Jan Belcik – Radości i smutki spraw zwykłych

0
282

      Czy osobność może być fragmentem całości, czy też prędzej propozycją wyalienowania, tzw. emigracją wewnętrzną? W pewnym sensie na tak skonstruowane pytania ostatni tomik Janusza Gołdy osobny nie daje prostej odpowiedzi. Ale te pytania i  tak zostają zawieszone w powietrzu. Życie nasze można ująć w mało sentymentalnym „Kredo”, w tym przypadku przez literkę K, gdzie podmiot liryczny mówi (s. 13):

Zapełnić dzień jak najprościej
śniadanie kawa obiad kolacja
pomiędzy zakupy w markecie
na jutro pojutrze nie więcej

samotny spacer pustą alejką
spotkanie podobnych uśmiechy
gładkie gesty znaki magiczne
w powietrzu stuk pustych słów

szelest obojętnych wspomnień
znowu sam z sobą ablucje
podsumowanie dnia w wykazie
radości i smutków spraw zwykłych

Tak, to nie jest heroizm w rozumieniu współczesnym. Ale czy tylko o heroizm w naszym życiu chodzi. Czy układanie sobie twarzy codziennie rano do spotkania z bliskimi nie jest już rodzajem heroizmu? Bo czasem ciężko z ludźmi wytrzymać, lecz bez ludzi jeszcze ciężej. Dotrzymanie kompromisu choćby w „stukocie pustych słów” też jest nie lada wyzwaniem, kiedy nasz egoizm oczekuje jakiegoś większego, czasami niczym nie uzasadnionego uznania.
        Jak pisze wydawca pod tytułem tomiku, są to wiersze wybrane z dotychczasowego dorobku autora, więc zapewne będą – przynajmniej niektóre z nich – znane czytelnikowi, co wcale nie osłabia, a nawet wzmacnia siłę przekazu tego obszernego tomiku. Tym bardziej, że mamy do czynienia z twórcą znanym i docenianym. Janusz Gołda pisał reportaże dla „Gazety w Rzeszowie”,„Gazety Wiejskiej”, „Sycyny”,„Gazety Bieszczadzkiej”, a także wiersze, opowiadania, nowele, artykuły publicystyczne i krytyczne. Drukowano go m.in. w „Życiu Literackim”, „Tygodniku Kulturalnym”, „Poezji dzisiaj”, „Nowej Okolicy Poetów”, „Frazie”. Jest autorem niezwykłej, inicjacyjnej powieści Trześnia (2005), która przyniosła mu uznanie zarówno krytyki literackiej, jak i licznych rzeszy czytelników. Jest autorem 14 tomików wierszy, kilku powieści i zbiorów opowiadań.
Można napisać, że było z czego wybierać. To prawda. Ale też skupimy się tylko na kilku wątkach, bo na wszystkich nie sposób.
Najważniejszym z nich wdaje się ten eschatologiczny, widoczny nie tylko w wierszach dedykowanych niedawno zmarłemu poecie Januszowi Szuberowi (s.90-91) i (87-88) pt. „7.30”. W wierszu Wrzosy (s.102) podmiot liryczny definiuje swoją kondycję:

byłem nasionem
korzeniem pędem
które chciały urosnąć
jak najprędzej choć pora
nie była odpowiednia

kwiatem co chciał w owoc
owocem który dojrzał
i zapragnął znów kwitnąć
zdumiony że tylko raz
i nigdy więcej
 

Właśnie na tym polega osobność obrazów zawartych w tomiku, nie tylko w samym tytule, że zderza się w nim nieustannie obcość świata ze swojskością… Ale też zauważalny jest brak sentymentalizmu. Rozliczając się z samym sobą już wiemy, że druga szansa nie nastąpi, na nic nam nabyta mądrość. Zabieramy ją z sobą? Myślę, że jednak nie. Człowiek nie żyje sam, za poetę zaś zawsze mogą mówić jego wiersze. A tutaj mamy zawsze do czynienia z mądrą refleksją. Sceptycyzm nie pozbawia tej poezji znamion odkrywczości, tajemniczości. Rezygnacja nie zwycięża nawet tam gdy godzi się z uciążliwą koniecznością, uciążliwą eschatologiczną ostatecznością, na przykład w wierszu (może i przydługo cytowanym) Niedorzeczność (s. 104):

gdy przyjdzie po mnie
wcześniej niż myślę
a ja pewny że jeszcze
i jeszcze że to przypadek
splot okoliczności
lub zwykła pomyłka
która zdarza się co dzień
więc po co pytać o coś
co jest samo w sobie
niedorzeczne że to
dziś teraz w tej chwili
powiem że nie mogę
może jutro pojutrze
w środę piątek sobotę
najlepiej po niedzieli

Poeta za pomocą autoironii próbuje rozmawiać ze śmiercią, droczy się z nią:

Jeśli uprze się jak osioł
poproszę o małą zwłokę
kilka dni dwa tygodnie
najwyżej miesiąc bo muszę
pójść tam i ówdzie zobaczyć
to i owo spotkać się
z tym i tamtym pogadać
o wszystkim i niczym

            No właśnie, czy zdążyliśmy się wystarczająco nadziwić, żeby móc powiedzieć: oto jesteśmy spełnieni, syci, możemy odejść, bo wszystkie sprawy z tym światem mamy pozałatwiane? Często nawet samobójca krzyczy swą śmiercią o sprawach niezałatwionych. Podsumowując; można powiedzieć, że osobność autora Pejzażu ulotnego realizuje się także w historii i przestrzeni. Przenika się wzajemnie. Dopełnia. Także we wrażliwości, swoiście potraktowanej osobności która w kontekście historii, także tej pisanej przez duże H (s.95), kiedy wiemy jedynie to co było, a reszta zostanie dopisana już bez naszej wiedzy. Ale też jaka to będzie historia?: „o którą mogę się oprzeć/ szczęśliwy rozumiejący/ bałamuconych i siebie„.
Tak, zdajemy sobie sprawę, że w życie jesteśmy uwikłani również przez osobiste historie, które mogą zmieniać postrzeganie Historii. Chodzi o to żeby zachować ludzką twarz, twarz kogoś kto może nawet ulec zbałamuceniu. Ale nawet pozostając osobnym tworzy cząstkę wspólnej całości. Także tej poetyckiej, czasami ledwo uchwytnej, ale nie mniej przez to prawdziwej i istotnej.
 
Janusz Gołda, Osobny, wyd. Sowa, Lesko 2022

 Jan Belcik

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko