Dwuwiersz
Dusza nie wyraża się jasno
i po polsku. Dusza nie modli się
w języku świętego Piotra i Pawła,
nade wszystko nie pisze listów
w zaświaty zdaniami słonecznymi
na miarę Virginii Woolf.
W niejednakowy sposób powtarza –
„Nie chcę”. Wznieca to,
jak wiadomo, niewymownie,
w oddali. Co przed nami
skrywasz, nieufna panienko?
Przed czym tak się wzbraniasz?
Razem moglibyśmy zajść daleko.
Jedno z nas zdołałoby przeżyć.
Skoczna muzyka
Płakał nad sobą na brzegu zatoki. Dym z komina stał w miejscu
jak wyprostowany palec. Drżały mu dłonie w tym przejściu
do podziemi. Przycichły mewy. Skrzyły się latarnie.
Roześmiane pary wyruszały potańczyć. Zamykano piekarnie
i nadmorskie kramy. Klakson konkurował z klaksonem.
W parkach wieszano girlandy. W pubach mówiono żargonem.
Łkał obok zejścia do portu, nad którym wybuchała supernowa.
Rozpaczał tak jakby opowiadał ocean. Tonął przy tym w słowach.
Na krańcach rozumu
Babci natomiast narzucili na głowę
noc. Przez pięć ostatnich lat życia
nie widziała konturów i cieni.
Obwiniała siebie: cóż złego zrobiłam?
Otworzyła oczy na krótko
przed ich zamknięciem. Jej córki
opowiadały jedna przez drugą:
patrzyła na mnie wyraźnie zaskoczona,
niewidomy nie rozgląda się
po pokoju. Tylko wiersz, który niczego
nie czyni zrozumiałym, może być
przytułkiem dla tej boleści.
Pominięty
O tej wizycie
dowiedziałem się od
osób trzecich:
Przyśnił mi się twój tata.
Siedziałam na kanapie.
On stał przy stole.
Przyglądał się nam.
Ty jak zwykle chodziłeś po
mieszkaniu gestykulując.
Był wśród nas
twój nieżyjący ojciec
– powtórzyła –
obejrzał wszystko i odszedł.
Niecały kwadrans
po rozmowie z żoną,
zadzwoniła mama:
Dzisiaj we śnie
wpatrywał się
we mnie na końcu
drogi. Machałam do niego,
nie odpowiedział .
Przybiegły do mnie
moje dzieci:
Dziadek chciał nas
odebrać ze szkoły.
Spłoszyło go słońce.
Rozmawiały z nim
kawki i dzięcioły.
Jego obecność odczuły
nadbałtyckie plaże.
Podróż
Zlekceważysz, to pewne, następny etap wędrówki
zdecydowanie wysiadając z auta przed wejściem
do motelu, gdzie przez miesiąc będziesz wypatrywał
mgnień w księgach i w notatkach. Nie odejdziesz
od jej treści na opustoszałym postoju taksówek,
jeśli w porę opuści cię zwodnicza konstatacja
i zamiast do własnego mieszkania pojedziesz
w przeciwnym kierunku. Doznanie jutra
poucza minione wypadki. Spal bilet na pociąg.
Usiądź na spakowanych walizkach. Stroń od słów
finał i kres. Oceaniczne fale zwielokrotnią twoją
skuloną postać. Oddalisz się natychmiast,
po uderzeniu łodzią w brzeg.
Kiedyś
Oczekujemy odroczenia przegranej
Oddalamy od siebie ucisk
w gardle Nie zdążymy z niczym
przed wstąpieniem w bezmiar
Kot zasypia pod stołem przy nodze
Stygnie poranna herbata
Oklaskujmy oddechy darowane
—
Wiersze tygodnia redaguje Stefan Jurkowski
stefan.jurkowski@pisarze.pl