Stefan Jurkowski – Z podniesioną głową

0
741

Trzeba zauważyć i należycie docenić  stałą ewolucję poezji Eligiusza Dymowskiego. Z tomu na tom (a ukazało się tych książek kilkanaście) zmienia się ona, wzbogaca się jej język i sposoby obrazowania, coraz bardziej zbliża się do najistotniejszych sensów egzystencjalnych, poszerza konsekwentnie  swoje metafizyczne przestrzenie. Świadczy o tym kolejny tom tego poety, „Ziemia kamienna”, który niedawno ujrzał światło dzienne; trafił niestety w czas pandemii, zamkniętych księgarń, odwołanych spotkań autorskich. Kiedy jednak sytuacja się unormuje, z pewnością „Ziemia kamienna” odniesie sukces, trafi do rąk większej liczby czytelników, zadziwiając wszystkich żywotnością i odkrywczością diagnoz stawianych otaczającemu światu.
Już w wierszu otwierającym ten tom („Wielki Tydzień Pana Cogito”) czytamy:

Będą cię sądzić niewierni i dewoci
za zbyt zuchwałe obcowanie z Prawdą

Podobna „zuchwałość” jest do dziś swoistym, często niewybaczalnym, przestępstwem w oczach tradycjonalistów, kunktatorów, czy innych monopolistów Prawdy. Kiedyś było to nawet grzechem, wyrzucało człowieka poza ramy „ortodoksji”, narażało na otrzymanie miana „odszczepieńca”. Cytowany utwór kończy się jednak odważnym wezwaniem, wprost nawiązującym do Herberta:

Ty idź – nie zważając – z podniesioną głową
poniżony Mędrzec na szczytach Golgoty!

Podmiot liryczny buntuje się przeciwko stereotypom, konwencjonalnym poglądom, według których świat powinien być zero-jedynkowy, i nie ma w nim miejsca na jakiekolwiek inne pojęcia, niż ustalone i obowiązujące przez wieki. Zauważmy, że jest to jednak bunt wewnętrzny, polegający na walce o wierność własnym przekonaniom, o zawierzenie indywidualnej intuicji, wbrew nic nie wartym sądom ze strony owych otaczających nas „niewiernych i dewotów”. Poeta nie nawołuje do jakiejś rewolucji: powiada „ty idź”, a nie „idźcie”. A więc najbardziej liczy się prywatność, intymny dialog z rzeczywistością i z Absolutem, do którego każdy ma prawo. Tego już nie da się zmierzyć jakąkolwiek „poprawnością”.
Wiersze Dymowskiego przemawiają innym, bardzo nośnym dla tego typu refleksji językiem. Przede wszystkim pozbawionym anachronicznej kategoryczności, przekonania o istnieniu jedynej prawdy. Nie ma on charakteru monologu, ale staje się narzędziem dialogu. Można zaryzykować twierdzenie, że jest to język „niepewny”, otwarty, stanowi propozycję opisania świata; z pewnością jest „nieskończony”, czyli wciąż się doprecyzowuje, modyfikuje i dostosowuje do ustawicznie zmieniającej się rzeczywistości, a także czytelniczej mentalności i percepcji.
Gdy poeta pisze utwór „Sąd Ostateczny” i rozpocznie go takim ekspresyjnym obrazem:

Ziemio kamienna, ziemio bólu i potu,
nadziejo wygnanych z raju.

Oto czas apokalipsy ludzkich dziejów. Szaleńczy
śmiech obłąkanych i trwoga grzeszników.
Nagość ciał i spopielone sumienia porozrzucane
wiatrem sprawiedliwości na wszystkie strony świata

– to pomimo znanej skądinąd rekwizytorni używanej w podobny sposób przez wielu twórców, trudno by było powiedzieć, że mamy do czynienia z zapisem konwencjonalnym. Dymowski potrafi nadać wizjom poetyckim nową wymowę emocjonalną, odświeżyć i pogłębić znaczenia, trafnie posłużyć się słowem, stworzyć z jego pomocą nową jakość.
Oto okazuje się, że Sąd Ostateczny przestaje być synonimem zagłady i wiekuistego gniewu, ale staje się tutaj znakiem nadziei i ocalenia:

Oto budził się z głębokich mroków jasny świt i ponownie
rodziła się ziemia
wolna od nienawiści i grzechu, na którą błogosławieństwem
spływały promienie odwiecznego słońca.

W poezji Eligiusza Dymowskiego w coraz większym stopniu odmienia się widzenie świata. Podmiot liryczny nie stosuje żadnej pedagogiki wobec odbiorcy. Nie poucza, nie gromi. Staje się partnerem, przewodnikiem po coraz bardziej przyjaznej rzeczywistości, w której Bóg objawia się jako zawsze cierpliwy i milczący. Nie znaczy to jednak, że nieobecny. On przecież:

widzi jak ścieram kurz kolanami
znacząc drogę do tabernakulum wiary

Poezja ta zmienia się także w zakresie formy, graficznego zapisu, metaforyki. Mamy tu do czynienia z inną formą narracji: pojawia się szeroka, niemal epicka fraza, ale nie ma nic wspólnego z wielosłowiem. Tempo wiersza staje się jakby wolniejsze, ale to sprzyja głębszej refleksji; utwory pozostają precyzyjne, doskonale skonstruowane, co na przykład możemy zauważyć w wierszu „Oglądając obrazy Mariana Kołodzieja w Harmężach”:

Niebo zasłonięte szczelnie ciemnymi chmurami
budzi demony wojny. Ich szkielety jak kominy krematoriów
unoszą wciąż strach nad milionami niewinnych istnień.

Bardzo ekspresyjny i wieloznaczny obraz, w którym śmierć, zagłada, okrucieństwo, ustawiczna walka dobra ze złem – pulsują w nurcie podskórnym tej przejmującej ekfrazy. Ale co się zarazem tutaj okazuje? Oto poeta mówi:

Lecz na tej scenie zbrodni nie kończy się człowieczeństwo,
bo z resztek pozostała ocalona godność i krzyk z otchłani

„Requiescat in pace!”

Wszystko więc się odradza, dobro nie idzie na marne.
Pada również w tym wierszu jakże ważne zdanie: Historia nigdy nie będzie sprawiedliwa dopóki nie zmierzy się z prawdą. To przecież stwierdzenie uniwersalne, ponadczasowe, ale świetnie wpisane w konkretny tekst poetycki.
Twórczość Eligiusza Dymowskiego zawsze była nasycona refleksją filozoficzną, egzystencjalną czy też w pewnym sensie socjologiczną. Także i  próby transformacji formalnej były jej nieobce. Ale tutaj, w „Ziemi kamiennej”, to wszystko wyraźniej dochodzi do głosu, ponieważ zmieniła się dykcja poetycka wierszy. Widać to w utworze „Nad Niewiażą”. Ta pozornie spokojna narracja jest rozsadzana przez emocje:

Nurt leniwej rzeki przywołuje wspomnienia
                                                                             
z dzieciństwa.
I choć od jej długości nie zależy szczęście,
rzeka wzrusza nadal i raduje serce.
(…)
Zapatrzeni w ciemną wstęgę wody,
w milczeniu dziękujemy Bogu za dzień
w którym i rzekę i nas kiedyś stworzył.

Wiersz bardzo plastyczny, w którym dochodzą do głosu dalekie klimaty „miłoszowskie”. Przytoczę teraz utwór  „Wierząc w ciała zmartwychwstanie” zupełnie inny, lapidarny, w którym dosłuchałem się echa cytowanego powyżej „Nad Niewiażą”:

przepływa przez nas ciemna rzeka
krętymi kanałami życia
jej Źródło czyste –

                                           
u bram nieba
dla nas –

                                            
zbawienie wiekuiste

W sposób niepowtarzalny tworzy tu poeta wizję ciągłości życia i śmierci, osobliwej jedności pomiędzy wspomnieniem a teraźniejszością; ukazuje jakąś niepojętą egzystencjalną cykliczność. To się nazywa poetyckim olśnieniem. Takich zaskoczeń mamy w tym tomie wiele. Wiersze Eligiusza Dymowskiego trzeba odczytywać niedosłownie. W metaforach, obrazach, jakichś niemal nieuchwytnych klimatach ukrywają przesłania najistotniejsze. Ta poezja wchodzi w intymny kontakt z wyobraźnią i wrażliwością odbiorcy. I wtedy w całej pełni objawia się jej filozoficzna, poetycka głębia.
Dodajmy, że szata graficzna, papier, układ tekstów „Ziemi kamiennej” należą do jednych z najlepszych spośród wydawanych u nas poetyckich książek.

Stefan Jurkowski


————————-
Eligiusz Dymowski: „Ziemia kamienna”. Słowo i Obraz, Augustów 2020, s. 48

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko