W krótkich opowiadaniach jest coś z nadrealizmu w klimacie horrorów, niemal kryminałów. Kłania się mistrz takiej prozy, Edgar Allan Poe. Pozornie nic z oniryzmu. Przeciwnie, brutalna rzeczywistość, w której zderzają się marzenia z faktami. Realizm z psychologią sytuacyjną.Generowanie lęków dzieciństwa bierze się z wyobraźni i autorka oswaja je kreując nową rzeczywistość nie po to by ją zrozumieć, lecz po to by ją unaocznić. Bohaterom / bohaterkom przydarzają się rzeczy niezwykłe. Jednej wyrastają skrzydła. Innej na drodze staje karaluch w taki sposób, że jesteśmy jako czytelnicy świadomi jakiejś emocjonalnej i metafizycznej więzi łączącej owada z mieszkanką hotelowego pokoju. Kolejnej przydarza się w podróży pociągiem koszmar, w którym pasażerka ląduje na stacji, gdzie mówi się w nieznanym dla niej języku i nie sposób z kimkolwiek się porozumieć. Jest opowiadanie o skrywanym związku żonatego mężczyzny z kochanką. Spotykają się w jego małżeńskim mieszkaniu i najpierw dbają o zacieranie śladów wspólnej obecności. Moment, w którym mężczyzna przyznaje się do kłamstwa wobec własnej żony powoduje zmianę zachowań jego kochanki. Zaczyna w sposób przemyślany, wyrachowany, zostawiać swoje kobiece artefakty ( szpilka do włosów, wsuwka, karteczka wrzucona w biblioteczną książkę, skarpetka, krzyżyk, rękawiczka, szminka, fotografia, banknot, nici, mały kalendarzyk, scyzoryk) zawłaszczając jakby przestrzeń swojego kochanka, co psychologicznie uzasadniając, jest to na sposób kukułczy, opanowanie świata mentalnego mężczyzny, i to całkiem skuteczną strategią obliczoną na triumf w jakiejś nieokreślonej przyszłości. Suma takich “odkryć” musi bowiem zaważyć na relacjach mężczyzny z żoną i kochanką. Być obecną nie tylko na godziny to pewnie skryta chęć towarzyszenia kochankowi, ale też pokazania jego żonie prawdziwej twarzy kochanka, gdyby związek kochanków miał ulec destrukcji. Sytuacja bohaterów opowiadań bywa dramatyczna, przełomowa na plus i na minus. Wydaje się, że są to momenty zupełnie innego wartościowania rzeczywistości. Opowiadania są zatem alegorią takiego momentu bohaterów, nieobcego wielu znanym w kulturze i polityce ludziom, którzy doznali swoistego satori i poszli za nim w zupełnie nieoczekiwanym dla siebie kierunku. Owszem, można określić doznania bohaterów Beaty Zalot jako schizofreniczne. Zawsze przecież można zignorować, spłaszczyć przesłanie, ośmieszyć czy zlekceważyć. Przestrzegałbym przed tak powierzchownym sądem. W życiu każdego z nas wydarza się coś niezrozumiałego. Po takim doświadczeniu zmienia się wszystko. Nasze widzenie świata, nasze samooceny, potrzeby, pragnienia. Skrzydła okazują się metaforą pewnych pragnień. Są uwolnieniem od tego co uciążliwe, przykre, co ogranicza… Ich obcięcie jest bezpowrotną utratą marzeń. Rezygnacją. W zasadzie śmiercią duszy. Dożywotnim letargiem. Błędnie wykręcony numer telefoniczny okazuje się otwarciem na nowego człowieka, nową rzeczywistość. Kotka ze swoją tajemnicą płciowości staje się traumatycznym doznaniem dla jej opiekunki, okrutnym finałem egzystencjalnego niespełnienia. Zazdrosną niezgodą na kalectwo własnej kobiecości. Impuls, przypadek decyduje o losach bohaterów bohaterów opowieści. Nietrudno potwierdzić, jak w życiu. Neologizm przymiotnikowy w tytule – opowieści niedoskończone – dobrze ilustruje zamiar artystyczny autorki, bo często swoich bohaterów pozostawia jakby w sytuacyjnej pułapce, w zawieszeniu, po to, aby czytelnik dopisał sobie sam zakończenia tych opowiadań, rozwinął zasugerowany wątek, znalazł w tej matni dla nich jakieś wyjście.
/ Beata Zalot; opowieści niedoskończone; Kraków 2016 /
Jacek Sojan