KRYSTYNA KONECKA – ALE PRZED TOBĄ GŁĄB SERCA OTWORZĘ… W 210. rocznicę urodzin i w 170. rocznicę śmierci Juliusza Słowackiego

0
1613
Juliusz Słowacki (z Internetu)


     Pięknie musiało być w Krzemieńcu tego letniego dnia, 4 września A.D. 1809, kiedy młodziutka, nastoletnia jeszcze, Salomea Słowacka z Januszewskich powiła swoje pierworodne (i jedyne) dziecię, synka Juliusza. W dolinę miasteczka zielone drzewa zbiegały ze zbocza zwieńczonej zamkiem Góry Bony. Tak jak i dzisiaj, równo 210 lat później. Ten pejzaż będzie obecny w sercu i twórczości poety przez całe jego życie emigranta, ale tymczasem w księgach parafialnych zapisano narodziny Juliusza, syna Euzebiusza i Salomei Słowackich, zgodnie z obowiązującym kalendarzem juliańskim – w dniu 23 augusta.

     Gdziekolwiek potem przyszło przebywać poecie – tułaczowi, zawsze w listach do matki i bliskich wracał wspomnieniami do stron rodzinnych, od których czerpał nieustającą inspirację, nie tylko do swoich utworów, zakorzenionych tematycznie w przeszłości ukraińskiej. „…przyszła mi na myśl wielka Babuni piekarnia (…) potem wertep krzemieniecki, któremu może winien jestem mój szekspirowski zapał…” – pisał  28-letni Juliusz Słowacki do matki z Florencji. I w tym samym, noworocznym liście: „Zdawało mi się, że mi stróż mój  anioł ze smutkiem opowiadał, jak to było koło mnie w pierwszej chwili życia mojego. Słyszałem, jak po mszy Babunia wchodziła na wschodki domu, koło których rosły dwie topole – słyszałem, jak drzwi otwierała i pytała o mnie…”.
     Babunia Aleksandra Januszewska z Dumanowskich  i Dziadunio Teodor Januszewski herbu Leliwa, zarządca dóbr Liceum Krzemienieckiego, zostali unieśmiertelnieni w listach  genialnego wnuka. Dom „ze wschodkami” od dawna nie istnieje. W innym, krzemienieckim dworku Euzebiusza Słowackiego przed piętnastoma laty – w ramach Roku Polskiego na Ukrainie – zostało otwarte Muzeum Juliusza Słowackiego.

      Nie. Nie będziemy w tym, z konieczności ograniczonym, tekście przeprowadzać analizy krytyczno-literackiej wierszy, poematów i dramatów czy dokonywać odkryć w biografii szacownego Jubilata. Znakomicie zrobiło to wielu badaczy, takich jak Zbigniew Sudolski („Słowacki”), Barbara Wachowicz („Gdzie po dolinach moja Ikwa płynie”), Stanisław Makowski („Juliusz Słowacki”), Maria Dernałowicz („Juliusz Słowacki”) i wielu innych. Spróbujemy natomiast zatrzymać się na chwilę w miejscach, gdzie – śladem autora „Kordiana” – udało się nam dotrzeć, wzruszyć i zapamiętać je na zawsze.

     Oto – Wilno.
     Matecznik polskiego romantyzmu, ukochane, drugie po Krzemieńcu, miasto młodości Juliusza Słowackiego. Przywieziony tu został już jako dwulatek do ojca, który z profesora wymowy i poezji w Liceum Krzemienieckim awansował na stanowisko profesora literatury na wileńskim Uniwersytecie. Synek rósł, mimo problemów zdrowotnych. Portret, namalowanego przez Jana Rustema pięcioletniego cherubinka, niezbyt życzliwie skomentował po latach przyjaciel Adama Mickiewicza, Antoni Edward Odyniec: „czarne, ogromne, pałające oczy, które przy drobnym wzroście, bladej i delikatnej twarzyczce o ironicznym uśmiechu na ustach nadawały mu wyraz jakiegoś Asmodeuszka”. Ach, ci adwersarze… Tenże cherubinek  parę miesięcy później został osierocony przez ojca, zmarłego na gruźlicę (jak się okazało – chorobę odziedziczoną przez Euzebiusza po dziadku Juliusza, Jakubie, przeniesioną także na jedynaka „Julisia”). Wtedy też owdowiała matka wróciła z synem do Krzemieńca, pod opiekę swoich rodziców  (testament męża zagwarantował obojgu tzw. dożywocie oraz zapewnił poecie  w  późniejszych latach stałe pieniądze, dosyłane przez matkę, gdziekolwiek przebywał).
     Nie minęły cztery lata, i Juliusz, uczeń drugiej klasy gimnazjum, ponownie zamieszkał w Wilnie z mamą i – ojczymem Agustem Becu, również profesorem wileńskiego Uniwersytetu oraz jego dwoma córkami, Aleksandrą i Hersylią, które otoczyły chorowitego, nadwrażliwego chłopca prawdziwie siostrzaną opieką.  W późniejszym życiu nigdy nie zerwał z nimi kontaktów, zwłaszcza że Hersylia została jego ciotką (wyszła za mąż za młodszego brata matki, Teofila Januszewskiego)…

