Rekomendacje książkowe z Biesiady Literackiej SPP

0
126

Wacław Holewiński
Film radziecki / Film hiszpański

Żyszkiewicz zebrał w tym tomie wiersze z wielu lat, niektóre mają ponad pięćdziesiąt lat, niektóre są z ubiegłego roku. Czy te wcześniejsze się zestarzały? Nie, nie miały prawa. Wciąż skrzą się dowcipem, inteligencją autora, wciąż odkrywają przestrzenie, kontury jego świata.

Część z utworów miała swój piśmienniczy debiut w zmienionej formie – „zasługa” to redaktorów chroniących przed interwencjami cenzury (w jednym z wierszy zmieniono „film radziecki” na „film hiszpański”), część nie była nigdy drukowana.

Czytałem te wiersze powoli, po dwa, trzy dziennie. Smakowałem poszczególne frazy. Bo wierszy Żyszkiewicza nie należy czytać szybko. Warto je smakować, wyczuć ich rytm, energię, uruchomić własną wyobraźnie dla plastycznych obrazów. Szukać w nich drugiego, a czasami i trzeciego dna. Czytać o poranku, a czasami w środku nocy. Bo zabrzmią inaczej. Czasami spowodują śmiech („Kobieta wyśmienita”), czasami poczujesz woń kwitnących lip („Park Miejski”), czasami zaciśniesz dłonie (Noc Walpurgi, śpiew walkirii”).

Warto sięgnąć po wiersze Żyszkiewicza, razem z nim przeżyć przygodę poezji.

Waldemar Żyszkiewicz – Wertep historii/ piruet stulecia, Stowarzyszenie Pisarzy Polskich Oddział Warszawa (Kolekcja literacka, seria II tom XV), Warszawa 2021, str. 121.

Piotr Müldner-Nieckowski
Lech Marek Jakób: Ćwiczenia z nieobecności

Nie wiem, czy Leszek Jakób serio przygotowywał się do śmierci, czy raczej żartobliwie traktował ewentualne odejście, natomiast odrabiał dawno zadaną sobie lekcję, o której tyle razy rozmawialiśmy. Jakieś trzydzieści lat temu. Potem dwadzieścia i dziesięć. Tak, bo rozsądny człowiek myśli o swoim końcu znacznie wcześniej niż szaławiły, które żyją jedynie chwilą, a z myślenia chętniej korzystają w celach utylitarnych niż dla przyjemności.

Tomik Ćwiczenia z nieobecności ukazał się nieoczekiwanie po śmierci poety, która nastąpiła parę dni po udanej operacji serca. Boleśnie się spóźnił. A autor tak niecierpliwie czekał na tę książkę, tak się na nią cieszył. Nigdy nie zachwycał się jakością artystyczną swoich prac, był w samoocenach ostrożny i skromny, tym razem jednak grubo przed wydaniem słyszał mnóstwo pochwał. Wiersze o śmierci i umieraniu, a jednak ludzie je lubili od pierwszego kontaktu, i to tacy, którzy poezji zwykle nie czytują. Jakób tu i ówdzie pokazywał albo czytał po kilka utworów i widział, że robią wrażenie, podobają się. Słuchacze żądali bisów. Wszystkie poezje w tym tomie są o śmierci, umieraniu, rozliczaniu się z życiem i o wielu podobnych, wydawałoby się smutnych a przygnębiających problemach, ale każda ma w sobie jakąś przyprawę jeśli nie pieprzu, to ironii, jeśli nie ironii, to dowcipu, przygany, wskazówki, odkrycia. Nie ma tylko jednego (i to jest tu wspaniałe!) – tragedii, rezygnacji, przegranej. To się dostrzega od razu. Kiedy tylko dostałem tekst w postaci maszynopisu z prośbą o mikrorecenzję, napisałem krótki blurb, tekst naokładkowy, w którym umieściłem właśnie relację z takiego odczucia:

Lech Jakób już dawno napomykał, że jest zbyt wiele sygnałów o nieskończoności życia, aby to zlekceważyć i żeby można było „stać się źle umarłym”. Jego zdaniem przyszedł czas, by rzecz opisać. Wciąż bowiem nie ma odpowiedzi, czym jest życie. A przecież płacimy za nie bardzo wiele, bo aż śmiercią. Mimo to cud ten trwa. Zawiera się w błękicie i zieleni, w locie ptaka, ataku drapieżnika i powolności małża, a jeśli go mało we mnie, to bardzo wiele w tobie. Życie jest wieczne tym bardziej, jak pisze Jakób, że „nie jest tylko kwestią wiary”.

W tomie tym zawarł jeszcze więcej, bo pomyślał nie tylko o sobie, ale o milionach ludzi, którzy tak jak on kiedyś umrą, a którym na grobach i w nekrologach pozostali będą chcieli dać jakieś motto i to niekoniecznie w kółko to samo i pochodzące ze słynnego wiersza księdza Jana Twardowskiego („Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą”). Lech Jakób ma sporo własnych, jak choćby ten:

Jak Ci tam teraz jest
Mamo
na tych łąkach niebiańskich
żarliwie wypasionych

albo

To tylko przeprowadzka
do innego domu
unikaj lęku
bo rozprasza
i zakłamuje perspektywę

lub też

stuk stuk
kto tak stuka?
puk puk
kto tak puka?
to ja
duszyczka obolała
tak bym do raju już chciała

i wiele innych. Ale nie tylko takich. Są też zupełnie niebanalne, mistyczne i (albo) metafizyczne, trzymające w napięciu długi czas po przeczytaniu, na przykład ten, który się zaczyna od wersów już nie ludycznych i okołoludowych, ponieważ zwiastujących namysł:

chciałbym ci jeszcze powiedzieć
że następną wiosnę
już odwołano
wycofane zostaną kwitnienia

Nasuwa się myśl o skrzydłach motyla, z których jedno (poetyckie i Jakóbowe) jest tutaj, a drugie (nasze i przemyślane) już tam. Tam się rozwija, abyśmy mieli po śmierci z czym się witać, mimo żeśmy są na razie na Ziemi. Jeśli to wiesz tu i teraz, zaczynasz o tym myśleć i dostrzegasz innych wokół siebie. To dobrze. A co jest źle?

Takich pytań stawiamy sobie wiele, niektórych unikamy jak ognia piekielnego, choć czasem chodzi akurat o ożywczy płomyczek emocji, o iskierkę uczucia.

Piękny tomik poezji prostej, ale niekoniecznie łatwej. Kiedy ją czytasz, staje się coraz trudniejsza. Szczypie. Przypomina: żyjesz.


Piotr Müldner-Nieckowski

_______________________

Lech M. Jakób, Ćwiczenia z nieobecności. Wydawnictwo Forma, Seria 15 (piętnastka), Szczecin 2021. Stron 74. ISBN 978-83-66759-48-0.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko