Wiadomość o śmierci Adama Zagajewskiego zaskoczyła nas. Urodzony w 1945 r. we Lwowie należał do generacji średniego pokolenia. Jak to się szybko zmienia, w latach 70-tych ub. wieku pisarzami najstarszymi byli ci debiutujący i publikujący jeszcze przed 1939 rokiem tj. przed początkiem II wojny światowej, jak: noblista z 1980 r., Czesław Miłosz, Jarosław Iwaszkiewicz, Antoni Słonimski, Julian Tuwim, Leopold Staff. Z końcem XX stulecia nastąpiła generacyjna zmiana warty. Klasykami stali się przedstawiciele urodzeni od lat 20 do 50-tych: Karol Wojtyła, papież Jan Paweł II (1920-2005), Tymoteusz Karpowicz (1921-2005), Miron Białoszewski (1922-1983), Zbigniew Herbert (1924-1998), Ludmiła Marjańska (1923-2005), noblistka z 1996 r., Wisława Szymborska (1923-2012), Tadeusz Nowak (1930-1991), Tadeusz Śliwiak (1928-1994), Stanisław Grochowiak (1934-1976), Edward Stachura (1937-1979), Elżbieta Zechenter-Spławińska (1935), Ernest Bryll (1935), Jarosław Marek Rymkiewicz (1935), Ewa Lipska (1945), Józef Baran (1947). Tak jak Stachurę legendy otoczyły Andrzeja Bursę (1932-1957), Ryszarda Milczewskiego-Bruno (1940-1979), Andrzeja Babińskiego (1938-1984), Rafała Wojaczka (1945-1971). Zabrakło: Tadeusza Różewicza (1921-2014), Stanisława Barańczaka (1946-2014), Julii Hartwig (1921-2017) ale jest Olga Tokarczuk (1962) jako poetka debiutująca arkuszem pt. Miasto w lustrach w 1989 r., są: Urszula Kozioł (1931), Julian Kornhauser (1946), Ryszard Krynicki (1943).
Muszę się zastrzec, że i stosowane przeze mnie pojęcie pokoleniowości rozumiem inaczej niż czynią to literaturoznawcy, mniej precyzyjnie, bardziej emocjonalnie. Uwagę skupiam na debiutanckim zbiorze Zagajewskiego tj. na wydanym w 1972 r. tomiku pt. Komunikat. Dla mnie osobiście był to ważny czas. Zacząłem czytać: Życie Literackie, Nowy Wyraz, Poezję, literackie tytuły prezentujące to, co najistotniejsze na tzw. rynku wydawniczym, śledzące rytm twórczych konfrontacji.
Zagajewski uważany był przez lata za mocnego kandydata do nagrody Nobla. W 2011 r. wymieniano go obok Różewicza i Olgi Tokarczuk, jako jednego z faworytów. Czy w debiutanckiej książce Zagajewskiego odnajdujemy przebłysk geniuszu?
Wypada zauważyć, że już manifest poetycki grupy „Teraz”, krytyczne publikacje Barańczaka Nieufni i zadufani (1971), Kornhausera i Zagajewskiego Świat nieprzedstawiony (1974) zawierały istotne treści dotyczące tak poetyckiego warsztatu, jak i, co miało zasadnicze znaczenie programu ideowego. Wśród zaakcentowanych potrzeb: negacja schematów myślowych i języka przemówień politycznych, nieufność wobec idealizowania i oderwania od rzeczywistości, akceptacja lingwizmu. Sprzeciw wobec totalnej poetyzacji świata na rzecz mówienia wprost, odrzucenie propagandy na rzecz prezentacji społecznej rzeczywistości. Już tytuły zbiorów Zagajewskiego: Komunikat, Sklepy mięsne, Jechać do Lwowa, Spróbuj opiewać okaleczony świat, Prawdziwe życie – wiele mówią o przyjętej metodzie. Podobnie jest w przypadku Barańczaka, to zbiory: Korekta twarzy, Jednym tchem, Dziennik poranny, Ja wiem, że to niesłuszne, Sztuczne oddychanie, Tryptyk z betonu, zmęczenia i śniegu, Pegaz zdębiał i Chirurgiczna precyzja, nie inaczej tytułował swoje książki Jakub Kornhauser, m. in.: W fabrykach udajemy smutnych rewolucjonistów, Stan wyjątkowy, Zjadacze kartofli, Zasadnicze trudności, Każdego następnego dnia, Hurrraaa!, Inny porządek, Było, minęło, Tylko błędy są żywe.
Sądząc po tytułach prawie proza. Być może nie łatwo przetłumaczyć na języki obce tę poezję tkwiącą w niedomówieniu, wyszydzającą absurd, opartą na skojarzeniach. Jest to jednak poezja jedynego możliwego komunikatu w czasie, gdy o druku decyduje sroga cenzura. Być może właśnie dlatego Zagajewski ostatecznie nie otrzymał nagrody Nobla?
Wierszem otwierającym jego debiutancką książkę jest ten zatytułowany Rocznica. W nim o rocznicy śmierci Beethovena. Pompatyczne obchody rażą wrażliwość 27 letniego autora. Pisze „…Beethoven umiera w rocznicę śmierci / muzyka go zabija…/ a co będzie podczas następnych urodzin…”. Dostrzega: poobiednią publiczność ubraną w „…tłuste dłonie…”, płuczącą usta w okrzykach miłości, ropiejące w rzędach krzesła. Szereg określeń daleko odbiega od opisu audytorium złożonego z koneserów muzyki. Takie fasadowe jest całe życie w Polsce Ludowej? W kraju w którym narzucona ideologia socjalistyczna dla inteligencji wywodzącej się z warstw chłopskich i robotniczych promuje wiedeńskiego klasyka, bo obawia się prawdziwego głosu ujarzmionych elit. Do politycznych decydentów skierowane zostaje retoryczne pytanie „…jak oni to robią / żeby róże tak długo / bez sztucznego oddychania / utrzymywały się w powietrzu”. Kim byli „oni” w 1972 roku wiedział każdy.
Drugi wiersz: Pewnego dnia postanowiłem / się dowiedzieć kim jestem – spełnia wymogi przyjętych założeń. Nie maluje pięknego obrazka ani nie brzmi melodyjnie. Przesycony jest za to opozycja wobec zastanej rzeczywistości. Jej symbolami są: śledztwo i przesłuchanie podjęte przeciwko samemu sobie. Czytamy „…Przeczytałem swoje listy / i wysłuchałem mojego głosu…”, dalej także odrzucenie systemu „...Zdjąłem wszystkie odznaczenia / i oddałem honory / Zgubiłem dowód osobisty / i książeczkę wojskową…”. Znaczenie ma przełamanie zwrotu „oddawać honory” czyli inaczej salutować, być prawomyślnym wobec bohaterów odrzucanej władzy. Zagajewski nie tyle oddaje honory, co oddaje cały ten sztuczny rytuał do lamusa. Trzeba też wiedzieć, że władza kontrolowała wszystko i wszystkich także za pomocą identyfikacji. W dowodzie osobistym było wiele informacji, choćby o zatrudnieniu. Nie pracujący przezywani „niebieskimi ptakami” byli na cenzurowanym. Podobnie książeczka wojskowa była dokumentem na podstawie którego można było każdego powołać do obowiązkowej służby, innymi słowy w dogodnym dla władzy czasie wyeliminować niepożądanego w danym miejscu osobnika na czas trwający według uznania Wojskowej Komendy Uzupełnień.
Poeta pisze wprost o zdjęciach z wyżej wymienionych legitymizujących go zaświadczeń. Na nich tkwi „…z obolem języka w ustach…”, jest martwy, jak wędrujący w zaświaty Grek. Nie ma prawa do wyrażania jakiegokolwiek sprzeciwu. Dopiero pozbycie się dowodów „uczestnictwa w opresji” jest uwolnieniem. Jest to obarczone konsekwencjami ale „…Taka jest cena za przepłynięcie / rzeki lojalności…”. Powraca motyw Styksu, rzeki przepływanej przez zmarłych w towarzystwie Charona. Dzięki wyalienowaniu można być „…daleko od mistrzostwa oszustów / którzy opanowali sztukę mówienia / z rękami zaciśniętymi na gardle…”.
Szyderczo brzmi wiersz pt. Święto Zmarłych. W tym dniu „każdy porządny poeta / pisze przynajmniej jeden wiersz”. Oficjalna ceremonialność jest banalna a zmarli ze wszystkich terenów podbitej Polski, obszarów niewolonych przez 123 lata przez zaborów pruskich (potem niemieckich), austriackich i rosyjskich nie mają prawa głosu. Zginęli walcząc o niepodległość. A o niej nie wolno teraz mówić. Ci pierwsi „…przyszpileni krzyżami / rozkładają bezradnie ręce…”, ci drudzy „…leżą w otwartych mundurach / z gazetami w ustach…”, ci ostatni mają najgorzej „…płytko pod ziemią pływają po warszawsku / brzuchem po piasku”. Podjęty temat był arcyniebezpieczny! Płytko pod ziemią, bez mogił chowani byli żołnierze Polskiego Państwa Podziemnego, mordowani w latach 40 i 50 tych XX wieku przez NKWD i Urząd Bezpieczeństwa. Gazety wydobyte z mogił katyńskich stały się pośrednim dowodem na czas popełnienia zbrodni ludobójstwa w 1940 roku przez Sowietów. Powstańcy warszawscy z 1944 r. byli skazani na zapomnienie, jako „zaplute karły reakcji”, „bandyci Armii Krajowej”. Taki język należy już na szczęście do przeszłości ale także dzięki omawianej poezji i dzięki postawom jej twórców.
Dedykacja dla Kornhausera to wiersz pt. W pierwszej osobie liczby mnogiej. W nim o używanych (versus zużytych) słowach, o rozpaczy, rozmowach „z Baczyńskim”, poetą żołnierzem AK, w Powstaniu 1944 r. w batalionie „Parasol”, poległym w 4 dniu walki, wreszcie o „absolutnym słuchu milczenia”. To, co bywało przemilczane, krzyczało najgłośniej, jako ogromna niesprawiedliwość. Jak dokonujący aktu samospalenia w proteście przeciwko kłamstwu katyńskiemu żołnierz AK Walenty Badylak. W tym przypadku Zagajewski wyprzedził historię wierszem pt. Człowiek eksplodujący.
Uwagę zwracają wiersze: Kret, Pamięć, Mapa, Odczyt, Muszę powiedzieć. W tym ostatnim mocno brzmi pointa dotycząca rzekomo Hamleta, są to słowa „…Z jakim akcentem swoje skargi mówił / jak słowom pilnie patrzył w gardła. / Jakby to jemu pierwszemu zastrzelono ojca.”.
Wiersze: Poeta I i Poeta II łączą się ze sobą i całością zbioru ezopową mową, nawiązaniami do despotyzmu i prześladowań stosowanych przez decydentów i kreatorów tzw. polityki kulturalnej. To stąd Poeta I opowiada „dowcipy o centaurze” (w domyśle o podobnie brzmiącym słowie tj. o cenzurze), Poeta II „Jest urzędnikiem śmierci”.
Najsłynniejszym wierszem Zagajewskiego, powtarzanym w całym Krakowie a chyba i w innych miastach było Sprawozdanie. Wbrew politycznej nowomowie w której zapewniano zawsze o pomyślnych rokowaniach na przyszłość utwór ten zaczyna się kwestią „Rokowanie nie było pomyślne…”, liście jak ludzie nabierający wody w usta nabierały powietrza w żyły ale w punkt trafiał kontekst pytania „…na jak / długo podpisano Układ Słoneczny.”. Domyślnie kwestionowało trwałość Układu Warszawskiego!
W wierszu Państwo Platona zegary idą do wojska, poetom lasy urastają u rąk. O obowiązkowej służbie wojskowej było już powyżej, lasy to leśna partyzantka, przejęcie przez poetów obowiązku walki o niepodległość wzorem powstańców walczących przeciwko zaborcom w 1794, 1831, 1863 roku, walczących jak Baczyński, Stroiński, Trzebiński, poeci Powstania Warszawskiego. Sierpień 1944 to utożsamienie się z „pokoleniem Kolumbów”. Czytamy „…Moje włosy układano na barykadach / Mój krzyk hodowano w pustych / szufladach podwórzy / Moje ciało rozstrzeliwano / we wszystkich dzielnicach…w pleśni kanałów w kiszkach miasta / moja pamięć rodziła się na pamięć”.
Ostatecznym opowiedzeniem się za historią jest wiersz pt. Prawda. W nim „Wstań otwórz drzwi rozwiąż sznury / wyplącz się… jesteś Jonaszem który trawi wieloryba…”. To wiara w zmianę rzeczywistości, woda drąży skałę a „połknięty człowiek” nie da się strawić, zaszkodzi monstrum, które go chciało unicestwić.
Na pytanie o geniusz debiutanta odpowiadam twierdząco. Kolejne publikacje potwierdziły wielkość jego talentu. Wiersz pt. Komunikat ukazał się dopiero w 1979 r. w zbiorze pt. List. Zbudowany w oparciu o schemat z rubryki ogłoszeń traktuje o państwie deficytowym, bo cierpi na deficyt wolności, braki różnych artykułów spożywczych i towarów pierwszej potrzeby, jak choćby reglamentowany cukier ale z nadmiarem przemówień, w którym z „ulubioną potrawą ludności / są gołąbki pokoju” symbol prozaicznie i bezrefleksyjnie zjadany. Każdy nosi tutaj „…przy sobie swoją fotografię / i imiona zmarłych…”, [vide, to, co pisałem o dowodzie osobistym i książeczce wojskowej i martyrologii zawartej w wierszu Święto Zmarłych].
Często cytuje się wiersze: Filozofowie, ze zbioru pt. Sklepy mięsne, Mała piosenka o cenzurze, i W encyklopedii znowu zabrakło miejsca dla Osipa Mandelsztama, Miasto nieznane, z tomiku pt. List, dedykowany Adamowi Michnikowi, pt. Błyskawice, także inny, nostalgiczny i tytułowy utwór ze zbioru Jechać do Lwowa, poświęcony pamięci rodziców. Dzięki niemu o Zagajewskim ponownie usłyszeli wszyscy. Lwów, miasto odebrane Polsce przez Związek Sowiecki było długo na indeksie, to znaczy, gdzie tylko było to możliwe skreślano jego nazwę z publikacji, pomijano milczeniem a urodzonym w nim obywatelom PRL wpisywano do dowodów osobistych kłamstwo „urodzony w ZSRR”. W debiutanckiej książce jest, że Zagajewski urodził się w 1945 r., nie ma jednak gdzie się urodził, bo było to we Lwowie. W tym wierszu liryka przezwycięża programową oschłość manifestu pokolenia Nowej Fali. Jest: rosa na walizkach, są proporce drzew, zaskrońce jak miękki znak w języku rosyjskim znikają wśród traw, słowem Zagajewski przemawia do nas tkliwie i wręcz czułostkowo, bo też i taka poetyckość przystoi utraconej ojcowiźnie. We Lwowie pełno „szeptu każdego kamienia”, kornetów zakonnic jak szkunery płynących pod teatrem, nade wszystko ciotek, wskrzeszanych po latach, są tam: Fredro nieprzyzwoity, głoszący swoje wykłady Brzozowski, tapczan „pod huculskim kilimem” ale „cenzorzy / cięli ciało i wieńce, sekatory niezmordowanie / pracowały, jak w dziecinnej wycinance / gdzie trzeba wystrzyc łabędzia lub sarnę. / Nożyczki, scyzoryki i żyletki drapały / cięły i skracały…” wszystko, co tylko choć odrobinę mogło przypominać to miasto. Dowcipnie żartuje poeta, że te nożyce „...skracały pulchne sukienki / prałatów…”. Zadaje pytanie „…dlaczego każde miasto / musi stać się Jerozolimą i każdy / człowiek Żydem…”, musi doświadczyć wygnania. A w wierszu Lawa pochodzącym ze zbioru pt. Płótno, czytamy „…była wojna, wojny nie było, / Żydzi umarli, Żydzi żyją, miasta spłonęły, / miasta stoją, miłość płowieje…”.
I na koniec trzeba wspomnieć o uniwersalizmie wiersza pt. Spróbuj opiewać okaleczony świat, tutaj padają słowa „…Pamiętaj…O pokrzywach, które metodycznie zarastały / opuszczone domostwa wygnanych… / …Widziałeś uchodźców, którzy szli donikąd, / słyszałeś oprawców, którzy radośnie śpiewali. / Powinieneś opiewać okaleczony świat… / … Opiewaj okaleczony świat / i szare piórko, zgubione przez drozda…”. Nic dziwnego, że wiersz zdobył niebywały rozgłos i w formie ulotek rozklejany był w wagonach nowojorskiego metra po tragedii WTC 11 września 2001 r.
W zbiorze pt. Zastygłe pejzaże w wierszu Jeden cytat sprzed lat, napisałem „Siedem zbiorów wierszy Zagajewskiego / to wciąż ten sam komunikat, / od Lwowa po Paryż i Boston…/ Pochylenie uchodźców z Bośni, z różnych stron świata… / wibruje w mej pamięci pytanie / wygnańców nieba, / „na jak długo podpisano Układ Słoneczny”…”, i niech to będzie podsumowaniem twórczości stanowiącej cegiełkę naszej wolności.
Zbigniew Mirosławski