DARIUSZ PAWLICKI – NIE ZAWIEDŹCIE MNIE, OCZY MOJE

0
486
Fot. Dariusz Pawlicki
Fot. Dariusz Pawlicki

„Gdy ptak snu zamierzył uwić sobie gniazdo w mej źrenicy, zobaczył
rzęsy i zląkł się, że to sieć” (arabski poeta z Andaluzji, XII w.).

I.

      Jest późne wrześniowe popołudnie. Stoję na żwirowo-piaskowej drodze, dla podkreślenia jej ważności zwanej przez okolicznych mieszkańców gościńcem. Prowadzi ona z Krasnopola do Głębokiego Brodu (i może dalej). Przyglądam się prawie bezchmurnemu niebu, drzewom, szczególnie przydrożnym topolom, koniom i krowom pasącym się na łąkach. Sprawdzam stan swych oczu. Odnoszę wrażenie, że nie zawodzą mnie. Wyraźnie widzę również gałęzie, kępy traw, kamienie… Ale biorę pod uwagę i to, że ich stan, niedostrzegalnie dla mnie, pogorszył się. Postanawiam jednak pozostać przy wersji optymistycznej.

      To zainteresowanie oczami, nade wszystko moimi, jest wynikiem przeczytania dzisiejszego ranka moich zapisków mających za temat, właśnie wzrok ∕ widzenie, a przede wszystkim narząd to umożliwiający. Te fragmenty napisane kilka lat temu zamierzałem połączyć w esej. Jak dotąd skończyło się na zamiarach. Może teraz…

II. Zapiski                                                                     

      W eseju Hansa Holländera Literatura-Malarstwo-Grafika* natknąłem się na nst. uwagę:

„Oko, zwane oknem duszy, jest główną drogą, przez którą zmysł […] może najobficiej i najwspanialej poznawać nieskończenie mnogie dzieła natury”.

      Od tego cytatu moje myśli prawie natychmiast podążyły do fragmentu W stalowych burzach, w którym Ernst Jünger odnotował fakt spojrzenia w niebieskie oczy Anglika, którego zastrzelił kilka minut wcześniej. A rzecz miała miejsce na froncie zachodnim w marcu 1918 r. W tym miejscu słowami Tomasza Wujewskiego przywołam jedno z wyobrażeń odległych pokoleń na temat wzroku i widzenia:

„Grecy związek oczu z życiem tłumaczyli w następujący sposób. Na powierzchni gałki ocznej odbija się jak w zwierciadle postać osoby stojącej naprzeciwko, czyli patrzącej w oczy. Odbicie to wygląda jak mały człowiek, którego nazywali idolem. Ponieważ po zgonie człowieka oczy tracą blask, znika owo odbicie (opowiadano, że w dniu zamordowania cesarza Helwiusza Pertynaksa nie dostrzegano w jego oczach żadnych obrazów, co traktowano jako znak zapowiadający śmierć, jak gdyby dusza przedwcześnie opuściła ciało). Był to symptom opuszczenia ciała przez duszę, z czego wniosek, że Grecy idola utożsamiali z duszą” (Życie starożytnych posągów).

      Nazwisko: Ernst Jünger i wzmianka o zabitym przez niego przeciwniku spowodowały, że moje myśli powędrowały następnie do Promieniowań. A konkretnie do zapisków, jakie Jünger poczynił w swym dzienniku 20 listopada 1942 r. w Giżycku, tuż przed wyruszeniem, jako kapitan Wehrmachtu, w podróż służbową na front na Kaukazie. Napisał wówczas m. in. takie słowa:

„[…] wertowałem trochę La mort et ses problèmes Henriego Bona. Znalazłem tam przytoczoną ponurą opinię Parmenidesa, który przypisuje trupom zdolność odczuwania; mają one być wrażliwe na milczenie, zimno, ciemność […]”.

      Jeśliby Parmenides miał rację – wielokrotnie, po wielu wiekach okazywało się, że starożytni mieli rację –  znaczyłoby to, że „martwy” Anglik odwzajemnił spojrzenie swego zabójcy, i że spojrzał w jego oczy. W tym momencie każdy może przywołać z pamięci indywidualne przypadki, gdy miał do czynienia ze zmarłymi. Gdyby więc Parmenides nie mylił się, oznaczałoby to, że umarli, o których ten czy ów, myślał, że są nimi (dosłownie i na pewno), nie do końca byli (przynajmniej wówczas) umarli. I że jeszcze przez jakichś czas (nie wiemy jak długi), pozostawali świadomi tego, towarzyszyli nam. Jako jeszcze „oni”, a nie tylko zimne ciało. Chociażby wtedy, gdy słyszeli słowa wypowiadane przez osoby stojące przy trumnie. Lecz nie mogli (wszystko wskazuje na to, że nie mogli) w żaden sposób już na nie zareagować. A najpewniej jednak zareagować chcieli; przynajmniej część spośród nich.

[…]

     Ból związany z oślepieniem – w wyniku wypalenia oczu bądź ich wyłupienia ∕ wydarcia. Potem bezradność człowieka (ale nie tylko jego) nie widzącego dookolnego świata, a tak dobrze go pamiętającego.

      Homer w Odysei opisał m. in. Polifema, jednookiego olbrzyma ludojada, syna Posejdona i nimfy Toosy. Uwięził on w jaskini na Sycylii Odyseusza i jego towarzyszy; kilku spośród nich pożarł. Odyseuszowi udało się upić winem Polifema i rozżarzonym drągiem wypalić mu oko. Następnie użył fortelu, aby wyprowadzić z jaskini pozostałych przy życiu Greków.

