Dostojewski z punktu widzenia feministki: potwór!
Czytacie blurby? No pewnie, każdy zanim kupi książkę, czyta. „Nie lubię Dostojewskiego jako człowieka, jako pisarz mnie nudzi, choć za Biesy i Braci Karamazow go szanuję. Dzięki fascynującej książce Sylwii Frołow mogę z radością poznęcać się nad tym żałosnym emocjonalnym sadomasochistą” wylał z siebie Krzysztof Varga, autorytet, który, jak autor „Idioty” stał przecież pod szubienicą i wie, co kształtuje człowieka.
Feliks Dzierżyński? „To był dobry człowiek, który całkowicie zaplątał się w zło.” Antoni Czechow? „Był męskim szowinistą”. Fiodor Dostojewski? Ten to dopiero obraz zła. Sylwia Frołow postanowiła zdemitologizować męską stajnię Augiasza. I szaleje. Hulaj duszo, piekła nie ma. Co tam pisanie Dostojewskiego. Drążyć, drążyć, znaleźć akapit, który da asumpt do głębokich przemyśleń. Zgwałcił jako młody człowiek dziewczynkę? No, powiedzmy, że zgwałcił. W takim razie całe jego życie musiało…
Zwierzył się z tej strasznej tajemnicy Turgieniewowi? I lecimy, skrzydła trzepocą, huragany niszczą mit wielkiego pisarza – pedofil na Parnasie. Przytacza co prawda w przypisie głos Siergieja Rublowa, że do spotkania pisarzy dojść nie mogło, ale jakie to ma znaczenie? No jakie? Przecież w każdym utworze Dostojewskiego jest skrzywdzona dziewczynka, a skoro tak… Zwłaszcza, że i Cat-Mackiewicz gdzieś zrobił sugestię. No to galopem… „Trudno oprzeć się wrażeniu, że tak sugestywną scenę mógł napisać tylko ktoś o niezdrowych skłonnościach wobec nieletnich dziewczynek. Część pedofilów charakteryzuje się pragnieniem, aby współżyć z niedojrzałym ciałem, lecz z dojrzałą psychiką […] A jeszcze lepiej, aby było wyuzdane, bardziej perwersyjne od dorosłego.” Frołow jako psychiatra…
„Kobiety i Dostojewski”. Kochał się w nich bez pamięci, oświadczał każdej, zazdrośnik był z niego okrutny… I tak prawie przez 260 stron. Mało co prawda faktów, gdzieś jakiś zapisek, gdzieś dłuższy cytat, da się uklepać z tego smakowity placek. A jak mało? Dodamy opowieść o zakochanej w Fiodorze Soni Kowalewskiej (z domu Korwin-Krukowskiej). Biedaczka, wolał jej starszą siostrę. Ale przecież to nie powód aby czytelnik nie poznał jej historii. Przecież to fantastyczna kobieta, matematyk, profesor… „W Soni wykluwa się talent na miarę światową.” Nie związał się z żadną z sióstr, nie opisał żadnej. Drążmy temat, może jakaś drzazga wbije się w dłoń, pokryje krwią mankiet koszuli. „Dlaczego nie możemy przeczytać historii wielkiej uczonej, która intelektem biła na głowę większość mężczyzn swoich czasów?” Odpowiedź, jakże łatwa, jakże prosta… „[…] nie była świętą prostytutką Sonią Marmieładową ani sprzedającą Biblię Sonią Matwiejewną. Nie była też jurodiwą Sonią Iwanowną. Nie była żadną z tych Soń, których życie podług wzoru Matki Boskiej podporządkowane było przeznaczeniu mężczyzny.” Przybyło kilkanaście stron. Swoją drogą, jakże łatwo byłoby dziś wybrać jakąś znakomita uczoną i napisać „intelektem bije na głowę…”
No to jeszcze pytanko. Ot tak, rzućmy je, bo czemu nie? Czemu ach czemu, nie opisał Dostojewski Wiery Zasulicz, której historią żyła cała Rosja?. Potwór, mógł, ale nie zrobił tego. „Być może jakiś plan fabularny miał – ale go nie wykorzystał.” Odpowiem: bo miał swoje pomysły, bo nie musiał powielać cudzych.
I ta jedna, jedyna. Najbiedniejsza, proch pod stopami autora „Biednych ludzi”, Anna Dostojewska. Furda tam, że pisała iż była z Dostojewskim szczęśliwa, że z uporem, po jego śmierci, broniła jego dobrego imienia. Ważne, że Frołow wie. Wie, że oczekiwał od niej współczucia! „I tym razem trafił na taką, u której współczucie przerodziło się w wielką miłość.” Straszne! I jeszcze w swoim dzienniku uprawiała autoterapię… Opiszmy więc tę tragedię życia z hazardzistą. Kolejne strony…
Tak, Dostojewski, zapewne jak każdy wielki twórca, nie był łatwy we współżyciu, miał wiele wad. Przegrywał pieniądze, był łatwowierny, kłótliwy, drażliwy na punkcie swojej twórczości. Ale przecież ten obraz tak łatwo odwrócić: był świetnym ojcem, utrzymywał wiele osób, przeżył piekło katorgi. I to, z czego Frołow czyni zarzut – współczucie, można zmienić w obraz rzeczywisty. W odwagę człowieka, który stanął w opozycji do oprawczego państwa, do satrapy na tronie (fakt, że później zmienił diametralnie swój stosunek do caratu).
Zastanawiam się, po co powstają takie książki? Jaką przynoszą nam, czytelnikom, korzyść? Odkryjemy mroczną duszę, zawsze ciekawie pogrzebać w życiu sławy, pogrzać się w niej, doszukać skandalu? Jeszcze lepiej obryzgać podejrzeniami, opluć domniemaniami. Wielu to kupi, inni wzruszą ramionami…
Sylwia Frołow – Nasz biedny Fiedia. Kobiety Dostojewskiego, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2021, str. 263.