W bibliofilskiej szacie edytorskiej ukazał się kolejny, ósmy już, tom poezji Urszuli Gierszon Przymierzalnia. Dotychczas wydała m.in. następujące zbiory wierszy: Siedem barw płomienia (1987), Białe rękawiczki (1990), Miasto dziewięciu bram (1993), Adagio (2002), Ziarno ruty rzucam w ogień (2005), Wiersze patriotyczne (2007), Przymierzalnia (2013), Coraz Ciebie mniej (Berlin 2014, z ilustracjami jej autorstwa). Gierszon od wczesnej młodości (urodziła się w Lublinie w 1956 roku) nie tylko pisze wiersze, ale także rysuje, maluje, rzeźbi. Jako poetka debiutowała liryczną miniaturą bez tytułu (*** w tęczę ci zamknąć…) ogłoszoną drukiem w „Kamenie” (1980, nr 17) w kolumnie młodych literatów „Źródła”. Niedługo potem ukazał się katalog wystawy Grafika i poezja Urszuli Gierszon (Klub MPiK, Lublin 1982). W 1983 roku artystka zainicjowała powstanie w Lublinie Poetyckiej Grupy „Przestrzeń”. Trwałym śladem działalności owej grupy jest wydana przez Klub MPiK publikacja Potykając się o słowa (1983), zawierająca wiersze Urszuli Gierszon, Zofii Luchowskiej-Kuny i Andrzeja Z. Kowalczyka. Jeśli do tego dodamy, że Gierszon pisze także prozę i eseje, otrzymamy obraz ciekawej osobowości twórczej.
Przed kilku laty wydany tom wierszy Przymierzalnia (2014) otwiera czterowiersz, który można traktować jako rodzaj inwokacji (na miarę antycznych ekspozycji):
Heliosie…
ześlij mi swoją złotą maskę
Nałożę ją siądę przed lustremPiękno zawrę w sobie
makijaż na wieczność.
Istotny jest tu motyw maski. Maska była stałym rekwizytem antycznych inscenizacji i sposobem ukrycia przed bóstwem i widownią indywidualnego oblicza artysty. U Gierszon jest odwrotnie: siądę przed lustrem i piękno zawrę w sobie. Gierszon swój świat ujawnia, komentuje i rozbiera bez skrupułów bo
obumarło we mnie
„po” z podziwu
i „za” z zadziwienia.
(Dziwny świat)
Pozostał „garb nieustannego dziwienia się”. Równocześnie w wierszu Zmylić pogoń czytamy: Na każdy ból jest sposób istnieje lekarstwo / na każdą ranę odpowiedni opatrunek. – to głos praktycznej kobiety, bogini własnego ciała i kosmosu.
Przyznam się, że do wierszy autorki Przymierzalni podchodzę jak kot do jeża. Dlaczego? Bo poezja ta nie głaszcze po głowie, nie pociesza, nie usprawiedliwia. Często jest ostra jak nóż, rani słowem jak drzazgą wbijaną w ciało (Dom złudzeń), zaskakuje surową precyzją sformułowań, bulwersuje skrajnym widzeniem rzeczywistości. Jest do bólu realna. Typowe jej wyznaczniki to zmysłowość i malarskość:
Oset słów tnie jak nóż
Ostrożądły
Wyostrzyłam kolce
Ich sklerenchyma drzewna stal
Kiedy dotykam
Krew zastyga w blizny
(Łykowata rzeczywistość).
Świat w utworach Urszuli Gierszon ma wymiar powszechnego lumpeksu (wiersz tytułowy Przymierzalnia). „Ziemia – planeta szaleńców” – tak poetka przedstawiła naszą rzeczywistość w wierszu pod tym tytułem w debiutanckim tomie Siedem barw płomienia. Nic tu z naiwnej radości życia, nic z postawy „jakoś to będzie”. Gierszon pisze swoją poetycką apokalipsę od pierwszych wierszy. W zbiorze Białe rękawiczki (1992) w wierszu pod wymownym tytułem Rozpacz znajdujemy następujący obraz:
Jak pajęczyna rozwieszona
między ciepłem a chłodem
zamykała sobą korytarz
Ciemna i pełna widziadeł
Szłaś za nią
jej czerń stawała się
mniej obca.
Melancholia pierwszych wierszy stopniowo przerodziła się w katastroficzną wizję świata. W wierszach Gierszon nieustannie obecne są stwierdzenia i frazy w rodzaju: „osierociłam”, „skaleczyłeś”, „fałszywy szept”, „niebo spękane”, „ślepe oko jeziora”, „nie umiem pływać”. Gdzie indziej poetka wyznaje: Mój ból rozrasta się we mnie / jak korzenie kwiatu w doniczce ciała / Jestem dla niego pokarmem i matką (wiersz bez tytułu z tomu Miasto dziewięciu bram, s. 32). Gdyby nie to, że znam Urszulę od zawsze, w tym momencie zamilkłbym z przerażenia. Wiem jednak, że jest ona osobą otwartą, przyjazną, zaradną, sprawną organizacyjnie (w latach 2007-2011 była prezesem lubelskiego oddziału ZLP). Od pierwszych wierszy konstruuje swój poetycki świat ze świadomością, że poezja nie jest drapieżnikiem, nie potrzeba jej krwi. Ale musi w niej być ogień, by rozświetlić oczy i wiatr, by się nim zachłysnąć. (…) Pisanie to nie antidotum na zatrucie dniem i nocą. To nie sposób przetrwania. Jest to świadomy wybór, chęć przekazania określonych wartości. Program ten autorka sformułowała w debiutanckim tomie Siedem barw płomienia (przywołany cytat znalazł się na skrzydełku obwoluty). Gierszon nosi w sobie niemal bolesną wiarę w sprawczą moc słowa. W jednym z wywiadów powiedziała: Istnieje swoista magia słowa. I tak jak ona może być użyta przeciw człowiekowi i dla niego. Siła słowa polega na tym, że przemawia ono bezpośrednio do wszystkich zmysłów i jest ponad nimi. Słowo jest oczami wyobraźni, dotykiem, smakiem, zdziwieniem. (…) Może być śmiertelną bronią i delikatną materią, twarde jak kamień, plastyczne jak wosk, ostre jak miecz, barwne, bezbarwne, ulotne i trwałe… (Jest we mnie dużo goryczy, rozmowa przeprowadzona z Urszulą Gierszon przez Zofię Luchowską-Kunę. „Nowe Relacje” 1990, nr 15). W jednym z najnowszych wierszy poetka wyznaje: „słowo więcej znaczy niż ja” (Dom złudzeń, s. 17). Motyw słowa w kontekście świata odbieranego wszystkimi zmysłami wskazuje na ekspansywną dominantę emocjonalno-przedstawieniową utworów Gierszon. Stałym punktem odniesienia jest w nich wizja różnie postrzeganej natury. Warto przywołać chociażby fragment wiersza z wymownym wersetem końcowym:
Na łące taniec pszczół zachwyca
las chaosem i harmonią dźwięków wabi
Jeszcze drżę jak rozwidlona wierzbowa różdżka
Nad powierzchnią podziemnych wód Selene
Pełno mnie w przyrodzie i aż kipię w snach.
(Wyznanie)
Czy lęk i czarne wizje mają źródło w niespokojnych snach? Warto przypomnieć, że sny u Czechowicza także nakładały się na jego poetyckie obrazy: ostatecznie jako motto swojego ekslibrisu przyjął Czechowicz sentencję „Vita somnium breve” („Życie krótkim snem”) i wywróżył sobie własną śmierć: „ja bombą w stallach trafiony”. Urszula Gierszon jest poetką innego pokolenia i innych czasów, choć wcale nie bardziej stabilnych i bezpiecznych. Oddajmy jej głos: Jest bosko niebiesko / chociaż nadal pod grubą kreską (Dzisiaj…).
Pojawiająca się w wierszach autorki Przebieralni nuta „czarnego humoru” wydaje się jednym ze sposobów samoobrony przed zalewającą doczesność falą absurdów i reklam wieszczących wiecznie szczęśliwą przyszłość w myśl zasady „Jest dobrze, choć nie beznadziejnie”. W jednym z pierwszych wierszy Gierszon napisała:
Kiedy już jestem
– zawsze z boku
a kiedy kocham
to mnie nie ma
Kiedy buduję – zawsze od góry
a kiedy błądzę
to z rozmachem
(Życiorys z tomu Siedem barw płomienia, 1987)
Może właśnie ten wiersz tłumaczy nieustannie obecną w tej poezji nutę rozczarowania, zagubienia i depresji. W wierszu Życzenie autorka zwraca się z modlitewną nadzieją do „Garncarza niebieskiego” (czytelna aluzja do biblijnego Stwórcy, który ulepił człowieka z gliny): Tchnij we mnie swoje milczenie / martwe głosy ucisz / Odstaw mnie na najwyższą półkę.
Tadeusz Polanowski, pisząc na łamach „Akcentu” (1994, nr 1) o tomie Miasto dziewięciu bram, zauważył, że Gierszon w najbardziej krytycznych momentach odwołuje się po swojemu do „Tego, który Był, Jest i Będzie” z nadzieją na pomocną dłoń – wtedy wycisza bunt, osiąga pewien stopień pokory, który umożliwia głębszy kontakt ze światem:
Dobrze już dobrze na wszystko się zgadzam
niechże się stanie według Twojej woli
bunt swój powoli okiełznam
Jeszcze tylko za mało we mnie pokory
(*** Dobrze już dobrze z tomu Miasto dziewięciu bram).
Urszula Gierszon, jak już wspomniano, jest także plastykiem. Jej czarno-białe grafiki interesująco komponują się z dominantą emocjonalną wierszy z tomu Przymierzalnia. Gdy słowo woła o jedność i rozwagę, grafiki dopełniają poetycką wizję „Tęsknota” (s. 19), „Jednia” (s.27), „Osobowość” (s. 43), „Rozwaga” (s. 47) – to nie tylko tytuły ilustracji, to także przewodnie hasła tej poezji.
Poezja i grafika tomu Przymierzalnia mówią o potrzebie marzeń i nadziei, radości i samotności, o tym co było ważne kiedy Zeus był bogiem i o tym co jest niezmiennie dziś obecne w relacjach boskich i międzyludzkich współczesnego człowieka.
O wierszach Urszuli Gierszon pisali m.in. Zbigniew Chojnowski („Życie Literackie” 1988, nr 44), Tadeusz J. Żółciński („Nowe Książki” 1988, nr 5), Alina Kochańczyk („Akcent” 1989, nr 3), Zygmunt Mikulski („Relacje” 1989, nr 23) i Michał Bukowski („Akcent” 2007, nr 3). Wszyscy zwracali uwagę na aż nazbyt widoczny w tej poezji bagaż smutku i udręczenia, pogłębiające się uczucie wyobcowania. Michał Bukowski – poeta i eseista od wielu lat mieszkający w Wiedniu – zauważył, że pojawiające się w tytule jednego z tomów poetki ziele zwane rutą jest w ludowej tradycji symbolem żalu i skruchy, goryczy i smutku. Bukowski pisał: Jest w tych refleksjach dramatyczna szczerość, jest swoisty egotyzm, jest ryzykowne balansowanie nad przepaścią ekshibicjonizmu, jest też odważna ekspozycja zmysłowości (…) Wszystko razem tworzy całość emocjonalną, ale nie krzykliwą, smutną, ale nie tragiczną („Akcent” 2007, nr 3).
Bogusław Wróblewski, komentując poezję Urszuli Gierszon w antologii Lublin – miasto poetów (t. 1, 2012), stwierdził, że jest to liryka oparta na wychwytywaniu i swoistym emocjonalnym „zapośredniczaniu” przeciwieństw dostrzegalnych w świecie. To interesujące spostrzeżenie może być kluczem do kolejnych prób interpretacji twórczości lubelskiej poetki.
Waldemar Michalski