„Niebezpiecznie jest znać zbyt wiele słów”
„Grałeś kiedyś w Scrabble?”
– spytała, i pomyślałem
o przyjacielu księdzu-
-poecie; leży w ziemi,
a trzy dni temu układał
w Scrabble najdłuższe słowa.
(„Ks. Rodzewicz”, Scrabble, s. 51)
Jest to jeden z 44 wierszy z tomiku Scrabble Tadeusza Dąbrowskiego z 2020 roku. Wyjaśnia on najkrócej jak można nie tylko zasady tej znanej gry, ale również zasadę nieuchronności końca w stopniu absolutnym. Słowo zostaje w nim zawieszone nad doświadczeniem śmierci. A jeśli wczytamy się w pozostałe utwory, nabierzemy pewności, że gra toczy się tam zarówno na poziomie słów, jak i poetyckich zderzeń obrazów.
Nazwisko autora znane jest na rynku księgarskim. I to akurat nie dziwi, gdyż gdański poeta, eseista, redaktor dwumiesięcznika „Topos”, autor siedmiu zbiorów wierszy – co możemy przeczytać na skrzydełku książki – ma na koncie kilka ważnych nagród i wyróżnień. Czyli: w 2009 roku otrzymał Nagrodę Fundacji im. Kościelskich za zbiór wierszy Czarny kwadrat (również nominacja do Nagrody Nike), a w 2014 roku został laureatem Horst-Bienek-Preis i Nagrody m.st. Warszawy. Znamienne, że tę passę otworzyło mu w 2006 roku „Małe Berło” Fundacji Kultury Polskiej, które otrzymał z rąk Tadeusza Różewicza. A to przecież poezja mistrza stała się literackim wyznacznikiem dla Dąbrowskiego, co podkreślali krytycy już po ukazaniu się pierwszych tomów tego autora. W Scrabblach również widać charakterystyczne zredukowanie poetyckości i wszechobecny minimalizm, w tym minimalizm konceptualny i tekstualny. Wszystko sprowadzone jest do wersji „ekonomicznej” dobrze „spakowanej”. Lecz co ciekawe, zawsze „gdzieś” i „pomiędzy” znajdzie się szczelina, przez którą jak przez bramę wprowadzeni zostajemy w metafizykę, która jest nieodzownym wskaźnikiem każdej dobrej poezji, a która od dłuższego czasu przez większość młodych poetów jest z niej wypierana. Tymczasem liryka Dąbrowskiego, nawet ta bazująca na obrazach powszednich, nie może się bez niej obejść. No i świetnie zestraja się z filozoficznymi dociekaniami skrywającymi się pod realistycznie kreślonymi scenkami. Jednym słowem, metafizyka przenika nawet do wątków „rozumnych”. I takie połączenie wnosi poczucie pełni, wyrazistości i skończoności. Owa biegunowość – konkret i niewyobrażalne, dosłowność i niewyrażalne – decyduje o sile wierszy Dąbrowskiego.
Czym są Scrabble? Wiersze sprawiają wrażenie notatek i marginaliów z codzienności życia, które w skupieniu lub mimochodem prowadzi podmiot liryczny. Owa codzienność, jakiś niuans, szczegół, nieznaczny gest są zwykle punktem wyjścia, a właściwie wejścia w myśl głęboką, zawsze czuwającą pod podszewką zwyczajności. A zatem i rozpiętość tematyczna jest spora. Mamy tu wizytę w Kościanie („Pewność”), „Pocztówkę z Wambierzyc”, pobyt w Szwajcarii („Remont elewacji”). Jest wiersz o ojcu; „odchodzi. Był silny jak chleb, / lecz zamienił się w okruch. // Kładę go sobie na ustach / i czuję bochen. Ojciec”. Są erotyki, piosenki, trochę ironii i dobrze wystudzona „Smutna strona radości / i smutna strona smutku.” Ale wszystko, czego dotknie „oko” wiersza, skrywa COŚ nieprzeniknionego.
RĘKAW
Chłopiec bawi się rękawem kurtki. Owija
go sobie wokół szyi, przykłada do twarzy,
kładzie na ramieniu. Zagląda w niego jak
w lunetę. Próbuje go nadmuchać. Chłopiec
bawi się rękawem kurtki swojego bezrękiego
ojca. Wyglądają jak ja i mój Bóg.
(Scrabble, s. 22)
Tego wiersza nie zapomni się nawet po jednokrotnym przeczytaniu. Najpierw nakreślona zostaje reporterskim stylem sytuacja (z nakazu dodam) liryczna. Prowadzi ona aż do obrazu „bezrękiego ojca” i wtedy staje się przeszywającą odsłoną. Doznajemy „tektonicznego wstrząsu” i gwałtownie z mocno realistycznej scenki wyprowadzeni zostajemy na niepojmowalne głębie. I dotykamy niedotykalnego. Bóg jest figurą obecną w wierszach (nie tylko tego tomu) Dąbrowskiego, więc doklejono mu łatkę „poety religijnego”. Może dlatego, że relacje Bóg – człowiek traktuje z powagą, choć ja odczytuję je na poziomie filozoficznych refleksji, jako metafizykę bytu i relację: człowiek – Absolut. Tak więc robienie z Dąbrowskiego „poety religijnego” uznaję za epitetowanie, które przynosi więcej szkody jemu i jego wierszom, niż pożytku z tak zwanej oceny wartościującej. W moim odczuciu Dąbrowski dotyka tematu z niezwykłą subtelnością i bez patosu i robi to z pozycji obserwatora, przenikliwego. Już raczej dopisałabym mu miano strażnika poezji metafizycznej, coraz rzadziej dziś uprawianej, ba, marginalizowanej.
INRI
1.
Przerażony spokój
w oczach Poncjusza Piłata
– jakby się właśnie poddawał
eutanazji w kręgu
bliskich
– gdy wydając Chrystusa
na śmierć, pojmuje, że oto
staje się częścią historii
zbawienia.
2.
Przerażająca niemoc
Judasza, który słyszy:
„Jeden z was mnie zdradzi”,
a mimo to zdradza. Dzieli
3.
ich wieczność
(Scrabble, s. 23)
Jakże ciekawe są w wierszu „INRI” perspektywy i odniesienia do znanego motywu biblijnego. I ciekawie pracuje przerzutnia międzyzwrotkowa w „Dzieli // ich wieczność”. O ile w wierszu „Rękaw” przerzutne dynamizują przekaz, o tyle tu prowadzi ona do spowolnienia i dystansuje Poncjusza Piłata i Judasza oraz ich postawy. Co prawda obaj skazali Jezusa na śmierć, lecz konteksty były inne. Jest więc powód do moralnych rachub, który autor skrzętnie wykorzystał. A jak technicznie to rozegrał? Osobno charakteryzuje motywy jednego i drugiego, każdemu poświęcając jedną zwrotkę. Tym samym jak na szale wagi kładzie oba czyny, a wnioski nasuwają się już same. Czyny nie równoważą się, między nimi jest przepaść; dystans osiąga rozmiar wieczności. To tylko jedna z możliwości odczytania puenty, bo mogą być i inne. I to jest sporym zaskoczeniem, bowiem wiersz (zdawałoby się) jest jasno doprecyzowany. Tymczasem staje się zagadką. Ten model konstruowania wiersza Dąbrowski powtarza często.
Piękny dzień
Ten dzień był pełen porządku i dyscypliny.
Punktualne słońce, ptaki w równych odstępach
na linii wysokiego napięcia.
Wiatr bez szemrania rozganiał gromady chmur.
Zabrałaś mnie do klatek z królikami. Jeden
zastrzygł uchem, gdy powiedziałem: „A może
by je tak wszystkie wypuścić?”. To było raczej
retoryczne pytanie. Lecz wciąż mnie prześladuje
tamten błysk oka, trzepot ucha.
„A gdyby ich tak wypuścić?” – mógł zapytać
retorycznie oficer SS, przechodząc obok
baraku pełnego uszu.
(Scrabble, s. 16)
I znów końcowa strofa niczym potrzask – tym razem uniemożliwia jakąkolwiek ucieczkę. A typowe dla tego autora zestawienie ze sobą dwóch obrazów tworzy wymowną paralelę. Zrozumieją ją wszyscy pod każdym niebem. Bezbłędnie też odczytają treści innych utworów. Dąbrowski ma dar jasnego przekazu, a z tym się wiąże jeszcze jedna korzyść – są łatwe w obróbce translatorskiej (tłumaczony na ponad dwadzieścia języków). Podobno poza granicami jest bardziej znany niż u nas, w co akurat trudno mi uwierzyć. Bo oto właśnie Scrabble znów znalazły się wśród 20 nominowanych tomików do Nagrody „Orfeusza” 2020 (był już nominowany w 2014 roku za tomik Pomiędzy), co może się jeszcze zmienić po ostatecznym werdykcie. Wróćmy jednak do prostoty konstrukcyjnej wierszy i do oszczędności leksykalnej bez komplikacji – one w wykonaniu Dąbrowskiego sprawdzają się; „Niebezpiecznie jest znać zbyt wiele słów.” (Gabinet luster, s. 38). Nie mamy też problemu z określeniem lirycznego „ja”, które zawęża się do ja – autor.
Jeślibym miała wyciągnąć jeden tylko wniosek ze Scrabbli, powiedziałabym, że w tej grze w równym stopniu następuje przyglądanie się materii i Bogu. A jest to gra słów o najwyższą stawkę. Po zaledwie czterech przedstawionych wierszach nikt chyba nie ma co do tego wątpliwości.
Elżbieta Musiał
Tadeusz Dąbrowski, Scrabble, PIW, Warszawa 2020, s. 56.