewski, wykonał mrówczą pracę. Dotarł do bliskich i do przyjaciół Stanisława Grzesiuka oraz do wielu szczegółów życia postaci, której murale zdobią kamienice Warszawy. Odkrył niepublikowane nigdzie do tej pory opowiadania i teksty; wykazał również, że nie wszystkie rękopisy Grzesiuka były publikowane w całości. Tak było na przykład w przypadku wspomnianej już książki Boso, ale w ostrogach: pominięto fragment, w którym Grzesiuk próbował rozliczyć się z osobą, która podczas okupacji doniosła na niego do gestapo. Dzięki staraniom Janiszewskiego – wbrew utartym już faktom i opowieściom – poznajemy prawdziwą opowieść o człowieku, który tak kochał życie, że nikomu nie chciał go oddać.
Bartosz Janiszewski – dziennikarz i scenarzysta, ukończył socjologię na Uniwersytecie Warszawskim. Przez wiele lat był dziennikarzem tygodników „Newsweek” i „Wprost”. Nominowany m.in. do nagród Grand Press i MediaTory. Laureat konkursu dla scenarzystów Script Fiesta. Jako scenarzysta współpracuje m.in. z HBO i TVN.
Grzesiuk. Król życia – to książka o człowieku, który nigdy nie pił na smutno. Pił z radości życia. Tak samo żył, niezależnie od tego, jak mocno los akurat go poniewierał. Na biednym przedwojennym Czerniakowie, w piekielnych obozach koncentracyjnych, w sanatoriach i szpitalach dla gruźlików – wszędzie był królem życia. Autor nie unika trudnych tematów, jednocześnie traktuje swojego bohatera z szacunkiem. Bardzo łatwo bowiem można z perspektywy czasu, bez uwzględniania ówczesnych uwarunkowań, oszkalować kogoś. Janiszewski zachowuje obiektywizm, a spod jego pióra wyszedł niezwykle interesujący portret człowieka – artysty.
Sądzę, że w większości polskich, a przynajmniej warszawskich, mieszkań znajdują się książki Stanisława Grzesiuka. Przypomnę, że – oprócz wspomnianej już dwukrotnie książki – napisał Pięć lat kacetu i Na marginesie życia. Warto do tej kolekcji dołączyć książkę Grzesiuk. Król życia Bartosza Janiszewskiego. Uważny Czytelnik zapewne zwróci uwagę, że w notce wydawniczej wpisałem, iż została ona wydana w 2017 roku. To prawda! Widocznie Wydawnictwo Prószyński wykonało dodruk tej niezwykle solidnie napisanej książki.
Bartosz Janiszewski, Grzesiuk. Król życia
Redaktor prowadzący: Michał Nalewski
Redakcja: Roman Honet
Korekta: Katarzyna Kusojć, Grażyna Nwrocka
Projekt okładki: Mariusz Kula
Zdjęcie na okładce: © Zygmunt Januszewski/TVP/PAP
Zdjęcia w książce: Prywatne archiwum rodzinne
Projekt graficzny layoutu i łamanie: Ewa Wójcik
Wydawca: Prószyński Media Sp. z o.o., Warszawa 2017
ISBN 978-83-8295-032-8
Równie solidną pracę wykonała Katarzyna Droga – autorka książki Dziunia, ale dama. Powieść o Hance Bielickiej. Ze stronic publikacji dowiadujemy się, jak przez ponad dziewięćdziesiąt lat toczyły się losy królowej polskiego kabaretu. A wcale nie były one łatwe. Oto na drugim roku studiów aktorskich bohaterka książki miała za zadanie wyrecytować kwestię Chimeny z Cyda. Recytacja została przerwana przez jednego z najwybitniejszych polskich aktorów i reżyserów w historii, Aleksandra Zelwerowicza:
– Nie, nie, nie! Jeszcze raz nie! Przerwijcie to, proszę, zabierzcie tego krokodyla, bo tu umrę ze śmiechu! Następna studentka proszę! – / Hanka zbiegła ze sceny i ze łzami w oczach rzuciła się na krzesło w garderobie. (…) łkała jak nigdy w życiu.
Po kilku minutach studentka usłyszała:
– Przepraszam za krokodyla, żaden dżentelmen nie powinien tak mówić damie, choćby nauczyciel uczennicy. (…) Pani Bielicko, pani Bielicko – tak zawsze zwracał się do Hanki – jest pani aktorką charakterystyczną. A to jest dar, to jest to coś! Będzie pani zawsze miała miłość publiki, niezależnie od upływu lat. Słuchać pani będą jednocześnie babka, córka i wnuczka, i każda będzie panią kochać. Wie pani, co to za dar?
W ten oto sposób Wielki Zelwer przepowiedział wspaniałą karierę Hanki Bielickiej. Autorka powieści delikatnie ujawnia różne – mniej lub bardziej tajemne – epizody z owej kariery. Czytamy o różnych zdarzeniach historycznych, spotykamy legendy polskiej sceny, a wszystko dzieje się mimochodem, wśród rozlicznych codziennych sytuacji.
Katarzyna Droga jest polską dziennikarką i pisarką. Studiowała filologię polską na Uniwersytecie Warszawskim. Była nauczycielką języka polskiego, współpracowała z magazynami edukacyjnymi (m.in. „Victor”, „Cogito”) oraz czasopismami kobiecymi. Była redaktor naczelną magazynu „SENS. Rozwój zdrowie piękno”. Spod jej pióra wyszło kilkanaście powieści z historią w tle, a wśród nich: Hanka. Pierwsza powieść o Ordonównie; Doktor Irka. Wojna, miłość i medycyna; Nigdy się nie bałam. Jak polskie lekarki pisały historię medycyny; Kobieta, którą pokochał Marszałek. Opowieść o Oli Piłsudskiej.
Hanka Bielicka udowodniła, że adnotacja „aktorka charakterystyczna” nie może i nie musi być przeszkodą w rozwoju kariery. Pokazała, że warto sięgać po to, czego się pragnie. Wszystkiego było jej w życiu mało. I nie przeszkodziły w tym ani duży nos, ani „głos jak z baru”. Miała swoje zasady, między innymi była bardzo punktualna i dbała o swoje stroje. Wszyscy pamiętają jej piękne kapelusze. Jako niezapomniana Dziunia Pietrusińska z radiowego “Podwieczorku przy mikrofonie” miała niewyparzony wręcz język. Na scenie czy w kontaktach z innymi osobami, stojącymi nieco z boku, jawiła się kolorową, głośną i energiczną gadułą. W rzeczywistości była osobą refleksyjną, wrażliwą, szukającą spokoju i wyciszenia, a jednocześnie skorą do pomocy innym. Jednocześnie – jako aktorka wielkiego formatu, a zarazem osoba niesamowitego temperamentu, spotykała się z zazdrością czy przekorą. Doskonale jednak sobie z tym radziła. Książka Dziunia, ale dama. Powieść o Hance Bielickiej rozśmiesza nas, zarazem jednak skłania do refleksji: wielcy artyści mają wiele problemów podobnych do takich, jakie napotyka zwykły człowiek. Może dlatego warto, przejeżdżając przez Łomżę – rodzinne miasto Hanki Bielickiej, przysiąść się do Wielkiej Aktorki na słynnej ławeczce?
Katarzyna Droga, Dziunia, ale dama. Powieść o Hance Bielickiej
Redaktor inicjujący: Anna Steć
Projekt okładki: Magda Kuc
Fotografia na okładce: © Edward Hartwig
Zdjęcie w tle na okładce: © Galakam/Shutterstock
Redaktor tekstu: Joanna Mika
Opracowanie tekstu i przygotowanie do druku: CHAT BLANC Anna Poinc-Chrabąszcz
Wydawca: Wydawnictwo Znak JednymSłowem, imprint Grupy Wydawniczej Znak, Kraków 2022
ISBN 978-83-240-7643-7
Czwarta z omawianych książek jest nieco inna. Nie dotyczy bowiem całego życia, ale pewnego fragmentu biografii. Ale jakże cennej! Oto Wydawnictwo Prószyński opublikowało książkę Czekając na człowieka. Dziennik ciąży i narodzin, która zawiera niepublikowane zapiski, listy, wywiady i zdjęcia Agnieszki Osieckiej z czasu ciąży i porodu. Książka powstała we współpracy z Fundacją Okularnicy im. Agnieszki Osieckiej. Zanim przejdziemy do słów napisanych przez znakomitą poetkę, warto wczytać się w niezwykły wstęp Manueli Gretkowskiej, która określa ją mianem „boskiej emigrantki z Olimpu”:
– Poezja wydaje mi się lepszym narzędziem poznawczym niż filozofia. Nie potrzebuje skomplikowanych pojęć. Wystarczy zwykłe, trafne słowo, bo język poezji jest najbliższy językowi bogów. I to był problem Agnieszki Osieckiej. Jak bogini ma się wcielić w zwykłość?
Agnieszka Osiecka była polską poetką, autorką tekstów piosenek, pisarką, reżyserką teatralną i telewizyjną, dziennikarką. Od 1954 roku związana była ze Studenckim Teatrem Satyryków (STS), gdzie zadebiutowała jako autorka tekstów piosenek. Prowadziła w Polskim Radiu Radiowe Studio Piosenki, które wydało ponad 500 piosenek i pozwoliło na wypromowanie wielu wielkich gwiazd polskiej estrady. Od 1994 roku była związana z Teatrem Atelier w Sopocie, dla którego napisała swoje ostatnie sztuki i songi. Dorobkiem poetki zajmuje się założona przez jej córkę, Agatę Passent, wspomniana już Fundacja Okularnicy.
Agnieszka Osiecka chciała, by jej macierzyństwo było chociaż trochę niezwykłe. Nie chciała urodzić w czasie seansu hipnotycznego. Zawsze była przygotowana: miała w małej torebce skierowanie, analizę WR, szczotkę, krzyżyk, a w dużej – piżamę, tranzystor i zieloną książkę. Nie mogła jednak znieść ciążowej kiecki. Było jej wszystko jedno, gdzie będzie ta stajenka, czuła tylko Reisefieber – żeby to już. Uważała wręcz, że im mniej pompy, tym mniejsza trema. Była tylko strasznie ciekawa, jaki nowy człowiek się pojawi. W jej słowach nie ma jednak takich opisów ciąży, które miałyby sugerować, iż to ona jest w stanie błogosławionym. Wybrała opcję bezstronnego świadka ciąży, anonimowej „Bożenki”. Mimo tych starań, czuła jednocześnie i wielką pospolitość swojego losu, i takie coś, jakby cała przyroda i cały Pan Bóg nią jedną się zajmowali. Dlatego uparcie w tym czasie zajmowała się swoją pracą, tworzeniem. Tworzyła teksty, pisała listy. Nie wszyscy adresaci odpisywali, ale nic to! Podróżowała po Polsce – niejednokrotnie w okropnych warunkach. Najgorsze były koleżanki: odkąd była w ciąży, rozmawiały z nią jak ze zwierzęciem; żadna nie spytała, nad czym pracuje, tylko co ją boli, gdzie swędzi.
Aż do 4 lutego 1973 roku do godziny 13.55, kiedy to w asyście pielęgniarki i salowej urodziła córkę. Trwało to parę minut, ale strasznie się wysiliła i pierwszy chyba raz w życiu nie myślała o sobie. Myślała tylko o tym dziecku, żeby wszystko robić jak trzeba. Nie od razu była do szpiku kości Człowiekiem, Który Ma Dziecko. Ale Bogini nie może, a nawet nie powinna, OD RAZU stać się „zwykłą” Matką.
Agnieszka Osiecka, Czekając na człowieka. Dziennik ciąży i narodzin
Redaktor prowadzący: Anna Derengowska
Redakcja: Irma Iwaszko
Korekta: Bożena Hulewicz
Projekt okładki: Maria Bożycka
Zdjęcie na okładce: Marek Karewicz / Agencja Forum
Opracowanie materiałów archiwalnych: Marta Dobromirska-Passent
Łamanie: Weronika Wójcik
Książka powstała we współpracy z Fundacją Okularnicy im. Agnieszki Osieckiej
Wydawca: Prószyński Media Sp. z o.o., Warszawa 2022
ISBN 978-83-8234-396-0
Roman Soroczyński
04.04.2022 r.