Pięknie musiało być w Krzemieńcu tego
letniego dnia, 4 września A.D. 1809, kiedy młodziutka, nastoletnia jeszcze,
Salomea Słowacka z Januszewskich powiła swoje pierworodne (i jedyne) dziecię,
synka Juliusza. W dolinę miasteczka zielone drzewa zbiegały ze zbocza zwieńczonej
zamkiem Góry Bony. Tak jak i dzisiaj, równo 210 lat później. Ten pejzaż będzie obecny
w sercu i twórczości poety przez całe jego życie emigranta, ale tymczasem w
księgach parafialnych zapisano narodziny Juliusza, syna Euzebiusza i Salomei
Słowackich, zgodnie z obowiązującym kalendarzem juliańskim – w dniu 23 augusta.
Gdziekolwiek potem przyszło przebywać poecie
– tułaczowi, zawsze w listach do matki i bliskich wracał wspomnieniami do stron
rodzinnych, od których czerpał nieustającą inspirację, nie tylko do swoich
utworów, zakorzenionych tematycznie w przeszłości ukraińskiej. „…przyszła mi
na myśl wielka Babuni piekarnia (…) potem wertep krzemieniecki, któremu może
winien jestem mój szekspirowski zapał…” – pisał 28-letni Juliusz Słowacki do matki z
Florencji. I w tym samym, noworocznym liście: „Zdawało mi się, że mi stróż
mój anioł ze smutkiem opowiadał, jak to
było koło mnie w pierwszej chwili życia mojego. Słyszałem, jak po mszy Babunia
wchodziła na wschodki domu, koło których rosły dwie topole – słyszałem, jak
drzwi otwierała i pytała o mnie…”.
Babunia Aleksandra Januszewska z
Dumanowskich i Dziadunio Teodor Januszewski
herbu Leliwa, zarządca dóbr Liceum Krzemienieckiego, zostali unieśmiertelnieni
w listach genialnego wnuka. Dom „ze
wschodkami” od dawna nie istnieje. W innym, krzemienieckim dworku Euzebiusza
Słowackiego przed piętnastoma laty – w ramach Roku Polskiego na Ukrainie –
zostało otwarte Muzeum Juliusza Słowackiego.
Nie. Nie będziemy w tym, z konieczności ograniczonym, tekście przeprowadzać analizy krytyczno-literackiej wierszy, poematów i dramatów czy dokonywać odkryć w biografii szacownego Jubilata. Znakomicie zrobiło to wielu badaczy, takich jak Zbigniew Sudolski („Słowacki”), Barbara Wachowicz („Gdzie po dolinach moja Ikwa płynie”), Stanisław Makowski („Juliusz Słowacki”), Maria Dernałowicz („Juliusz Słowacki”) i wielu innych. Spróbujemy natomiast zatrzymać się na chwilę w miejscach, gdzie – śladem autora „Kordiana” – udało się nam dotrzeć, wzruszyć i zapamiętać je na zawsze.
Oto
– Wilno.
Matecznik polskiego romantyzmu,
ukochane, drugie po Krzemieńcu, miasto młodości Juliusza Słowackiego. Przywieziony
tu został już jako dwulatek do ojca, który z profesora wymowy i poezji w Liceum
Krzemienieckim awansował na stanowisko profesora literatury na wileńskim
Uniwersytecie. Synek rósł, mimo problemów zdrowotnych. Portret, namalowanego
przez Jana Rustema pięcioletniego cherubinka, niezbyt życzliwie skomentował po
latach przyjaciel Adama Mickiewicza, Antoni Edward Odyniec: „czarne,
ogromne, pałające oczy, które przy drobnym wzroście, bladej i delikatnej
twarzyczce o ironicznym uśmiechu na ustach nadawały mu wyraz jakiegoś
Asmodeuszka”. Ach, ci adwersarze… Tenże cherubinek parę miesięcy później został osierocony przez
ojca, zmarłego na gruźlicę (jak się okazało – chorobę odziedziczoną przez
Euzebiusza po dziadku Juliusza, Jakubie, przeniesioną także na jedynaka
„Julisia”). Wtedy też owdowiała matka wróciła z synem do Krzemieńca, pod opiekę
swoich rodziców (testament męża
zagwarantował obojgu tzw. dożywocie oraz zapewnił poecie w
późniejszych latach stałe pieniądze, dosyłane przez matkę, gdziekolwiek
przebywał).
Nie minęły cztery lata, i Juliusz,
uczeń drugiej klasy gimnazjum, ponownie zamieszkał w Wilnie z mamą i – ojczymem
Agustem Becu, również profesorem wileńskiego Uniwersytetu oraz jego dwoma
córkami, Aleksandrą i Hersylią, które otoczyły chorowitego, nadwrażliwego
chłopca prawdziwie siostrzaną opieką. W
późniejszym życiu nigdy nie zerwał z nimi kontaktów, zwłaszcza że Hersylia
została jego ciotką (wyszła za mąż za młodszego brata matki, Teofila
Januszewskiego)…
Wędrujemy
archaiczną ulicą Zamkową (po litewsku – Pilies gatve). Kiedyś nazywano ją
powszechnie ulicą Kanoników, bo duchowni z pobliskiej katedry byli
właścicielami tutejszych kanonii. Spoglądamy w okna mieszkania pod numerem 22. To
tu dorastał Juliusz Słowacki. Nieco dalej, w obecnym Zaułku Literackim,
mieszkał student Adam Mickiewicz, który przez Antoniego Odyńca został wprowadzony
do salonu Salomei i Augusta Becu. Salonu, w którym bywali także podobni
gospodarzowi lojaliści, a nawet zausznicy carscy.
„Juliusz Słowacki jest mniej znany w świecie
– zaznacza w swojej książce p.t. „Opisać Wilno” Tomas Venclova – chociaż sam
uważał siebie za poetę równego Mickiewiczowi, i wielu znawców literatury
polskiej z tym się zgadza.” I dalej: „O jedenaście lat młodszy Słowacki
mieszkał z matką i ojczymem stosunkowo bogato, w domu z podwórkiem, z którego
widać było barokowy fronton nad absydą św. Jana. Jednakże mieszkania obu poetów
zawsze dzieliła niewielka odległość. Mickiewicz bywał w domu Becu i widywał
gimnazjalistę Słowackiego… Chodziły
pogłoski, wydaje się niesłuszne, że jego ojczym, August Becu, odegrał w sprawie
filomatów rolę szpiega i donosiciela”. Za to piorun „…wpadł przez okno i
stopił garść srebrnych rubli przy jego łóżku. Wydarzenie to odczytano jako
symboliczne, toteż Mickiewicz nie mógł oprzeć się pokusie, przedstawiając
śmierć Becu w „Dziadach” jako zapłatę Boga Judaszowi. Słowacki nigdy mu tego
nie wybaczył”.
Za tymi oknami uczył się Juliusz
do matury, a potem jako student Wydziału Nauk Moralnych i Politycznych. Jako
szesnastolatek napisał swój wczesny wiersz p.t. „Elegia”, przeżył też pierwszą
miłość do znacznie starszej Ludwiki,
córki profesora Jędrzeja Śniadeckiego, a w następnym roku – samobójczą
śmierć przyjaciela Ludwika Spitznagla…
Dzisiaj pielgrzymujący do Wilna
poeci fotografują się pod oknami
mieszkania Słowackiego, pomiędzy którymi w niszy umieszczono na
łabędzich skrzydłach popiersie poety dłuta słynnego artysty wileńskiego,
Ferdynanda Ruszczyca”.
Stąd – niedaleko na cmentarz Rossa,
gdzie pochowano Euzebiusza Słowackiego. Tu także jest grób szczególny, z
napisem na płycie: „Matka i Serce Syna”. Matka i serce Józefa Piłsudskiego, na
którego życzenie wyryte zostały strofy wierszy ukochanego poety Juliusza
Słowackiego:
U góry – z poematu „Wacław”:
Ty wiesz, że dumni nieszczęściem nie
mogą
Za innych śladem iść tą samą drogą.
U dołu – z „Beniowskiego”:
Kto mogąc wybrać, wybrał zamiast domu
Gniazdo na skałach orła: niechaj umie
Spać, gdy źrenice czerwone od gromu
I słychać jęk szatanów w sosem szumie.
Tak żyłem.
W wieku obecnych maturzystów Juliusz
Słowacki ukończył uczelnię ze stopniem kandydata praw i opuścił Wilno,
podejmując w Warszawie pierwszą pracę w Komisji Rządowej Przychodów i Skarbu. W
ciągu dwóch lat napisał liczne utwory, m.in. poematy: „Hugo”, „Mnich”, „Jan
Bielecki”, „Arab”, tragedie: „Mindowe” i
„Maria Stuart” oraz wiersze, zainspirowane powstaniem listopadowym: „Oda
do wolności”, „Hymn” (który stał się pierwszą samodzielną publikacją), „Kulik”
i „Pieśń legionu litewskiego”. Kruchy fizycznie, mógł jednak obawiać się o swój
los jako poeta walczący piórem. Wybrał emigrację, najpierw do Drezna, skąd w
roli kuriera rządu powstańczego wyjechał do Paryża i do Londynu.
Londyn.
Kilkutygodniowy, ale znaczący pobyt
poety w krainie jego mistrza – Williama Szekspira, którego dzieła wywarły
poważny wpływ na twórczość Słowackiego. W liście do matki zachwycał się
panoramą miasta oglądanego z wysokości kopuły katedry św. Pawła, oglądał
spektakle szekspirowskie, zwiedzał zabytki. „Dla przygotowań koronacyjnych
nie mogłem dobrze widzieć Kąta poetów, który mnie najbardziej interesował”
– żalił się matce, wspominając zwiedzanie Westminster Abbey. My – „dobrze
widzimy”, nawet fotografujemy statuę autora „Hamleta” w Poets Corner oraz
klasztorne krużganki. Jakże rozumiemy emocje pana Juliusza…
Swojego „Kordiana” umieści w
pierwszych scenach w Londynie i na klifach Dover, które poznał z autopsji,
kiedy musiał przeczekać burzę przed odpłynięciem do Francji. Błąkający się po
tychże klifach oślepiony „Król Lear” Szekspira oraz jego „Sen nocy letniej”
stały się później inspiracją dla napisania „Balladyny”.
Po powrocie nad Sekwanę Słowacki pisze poemat „Żmija”, następnie, w roku 1832, m.in.: „Le roi de Ladawa” i „Lambro” oraz wiersze „Paryż” i „Duma o Wacławie Rzewuskim”. Otrzymywane od matki pieniądze, częściowo pomnażane na giełdzie, pozwalają poecie na publikację utworów. Wydaje więc t. I i II „Poezyj”. Aktywny towarzysko (kolejne romanse) i politycznie, działa w Towarzystwie Litewskim i Ziem Ruskich. Miłe wrażenia z sierpniowego spotkania z Adamem Mickiewiczem psuje grudniowa lektura jego „Dziadów cz. III”, z odniesieniami do śmierci ojczyma.
Genewa.
Trzy kolejne lata (1833-35) spędza Słowacki
w Szwajcarii, pisząc „Godzinę myśli”, „Kordiana” (wydanego anonimowo w 1834 r.
w Paryżu), „Balladynę” i „Horsztyńskiego” oraz „W Szwajcarii”, zwiedzając wspaniałe przyrodniczo miejsca,
romansując. Cóż sama Genewa? „…mniejsza jest prawie od Krzemieńca –
pisze do matki – tylko domy są stare i wysokie… o kilkadziesiąt kroków
Jezioro Genewskie…”. Zdecydowanie mniej entuzjastycznie niż o
Londynie.
Rzym.
Kilkumiesięczny pobyt w roku 1836
także nie zachwycił poety. „Rzym…
spiekły upałem przez dzień cały – bez drzew – bez żadnej zieloności” –
narzeka w majowej korespondencji. Za to poznał tu, życzliwego sobie, Zygmunta Krasińskiego. Tu także po latach
spotkał się z młodszym bratem matki, ukochanym wujem Teofilem Januszewskim i
jego żoną Hersylią (córką ojczyma). Wspólna wycieczka do Neapolu dała początek
długotrwałym podróżom, które przyniosły wspaniały plon literacki.
W swojej monograficznej pracy p.t. „Rzym
Mickiewicza” Andrzej Litwornia zacytował informację z lwowskiej prasy z 1830 r.
o tym, iż Adam Mickiewicz „chce zwiedzić Grecję, Kair, Aleksandrię i
Palestynę”, po czym tak oto ją komentuje: „W przyszłości na taką właśnie
podróż zdobędzie się Juliusz Słowacki, który może już wiosną 1830 r. w
Warszawie po przeczytaniu „Gazety Polskiej” włączył ową pielgrzymkę w swe
życiowe plany. Starał się przecież często konkurować z dokonaniami
Mickiewicza”. W istocie tak było, o czym świadczyły podejmowane przez
młodszego kolegę po piórze próby przetwarzania
utworów Mickiewicza.
Tak więc – podróże. Wezuwiusz i
Sorrento we Włoszech. Grecja i Egipt, a tu, w Aleksandrii, Słowacki tworzy
wstrząsający „Hymn” („Smutno mi, Boże…”). Podczas kwarantanny w El-Arish powstają: „Rozmowa pod
piramidami” oraz III-VII księga „Podróży do Ziemi Świętej”, a później – „Ojciec zadżumionych”. W Libanie – „Anhelli”. Spędzone we Florencji
drugie półrocze 1838 r. owocuje licznymi wierszami oraz poematem zainspirowanym
„Piekłem” Dantego, a przeniesionym na grunt słowiański – „Poema Piasta Dantyszka o piekle”.
Następna – i finalna – dekada życia Juliusza
Słowackiego to stała przystań w Paryżu, kolejne liczne publikacje (m.in.
„”Mazepa”, „Lilla Weneda”, „Beniowski”). Uznanie krytyki, ale i trudne do
zniesienia złośliwości. Eskapada do Frankfurtu nad Menem i „amory” z Joanną
Bobrową. Zachłyśnięcie się „towiańszczyzną” i szybki odwrót. Wycieczki do
Pornic w departamencie Loire-Atlantique, pełne mistycznych przeżyć, utrwalone w
rysunkach. To wtedy powstaje „Genezis z Ducha”. Rozstanie z Krasińskim i
ponowne kontakty. Kolejne wiersze i poematy płyną spod pióra w mieszkanku przy
rue de Ponthieu 30, na najwyższym piętrze kamienicy, najdłużej wynajmowanym,
ostatnim…
W październiku 1848 r. pisze do Teofila Januszewskiego: „Tak, Filu, najrzetelniej
Ci powiadam, że z najżywszą radością wybieram się do Was na wiosnę: wszystko
tak urządzam, ażebym tu już wracać nie potrzebował. Idzie tylko o to, aby mi z
tego ciała do wiosny co pozostało, bo mi coś bardzo ucieka. Teraz wszakże zdrów
jestem…”. Niestety…
Coraz bardziej chory na gruźlicę
poeta, na wieść o wybuchu powstania w Wielkopolsce, wyrusza do Poznania, gdzie
przemawia na posiedzeniu Komitetu Narodowego. Potem, we Wrocławiu spotyka się
z, nie widzianą od wielu lat, matką. Najbliższe osoby wydają się sobie obce…
Ostatnie półrocze to okres intensywnej pracy:
powstają nowe wiersze, m.in. „Wyjdzie stu robotników” i „Pośród niesnasek Pan
Bóg uderza…”, ale także – testament urzędowy. Ostatni list poeta napisał do
Joanny Bobrowej. Ostatni list otrzymał od matki – w dniu swojej śmierci. Jednym
z ostatnich odwiedzających go znajomych był Cyprian Kamil Norwid.
Juliusz Słowacki zmarł 3
kwietnia 1849 r., 170 lat temu. W
ostatnich chwilach towarzyszyli mu przyjaciele – Zygmunt Szczęsny Feliński i
malarz Ch. Petiniaud-Dubos, który został egzekutorem testamentu syna Salomei
Słowackiej, spadkobierczyni. Pogrzeb odbył się dwa dni później: po nabożeństwie
żałobnym w pobliskim parafialnym kościele Saint Philippe du Roule, z udziałem
30 zaledwie osób, trumnę złożono na cmentarzu Montmartre. 10 kwietnia Zygmunt
Krasiński napisał do Stanisława E. Koźmiana: „…nikt nie uczcił choćby słowem jednym pamięci największego mistrza
rymów polskich”.
78 lat musiało minąć, zanim w dniu 28
czerwca 1927 r. z inicjatywy Marszałka Józefa Piłsudskiego, prochy Juliusza
Słowackiego zostały sprowadzone z ziemi francuskiej do polskiej, by spocząć w podziemnych kryptach
królewskich katedry na Wawelu. „Bo królom był równy” – tak powiedział Marszałek.
Rue de Ponthieu to niewielka paryska
ulica, równoległa do Pól Elizejskich. Do dzisiaj zachowała w dużym stopniu swój
charakter sprzed wielu lat. Wysokie, pięciopiętrowe kamienice, ciasno jedna przy
drugiej niemal zaglądają sobie w okna poprzez wąską jezdnię. Szyldy nad
sklepami, także w tym domu, gdzie mieszkał autor „Hymnu”. Tuż obok kupujemy ciepłe
croissanty.
Od ostatniego domu Juliusza
Słowackiego przy rue de Ponthieu 30 wędrujemy w kierunku placu Vendome, gdzie
stoi kolumna Napoleona, jednego z wcześniejszych bohaterów wierszy Słowackiego.
Przy rue St.-Honore koniecznie trzeba zapytać o kościół
Notre-Dame-de-l`Assomption. To Kościół Polski p.w. Wniebowzięcia N.M.P.
Wewnątrz stajemy w skupieniu przed marmurową tablicą z wizerunkiem Juliusza
Słowackiego. Czytamy umieszczony nad nim
w językach francuskim i polskim tekst:
Polsko ty moja! Gdy już nieprzytomni
Będziemy – wspomnij ty o nas! O! Wspomnij!
Wszak myśmy z twego zrobili nazwiska
Pacierz, co płacze, i piorun, co błyska.
To „Poema Piasta Dantyszka”, wersy
1730-1733. Pod wizerunkiem napis: Poecie Juliuszowi Słowackiemu. 1809 Krzemieniec.
1849 Paryż. RODACY
Krzemieniec. Paryż. Krzemieniec. A pomiędzy tymi dwoma miastami – cztery dekady życia i dzieła jednego z trójki nieśmiertelnych polskich Wieszczów…
KRYSTYNA KONECKA
Krzemieniec w maju 2019 r. Muzeum Juliusza Słowackiego w dworku jego ojca. Fot. Krystyna Januszewska Wileński Uniwersytet im. Stefana Batorego – uczelnia autora „Kordiana”. Fot. Krystyna Konecka Anglia, klify w Dover. Przestrzeń inspirująca poetę. Fot. Krystyna Konecka Paryż, rue de Ponthieu 30 – adres odejścia Juliusza Słowackiego. Fot. Krystyna Konecka