      W roku 1014, pod Klidion (Kleidion) armia bułgarska poniosła druzgocącą klęskę w starciu z wojskami bizantyjskimi. Według relacji różnych kronikarzy do niewoli dostało się 14-15 tysięcy Bułgarów. Na rozkaz cesarza Bazylego II (nazwanego później Bułgarobójcą) wszyscy zostali oślepienie. Z tym, że co setnemu pozostawiono jedno oko. A to po, aby pozostałych mógł doprowadzić do domu. Car bułgarski Samuel Komitopul zmarł – prawdopodobnie w wyniku ataku apopleksji – gdy zobaczył tysiące okaleczonych swych wojowników.

      W 1145 r. na rozkaz Władysława II został oślepiony (i pozbawiony języka) Piotr Włostowic, bardzo wpływowy możnowładca, który przeciwstawiał się łamaniu postanowień zawartych w testamencie pozostawionym przez Bolesława III Krzywoustego (Włostowic był jego paladynem).

                                                                   […]

Wyimki związane z mistyką:

           „Świecą ciała twojego jest oko twoje” (Ewangelia wg Mateusza; 6, 22).

 Mistrz Eckhart:

           „Oko, którym oglądam Boga, jest tym samym okiem, którym Bóg mnie widzi”.

John Milton:

           „Kto niszczy książki, zabija rozum, niszczy obraz Boga w oku”.

Cytaty dotyczące poznawania ∕ widzenia:

Lukrecjusz:

           „Widzenie umysłem jest podobne do widzenia oczyma” (O naturze rzeczy).

Plotyn:

           „Gdyby oko nie było nasłonecznione, nie moglibyśmy spostrzegać światła”.

Aureolus Bombastus Paracelsus (Philippus Theophrastus von Hohenheim):

           „To nie oko pozwala widzieć człowieka, lecz przeciwnie, to człowiek sprawia, że oko widzi”.

William Harvey:

           „Nie ufaj niczemu, co mówię; odwołuję się jedynie do twych oczu”.

Joseph Joubert:

           „Zamknij oczy, a zobaczysz”.

Ralph Waldo Emerson:

           „Najsłabsza świeca widoczna jest o milę, a źrenica człowieka sięga gwiazd”.

III.

      Zbliżam się do Brzozowego Mostku, miejsca, w którym droga asfaltowa przecina gościniec. To skrzyżowanie znajdujące się na skraju lasu okrywa zła sława.

      Siadam na pniu pozostałym po sośnie ściętej wiele lat temu. Szosą szybko przejeżdża samochód osobowy. I znowu zapada cisza. Ściemnia się.

      Coś szybko przelatuje nade mną: kątem oka dostrzegam czarny punkt. Unoszę momentalnie głowę. „Chyba nietoperz”. To rzeczywiście jest on. Po chwili zawraca. Zaraz pojawia się drugi. Zastanawiam się nad tym, w jakiej postaci im się jawię, skoro ich uwsteczniony wzrok nie odgrywa praktycznie żadnej roli: w dzień, kiedy śpią, nie jest im potrzebny, a podczas lotów odbywanych o zmierzchu i w nocy, polegają wyłącznie na doskonałym słuchu i echolokacji. Może dla nietoperzy jestem teraz nieruchomym obiektem „wyrosłym” z ziemi. I tylko nim.

      Przypominam sobie cytat z Johanna Gottfrieda Herdera, jaki rankiem zdołałem przeczytać – mimo bardzo licznych przekreśleń – w mym niedokończonym, a właściwie to w rozbabranym, eseju:     

„Wybornym przedsięwzięciem byłoby zbadanie, jak daleko zaszlibyśmy opierając się na samym czuciu; ono bowiem jest czymś najsolidniejszym i najgłębszym, pierwszym narzędziem duszy. Oko ukazuje nam jedynie złudzenie i powierzchnię rzeczy” (szkic Jeszcze o kunszcie odczuwania).

      Herder pisząc o ,,czuciu”, miał najpewniej na myśli zmysł dotyku. No bo chyba nie słuchu, węchu, ani smaku (nie można tego jednak zupełnie wykluczyć). A na pewno nie wzroku, skoro wyrażał się o nim negatywnie, jako narzędziu służącym poznaniu. Gdybyśmy poszli za jego radą wtedy np. drzewa rozpoznawalibyśmy przez dotykanie ich kory, liści, owoców. I można by powiedzieć: Czemu nie? Ale wyobraźmy sobie, że znajomość z kimś zaczynalibyśmy od wzajemnego dotykania się (żeby nie określić tego dosadniej…). Nie, to nie wszystkim by odpowiadało.

      Przemierzam kilkanaście metrów i zatrzymuję się na Brzozowym Mostku. Od strony bagna, za którym znajduje się jezioro Pogorzelec, słyszę trzask gałęzi łamanych przez jakieś duże zwierzę. „Jeleń, albo łoś”. Spoglądam w tamtym kierunku, ale nie dostrzegam niczego przemieszczającego się. Za to gwiazd na niebie jest bez liku: istny zawrót głowy.

      * W: Ut pictura poesis, pod red. Michała Głowińskiego; słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2006.

       _______________________________

Reklama