ELŻBIETA MUSIAŁ – pasja wg Jerzego Fryckowskiego

0
218

„Ale przecież to tylko krzyż”

W najnowszym tomiku poetyckim „Dokonało się” Jerzego Fryckowskiego jest tyle wierszy, ile stacji drogi krzyżowej. Każdy z 14 utworów opatrzony jest tytułem odwołującym się do konkretnej stacji, ale – co ciekawe – równolegle z obrazem poetyckim biegnie jeszcze ten plastyczny, tworzony kreską Andrzeja Boj Wojtowicza. Sakralne rysunki nie są ilustracjami do wierszy, stanowią odrębny autorski cykl i są przedstawieniem pasyjnym. Mają coś z uroku dawnych rycin Leonarda da Vinci (?). Przypominają po mistrzowsku wykonane studium do rzeźby. Wizja Wojtowicza to sacrum w czystej postaci. Natomiast Fryckowski w swoje wiersze wprowadził jeszcze profanum. Nie mogło być inaczej. Droga krzyżowa jego bohatera lirycznego jest covidowa.

3.
PIERWSZY UPADEK POD KRZYŻEM

Po raz pierwszy upadł gdy wychodził z karetki
po prostu wymknął im się z rąk
po czternastu godzinach czekania
na realizację składek z całego życia

Jest zaszczany
pielucha pęka w szwach
śmierdzi
zna ten zapach bo dwa tygodnie temu
przywiózł ojca który powstrzymywał mocz
aż do ostatnich wiadomości TVP

Sceny Fryckowskiego są poetyckimi kreacjami. Na symbolicznej matrycy drogi krzyżowej wybita została nowa rzeczywistość czasu zarazy. Zaczyna się od stacji „Na śmierć skazany”, a kończy po „Do grobu złożony” – lecz tym razem krzyż niesie” nasz brat, siostra, sąsiad. Doświadczamy człowieka trawionego niemocą ciała i niemocą sytuacyjną, które odbierają mu resztki godności; „Przewijanie / niżej upaść już nie można”. Przylegające do ciała miejsce boli równie mocno. To szpital. Liczne szczegóły i detale urealniają sceny. Wszystko dzieje się niemal naocznie. Prowadzona narracja bezlitośnie obnaża zatrważający stan rzeczy. Ale słowo poetyckie sięga głębszych sfer poznania – widzimy człowieku w obliczu śmierci, jak następują w nim przewartościowania, jak zmienia się optyka; „poprzez mój krzyż / nie nauczę cię kochać /widzieć motyla i słyszeć ptaka /moja utrata oddechu to opowieść o nas / naszych pragnieniach i upokorzeniu / gdyby nie ty doświadczyłbym pustki / brzydzę się własnym ubóstwem i cierpieniem /a ty ostatni raz myjesz mnie i czytasz wiadomości od rodziny”. Powyższy cytat pochodzi z wiersza „Szymon pomaga dźwigać”. Szymon – to jest salowa w szpitalu, która codziennie dotyka ludzkiego cierpienia. Tego symptomatycznego bezdechu stawiającego człowieka bliżej śmierci niźli życia.

2.
BIERZE KRZYŻ NA SWOJE RAMIONA

Matka powołana aktem wojewody
zostawia rodzinę i idzie na dyżur
plecy jej jak Grabarka
tylu przestaje chuchać w smartfony

Już od izby przyjęć zbiera krzyże krzyżyki
fatimskie watykańskie wszystkie na dobrą
ostatnią drogę
znaki jakie chcemy po sobie zostawić
złote srebrne i drewniane
bo może po drodze ktoś zapyta
Quo vadis

Córkę zdającą tego roku maturę
informuje gdzie przechowuje
szczęśliwą czerwoną podwiązkę
i stare ściągi z pozytywizmu pisane jeszcze ręką babci

Potem idzie do pacjenta podłączonego do ekmo
i traci łączność ze światem zewnętrznym

Na ściennym zegarze odlicza minuty
kiedy będzie mogła zdjąć skafander
wysikać się i zjeść bułkę
którą córką zapomniała zabrać
idąc na egzamin dorosłości

Jako się rzekło, wiersze są poetyckimi kreacjami, a jednak przenoszą czytelnika w samo centrum covidowej gehenny; „w ustach odłamek moczu / tych którzy walczyli wcześniej / i obejmowali najbliższych przez folię” („7. Drugi upadek pod krzyżem”, fragm.). Kolejne odsłony w wierszach punktują uwarunkowania zewnętrzne i odzierają ze złudzeń. Mało powiedzieć, że dotykają ludzkiej tkanki, pulsu i smrodu (i to jest to profanum), one wdzierają się w głębsze postrzeganie. Uruchamiają moralne i duchowe rozważania z odwołaniem do katolickich prawd i fundamentów. I sprawdzają je z rzeczywistością.

11.
DO KRZYŻA PRZYBITY

Ojcze
akurat oni wiedzą co czynią
nikt tego miejsca nie nazwie Czaszką

Po mojej lewej stronie
Barabasz
ojciec dziewięciorga dzieci
jego żona nigdy nie zgrzeszyła tabletką dzień po
jak się darzyło tak wychowywał
dodając pięćset do pięćset
a częściej odejmując sobie od ust o wiele więcej

Po stronie prawej
ten który zgwałcił
a państwo swoją opieszałością
podarowało mu 25 lat wolności
chociaż odarł ze skóry
ale potem umiejętnie wymalował mieszkanie
i wypreparował tatuaże niczym wiedźma z Buchenwaldu

Tej nocy jesteśmy równi
nikt nie zagra w kości o nasze szaty
jednakowo skażone
spłoną w kotłowni

Cała nasza trójka jest naznaczona paraliżującym napięciem mięśni
bólem kości wyrywanych ze stawów
stopniowym duszeniem się
i wewnętrzną udręką

Ale przecież to tylko krzyż

Człowiek trawiony zarazą przyrównany został w wierszach do Jezusa. Niesie chorobę jak krzyż na swojej drodze krzyżowej. W pasji Fryckowskiego do ostatnich chwil przemawia fizyczność ciała skażonego wirusem; „Moje narządy są tak samo bezwartościowe / jak hasła na korytarzu szpitala / Nikt nie skorzysta” („10. Z szat obnażony”, fragm.) – konstatuje mówiące „ja”. Szaty Barabasza i gwałciciela (innych leżących obok w szpitalu) „jednakowo skażone /spłoną w kotłowni”. I ich ciała są tak samo bezwartościowe; „Tej nocy jesteśmy równi”. To – zdaje się – jest ten moment porzucania fizycznych powłok przed duchową chwilą rozliczeń.

Fryckowski „sakralizacją” sprowadził cierpienie do wymiaru ogólnoludzkiego, choć przecież ukazał je poprzez pojedynczego człowieka, dlatego boli bardziej. Obrazy przedstawił w  realistycznych kadrach i to to do tego stopnia, że widać w nich nawet polskie uwarunkowania. „Dokonało się” jest mocną pozycją i jeszcze jednym głosem w covidowym dyskursie poetyckim. Lecz ten głos brzmi nieszablonowo.

Elżbieta Musiał

Jerzy Fryckowski, „Dokonało się”. Andrzej Boj Wojtowicz, droga krzyżowa – rysunki. Wydawnictwo Zaułek Wydawniczy Pomyłka, 2021; s. 44

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko