Jan Belcik – Antologia polskich kwiatków

0
341

         Na rynku księgarskim w ostatnim czasie ukazała się niezwykle atrakcyjna pozycja prozatorska. To Antologia opowiadań. Kwiatki polskie, opublikowana przez Fundację Sąsiedzi i pod redakcją Adama Wiedemanna. Przedsięwzięciu temu patronuje nieformalny – przynajmniej jak dotąd – Związek Pisarzy ze Wsi, utworzony w 2016 roku w Warszawie. Skupia on trzy pokolenia twórców o wiejskim rodowodzie, a ta właśnie antologia jest pierwszym wydawnictwem funkcjonującego od kilku lat związku.

            Zapewne publikacja ta nie zainteresowałaby mnie tak bardzo, gdybym sam nie miał wiejskiego rodowodu. Z niekłamanym podziwem przyszło mi spojrzeć na teksty osiemnastu autorów budujących tę oto antologię, potrafiących wyłowić z żywiołu wsi najszlachetniejsze perełki, także te w postaci fauny i flory, zapachów i widoków, co stanowi motywy spajające owo twórcze zamierzenie.

            Całość jest uzupełniona impresjonistycznym wprowadzeniem Marcina Polaka i roślinnymi ilustracjami Pauliny Lignar.

            Pojęcie antologii wywodzi się ze starożytnej Grecji. Greckie anthos to „kwiat”, a lego „zbieram”, w połączeniu zaś słowa te składają się na piękną metaforę „zbioru kwiatów”.

            W przypadku analizowanego tytułu mamy wyraźnie zaznaczone, że jest to zbiór  „kwiatków”. Zabieg ten wydaje się osłabiać znaczenie samego słowa „kwiat” poprzez zdrobnienie go, co można też interpretować jako lekko ironiczne zabarwienie, mogące sugerować pejoratywny stosunek twórców do podjętego tematu. Ale tak się nie dzieje, tytułowe zagadnienie jest potraktowane poważnie mimo wykorzystania rozmaitych sposobów obrazowania: realistycznego i surrealistycznego. Pojawiają się tutaj także z różne punkty widzenia: zarówno roślin, jak i uprawiającego je człowieka. Wszystko to jest opisane z użyciem szerokiego wachlarza środków wyrazu – od języka potocznego aż po wyrafinowany, a niekiedy i pełen poetyckich osobliwości. Twórczość autorów została zaprezentowana w ujęciu chronologicznym, od urodzonych najwcześniej do tych najpóźniej.

          Tom otwiera kilkustronicowy tekst Mariana Pilota (laureata m.in. Nagrody Nike) będący zbiorem niebanalnych, archaicznych inwektyw, jakie personifikowany stary dąb kieruje do swojego rezuna, w tym przypadku ministra. Utwór ten może stanowić źródło inspiracji dla młodych czytelników, przedstawia on bowiem zupełnie odmienne od typowego dla dzisiejszych czasów podejście do uprawiania satyry nie tylko politycznej. Poznając otwierające antologię dziełko, mamy poczucie, że wielowiekowa pamięć dębu była skłonna gustować w przemyślanych wulgaryzmach i skatalogowała je ściślej, niż można by się tego spodziewać. Utwór ten zawiera również wiele śmiałych neologizmów.

            W drugim opowiadaniu, pełnym subtelnej ironii oraz gry wieloznacznością nazwiska autora, Roman Lis przedstawia ze swadą oniryczną logikę ewolucji gatunków, przemianę fauny we florę czy też zupełnie na odwrót. Stąd możemy pytać wraz z pisarzem jego rozmówcy: „Ale czy naprawdę nie zauważył pan podobieństwa lisa do marchewki? Na początku, czyli właściwie końcu, spiczasty ryjek z wąsami: to dolne korzoneczki, najgłębiej w czarnoziem wgryzione! Potem ta grubsza część, także korzonkami otulona, a łapki cztery jako większe korzenie! I potem nagle ta zielona fontanna kity!”. Tak, Dzień naci jest subtelną grą z czytelnikiem z odniesieniami jeszcze do PRL-owskiej, przaśnej rzeczywistości.

            Opowiadanie Jana Tulika Krasula w liliach i starty na proch gad to wprawdzie luźno powiązane sekwencje zdarzeń z młodości narratora, ale i jednocześnie niezwykłe studium dojrzewania. Także poetyckiego – w magii natury – i religijnej, ludowej pobożności. Już sam początek utworu przyprawia nas o dreszcze: „Rozważania o kwiatach biorą początek w pogodną noc, kiedy granatowy aksamit nocnego firmamentu kwitnie miriadami stokrotek”. Bohater-narrator opowiadania rodzi się w czerwcu odurzony zapachem floksów, ale równocześnie tkwi w goryczy grzechu pierworodnego. Nic mu nie będzie oszczędzone, bo można umrzeć choćby od śpiewu słowików, jak przekonuje: „Podobno nasz monarcha Władysław Jagiełło umarł na słowiki. Słuchał ich treli do rana i zachorował na ciężkie zapalenie płuc”. W świecie tym nawet czyste lilie zostają sprofanowane przez bydło. Obcowanie z pięknem natury rodzi pytania, na które nie ma odpowiedzi. Ale geniusz poetycki powoduje, że dochodzimy do wniosku, że niewiedza nie musi kompromitować. Ona może zbawiać.

            Zupełnie inny „kwiatek” proponuje nam Krzysztof Gedroyć w opowiadaniu Romuś. W swojej nowelce o tematyce ekologicznej powraca do starosłowiańskiego mitu mszy, który przywołuje kopulacje z drzewami pod auspicjami pogańskiego Towarzystwa Miłośników Drzew. Ta pełna humoru opowiastka rozpływa się w błyskach upalnego, czerwcowego wieczoru, tworząc fatamorganę niespełnionego lata.

            Czytając kolejny utwór, tym razem Moiczek Zbigniewa Macheja, ma się wrażenie, że dostąpiło się pełnej rehabilitacji pospolitego mniszka lekarskiego. Jak się okazuje, nic w nim nie jest pospolite, za to wszystko ewokuje pełnią sił żywotnych. Autor pisze: „Kto w dzieciństwie nie rozdmuchiwał dmuchawców, w istocie nie był dzieckiem. Dzieci biorą więc udział w rozmnażaniu i proliferacji mniszka”. Tak, każdy z nas, będąc na wsi, współuczestniczył w tej ważnej zabawie. Moiczek jest to zaś jedna z 52 nazw i przezwisk mniszka lekarskiego – jak ktoś się tego doliczył. Mniszek jest rośliną pomagającą przetrwać każdy trudny czas, w tym także problemy zdrowotne – puentuje narrator.

            Robert Pucek w swoim opowiadaniu Liść zimowy i dmuchawce kreśli świat z symbolicznych wizji Yin i Yang, dzięki którym następują przemiany w naszym życiu. Ale też buduje metaforyczny obraz niedotrzymanego słowa, niemogącego z powodu takiego stanu rzeczy zakwitnąć w doniczce.

            Podobna koncepcja prześwituje w nowelce Wiesławy Ptaszyk Brzoza. Bohaterką tej narracji jest tytułowa brzoza. Zasadzona nielegalnie przez pół wieku staje się świadkiem ludzkiej, trudnej egzystencji. Pytanie tylko – czy ma szansę przetrwania w świecie coraz częstszej wycinki drzew?

            Zbigniew Dmitroca w Bieluniu przeciwstawia sobie dwie sylwetki: racjonalnego studenta z AGH i przewrażliwionego absolwenta plastyki. W epilogu opowiadania pozostaje nam tylko symboliczna „reszta” wydana przez kierowcę autobusu. Bo do zbliżenia obydwóch adwersarzy nie doszło i dojść nie mogło. A wszystko to dzieje się w scenerii lat 80. zeszłego wieku.

            Adam Wiedemann zaś w opowiadaniu Turki w Polsce, podobnie jak niektórzy jego poprzednicy, prowadzi narrację z punktu widzenia roślin, tylko, że tym razem są to kwiaty  oczekujące na nawodnienie ich przez nowego lokatora mieszkania. Świat ludzkich namiętności to raczej filozofia i jej subtelne odcienie, dlatego rośliny w takim otoczeniu mają większą szansę na wyczekanie deszczu niż zmiłunku człowieka. Świetnie jest zrealizowana, jak podkreśla autor w podtytule ta „Bajka dla Renaty”, pełna podtekstów w tej paraboli o prozie życia. A rośliny w tym opowiadaniu subtelnie myślą, jak choćby w tym fragmencie: „To czekajcie sobie na swojego trzmiela, powiedziałyśmy, więdnąc, choć rzeczywiście, do roślin wiatropylnych miałyśmy zaszczepioną od zawsze pogardę, jako do tych prymitywnych reliktów środkowego triasu”.

            W Brzegu Michała Sobola następuje celowe przesycenie opowiadania nadmiarem szczegółów, które czynią go jakąś próbą uczepienia się brzegu, choćby to był eternit pełen mchów i porostów. A wszystko; „Jak muzyka sfer, czy ogłuszające granie cykad w szczytowym momencie dnia, wypełniając całkowicie dostępną uszom pulę dźwięków, stawało się niesłyszalne”. Nasycenie całych konstelacji narracyjnych roślinnością w duszącym upale dnia powoduje oczekiwanie na nieoczekiwane…

            Renata Bożek nowelkę O Jaśku, co poszedł do ziemi oparła na realizmie, który miesza się z magią. Drzewko wprowadza tutaj w trans narratora, wywołując fatamorganę, po której pozostają do zapłacenia… tantiemy. W tle jest też igraszka z zaprzedaniem duszy roślinie – kiedy bohater realizuje testament babci i otrzymuje za to nagrodę.

            Zbigniewa Masternaka Kośba przynosi powroty do miejsc uświęconych dzieciństwem, ale i zerwanie z nim poprzez złożenie podpisu na umowie pozbywającej się tej ojcowizny. Tytułowa kośba jest próbą wyczerpania sił w walce z przeznaczeniem.

            Przemysław Pilarski pisze zaś o przykrych doświadczeniach kaktusa, którego wszyscy mylą z kim innym i który cały czas bywa karany przenoszeniem z kąta w kąt.

            Łukasza Wojtyski Oki to pa jest alternatywną próbą okiełznania rzeczywistości korporacyjnej, sprowadzonej do mianownika optyki pozorowanej integracji – z uschniętą paprotką w tle.

            W opowiadaniu Perz Andrzeja Muszyńskiego narrator prowadzi wielosezonową wojnę z tytułowym perzem. Wygraną. Ale siła tego chwastu jest wprost nie do opisania. Zmaganie człowieka z naturą to oś tej historii.

            Opowiadanie Hanna  Urszuli Honek należy do najbardziej wstrząsających. Narratorka powraca pamięcią do najtragiczniejszych chwil życia na wsi, chociaż ten kontekst nie ma zasadniczego znaczenia. W którymś momencie mówi: „Widziałam trzy śmierci i żadna do innych niepodobna. Ale jak śmierć może być podobna, jeżeli ludzie różni? Każdemu taka, jaka mu się należy albo jaką sam wybiera. Jedni, zanim wejdą do stodoły, patrzą przez chwilę w niebo, potem na własne ręce, jakby miały to wszystko powstrzymać, ale to właśnie te ręce już rwą się do paska, do najwyższej belki. Nie ma, że życie przed oczami przelatuje, albo że nagle zaczyna się płakać. Oczy widzą tylko to, co mają przed sobą: siano, czyszczącego pióra ptaka, kurz, co unosi się w świetle. Dla śmierci robi się ciemno, a dla żywych cicho”.  Dramat życia oparty na tragicznych wspomnieniach bohaterki kończy się jej odratowaniem. Opowiadanie pozwala nam głębiej wejrzeć w nieszczęście jednostkowej egzystencji. Jest to swoiste czytelnicze katharsis.

            Aleksandra Zielińska w Sekretnym życiu roślin dyskretnie miesza zapachy, barwy ochronne i zachowania ludzkie z postawą roślin.

            Zamykające zbiór opowiadanie Adama Falkowskiego Tarantula na torcie przynosi zapis próby osiągnięcia ostatecznego celu działania człowieka. Za sprawą poglądów św. Tomasza z Akwinu staje się nim zjednoczenie z rośliną. To taki współobecny naszym czasom i prądom nie tylko ekologicznym  panteizm.

         Jak już zaznaczyłem, Kwiatki polskie potwierdzają udany debiut Związku Pisarzy Wsi. Antologia jest pełna ekscytujących penetracji filozoficzno-przyrodniczych. Tworzy ogląd rzeczywistości w mikro- i makrokosmosie, w wersjach realistycznych i onirycznych. Każde z opowiadań ma cechy niepospolitości, a często oryginalności. Będziemy niecierpliwie czekać na kolejną prezentację utworów tego związku.

Kwiatki polskie. Antologia opowiadań, red. Adam Wiedemann. Fundacja Sąsiedzi, Białystok 2021.

Jan Belcik

Reklama
Poprzedni artykułGrzegorz Walczak – Śmiertelna pycha wodza
Następny artykułPaweł Jaszczuk – Mały

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę wprowadź nazwisko