Wacław Holewiński – Mebluję głowę książkami

0
568

Ludożerca z bajki…

Marc Bloch, francuski historyk średniowiecza, uważał, że „przedmiotem historii jest z natury człowiek. Albo raczej: ludzie. Liczba mnoga, która jest gramatyczną formą względności, bardziej odpowiada nauce o zjawiskach tak zróżnicowanych niż liczba pojedyncza wyrażająca raczej abstrakcję. Spoza dostrzegalnych cech krajobrazu, spoza narzędzi lub maszyn, spoza dokumentów na pozór zupełnie martwych i instytucji, które na pozór oderwały się zupełnie od swych twórców – historia pragnie wydobyć ludzi. […] Prawdziwy historyk przypomina ludożercę z bajki: gdy zwęszy ludzkie mięso, wie, że wpadł na trop swojej zwierzyny.”

Ten cytat, jak ulał pasuje do najnowszej powieści profesora Kazimierza Brauna. Bo choć nie jest historykiem z wykształcenia, to historią – przecież nie tylko teatru – zajmuje się od dawna. A w niej zawsze najważniejsi sa ludzie. A w „Powrocie Paderewskiego”, jego autor , bez wątpienia, „zwęszył ludzkie mięso”.

To nie jest historia prawdziwa, nie podeprze jej Braun, żadnym dokumentem. Wymyślił, „zełgał” ją od początku do końca. To historia alternatywna naszych dziejów najnowszych. Tak nie było, choć być mogło. Bohaterami uczynił siebie, Joannę Bracką, historyka z Warszawy, Huberta Barrymore’a, multimilionera amerykańskiego, wielbiciela Ignacego Paderewskiego (a poniekąd jego sobowtóra), a wreszcie śmietankę, crème de la crème polskiej polityki dwudziestolecia międzywojennego: marszałka Józefa Piłsudskiego, Wincentego Witosa, Romana Dmowskiego, prymasa Polski, kardynała Edmunda Dalbora. Oczywiście jeszcze kilka pomniejszych postaci, wśród których istotna była jedna, sekretarz Paderewskiego, Sylwin Strakacz.

Zmyślona historia…

Kazimierz Braun pisze Joannie Brackiej list rekomendacyjny do Fundacji Kościuszkowskiej na badanie działalności politycznej Ignacego Paderewskiego. Ta jedzie do prywatnego archiwum Barrymore’a, dostaje u niego pracę przy katalogowaniu zbioru dokumentów, nut, zapisków. Z jednej z ksiąg, spod okładki wydobywa dokument. Dokument, którego waga jest tak wielka, że postanawia go… ukraść i wywieźć do Polski. To tak zwany „Pakt Gnieźnieński”. Jedzie z nim do  autora „Powrotu Paderewskiego”, pokazuje… Rodzi to konsekwencje, także, powiedziałbym, gatunkowe, utworu…

Jest więc FBI, areszt Brackiej, starania Brauna o jej uwolnienie, ugoda z amerykańskim milionerem. Ale w międzyczasie lektura dokumentu. Być może ten literacki zabieg, to największe dokonanie Brauna w tej – podkreślmy to jeszcze raz – powieści. Bo „Pakt…” to język epoki, charakterystyka gigantów polskiej polityki lat dwudziestych, to ich nieskrywane ambicje, dylematy, kompleksy, to wreszcie charakterystyka tego, co w Polsce i tego, co wokół niej. Ale to też już zalążek konfliktów, sporów, które uczyniły z Piłsudskiego, Dmowskiego i Witosa nieprzejednanych wrogów.

A mogło być inaczej… Gdyby? Gdyby umawiające się strony dotrzymały warunków umowy, którą przygotował dla nich i którą wstępnie parafowali, prymas Polski.

Umawiali się na wybór pierwszego prezydenta wolnej, odrodzonej, Polski, 9 listopada 1922 roku. Te wybory rodziły konsekwencje – Piłsudski na czele armii, Witos Prezes Rady Ministrów, Dmowski, minister spraw zagranicznych. Tak chce Braun, taka – być może – mogła być wola narodu (oczywiście realizowana poprzez swoich wybrańców w parlamencie, to posłowie wybierali według Konstytucji prezydenta). A historia…? No tak, nie byłoby zabójstwa Narutowicza, autorytet w świecie wielkiego pianisty, jego osobista przyjaźń z amerykańskim prezydentem, cały ciąg wydarzeń, Traktat ryski, które zmieniłyby Polskę…

Bracka dostaje zgodę Barrymore’a na opublikowanie przebadanego dokumentu, organizuje w Warszawie sesję naukową, Braun na nią przyjeżdża z referatem. W tle współczesna Polska z konfliktami wcale nie mniejszymi niż te sto lat wcześniej. Podzielona, pokłócona, wciąż nie mogąca sprecyzować co dla naszej przyszłości najważniejsze, co nie może, nie powinno, podlegać sporom.

Bracka ponosi klęska. A profesor Braun?

Pisanie historii alternatywnych jest zadaniem ryzykownym, łatwo wpaść w pułapki, jeden błąd pociąga tam kolejne. Najlepiej świadczą o tym, podejmowane od lat, próby wmówienia nam, Polakom, że w 1939 roku warto było iść ramię w ramię z Niemcami (tu natychmiast przypomina się Boy-Żeleński: „z tym największy jest ambaras aby dwoje chciało naraz”) Z drugiej strony daje ogromne pole do popisu wyobraźni, do szukania szans, które w rzeczywistości, jeśli się pojawiły, to przecież nie znalazły realnego odbicia w rzeczywistości. Nie, Braun, klasyczny „ludożerca z bajki” klęski nie ponosi, zmusza do myślenia. To był, tak się wydaje, realny scenariusz…

Kazimierz Braun – Powrót Paderewskiego, Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń, 2021, str. 252.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko