Najnowszy tom opowiadań Ireny Nyczaj zatytułowany Struny gniewu ukazuje, że autorka konsekwentnie penetruje trudny obszar ludzkich uczuć i emocji. Pomaga jej w tym poezja nieżyjącego Męża, znakomitego poety Stanisława Nyczaja. To właśnie on pisząc o kondycji moralnej współczesnego człowieka starał się odnaleźć w dzisiejszej skomplikowanej rzeczywistości miejsce godne humanisty. W „zawikłanym krajobrazie świata” niestrudzenie wychodził naprzeciw nadziei, trudnej, wciąż jakby uciekającej. Nawiązania do jego poezji będą w opowiadaniach Ireny Nyczaj jak motto mające nieść w sobie określone przesłanie przystające do treści utworów. Wplecione w treść opowiadań cytaty spełnią też rolę poetyckich przerywników będących niekiedy kwintesencją zachowań bohaterów.
Jedno z tych opowiadań jest szczególne. Jego tematem są fragmenty biografii S. Nyczaja, tej najwcześniejszej, naznaczonej ciężarem wojny, opuszczeniem rodzinnych stron (Stanisławowa) i odnajdywaniem się w zupełnie innej rzeczywistości po roku 1945. Autorka, by unaocznić te właśnie lata, wprowadza do opowiadania postać matki poety – ona jest tu narratorką. Podziwiamy jej odwagę w zmaganiu z losem, który dla Polaków mieszkających na kresach dawnej Rzeczypospolitej okazał się okrutny. Dla matki S. Nyczaja niemal dramatyczny, gdy z uporem walczyła z chorobą oczu syna. Po latach, już w Opolu, złożył jej hołd i podziękowanie za trud w wierszu pt. Najcichsza odwaga.
Jak wspomniałam, Irena Nyczaj w tych najnowszych opowiadaniach stara się wniknąć w głębsze pokłady ludzkiej psychiki, zwłaszcza te, które skłaniają do nieoczekiwanych zachowań i wyzwalają emocje dla nas samych budzące zdumienie. To próba dotknięcia owych, najczęściej mrocznych obszarów naszej jaźni, dotknięcia wrażliwych strun tego, co skrywane, niechciane, ale tkwi, czasem jak zadra. Na strunach gniewu może zdarzyć się wiele, gdy wszystko w nas się rozluźni i rozsypie. Pisał o tym Bruno Schulz ukazując swoich bohaterów w sytuacjach, w których nadmiar gniewu musi eksplodować, nie da się go już zatrzymać. Gniew, co ciekawe, może dostarczać wiedzy o ukrytych pokładach osobowości. Okazuje się, że nasze „ego” może być niemal fascynujące. Ale gniew, jak wiemy, może mieć skutki zarówno pozytywne, jak i negatywne. Te pierwsze, nakierowane na dobro, prowadzą do zmiany rzeczywistości, do jej przekształcania, te drugie do destrukcji.
W opowiadaniu Pokój dla aniołów autorka „zajrzała” do wnętrza trojga swoich bohaterów skazanych na siebie wspólnym zamieszkaniem. Są nimi: Konrad, jego młoda żona, oraz jego matka, będąca tu teściową. Każda z tych postaci ma swoje skrywane, głęboko zakorzenione urazy, kompleksy. Konrad wyniesione z dzieciństwa, powracające w snach, jego matka, z natury apodyktyczna, zdumiewa przedziwną pasją gromadzenia figur (może nimi rządzić, są jej podporządkowane, pełniące niejako rolę substytutów), żona Konrada prowokuje swoim wyniosłym ego. Potrzeba tylko czasu, by te wewnętrznie tłumione emocje spotęgowały się i zmieniły losy tej trójki. Powstaje pytanie: dlaczego tak trudno zapanować nad uczuciami, emocjami, jak to się dzieje, że dajemy się im ponieść, przeciw rozsądkowi, nawet przeciw sobie. Ale te negatywne emocje są tu zawężone tylko do rodziny. Znacznie większym są zagrożeniem, gdy rodzą się w kręgu władzy, gdy decydują o życiu innych.
Opowiadanie I nastała ciemność to taki skrótowy wycinek naszej rzeczywistości, dokładniej, naszego społeczeństwa, nas samych. Już zdążyliśmy się podzielić, stoimy po przeciwnych stronach barykady, wzajemnie się oskarżamy. Gniew, a nawet teatr gniewu zagarnął już wszystkie pola: polityki, kultury, obyczaju, rodziny. Reżyser tego teatru nie zdaje sobie sprawy, że uruchomił coś, co zwróci się przeciwko niemu. Jego strach staje się coraz większy. W makroskali przypomina despotycznych władców na moment przed ich upadkiem. „W jego oczach potęgowało się szaleństwo, za którym krył się skrzydlaty potwór – strach.” To jedna z końcowych refleksji tego opowiadania.
Co rodzi w nas gniew; czy jest to wewnętrzny niedosyt, niespełnienie, niezgoda na los, czy też pragnienie bogactwa, władzy albo zakorzenione w nas stereotypy, jak w opowiadaniu Kto nie był ni razu człowiekiem. Odpowiedź jest trudna. Zdawałoby się, że jako ludzkość przeszliśmy już niemałą drogę, by raz na zawsze odejść od zła, od nienawiści, przemocy i wojny. Niestety, one jak bakcyl odradzają się, niekiedy nawet potęgują. To tak jakbyśmy znów byli na początku drogi i na nowo musieli walczyć o wszystko, co zdawało się już osiągnięte.
Opowiadania Ireny Nyczaj wnikające w psychologię ludzkich zachowań nie mogą być optymistyczne, gdy jesteśmy jako zbiorowość aż tak niereformowalni. Czy nasz gatunek homo sapiens jest tylko z nazwy? Taka refleksja narzuca się sama.
Krystyna Cel
Irena Nyczaj, Struny gniewu, Kielce 2024, s. 120. Posłowie Stefan Jurkowski.