Wiesław Łuka pisze o Filmówce i filmowcach

0
81

 Już teraz nikt nie pamięta, jaka ty byłaś mała – tę odzywkę usłyszał mój kolega po reporterskim piórze,  Marek Miller – redaktor, szef Laboratorium Reportażu Uniwersytetu Warszawskiego. Usłyszał  ją prawdopodobnie dawno temu od siostry, a po latach wykorzystał sprytnie  jako słowo wstępne do swojej niezwykłej książki. Udekorował ją tytułem FILMÓWKA.

 Poświęcę jej dużo akapitów i stron, bo na to zasłużyła.

Jednak najpierw  będzie moje  historyczne przybliżenie  sylwetek kilku twórców ekranowych dzieł,  dzięki którym powstało to książkowe dzieło Millera  (pierwsze wydanie 1992 rok).

***   

    Państwowa Wyższa Szkoła Filmowa Telewizyjna i Teatralna im. Leona Schillera – od 1948 roku w Łodzi parokrotnie zmieniała szyld i przyciągała coraz większą „załogę” wykładowców i twórców ekranu. To szybko zaowocowało narodzinami oraz rozkwitem  Polskiej Szkoły Filmowej, nie urzędowej, nie oficjalnej, ale budzącej podziw i zachwyt w kraju i świecie. Dzieła Andrzeja Wajdy, Jerzego Kawalerowicza, Andrzeja Munka, Kazimierza Kutza, Romana  Polańskiego,  Krzysztofa Zanussiego, Krzysztofa Kieślowskiego  wygrywały światowe festiwale filmowe i zapełniały krajowe i zagraniczne sale widowni w drugiej połowie ubiegłego stulecia.

      Największą siłą świeciła gwiazda Wajdy. Wrócę do niej, ale wcześniej  dam słowa kilku jego  kolegom – wybitnym współtwórcom  „gwiazdozbioru”: * Kawalerowicz, autor  obrazów  (m. in. – Pociąg, Faraon , Matka Joanna od aniołów, Quo vadis) wyznał: „… W każdym filmie jest coś ze mnie, z moich doświadczeń, z mego widzenia świata…” *  Munk, jeden z pierwszych wielkich (filmy  m.in. Człowiek  na torze, Eroica, Zezowate szczęście) zadziornie oświadczył: „…Nie dawałem się zaszufladkować… Moje życie jest żartem właśnie, inscenizacją – jak w teatrze, nic nie jest prawdziwe” * Kazimierz Kutz (m.in. Perła w koronie, Sól ziemi czarnej, Paciorki jednego  różańca ) samokrytycznie  zadrwił: „… Mężczyźni , to zwykle chamy i brutale… każdy mężczyzna jest seksualnym bucem, ale i tak kobiety nas wybierają, a nie my je…” *  Polański, reżyser  bez granic (m.in. Nóż w wodzie, Dziecko Rosemary, Pianista,)  filozofuje: „… Nie człowiek jest momentem z historii rzeczy, lecz rzeczy są momentem z historii człowieka…”* Zanussi ( m.in.  m.in.: Struktura kryształu, Życie rodzinne, Iluminacja ) uspokaja: „… Nie ma prostej  recepty na  życie. Gdybyśmy ją znali, to byśmy sobie przesyłali SMS –m…”* Kieślowski  (kilkadziesiąt  filmów dokumentalnych wiele fabuły: m.in. Blizna, Dekalog, tryptyk – Trzy kolory  – Niebieski, Biały, Czerwony )  ostrzega: „… W naszym życiu bardzo dużo zależy od tego, kto nas bił po łapach przy śniadaniu, gdy byliśmy dziećmi…”

  ***

      Wracam do Filmówki Millera – tu czytam bezlik wspomnień, mądrości, zakazów, nakazów, spostrzeżeń, przemyśleń zebranych i uporządkowanych  na 280 stronach przez  kolegę Marka. Nazwał on swoją reporterską opowieść – powieścią, choć mu wierzę, że nie umieścił w niej ani jednego akapitu wymyślonego, fikcyjnego jak to czynią powieściopisarze, autorzy tak zwanej „literatury pięknej”. Bohaterami tego bezliku są ludzie  filmu, „dziesiątej Muzy” – reżyserzy, operatorzy, scenarzyści, kompozytorzy warstwy muzycznej obrazów ekranowych oraz ich krytycy.

       Reportażysta Miller nazwał siebie  na pierwszej stronie Konceptualistą Dramaturgicznym. Dał na wstępie głos Andrzejowi Wajdzie, jedynemu  Polakowi,  który doświadczył wyróżnienia  największą nagrodą światową w dziedzinie filmowej – Oskarem za całokształt twórczości. To oczywiste, że jemu się należy pierwsze słowo w Filmówce. Przypomnę je, choć ukazało się dużo wcześniej niż Oskar: „ Kiedy dawno temu, przed laty, byłem z rektorem, Jerzym Toeplitzem w Kopenhadze, gdzie profesor wygłaszał odczyt o Szkole Filmowej w Łodzi. Mówił po angielsku i pewnie dlatego dopiero po dłuższej chwili doszło do mojej świadomości, że chodziłem do najlepszej z możliwych szkół, w których uczą robić filmy… Przecież ukończyłem właśnie tę Szkołę, a w mojej  pamięci nie pozostało nic  z tych pedagogicznych  zabiegów, o których tak pięknie opowiedział profesor… Działo się w niej coś ważnego dla   ukończenia  studiów… Rozpocząłem swój pierwszy, samodzielny film, którym razem ze mną moje pokolenie studentów łódzkiej Szkoły weszło do kinematografii… Pokonałem też wiele przeszkód organizacyjnych, które nastręczała produkcja filmu Pokolenie.

Gdzie nauczyłem się tego wszystkiego?”

***

       Czego zatem nauczył się  „gwiazdor” w połowie ubiegłego wieku(1953 -54)?  

Obejrzałem teraz Pokolenie po kilku dekadach, na świeżo, po raz drugi, a może nawet trzeci; radzę to uczynić czytelnikom! Na pewno nie nazwą tego utworu „odświeżaniem artystycznej stęchlizny”.

     Oglądam filmowe obrazy, ich układ,  zmieniające się wątki, odczytuję treściowe warstwy  dzieła. Zaskakuje mnie ono po tylu latach. Przypomina  mi real  głębokiego stalinizmu Polski Ludowej. Oglądam rzeczywistość okupacji  niemieckiej. Jedne pociągi okupanta  przewożą wojenne uzbrojenie, inne są wyładowane węglem. Pociągami zainteresowani są  polscy  młodzieniaszkowie, którzy przy torach kolejowych grają w „pikuty” . Co i rusz   odrywają się od zabawy, skaczą z wagonu  na wagon jak kangury  i zrzucają w piach bryły  ukradzionego,  czarnego paliwa. Te zabawy i zajęcia młodych – to jedna z warstw codzienności  obrazu Wajdy.  Współgra ona z pracą w fabryce niemieckiego fabrykanta. On  daje zajęcie, ale wyzyskuje polskich robotników  marnymi finansowo wypłatami. Słychać  narzekania, że Niemcy od wieków oszukują Polaków. Polakom pozostaje tylko wiara katolicka. Słyszymy dyskusje, bliskie buntu społeczno – politycznego.  To inny wątek  treści filmu. W załodze ujawniają się przywódcy  i zaczynają się dyskusje oraz  działania organizacji – słychać nazwy Gwardia Ludowa, Związek Walki Młodych. Rodzą się w klasie robotniczej organizacje  walczące z okupantem niemieckim.  One zapowiadają nowe czasy: „Módl się i pracuj, a garb ci sam wyrośnie” .   Pierwsze, pełnometrażowe dzieło fabularne Wajdy. W akcję reżyser wmontował obrazy powstanie w getcie. Za jego murem kręci się a karuzela. A niedługo potem widzimy gęsty dym – płonie getto. Po stronie polskiej słyszymy majowe śpiewne,  zawodzenie kobiet słowami litanii do Matki Boskiej; częste modły pod krzyżami i kapliczkami podwórkowymi..

   Scenarzysta filmu (Bohdan Czeszko) i reżyser  nie mogli zapomnieć o wątku osobisto – miłosnym, a także obyczajowo – religijnym.

    Literat i reżyser nadali dziełu dynamiczną – jak na tamte czasy –  akcję. Można mówić o zapowiedzi mistrzostwa Polskiej Szkoły Filmowej. Nie trzeba było długo czekać  na nowe  dzieła Wajdy – na Kanał i oraz Popiół i diament.  

     „Błyszczeli” aktorzy –Tadeusz  Janczar, Tadeusz Łomnicki, Roman Polański, Urszula Modrzyńska,  Ewa Krzyżewska, Zbigniew Cybulski . Oni już w swoich „premierowych” kreacjach zapowiadali  niezwykłe walory sztuki. „Karmiła” się ona latami  – w pozytywnym, artystycznym tego słowa znaczeniu –   niemiecką okupacją na ekranie. Ta zaś uwieczniała historyczno – tragiczny  los  ludności stolicy i  bezprzykładne, barbarzyńskie,  miemieckie zniszczenie  stolicy.

***

         Wracam do Filmówki, książki nowatorskiej w formie i nadzwyczaj bogatej w treści. O powojennej historii naszej sztuki ekranu   powstało kilkadziesiąt  książek i  tysiące recenzji oraz obszerniejszych w formie analiz. Uważam, że żadne z nich nie dorównują dziełu Millera. Nikomu z  historyków, analityków i krytyków sztuki nie udało się tak  przybliżyć i ożywić miłośnikom X Muzy jej twórców.

***

     Kto kocha film – w jego obecnej formie, ale także we wcześniejszych , historycznych formach, niech się  rozkoszuje tym, co i jak reporter Marek wydobył z głębi wspomnień i wiedzy naszych scenarzystów, operatorów i reżyserów Polskiej Szkoły Filmowej.  Zadziwia i zachwyca mnie, co mówili twórcy i jak reporter uczynił z tych materiałów dokumentacyjnych mistrzowską  kompozycję  mega dyskusji. Oto kilka przykładów.

     Rozpoczął  ją wieloletni rektor FimówkiI, Jerzy Toeplitz: „… Start  był pierwszą w Polsce zorganizowaną grupą miłośników filmu – najbardziej przypominał istniejące już wówczas na Zachodzie kluby filmowe. Organizowaliśmy pokazy, dyskusje, seminaria… Socrealizm w polskim kinie zaczął się w 1949 roku, po zjedzie filmowców zorganizowanym w Wiśle …”

     Pierwsze lata  działania łódzkiej  Filmówki . Wybieram niektóre „wydarzonka”. Czołowa wówczas reżyserka Wanda Jakubowska to przypomniała: „… Mam wrażenie, że studenci  sami siebie gnębili. Pewnego razu pokazywałam w sali projekcyjnej słynny,  amerykański film „Obywatel Kane”, i nagle projekcję przerwano.  Któryś ze studentów  wprowadził dwóch panów  z Urzędu Bezpieczeństwa . Wypędziłam ich i film obejrzeliśmy do końca… Nie ze mną takie numery! – skwitowała reżyserka …”

    Kazimierz Kutz zbawił się w donosiciela: „… Jeden z kolegów złożył donos na koleżankę, że ona opowiada antyradzieckie dowcipy…  Co do mnie – to ponieważ po pierwszym roku studiów zostałem asystentem, więc miałem już pensję sześćset złotych i byłem bogaty…” 

     Andrzej Brzozowski wykrzyknął: „… Umarł Stalin, nie pamiętam, kto się na korytarzu rozpłakał… Melomani przodowali w modzie, ale i reszta kolegów nie pozostawała w tyle… Najbardziej  elegancki był Mietek Jahoda. Chodził w amerykańskim marynarskim płaszczu z wielbłądziej wełny. Oczywiście miał także żółty szalik i beret…”

     Roman Polański opowiadał przy ognisku o studenckich wakacjach  i  letnich obozach na Mazurach: „… Tam zdarzyło się coś, co zmieniło bieg mego życia… Kiedy zacząłem mówić wydawało mi się, że wszystkie moje zahamowania  znikają. Ku memu zdziwieniu nie usłyszałem ani jednego docinku, ani jednego gwizdu…”

***

    Wracam do debiutanckiego dzieła Filmówki,  czyli do Pokolenia Wajdy. Znów głos zabiera Kutz: „… To był debiut późny. Już czekało kilka roczników bezrobotnych reżyserów… Film wzbudził zdecydowaną  niechęć tych, którzy nas wychowali…

     Wanda Jakubowska po swoim filmie Ostatni  etap e stała się osobą świecznikową.

    Wajda po „takim sobie” przyjęciu Pokolenia podsumował  swoje studia: „… Nienawidziłem Szkoły szczerze. Czekałem tylko dnia, kiedy będę mógł ją opuścić. Nie chciałem nawet wrócić po dyplom…”

    Znów zabiera głos rektor Jerzy Toeplitz: „…Pierwszym, prawdziwie artystycznym uderzeniem  Szkoły stały się dziełaOstatni etap Wandy Jakubowskiej  i Ulica granicznaAleksandra Forda.Drugim uderzeniem  były Kanał Popiół i diament Andrzeja Wajdy. Wtedy polska kinematografia stała się już jedną z wiodących w Europie. Wszyscy zaczęli zadawać pytanie: Skąd wzięli się ci ludzie..” Kiedy Anglicy przygotowywali się  do założenia National Film School   pierwszą wizytę złożyli w Szkole Filmowej w  Łodzi, co świadczyło o jej prestiżu …”  

     Życie towarzyskie  oraz  intelektualne Filmówki kwitło na schodach jej siedziby, pałacyku przy ulicy Targowej. Furorę światową zrobił debiut fabularny Romana Polańskiego – Nóż w wodzie. Jego  twórca wspominał później: „… Chciałem, żeby mój pierwszy film fabularny był chłodny, mózgowy, wyspekulowany, skonstruowany precyzyjnie,  niemal formalistycznie…”

     Powtarzam – u rozkwitu Polskiej Szkoły, jej próg  przekroczyli Anglicy. Upłynęło czasu mało wiele, a na tych schodach błysnęła gwiazda amerykańskiego aktora, Kirka Dauglasa. Warto przypomnieć jego opis przebiegu zaproszenia do Łodzi: „… Sądziłem, że będzie to  uczelnia w stylu Amerykańskiej  Akademii   Sztuk Dramatycznych – intelektualna, akademicka. Tymczasem wszędzie ujrzałem makiety mojej postaci i studentów ubranych po kowbojsku, strzelających z pistoletów  zabawkowych na powitanie.  Uważali mnie,  Kirka Dauglasa za króla kowbojów… Przyprowadzili pięknego, ogromnego białego konia, abym go dosiadł… Dosiadłem wierzchowca …Jeden z polskich kowbojów  przybliżył się do mnie z obłędem w oczach. Kopnąłem  go prosto w twarz i powaliłem na ziemię… Nie wiem, co by oni zrobili, gdyby John Wayne tam był…”

***

Nienawidzili FILMÓWKĘ – kochali FILMÓWKĘ – ciągle kochają  FILMÓWKĘ – różni, różnie o  niej mówią!

     Andrzej Wajda po kilkudziesięciu latach od zakończenia własnych studiów wspominał: ”… Przyjeżdżałem tu niechętnie… To trupiarnia w porównaniu z dawną PWST. Żaden z postulatów, o które kiedyś walczyła Szkoła, nie został zrealizowany. Nic nie działa z myślą o studentach, wszystko zamknięto przed nimi na klucz. Szkoła uzależniona została całkowicie od administracji…”

     Kilkadziesiąt lat po Wajdzie, Krzysztof  Kieślowski  zapewniał: „… Szkoła mnie nauczyła patrzenia na świat. Pokazała, że istnieje życie, a ludzie w tym życiu rozmawiają, cieszą się, martwią, cierpią, kradną… i  że to wszystko można sfotografować i ułożyć z tego opowiadanie…”

    Jeden z wielkich żyjących, Krzysztof Zanussi powtarza: „… Szkoła na Targowej w Łodzi stała się najznakomitszą uczelnią na świecie, ponieważ studenci mogli robić profesjonalne filmy z profesjonalnymi  ekipami…”

***

    Mogli robić i robią. A epoki w ojczyźnie  parę razy się zmieniały,  zmieniają i będą się zmieniać. Będą się także zmieniać upodobania i trendy  X MUZY.  

    Przeżyliśmy  Polską Szkołę  … Przeżyliśmy Kino Moralnego Niepokoju – formację obecną w polskiej kinematografii w latach 1976–1989. Powstawały  wówczas  dzieła o tematyce współczesnej, coraz rzadziej nawiązywały do lat niemieckiej  okupacji. W różnym stopniu – śmiało lub w sposób ukryty  reżyserzy demaskowali  zwyrodnienia polskiego  komunizmu, nazywanego często realnym socjalizmem; walczyli  o „ludzką twarz” tego ustroju.

     A jak nazwać wszelkie sztuki kolejnej dekady – rodzącej się  kapitalistycznej gospodarki rynkowej w naszym kraju? 

***

Wypadło zaprezentować  dużo młodszych    absolwentów Filmówki już nieobecnych w Filmówce.  Wybrałem reżyserów  –  Władysława Pasikowskiego i Małgorzatę Szumowską.  Oni  od lat  zachwycają miłośników kina i telewizji w kraju i na świecie.  Cieszą się ewidentnymi dowodami – różnej rangi nagrodami na licznych festiwalach.

     PSY  Pasikowskiego to czas pierwszych lat III Rzeczypospolitej. Co nas wtedy zajmowało w nowej rzeczywistości upadku „zła” społeczno – politycznego? Wydawało się, że komuna nigdy się nie runie u nas i w tak zwanym obozie socjalistycznym? Tymczasem  kończyła się w kilku krajach w zaskakującym tempie. Nawet w Związku Sowieckim poległa; trochę inaczej na wschodzie  Europy, niż w naszym środku kontynentu.

     Przypomnijmy : o jednym z najgorętszych wtedy  zjawisk społecznych w ojczyźnie opowiedział Pasikowski. W swoich Psach  pokazał  funkcjonariuszy  służby umundurowanej, czyli  milicji  i tych tajniaków w garniturach z krawatami.  Powstał  w kraju duży harmider, jedni wystąpili przeciw drugim, albo  – krawaciarze w swoim „kole”, czyli krawaciarze  przeciw  krawaciarzom. 

    Filmowe „szczekanie psów” było coraz głośniejsze, trupów padało coraz więcej. Widz często miał kłopoty (ja także, WŁ)  z rozeznaniem  się w sytuacji, w której w tle buzował ogień, bo palono stosy, tysiące dokumentów, niektóre z nich nocą.  Podobno spalono wtedy  siedemdziesiąt procent „papierów” o funkcjonowaniu  kilku dekad Polski Ludowej. Warto wspomnieć, że funkcjonariusze Kościoła  palili osobno  dokumenty ich dotyczące. Harmider na ekranie  podnosili  rodacy, szczególnie ci  służący reżimowi.  Pasikowski nie zapomniał o ich współpracy ze służbami „radzieckimi” i  „enerdowską STASI”. Czasami któryś z „psów” trochę inaczej zaszczekał: „… Ja nie po to studiowałem, żeby zabijać…” . Jedni służący komunie padali martwi, inni się ostali, wielu z nich przeżyło  odsiadki w więziennych celach. Niektóre z ofiar zasłużyli na „łatwą” śmierć, a  niektórym  wcześniej wydłubywano  oczy lub dziurawiono język. Tak się „bawili” na ekranie miedzy innymi  Bogusław Linda, Janusz Gajos,  Marek Kondrat,  Cezary Pazura,  Zbigniew Zapasiewicz.  Natomiast  dziewczyny, które łatwo szły do łóżka , albo robiły „to” na stojaka, nie są znane powszechnej widowni, bo Pasikowski  zatrudnił „nowe twarze”.

      Męski film w trzech odsłonach – druga i trzecia słabsze od pierwszej. Gdyby w każdej z nich reżyser kazał mniej strzelać, gdyby akcję wzbogacił o wątki społeczne i polityczne, gdyby kazał ubekom – „psom” rozmawiać o życiu i śmierci:  co, czy, jak i dlaczego warto żyć,  tryptyk  nabrałby blasku. Może by widz uwierzył  w to, co reżyser  wyznał w jednym z wywiadów: „ Nie jest tak, że mnie się podobają moje filmy”.  Może wówczas nie unikałby rozmów z krytykami o swojej twórczości

      Nie wiadomo kiedy i gdzie Pasikowski wyznał:  „Moi bohaterowie to ludzie czynu i spektakularnych akcji – żołnierze, policjanci, licealistki, szpiedzy. Ja, niestety, jestem raczej, pożal się Boże, intelektualistą z towarzystwa tych, co dzielą włos na czworo”. Andrzej Wajda wyznał kiedyś tajemniczo: „Pasikowski wie coś o polskim widzu, a ja nie mam o tym pojęcia” .

***

    Szkoda, że aktualnie ostatnie, letnie, urlopowe  tygodnie utrudniły mi spotkanie z reżyserem. Nie mogłem mu zadać pytania o rozwikłaniu tajemnicy, która kiedyś niepokoiła Wajdę, największego polskiego reżysera. Jesienią może uda mi się „dopaść” autora Psów . Wtedy zapytam go: Skoro lubi dzielić włos na czworo – to, co by powiedział tym krytykom, którzy piszą, że opowieść o „ psach,  to bajki  dla dorosłych”.  Ja także odebrałem  ten tercet filmowy głównie jako „bajkę o strzelaniu i zabijaniu”. A chciałbym tę „bajkę” wzmocnić refleksją  o rzeczywistości  społecznej i politycznej rodzącej się III Rzeczypospolitej.

***

Chcę także nawiązać do sytuacji i atmosfery   dekad  przełomu komuny i narodzin nowej epoki w Łódzkiej Szkole Filmowej. Jak ówcześni młodzi absolwenci, mniej więcej rówieśnicy  Pasikowskiego  w tamtych czasach „przestraszali” widzów nie tylko strzelaniną i zabijaniem na ekranie. Warto nawet  przypomnieć, że również autor PSÓW  w innych filmach nie tylko  kazał swoim bohaterom  się zabijać.

    Chciałbym  również przybliżyć widzowi reżyserkę , Małgorzatę Szumowską. Tę mistrzynią ekranu nazywają: „ Jedno z najgorętszych  nazwisk w polskim kinie” . To „skandalistka kina, która przeszła w życiu piekło…”

       Zatem o zobaczenia na tym portalu, wśród pisarzy i artystów innych branż,  byłe „znaczących”.      

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko