Wacław Holewiński – Mebluję głowę książkami

0
601

Zawsze był tu Burek

Patrzę na skrzydełko, rocznik 1989. Cienka książka, zbiór opowiadań, na drugim skrzydełku informacja „tom opublikowany jako zwycięska praca konkursowa w ramach studiów podyplomowych Szkoła Mistrzów”. Nie wierzę w żadne „szkoły mistrzów”. Wierzę w talent. I Boryczka… chciałem napisać, że ma talent. Ale nie, to pisarka pełną gębą. Prawdziwa, przenikliwa, z okiem do obserwacji szczegółu, do stylistyki, do odnajdywania ciekawego w tym, co pozornie zwykłe, naturalne, do budowania dialogu.

Głos z tyłu głowy podpowiada: nie za dużo pochwał, to dopiero początek jej drogi w literaturze. Poczekaj na kolejną książkę, dopiero ona pozwala na lepszą, bardziej wiarygodną ocenę. Poczekam. Ale chwalę za już…

„O perspektywach rozwoju małych miasteczek” to zbiór czternastu opowiadań, czternastu historii, spójnych miejscem, spójnych formą. Czasami zabawnych, czasami ponurych, jak to w małym miasteczku… „Od dziecka wszędzie noszę ze sobą siekierę” zagaduje Boryczka i buduje wokół niej historię z trupem, policją, młodzieńczymi zaszłościami. Historię z imienną siekierą. Krystyna, dobre imię dla siekiery. Uśmiecham się.

Zaraz potem, pełna dramatyzmu „Krzyżówka”. Wyciszona rozmowa z hasłami do szarady i gwałtem w tle. A może nie gwałtem? Ile dziewczyna ma lat? Kilkanaście. Nauczyciel, sala geograficzna, mapa Indii. „Uśmiechnął się bez słowa, poniżony moim milczeniem. […] Po pustym korytarzu rozeszło się echo otwieranego zamka, po udzie spłynęło mi trochę spermy.” Nic, pustka, ot zdarzenie. Obojętność matki. „Dopływ Wisły, lewobrzeżny na be.”

Wszyscy się znają, nigdzie nie jest daleko, każdy ma swoją historie do opowiedzenia. Codzienny rytuał obieranych ziemniaków, pytanie o przyszłość, Burek, który zdechł ze starości. Mógł mieć inne, lepsze imię, ale nie. Zawsze był tu Burek. Ale przecież… „Rano oświadczam rodzicom, że przestaję chodzić do kościoła”. Czy tylko ja odczytuję myśli modlących się. „Dziękuję za Legię”, a obok „Przepraszam, że tyle się masturbuję”. Trzeba podjąć decyzję. Liceum. Albo tu, na miejscu, albo trzeba będzie dojeżdżać. To tu, tylko dla tych bez perspektyw. Więc jednak piąta rano, autobus…

„Mieszaj” powiada ojciec. Cement trzeba dobrze wymieszać. Potem równo ułożyć cegły, wstawić metalowy stelaż. I ma być ciąg. Kominek. Synonim luksusu, zmiany statusu społecznego. Myśli, taka drobina, szczegół, przecież każdy nosi go w sobie. Jakieś wspomnienie, trochę zatarte, trochę zmienione perspektywą lat, innych zdarzeń, ale jednak trwałe, wbite w pamięć. „Myślę, że z moim synem postawiłbym taki kominek dużo lepiej, gdybym oczywiście miał swój dom, podwórko i syna.” Wszyscy jesteśmy lepsi, mądrzejsi, z lepszymi pomysłami od rodziców. Pewnie teraz byłby to grill. Czas… To on gra rolę.

Męskie, damskie, historie, które opowiadamy innym, ale też takie, które zamykamy w sobie. „Czuję, że toczy mnie jakaś choroba, jakiś rak albo tętniak, albo guz mózgu czy wątroby.” Strach. Na szczęście wybiera tylko niektórych, nie dałoby się z nim żyć w długiej perspektywie. A co jeśli biegniesz do łazienki patrzeć czy przypadkiem nie zaczęłaś krwawić. O dziewiątej, dziesiątej, jedenastej… Co godzinę… Strach. Pożera od środka, wyjaławia, burzy porządek.

„O perspektywach rozwoju małych miasteczek” to też zabawa autorki formą. Listu, raportu, donosu, urzędowego sprawozdania. A potem cięcie, rzeka, nad którą jeździmy z bratem. Nigdy się w niej nie kąpiemy. Nuda? No właśnie nie. Napuchnięty topielec, „…siny mężczyzna. Nie jest ani młody, ani stary; wydaje się trochę smutny. Oczy ma otwarte szeroko, usta zazielenione mułem z dna rzeki. Odprowadza go ławica jazgarzy…” Prosty opis, ale przecież. No tak, nie trzeba niczego więcej. Te otwarte oczy. Tak mogłoby się kończyć dzieciństwo, młodość. Tak mogłoby się zacząć dojrzewanie.

Małgorzata Boryczka, całe szczęście, nie chce eksperymentować, to proza skondensowana, nabrzmiała podskórną emocją, wyćwiczonym językiem. Świat małego miasteczka, spowolnionego, odideologizowanego, z cichą rozmową, planami, w rytmie innym niż ten, do którego przywykliśmy w wielkich miastach.

Czytam te opowiadania i myślę sobie: jak to dobrze, że znajdują się wydawcy dla takiej prozy, jak to dobrze, że są młodzi – trzydziestka to wciąż jeszcze młodość – którzy chcą nam swój świat właśnie tak pokazać.

Małgorzacie Boryczce będę kibicował, jak Legii.

Małgorzata Boryczka – O perspektywach rozwoju małych miasteczek, Nisza, Warszawa 2021, str. 152.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko