Wiesław Łuka –  O Księciu, niedoszłym królu Polski 

0
135

      Dość zabawnie  artyści –malarze ubierali swoich wielkich „modeli”- rodaków , których ustawiali do pozowania  i historycznego  uwieczniania na wieki. Jednym z  najbardziej zasłużonych na to uwiecznienie, był książę  Adam Jerzy Czartoryski w czasach przełomu Oświecenia i Romantyzmu Rzeczypospolitej,  wymazanej wówczas z mapy Europy.  Artysta, Józef Oleszkiewicz kazał księciu  stanąć  pod ciężkim baldachimem w roku 18010. Książę liczył sobie  wtedy już lat czterdzieści , a artysta – malarz dostrzegł w nim jaszcze młodzieńca dwa razy młodszego na buzi, o dziewczęcej figurze od ramion w dół, ale w kawalerskim  stroju.

Uwieczniony książę  z obrazu.

    Gdy  pozował  do pędzla Oleszkiewicza w  Petersburgu nigdzie nie zagrzał dłuższego miejsca pobytu dla siebie.  Urodził się z ojca, księcia Adama Kazimierza Cz.,   generała Ziem Podolskich.  Jednak  krążyły plotki, że jest owocem romansu matki, z  domu Izabeli Flemming,  mającej wtedy romans z  ambasadorem rosyjskim, Nikołajem Repninem.  Adam Jerzy, młody  absolwent domowego wykształcenia, jako szesnastolatek zasmakował w europejskich podróżach i poznawaniu wybitnych postaci. W drodze do Paryża zabawił dni kilka w domu Wolfganga Goethego. A nad Sekwaną został przyjęty przez królową, Marię Antoniną. Gdy po dwóch latach podróży wrócił do ojczyzny , na  wschodnich rubieżach  Rzeczypospolitej, już czekała na niego godność marszałka Sejmiku Kamieńca  na Podolu. Nie   miał czasu, lub nie chciał się nacieszyć  tą godnością,  bo  szybko pognało go na Wyspy Brytyjskie. Nie minęły kolejne dwa lata, zasłużył na Order Virtuti Militari, bo wykazał się podczas wojny polsko – rosyjskiej, przed II rozbiorem ojczyzny. Należał do Zgromadzenia Przyjaciół Konstytucji 3 Maja, ale nie należał do ulubieńców Hugo Kołłątaja, twórcy konstytucji. Rychło  zamieszał się w spisek możnowładców przeciw kuzynowi, królowi, Stanisławowi  Poniatowskiemu. Spiskowcy, na czele z Kazimierzem Puławskim , ganiali króla nocą po stolicy, by go dopaść i zabić.  Nie udały im się te „łowy”.

 Utalentowany  książę – oświecony patriota.

    Napracował się  w dobie Oświecenia; podobnie jak jego ojciec, Adam Kazimierz, twórca pierwszej polskiej,  warszawskiej,  świeckiej Szkoły  Rycerskiej.  Jego młodemu synowi,  widocznie  „nudno” było w Warszawie , więc go poniosło – przez Austrię do Londynu. Jednak ostatni rozbiór Polski przeżył  już w Brukseli. Zatem ominęło go Powstanie Kościuszkowskie. Znowu wrócił do Warszawy,  gdzie  kontynuował prace reformatorskie w ramach Komisji Edukacji Narodowej.  Silnie zainteresował się losem Alma Mater  Vilnensis , uniwersytetu założonego w drugiej połowie XVI wieku  z łaski króla Stefana Batorego. Ambicje podpowiedziały księciu także akcję powstawania szkół   gimnazjalnych w każdym mieście powiatowym.

     Wówczas król  Stanisław August głosił jego chwałę: „… Jesteś wielkim kuratorem, więc sprawy szkolne na wszystkich poziomach muszą być zgodne z wolą Panującego, czyli z moją wolą…” I były zgodne..

    Warto o tym wszystkim, o wielkiej postaci (kto wie, czy nie największej), księcia okresu Oświecenia i Romantyzmu    poczytać w dziesiątkach prac naukowych i popularnych – artykułach i książkach. Przeczytałem właśnie ich kilka z ostatnich lat i dziękuję za ich udostępnienie przez puławskie Muzeum Czartoryskich. Michał  Zarychta przybliża księcia proponującego reformy ustrojowe  pod koniec  wojen napoleońskich i w latach Świętego Przymierza; Jerzy Łukaszewski widzi księcia jako prekursora jednoczącej się j Europy; a Daniel  Beauvois  kreśli postać reformatora polskiej i rosyjskiej reformy oświaty i szkolnictwa.

    Zacznę od serca, umysłu i sił księcia – kuratora,  który podnosił  z upadku Akademię Wileńską, nasz  drugi uniwersytet.  Wielki jej kurator zatrudnił w murach Wilna, a także  w  niektórych gimnazjach, nauczycieli – Niemców. Rozdawał miedzy  najlepszych  wykładowców  nagrody i tytuły  honorowe.  Na tym tle czasami rodziły się konflikty Niemców z polskimi profesorami. Trzeba było zwalczać „wrogie obozy”. Nie wszystko, co się działo w szkołach wyższych i niższych, układało się po myśli kuratora. Ale udało mu się utrzymać  najlepsze relacje Polaków z Anglikami. Ci stworzyli w Wilnie  podwaliny  wiedzy o rolnictwie w powołanej właśnie  tam    Katedrze  Agronomii. Także książę  tchnął  nowego ducha do  Katedry Języka i Literatury Polskiej; przy tym współdziałał z profesorem, Euzebiuszem  Słowackim, ojcem Juliusza. 

Książę, zagubiony politycznie (między carami i Napoleonem.

   Romans matki Adama Jerzego  z Repninem, byłym, carskim ambasadorem przełomu XVIII i XIX wieku chyba nie wygasł. Pani Czartoryska, z domu Izabela Fleming,  zapewne słuchała podszeptów byłego kochanka, czego owocem był wyjazd utalentowanego syna do Petersburga. Natychmiast zakwitła przyjaźń polskiego księcia, przybysza  z rosyjskim carewiczem, Aleksandrem. Gościa z Warszawy szybko potraktowano jak „swojego” i wysłano go  do Królestwa Sardynii jako rosyjskiego ambasadora. Imperium reprezentował dyplomatycznie dwa lata. Szybko  znaleziono mu miejsce w rosyjskim senacie jako członka Rady Rosji. Pamiętamy, że w Rzeczypospolitej bliskie mu były sprawy oświaty i szkolnictwa. Łatwo więc przeniósł  te zainteresowania  do imperium.  Tu wcielał w życie  przepisy polskiej Komisji Edukacji Narodowej.    

     Już jesteśmy w pierwszych latach XIX wieku. Księciu dołożono funkcji  i  tytułów. Został  jednym z głównych  zarządców  zachodnich, świeżo powstałych  guberni  imperium. W ich  skład  wchodziły oczywiście wschodnie i południowe ziemie rozebranej Rzeczypospolitej. Powtórzmy – obdarowany przez los talentami  Adam Jerzy  szybko zyskał przyjaźń i łaski młodego cara, Aleksandra! Ten  uczynił  młodego Polaka swoim powiernikiem. Mało tego – car powierzył mu między innymi funkcję wiceministra , a rychło potem  ministra spaw zagranicznych imperium.  Innych, pomniejszych funkcji trudno wyliczyć.

   Jednak zaskoczenie – nowy minister bez entuzjazmu realizował się w roli kierownika polityki zagranicznej wielkiej Rosji,  bo do tej pory nie zdążył zakochać się w polityce. Ale historyk, Jerzy Łukaszewski pisze, że nawet podczas porannych spacerów po carskich ogrodach książę Polak  nalegał na pryncypała,  cara Aleksandra   i  wielokrotnie podpowiadał  mu  myśli  o przywróceniu  państwowości Rzeczypospolitej . Władca  pozytywnie  reagował  na  „podpowiedzi” wskrzeszenia ojczyzny przyjaciela i powiernika. A ten ufał carowi  i  rewanżował się  „zadziwiającą  lojalnością”. To już nadeszły  lata cesarza Napoleona. Nasz książę wtedy dumał sam ze sobą, co zapisał  jeden z biografów: „… Dlaczego właśnie tylko my, Polacy związaliśmy swoją sprawę z losem człowieka, (Napoleona  WŁ), który splamił się z krwią i zbrodniami,  czyli nie ma on dobrego uczucia  w sercu i szlachetnych myśli w głowie”.   

        To już moja myśl: często bywa, że dane obietnice, (tym razem cara Aleksandra  co do przywrócenia polskiej państwowości) rozchodzą się w powietrzu. Nasz bohater usłyszał także  rozważane dość głośno pomysły i propozycje wyboru go na króla Polski. Zachwycał  krajowych możnowładców  słowem i uczynkami, a  także wielu uczestników Kongresu Wiedeńskiego (1815). Trudno im było zgadnąć, czy książę przemawiał jako  zwolennik czy przeciwnik upadłego już arcycesarza Bonapartego . Potrafił zachowywać się,   jak ci,  „co są, a nawet ich nie ma; albo: ich nie ma, a właśnie  są” .

      Nasi współcześni historycy  oceniają księcia z czasów pierwszych dekad XIX stulecia jako człowieka „zamkniętego w swej dumie” , ale równocześnie bolejącego nad losem rodaków pomiatanych prze wschodniego zaborcę.  Dawał temu wyraz, gdy bronił  wileńską młodzież uniwersytecką wywożoną  kibitkami na Sybir  albo więzioną na Litwie i „ w sposób naciągany  oskarżaną  o spiskowanie przeciw carowi”. Tak, tak  – to byli ci, filomaci, nad którymi pastwił się Nowosilcow, a Mickiewicz  „płakał”  w arcydziele – „Dziady”! Można o tym przeczytać w rozprawie autorstwie księcia Adama Jerzego. Rozprawa nosi tytuł „O duchu szkół”.  W niej autor pisze miedzy innymi o karności polskiej młodzieży  uniwersyteckiej, ale równocześnie „kochającej  ojczyznę rozebraną przez sąsiadów”.

Książę zmuszany przez los

Jak każdemu z nas: „…Od początku świata  – los bywa łaskawy lub wręcz przeciwnie…’”.  Adam Jerzy poślubił księżną,   Annę Zofię Sapiehównę  i przeżył z nią kilkadziesiąt lat. Wychował dwóch dorodnych synów.  To trzeba zapisać jako „uśmiech losu”. Równocześnie jego liczne miłosne chwile z kochankami – to także uśmiech losu. Łaski cara Aleksandra I, jego rodziny i obdarowanie Polaka rosyjskimi honorami najwyższej rangi, to oczywiście OK. Ale późniejsze dekady –dziś  nazwane polskim romantyzmem, przeżyte po listopadowej, popowstaniowej  emigracji, to już  coś  dalekiego  od OK. A jednak i wtedy człowieczy los księcia okazał się zaskakująco przebogaty w przeżycia – raczej nie uśmiechający się –  ale, ale, ale…  Listopadowy zryw powstańczy  nasz bohater przeżył jako Szef Rady Administracyjnej  i Rządu Tymczasowego, który przemianował na Rząd Narodowy. To ostatnie określenie udawania, że w księciu ciągle  odzywała  się silna struna patriotyczna.  Kolejny car, Mikołaj I, już dźwigający także tytuł króla Polski,  nie okazał się dla naszego  bohatera  tak przyjacielski jak jego poprzednik, Aleksander. Mikołaj I przygotował mu wyrok – karę śmierci – za  nieoczekiwane, nowe poglądy propolskie, za jego zachowanie  podczas  Kongresu Wiedeńskiego, za Powstanie Listopadowe.  Śmierć  za nawoływanie do zgody polsko – rosyjskiej! To mega grymas losu!.   Książę w odezwie, tak zwanym  Planie Puławskim przekonywał, że odrodzone państwo polskie powinno mieć kształt przedrozbiorowy. Skonstatujmy: jeden car traktował księcia – Polaka jako swego powiernika, wyniósł  go do godności ministra spraw zagranicznych, a następny, Mikołaj przygotował mu wyrok śmierci i odebrał mu majątek.

     Książę, po insurekcji listopadowej musiał opuścić ukochane Puławy i wylądował w Królestwie Brytyjskim na 10 lat. Już tam zaczął  intensywnie działać na rzecz odrodzenia Rzeczpospolitej, choć niektórzy widzieli go jako zdrajcę; nie chcieli go słuchać. Biografowie informują, że „na wyspach oczyszczał się z zarzutów zdrajcy ” W tym pomagał mu nowy  przyjaciel – nie byle kto, bo  Julian Ursyn Niemcewicz. Jednak dość szybko nasz bohater, już mąż stanu,  przeniósł się do Paryża. Tu znów usłyszał, że wielu rodaków chce go obwołać królem Polski na emigracji. Teściowa i wielu innych,  bogatych, utytułowanych emigrantów wspomogło go  finansowo.

Książę  w pałacyku

Nabył Hotel Lambert. On szybko stał się zagraniczną  ostoją  Rzeczypospolitej. Tu ciągle w sercu i myślach księcia, powracała „wolna, niepodległa  ojczyzna”. Tu  pomieszkiwali  również tacy lokatorzy,  jak Adam Mickiewicz, Juliusz Słowacki,  Fryderyk Chopin Wielu biografów przyznaje: „…Jak na męża stanu przystało – książę Czartoryski cały czas na emigracji  trzymał rękę na pulsie”. Stąd stworzył w  kilku europejskich stolicach  siatkę polskich centrów polityczno – społecznych, zorientowanych patriotycznie. Do kilku krajów kierował polskich, popowstaniowych  dowódców i walecznych  żołnierzy – emigrantów,  by  w rewolucyjnej atmosferze  (zbliżała się Wiosna Ludów – WŁ),  nie zapominali wojskowego fachu.  We wszystkich  krajach zachodnich był wielce szanowany; w każdym mógł załatwić wszystko , co chciał. A niektórzy jego biografowie zwracają uwagę, że jedni rodacy, a także Europejczycy „go uwielbiali, a inni nienawidzili”. Swoje polityczne credo  zawarł  w artykule: List do dyplomacji – wizja pokojowej Europ i prawa jednostki. Najbardziej światli Europejczycy opanowywali ten tekst pamięciowo. Pisze Piotr Żbikowski: „… Dzięki staraniom księcia owocem Kongresu Wiedeńskiego było powstanie Królestwa Polskiego z własną administracją, sejmem, konstytucją i wojskiem… Testament stanowił  doniosłą myśl europejską – dobrowolny związek państw narodowych. To  była wówczas nadzwyczajna, najbardziej śmiała, europejska myśl polityczno – społeczna…”  Niektórzy, nie tylko Polacy, pamiętali księciu jednak to, że zanim stał się przeciwnikiem Rosji, był jej wielbicielem.

     Tak, tak – stał się wielkim nieprzyjacielem wschodniego imperium. Potrafił zmieniać poglądy i „dojrzewać intelektualnie”. Przykład: opowiedział się, jako zwolennik Turcji, w jej wojnach z carskim imperium. Wysyłał  te fronty  polską formację.

Książę publicystą  i poetą

Podczas uroczystości z okazji swoich siedemdziesięciu  lat  AJ czytał do gości : „Upadliśmy nie dla braku sił materialnych, ale dla barku siły moralnej, która by mogła zarządzać  wszystkim… A siła moralna to jedność, zgoda, i ład…  W ciągu całego mego życia widziałem w naszym kraju tylko dwie partie. Partię polską i antypolską, ludzi godnych i ludzi bez sumienia… Kocham wszystkich was, a szczególnie Tych, którzy pragną ojczyzny wolnej…”

To  publicystyka księcia.  A jego bogata poezja ?. Wybieram ten poemat, bo zasłużył na dzisiejsze przypomnienie – to poemat: Bard Polski . On wysuwa się na czoło dorobku poetyckiego. Utwór powstał w pierwszych latach po trzecim rozbiorze  Rzeczypospolitej:

… O ziemio kochana! Jakiż okropny widok, jaka sroga zmiana!/ O Polsko! Jam Cię widział kiedyś zakwitniętą:/Świeża twoja powabność narody ujęła?/Ojczyste progi rzucał mieszkaniec daleki. / Ród pracowny i mienie oddać ci na wieki./Kędyż twoje wesołe, ozdobne osady, / Stadami pyszne łąki, owocami sady./ Kędyż  są kłosami bujnymi pozłacane żniwa,/ Których obfitych darów  tyle ludzi wzywa./Gdzie spojrzę, spustoszenie okropne i srogie/ Zżarło, co tylko ludziom na ziemi jest drogie./Po całym gruncie  twoim drapieżność się wije/   /Co żyje, rośnie, wszystko swym zębem zniszczyła./ Trawie nie darowała, na przyszłość wyplenia!/ Głos wesoły głuchego nie przerwie milczenia /Nigdzie pożycia śladu, nigdzie wzrok nie spoczywa/ Z gruzów na pół skopconych/Dym tylko po przestrzeni kłębami rusza/ Tam, owdzie w nagim ścieraniu , smutna stoi grusza./ Pusto! Zabite okna, gdzie została chata;/ Las zewsząd osępiały wyziera z daleka./ Dokąd drżący mieszkaniec  z swym życiem  ucieka …O ziemio kochana! Jakiż okropny widok, jaka sroga zmiana…

Książę „analizowany” przez setki badaczy  

      Jedna z analiz: Podmiot liryczny poematu zwraca się do Barda, by westchnął on nad dokonanym na kraju gwałtem… Jednak nie godzi się rozpaczać. Rozpacz jest głucha, żal osłupiały trwogą. Upewniwszy się, że podli sprawcy rozbiorowego gwałtu nad Rzeczypospolitą słyszą, podmiot liryczny  prosi Barda o wzięcie lutni i wzruszenie go, żeby mógł wylać z siebie zapiekłą żółć. Prośba do Barda, by  wszystkim dał poznać poezję  i nauczył wszystkich  miłości ojczyzny. Bard opiewał  kraj, gdy ten był szczęśliwy, teraz podmiot nie będzie śpiewać dla kraju, bo go nie ma. Podmiot prosi Barda, by raz jeszcze poszli obejrzeć ziemię polską, wzruszyć się wspomnieniem drogiej wolności; wzruszyć Polaka grą na lutni.

Poszliśmy, referuje podmiot. Zwraca się do ukochanej ziemi w bezpośredniej apostrofie. Widział ją szczęśliwą, kwitnącą, zamieszkałą przez pracowity lud, bujnie porośniętą dorodnym zbożem, zapełnioną bydłem i obfitymi sadami. Teraz wszędzie głód, spustoszenie, snująca się po kraju drapieżność zagrabiła i zniszczyła wszystko, co cenne, nawet trawy. Zaległo głuche milczenie, którego nie przerwie żaden wesoły głos. Z pogorzelisk unoszą się dymy, chaty są puste, okna wybite, rolnicy rozproszyli się w popłochu.

Do dziś 

W opiniach chyba wszystkich biografów  Adam  Jerzy Czartoryski uchodzi do dziś za najbardziej znaną, docenioną  polską osobistość nie tylko ostatnich dwóch wieków, ale naszej ponad tysiącletniej historii. Tak uważam. Tak wygląda na jednym z  ostatnich obrazów, w towarzystwie obydwu  dorodnych synów.            Odważę się jednak zauważyć , że w ostatnich dziesięcioleciach „dobili” do  niego jako wielcy: Jan Paweł II i Lech Wałęsa.     

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko