Paweł Krupka – Wspomnienie Luisa Cernudy w 60-lecie śmierci

0
73

5 listopada 1963 roku umarł w Meksyku jeden z czołowych przedstawicieli słynnego hiszpańskiego literackiego Pokolenia 27 Luis Cernuda. Podobnie, jak większość należących do niej literatów, spędził większość życia po wojnie domowej na emigracji, najpierw w USA, a następnie w Meksyku. Cernuda był jednym z najmłodszych reprezentantów swej generacji. Przyszedł na świat w Sewilli w kwietniu 1902 roku i spędził młodość w rodzinnym mieście, którego atmosfera i nadmorski pejzaż odcisnęły silne piętno na jego młodzieńczej twórczości. Wpływ na rozwój twórczy młodego poety mieli pedagodzy-literaci, których napotkał zarówno w liceum, jak i na studiach prawniczych, gdzie jego profesorem był nestor Pokolenia 27, Pedro Salinas. Na wrażliwość twórcy wpłynęła też atmosfera rodzinnego domu i surowe wychowanie ojca-generała, przed którym młodzieniec musiał skutecznie ukrywać swój homoseksualizm.

Inspiracje literackie Cernudy stanowiła głównie literatura Złotych Wieków, a zwłaszcza twórczość Gongory, którego 300-lecie śmierci stało się emblematem całego Pokolenia 27. Ciesząc się od czasów studenckich życzliwą opieką starszych kolegów, będących już uznanymi autorytetami literackimi, jak wspomniany wyżej Salinas i Juan Ramón Jiménez, opublikował w 1927 roku debiutancki zbiór wierszy Perfil del aire (Profil powietrza), utrzymany w wyraźnie surrealistycznej poetyce, której pozostał wierny do czasu wojny domowej i przymusowej emigracji za ocean. Jednak, jego pierwszym oknem na świat była Francja. W 1928 roku jego mentor Salinas załatwił mi posadę lektora języka hiszpańskiego na Uniwersytecie w Tuluzie, a następnie w Paryżu. Niespokojny duch i dążenie do poszerzania horyzontów ukształtowały lewicowy i liberalny charakter poety i jego zaangażowanie po stronie Republiki. Dlatego, po jej upadku wskutek wojny domowej, wybrał los wygnańca. Jednak jeszcze w czasie wojny zdążył opublikować w 1936 roku swe dzieła zebrane pod tytułem La Realidad y el Deseo (Rzeczywistość i Pragnienie), które co kilka lat były uzupełniane o nowe zbiory wierszy jeszcze za życia poety, a następnie doczekały się wielu wydań pośmiertnych.

Podobnie, jak dla większości rówieśników, wojna domowa była dla Cernudy wstrząsem, który dogłębnie zmienił jego poetykę i wrażliwość literacką. Opublikowany w 1943 roku obszerny zbiór wierszy Las nubes (Chmury) został uznany przez wielu literaturoznawców za jedno z najpiękniejszych świadectw literackich wojny domowej. Doświadczenie emigracyjne sprawiło, że również późniejsza twórczość Cernudy jest nacechowana goryczą i pesymizmem, który widoczny jest choćby w tytułach jego dojrzałych zbiorów wierszy: Vivir sin estar viviendo (Żyć nie żyjąc, 1949), Con las horas contadas (Z wyliczonymi godzinami, 1956) i Desolación de la Quimera (Rozpacz Chimery, 1962). Z melancholią poety szczególnie silne łączy się przywiązanie do przyrody, a zwłaszcza do drzew, których obrazy poetyckie głęboko wyrażają stan ducha podmiotu lirycznego. W dojrzałej twórczości Cernudy też coraz częściej pojawia się refleksja filozoficzna nad naturą świata i człowieka, często połączona z ironią i sarkazmem, a także tematyka historyczna wykorzystana w wymiarze uniwersalnym w sposób podobny, jak u Herberta, czy Kawafisa.

Zdecydowaną większość produkcji literackiej Cernudy stanowi liryka, gromadzona przez całe dorosłe życie w regularnie publikowanych zbiorach wierszy. Oprócz nich pisarz opublikował w 1942 roku zbiór tekstów narracyjnych o charakterze autobiograficznym Ocnos, określony przez część krytyki, jako proza poetycka. W dojrzałym okresie życia wydał także kilka książek zawierających szkice o literaturze hiszpańskiej i światowej. Dzisiaj Cernuda jest uznawany powszechnie za jednego z klasyków nowoczesnej poezji hiszpańskiej, czołowego przedstawiciela surrealizmu i neoromantyzmu. Jest wciąż popularny w Hiszpanii i na całym hiszpańskojęzycznym obszarze językowym, gdzie bieżący rok obfitował w liczne prezentacje jubileuszowe poświęcone jego twórczości. Niestety, w Polsce nie doczekał się nigdy wydania książkowego, a bardzo nieliczne jego teksty ukazały się sporadycznie w czasopismach literackich w przekładach lubelskiego pisarza i muzyka Piotra Sobolczyka oraz niżej podpisanego. Dlatego korzystam z 60-tej rocznicy śmierci andaluzyjskiego poety, aby przedstawić niewielki przegląd jego twórczości lirycznej we własnych przekładach.


Nokturn wśród przywidzeń

Ciało z kamienia, smutne ciało
Pośród wełny i murów wszechświata,
Takie samo jak ludy gdy osiągają swój wiek,
Jak najbardziej niewinne budowle,
Jak najbardziej wstydliwe wodospady
Białe jak noc, a wtedy góra
Rozdziera oszalałe kształty,
Rozdziela bóle, jak palce,
Radości, jak paznokcie.

Nie wiedzieć dokąd iść, dokąd wracać,
Szukając łaskawych wiatrów,
Które wymazują zmarszczki świata,
Które błogosławią pragnienia wycięte w pień
Zanim wydały swój kwiat,
Kwiat ogromny jak dziecko.

Usta kochają ten kwiat,
Którego dłoń całowana nocą
Otwiera bramy zapomnienia warga przy wardze.


Jestem zmęczony

Bycie zmęczonym ma swe pióra,
Ma śmieszne pióra jak papuga,
Co, oczywiście, nie latają,
Ale co skrzeczą jak papuga.

Jestem zmęczony domami,
Co zaraz się rozwalają, nim skiniesz ręką;
Jestem zmęczony rzeczami,
Z ich jedwabnym pulsem, odwróconych plecami.
Jestem zmęczony byciem żywym,
Choć męczyłoby bardziej bycie umarłym;
Jestem zmęczony byciem zmęczonym
Wśród lekkich piór, tak sprytnie,
Piór tej papugi tak swojskiej czy smętnej,
Tej papugi ciągłego bycia zmęczonym.


Była na dnie morza

Była na dnie morza perła i stara trąbka. Zwiewne peleryny z wody uśmiechały się z wdziękiem przepływając obok nich; nazywano je przyjaciółkami.
Było niemowlę utopione w pobliżu koralowego drzewa. Pobladłe ramiona i świetliste gałęzie ściśle się obejmowały; nazywano je kochankami.
Był wycinek koła przybyłego z bardzo daleka i wypchany ptak, który zadziwiał, niczym wytworny cudzoziemiec oniemiałe ryby; nazywano ich koczownikami.
Był ogon syreny błyskający zdradzieckimi odblaskami i noga młodzieńca, położone z daleka od siebie; nazywano je wrogami.
Była gwiazda, męska podwiązka, sfatygowana książka i tandetne skrzypce; były inne przedziwne cuda i kiedy woda przepływała, głaszcząc je delikatnie, zdawała się zapraszać je do błyskotliwych zalotów.
Ale nic nie dało się porównać do odciętej gipsowej dłoni. Była tak piękna, że postanowiłem ją ukraść. Odtąd wypełnia moje dni i noce; pieści mnie i kocha.
Nazywam ją prawdą miłości.


Śniąc o śmierci

Jak biała róża,
Której zarysu w ciemności oczy nie dostrzegają;
Jak białe pragnienie,
Co przed upadłą miłością niewidoczne się uniesie;
Jak biały płomień,
Który w powietrzu zdradza zawsze kłamstwo ciała,
Przez samotny dzień i cichą noc
Przechodzisz ty, wieczny cieniu,
Z palcem na ustach.

Idziesz przez białą chmurę, co oblekając się w ogień
Jakiegoś boga, staje się przezroczystym skrzydłem;
Po białym zboczu, przez płot,
Gdzie czuwają, zielone, tajemnicze charty, topole;
Przez białą postać ludzi,
Życia w zapomnieniu, marzeniach i szaleństwie;
Wszędzie przechodzisz ty, tajemniczy cieniu,
I głucho dźwięczysz
Jak woda w tej gorączce życia.

Gdy białą młodość widzę upadłą,
Splamioną i rozbitą pośród szarych godzin;
Gdy białą prawdę widzę zdradzoną
Zachłannymi rękami i gadatliwymi ustami;
Gdy białe natchnienie czuję stracone
Wśród okrutnych wieków przeżytych w bólu,
Tylko w ciebie wierzę wówczas, potężny cieniu,
Za cienistymi mirtami twego portyku,
Jedyną jasną rzeczywistość świata.


Nie mówiłem słów

Nie mówiłem słów
Przybliżałem tylko pytające ciało
Bo nie wiedziałem, że pragnienie jest pytaniem
Bez odpowiedzi,
Liściem bez gałęzi,
Światem bez nieba.

Lęk toruje sobie drogę pośród kości,
Wspina się żyłami
Aby wypłynąć na powierzchnię skóry,
Roznosiciele snu
Ucieleśnieni w pytaniu zwróconym ku chmurom.

Muśnięcie w przejściu,
Ulotne spojrzenie pośród cieni,
Wystarczą, aby ciało rozwarło się na dwoje
Spragnione posiadania wewnątrz siebie
Innego ciała, które śni;
Pół i pół, sen i sen, ciało i ciało,
Jednakowe w postaci, jednakowe w miłości, jednakowe
W pragnieniu.

Choćby było tylko nadzieją,
Bo pragnienie jest pytaniem, na które odpowiedzi
Nikt nie zna.


Gdzie zamieszka zapomnienie

Gdzie zamieszka zapomnienie
Gdzie ja będę zaledwie
Wspomnieniem kamyka zakopanego wśród pokrzyw
Gdzie wiatr chroni się przed swą bezsennością.

Gdzie me imię porzuci
Ciało, które włada w ramionach wieków,
Gdzie nie będzie pragnienia.

W tej wielkiej krainie, gdzie miłość, okrutny anioł,
Nie będzie kryć, jak miecza,
Na mej piersi swych skrzydeł,
Uśmiechając się, pełen ulotnego wdzięku,
Podczas gdy rośnie trwoga.
Tam, gdzie zginie owa pasja pragnienia władzy
Na własne podobieństwo,
Co poddaje innemu życiu swe życie,
A jedynym widokiem są inne oczy naprzeciw.

Gdzie radość i gorycz będą zaledwie imionami,
Niebem i ziemią rodzinną w jakimś wspomnieniu;
Gdzie wreszcie zostanę wolny, nawet o tym nie wiedząc,
Rozwiany w mgle, pustka,
Pustka ulotna jak dziecinne ciało.

Tam, tam daleko;
Gdzie zamieszka zapomnienie.


Zabawa

„Zechciej mi towarzyszyć, mój drogi sonecie.”
„Jestem tu, czego pragniesz?” „Napisać cię właśnie.”
„Skoro tak stawiasz sprawę, mówię ci wyraźnie:
Nie wzrusza mnie to, co twa pierwsza strofa plecie”.

„Rzecz nie tkwi w twej opinii, ale w twym sekrecie.”
„Oto mój sekret: muszę uprzedzić cię właśnie,
że po tej strofie klamka mych drzwi się zatrzaśnie,
poważanie z daleka wystarczy mi przecie.”

„Zatem..” „Zatem skończone. Przerwij to pisanie.
Rymy i sens, kolory i zapachy róży
Dał mi już raz Góngora i Quevedo, przeto..”

„Jak to, a Mallarmé?” „Francuskie gadanie.
Dziś rodzę się i umieram w partactwie,  poeto.
Nie pisz mnie, baw się prozą, sonet ci nie służy.”


Andaluzyjczyk

Cienia jasny płomyku,
Który czule odtrącasz,
Jesteś ze śniegu i ognia,
Andaluzyjczyku.

Sekret, co dzień przenika,
Pośród ludzi samotny.
Miłość z nienawiścią tworzy
Andaluzyjczyka.

Nikt, kto się z tobą styka,
Bracie, może bóg ojciec,
Tylko sam stwórca pojmie
Andaluzyjczyka.


Odpowiedź

Nie wadzą nawzajem sobie
Cham i kretyn w twej osobie.

Każdym słowem, myślą, czynem,
Chamem jesteś i kretynem.

Taki właśnie, przyznaj sam,
Równie kretyn jak i cham.


Muzyka uwięziona
Na dwa głosy

„Twoje oczy są oczami człowieka zakochanego;
Twoje usta są ustami człowieka, który nie wierzy w miłość.!
„Powiedz więc, co na to poradzić, przyjacielu,
Skoro kłócą się ze sobą rzeczywistość i pragnienie.”

Przełożył Paweł Krupka

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko