Fot. Dariusz Pawlicki
Lubię…
Lubię bywać w miejscach, w których przebywali twórcy czy to pisarze, czy artyści, których dokonania podziwiam, a ich samych darzę sympatią. Pisząc „w miejscach” mam na myśli nie miejscowości, ale np. fragmenty zachowanej jezdni bądź chodnika, po których na pewno chodzili, a przynajmniej – z bardzo dużym prawdopodobieństwem to czynili. I jeśli nawet byli tam ostatni raz wiele dziesiątków lat temu, to i tak, za sprawą wyobraźni, odnoszę bardzo intensywne wrażenie, że oni jakiś ślad po sobie zostawili (i to mimo, chociażby, mnóstwa deszczy). Trudno mi teraz napisać, jaki to miałby być konkretny ślad. Ale jestem pewien, że jakiś, każdy z nich pozostawił. Przykładem mogą być perony na stacji kolejowej Toruń Miasto, na których stał i po których przechadzał się Stanisław Ignacy Witkiewicz. Przyjeżdżał bowiem do Torunia kilkakrotnie w pierwszej połowie lat 20. ubiegłego wieku. A to w związku z premierą dwóch swoich sztuk w tamtejszym Teatrze Miejskim, działalnością „Firmy Portretowej S.I. Witkiewicz”, wystawą obrazów swego autorstwa w Toruńskim Towarzystwie Przyjaciół Sztuk Pięknych i wygłoszeniem odczytu Problem realizmu w teatrze w Konfraterni Artystów i Literatów. Remont peronów sprawi, że te ślady znikną bezpowrotnie. I na nic zda się już wyobraźnia.
Wielokrotnie…
Wielokrotnie słyszę imponujące liczby książek podawane przez ich autorów. Te liczby mają świadczyć o sukcesie. W takich sytuacjach warto brać jednak pod uwagę to, co powiedział rumuński filozof Constantin Noica:
„Na Sądzie Ostatecznym człowiek musi powiedzieć, co zrobił – nie ile książek napisał, ale co w nich napisał” (Dziennik z Păltinişu Gabriela Liiceanu).
Drewno…
Drewno, bez względu na to czy je oglądam, czy dotykam, jest dla mnie odtrutką na wszechobecny plastyk. A nawet, w ogóle, na wszelką sztuczność i związaną z nią nieestetyczność.
Maurice…
Maurice Merleau-Ponty, francuski fenomenolog i laicki egzystencjalista, a przy tym profesor paryskiej Sorbony, z całym przekonaniem głosił, że „naturą człowieka jest nie mieć natury”. I wielu z powagą traktowało tę bzdurę. Gdyby to samo twierdził jakiś profesor uniwersytetu w Kiszyniowie, nikt by nie zwrócił na niego uwagi.
Około…
Około dziesięciu lat temu miałem nieprzyjemność wysłuchać i obejrzeć wywiad z prof. Janem Miodkiem. I w tym wywiadzie powiedział on m. in., że obie formy: ,,przyszedłem” i ,,przyszłem” są dopuszczalne. Na pytanie dziennikarki o powód tego, że „przyszłem”, do tej pory uznawane jednoznacznie za formę błędną, spotkała swoista językowa nobilitacja, jeden z czołowych polskich polonistów odpowiedział: Ponieważ „tak mówi ulica”. Oburzyła mnie ta odpowiedź. Uważam bowiem, że to ulica winna czerpać wzorce z języka jakim posługują się ludzie stojący, ze względu na pełnione funkcje, na straży poprawności języka, w tym wypadku polszczyzny. Tacy relatywiści językowi, jak Jan Miodek „psują” język.
Tłumacz…
Tłumacz Problemu istnienia Boga Claude’a Tresmontanta, najzupełniej słusznie napisał, że ,,autorowi chodzi o uznanie wiary w Boga, jako wiarygodnej również z naukowych racji”.
Plusem wspomnianej książki, obok zajmującej treści, jest i to, że nie została napisana grypserą akademicką. Jest więc dowodem na to, że również o sprawach Najważniejszych można pisać językiem ,,normalnym”.
Nauka…
Nauka nie mówi jak jest, a jedynie to, co jej aktualnie wiadomo na dany temat. I tylko to. Przykładem mogą być, zmieniające się, co ileś lat, opinie na temat szkodliwości bądź nieszkodliwości kawy i jaj kurzych.
Nie rozumiem…
Nie rozumiem, nie pojmuję sylwestrowego świętowania. Tej radości związanej z tym, że nadchodzi Nowy Rok. Chyba, że… chyba, że ta radość dotyczy faktu, iż radujący się, jak i wszyscy inni, jeszcze bliżej są śmierci. Więc może mimo szybko postępującej ateizacji, nie uświadamiając sobie tego, oczekują rychłego znalezienia się w innej rzeczywistości.
_____________
Powyższe glosy stanowią fragmenty GLOSARIUSZA. 118 głos Dariusza Pawlickiego (ISBN 978-83-957224-7-9) opublikowanego w bieżącym roku przez Dolnośląski Oddział ZLP; kontakt: dariusz61@interia.pl