     Wędrujemy archaiczną ulicą Zamkową (po litewsku – Pilies gatve). Kiedyś nazywano ją powszechnie ulicą Kanoników, bo duchowni z pobliskiej katedry byli właścicielami tutejszych kanonii. Spoglądamy w okna mieszkania pod numerem 22. To tu dorastał Juliusz Słowacki. Nieco dalej, w obecnym Zaułku Literackim, mieszkał student Adam Mickiewicz, który przez Antoniego Odyńca został wprowadzony do salonu Salomei i Augusta Becu. Salonu, w którym bywali także podobni gospodarzowi lojaliści, a nawet zausznicy carscy.
     „Juliusz Słowacki jest mniej znany w świecie – zaznacza w swojej książce p.t. „Opisać Wilno” Tomas Venclova – chociaż sam uważał siebie za poetę równego Mickiewiczowi, i wielu znawców literatury polskiej z tym się zgadza.” I dalej: „O jedenaście lat młodszy Słowacki mieszkał z matką i ojczymem stosunkowo bogato, w domu z podwórkiem, z którego widać było barokowy fronton nad absydą św. Jana. Jednakże mieszkania obu poetów zawsze dzieliła niewielka odległość. Mickiewicz bywał w domu Becu i widywał gimnazjalistę Słowackiego…  Chodziły pogłoski, wydaje się niesłuszne, że jego ojczym, August Becu, odegrał w sprawie filomatów rolę szpiega i donosiciela”. Za to piorun „…wpadł przez okno i stopił garść srebrnych rubli przy jego łóżku. Wydarzenie to odczytano jako symboliczne, toteż Mickiewicz nie mógł oprzeć się pokusie, przedstawiając śmierć Becu w „Dziadach” jako zapłatę Boga Judaszowi. Słowacki nigdy mu tego nie wybaczył”.  
     Za tymi oknami uczył się Juliusz do matury, a potem jako student Wydziału Nauk Moralnych i Politycznych. Jako szesnastolatek napisał swój wczesny wiersz p.t. „Elegia”, przeżył też pierwszą miłość do znacznie starszej Ludwiki,  córki profesora Jędrzeja Śniadeckiego, a w następnym roku – samobójczą śmierć przyjaciela Ludwika Spitznagla…
     Dzisiaj pielgrzymujący do Wilna poeci fotografują się pod oknami  mieszkania Słowackiego, pomiędzy którymi w niszy umieszczono na łabędzich skrzydłach popiersie poety dłuta słynnego artysty wileńskiego, Ferdynanda Ruszczyca”.
     Stąd – niedaleko na cmentarz Rossa, gdzie pochowano Euzebiusza Słowackiego. Tu także jest grób szczególny, z napisem na płycie: „Matka i Serce Syna”. Matka i serce Józefa Piłsudskiego, na którego życzenie wyryte zostały strofy wierszy ukochanego poety Juliusza Słowackiego:

     U góry – z poematu „Wacław”:

Ty wiesz, że dumni nieszczęściem nie mogą
Za innych śladem iść tą samą drogą.

     U dołu – z „Beniowskiego”:

Kto mogąc wybrać, wybrał zamiast domu
Gniazdo na skałach orła: niechaj umie
Spać, gdy źrenice czerwone od gromu
I słychać jęk szatanów w sosem szumie.
Tak żyłem.
 
    W wieku obecnych maturzystów Juliusz Słowacki ukończył uczelnię ze stopniem kandydata praw i opuścił Wilno, podejmując w Warszawie pierwszą pracę w Komisji Rządowej Przychodów i Skarbu. W ciągu dwóch lat napisał liczne utwory, m.in. poematy: „Hugo”, „Mnich”, „Jan Bielecki”, „Arab”, tragedie: „Mindowe” i  „Maria Stuart” oraz wiersze, zainspirowane powstaniem listopadowym: „Oda do wolności”, „Hymn” (który stał się pierwszą samodzielną publikacją), „Kulik” i „Pieśń legionu litewskiego”. Kruchy fizycznie, mógł jednak obawiać się o swój los jako poeta walczący piórem. Wybrał emigrację, najpierw do Drezna, skąd w roli kuriera rządu powstańczego wyjechał do Paryża i do Londynu.

     Londyn.
     Kilkutygodniowy, ale znaczący pobyt poety w krainie jego mistrza – Williama Szekspira, którego dzieła wywarły poważny wpływ na twórczość Słowackiego. W liście do matki zachwycał się panoramą miasta oglądanego z wysokości kopuły katedry św. Pawła, oglądał spektakle szekspirowskie, zwiedzał zabytki. „Dla przygotowań koronacyjnych nie mogłem dobrze widzieć Kąta poetów, który mnie najbardziej interesował” – żalił się matce, wspominając zwiedzanie Westminster Abbey. My – „dobrze widzimy”, nawet fotografujemy statuę autora „Hamleta” w Poets Corner oraz klasztorne krużganki. Jakże rozumiemy emocje pana Juliusza…
     Swojego „Kordiana” umieści w pierwszych scenach w Londynie i na klifach Dover, które poznał z autopsji, kiedy musiał przeczekać burzę przed odpłynięciem do Francji. Błąkający się po tychże klifach oślepiony „Król Lear” Szekspira oraz jego „Sen nocy letniej” stały się później inspiracją dla napisania „Balladyny”.

     Po powrocie nad Sekwanę Słowacki pisze poemat „Żmija”, następnie, w roku 1832, m.in.:  „Le roi de Ladawa” i „Lambro” oraz wiersze „Paryż” i „Duma o Wacławie Rzewuskim”. Otrzymywane od matki pieniądze, częściowo pomnażane na giełdzie, pozwalają poecie na publikację utworów. Wydaje więc t. I i II „Poezyj”. Aktywny towarzysko (kolejne romanse) i politycznie, działa w Towarzystwie Litewskim i Ziem Ruskich. Miłe wrażenia z sierpniowego spotkania z Adamem Mickiewiczem  psuje grudniowa lektura jego „Dziadów cz. III”, z odniesieniami do śmierci ojczyma.

     Genewa.
     Trzy kolejne lata (1833-35) spędza Słowacki w Szwajcarii, pisząc „Godzinę myśli”, „Kordiana” (wydanego anonimowo w 1834 r. w Paryżu), „Balladynę” i „Horsztyńskiego” oraz „W Szwajcarii”,  zwiedzając wspaniałe przyrodniczo miejsca, romansując. Cóż sama Genewa? „…mniejsza jest prawie od Krzemieńca – pisze do matki – tylko domy są stare i wysokie… o kilkadziesiąt kroków Jezioro Genewskie…”.   Zdecydowanie mniej entuzjastycznie niż o Londynie.

     Rzym.
     Kilkumiesięczny pobyt w roku 1836 także nie zachwycił  poety. „Rzym… spiekły upałem przez dzień cały – bez drzew – bez żadnej zieloności” – narzeka w majowej korespondencji. Za to poznał tu, życzliwego sobie,  Zygmunta Krasińskiego. Tu także po latach spotkał się z młodszym bratem matki, ukochanym wujem Teofilem Januszewskim i jego żoną Hersylią (córką ojczyma). Wspólna wycieczka do Neapolu dała początek długotrwałym podróżom, które przyniosły wspaniały plon literacki.

     W swojej monograficznej pracy p.t. „Rzym Mickiewicza” Andrzej Litwornia zacytował informację z lwowskiej prasy z 1830 r. o tym, iż Adam Mickiewicz „chce zwiedzić Grecję, Kair, Aleksandrię i Palestynę”, po czym tak oto ją komentuje: „W przyszłości na taką właśnie podróż zdobędzie się Juliusz Słowacki, który może już wiosną 1830 r. w Warszawie po przeczytaniu „Gazety Polskiej” włączył ową pielgrzymkę w swe życiowe plany. Starał się przecież często konkurować z dokonaniami Mickiewicza”. W istocie tak było, o czym świadczyły podejmowane przez młodszego kolegę po piórze próby przetwarzania  utworów Mickiewicza.
     Tak więc – podróże. Wezuwiusz i Sorrento we Włoszech. Grecja i Egipt, a tu, w Aleksandrii, Słowacki tworzy wstrząsający „Hymn” („Smutno mi, Boże…”). Podczas  kwarantanny w El-Arish powstają: „Rozmowa pod piramidami” oraz III-VII księga „Podróży do Ziemi Świętej”, a później –  „Ojciec zadżumionych”.  W Libanie – „Anhelli”. Spędzone we Florencji drugie półrocze 1838 r. owocuje licznymi wierszami oraz poematem zainspirowanym „Piekłem” Dantego, a przeniesionym na grunt słowiański  – „Poema Piasta Dantyszka o piekle”.

     Następna – i finalna – dekada życia Juliusza Słowackiego to stała przystań w Paryżu, kolejne liczne publikacje (m.in. „”Mazepa”, „Lilla Weneda”, „Beniowski”). Uznanie krytyki, ale i trudne do zniesienia złośliwości. Eskapada do Frankfurtu nad Menem i „amory” z Joanną Bobrową. Zachłyśnięcie się „towiańszczyzną” i szybki odwrót. Wycieczki do Pornic w departamencie Loire-Atlantique, pełne mistycznych przeżyć, utrwalone w rysunkach. To wtedy powstaje „Genezis z Ducha”. Rozstanie z Krasińskim i ponowne kontakty. Kolejne wiersze i poematy płyną spod pióra w mieszkanku przy rue de Ponthieu 30, na najwyższym piętrze kamienicy, najdłużej wynajmowanym, ostatnim…
     W październiku 1848 r. pisze do Teofila  Januszewskiego: „Tak, Filu, najrzetelniej Ci powiadam, że z najżywszą radością wybieram się do Was na wiosnę: wszystko tak urządzam, ażebym tu już wracać nie potrzebował. Idzie tylko o to, aby mi z tego ciała do wiosny co pozostało, bo mi coś bardzo ucieka. Teraz wszakże zdrów jestem…”. Niestety…
     Coraz bardziej chory na gruźlicę poeta, na wieść o wybuchu powstania w Wielkopolsce, wyrusza do Poznania, gdzie przemawia na posiedzeniu Komitetu Narodowego. Potem, we Wrocławiu spotyka się z, nie widzianą od wielu lat, matką. Najbliższe osoby wydają się sobie obce… Ostatnie  półrocze to okres intensywnej pracy: powstają nowe wiersze, m.in. „Wyjdzie stu robotników” i „Pośród niesnasek Pan Bóg uderza…”, ale także – testament urzędowy. Ostatni list poeta napisał do Joanny Bobrowej. Ostatni list otrzymał od matki – w dniu swojej śmierci. Jednym z ostatnich odwiedzających go znajomych był Cyprian Kamil Norwid.
     Juliusz Słowacki zmarł 3 kwietnia  1849 r., 170 lat temu. W ostatnich chwilach towarzyszyli mu przyjaciele – Zygmunt Szczęsny Feliński i malarz Ch. Petiniaud-Dubos, który został egzekutorem testamentu syna Salomei Słowackiej, spadkobierczyni. Pogrzeb odbył się dwa dni później: po nabożeństwie żałobnym w pobliskim parafialnym kościele Saint Philippe du Roule, z udziałem 30 zaledwie osób, trumnę złożono na cmentarzu Montmartre. 10 kwietnia Zygmunt Krasiński napisał do Stanisława E. Koźmiana: „…nikt nie uczcił choćby  słowem jednym pamięci największego mistrza rymów polskich”.

     78 lat musiało minąć, zanim w dniu 28 czerwca 1927 r. z inicjatywy Marszałka Józefa Piłsudskiego, prochy Juliusza Słowackiego zostały sprowadzone z ziemi francuskiej do  polskiej, by spocząć w podziemnych kryptach królewskich katedry na Wawelu. „Bo królom był równy” – tak powiedział Marszałek.
     Rue de Ponthieu to niewielka paryska ulica, równoległa do Pól Elizejskich. Do dzisiaj zachowała w dużym stopniu swój charakter sprzed wielu lat. Wysokie, pięciopiętrowe kamienice, ciasno jedna przy drugiej niemal zaglądają sobie w okna poprzez wąską jezdnię. Szyldy nad sklepami, także w tym domu, gdzie mieszkał autor „Hymnu”. Tuż obok kupujemy ciepłe croissanty.   
     Od ostatniego domu Juliusza Słowackiego przy rue de Ponthieu 30 wędrujemy w kierunku placu Vendome, gdzie stoi kolumna Napoleona, jednego z wcześniejszych bohaterów wierszy Słowackiego. Przy rue St.-Honore koniecznie trzeba zapytać o kościół Notre-Dame-de-l`Assomption. To Kościół Polski p.w. Wniebowzięcia N.M.P. Wewnątrz stajemy w skupieniu przed marmurową tablicą z wizerunkiem Juliusza Słowackiego. Czytamy umieszczony nad nim  w językach francuskim i polskim tekst:

Polsko ty moja! Gdy już nieprzytomni
Będziemy – wspomnij ty o nas! O! Wspomnij!
Wszak myśmy z twego zrobili nazwiska
Pacierz, co płacze, i piorun, co błyska.
 
    To „Poema Piasta Dantyszka”, wersy 1730-1733. Pod wizerunkiem napis: Poecie Juliuszowi Słowackiemu. 1809 Krzemieniec. 1849 Paryż. RODACY

     Krzemieniec. Paryż. Krzemieniec. A pomiędzy tymi dwoma miastami – cztery dekady życia i dzieła jednego z trójki nieśmiertelnych polskich Wieszczów…

                                                                                                 KRYSTYNA KONECKA

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko