Ostatnie długie pożegnanie
ale pech
jeszcze nie płonie boski ogień nie wygasł piec
a już ktoś zabiera się do odejścia
ciemny tunel
geometria traci szyk w sierocej pustce
tonie współczucie
brak mi słów
z klatki jak z wulkanu wydobywają się paroksyzmy śmiechu
widzenie szerokim łukiem
okrąża bliską osobę
skrzypią schody trzeszczą wierzeje
wyje jedność
tylko śmierć trzyma język za zębami
żeby żyć – umieramy
nigdy gotowi na pożegnanie
z żalu
dolewając wody do kwasu
stąd progi
i wielki szum
Poezji już nie ma
prysł czar
głębokich spojrzeń w oczy
przy stoliku spotkań tete a tete
bez śladu przepadł gdzieś
zachwyt nad pięknem przyrody
i nad samym sobą
napisałeś wiersz pt.Poezji już nie ma
biczujesz się nie mając pojęcia
że oset nie tylko rózgą
to kwiat
chociaż celu nie widzisz
mimo wszystko sercem zbliżasz się
do miłości wielkimi krokami
słyszysz się powracasz do siebie
zaskoczony światłością
i ciszą
Przedwiośnie
pory roku są niezawodne
dzieląc się przednią wicią
zręcznie przekazują sobie pałeczkę
a co u nas
a u nas wciąż przedwiośnie
domek z piernika czekolada
choćby odwołano loty wszystko wokół
przesłoniła zamieć
choćby zaklęty dym chrzęścił pod stopami
na drodze w głąb siebie
milczało wspomnienie
…nim ciepło się rozgości
zachwyt już za płotem
Był czas
in statu nascendi było inaczej
był czas
zimową porą kwitły jabłonie
blask nie śmiał dotknąć
brzegu kielicha
nie szarpał za klamkę
co zatem grzało
w ciszy za słowem jak dziecko za matką
szedł czyn
dziś w futerale pierwszych skrzypiec
odzywa się skowyt drewna
pauza prześwitu
słowo za słowem
zachłannym powrotem
czemu nie jesteś ptakiem
ktoś szepnął
nie oddajesz się w niewolę serca
jak dawniej
czyżby to Ona różana jutrzenka
ależ skąd
przecież jest przyciszona niema
i beze – mnie wszystko może
dzięki niej jestem
kim jestem
przypominają mi o tym
wspomnienia
Tak nagle
powiedziałaś – brak słów
w jednej chwili świat się zatrzymał
różany brzask przeobraził się
w krajobraz po bitwie
odpryskiem niewinnej historii
słowo nie w porę
o jedno słowo za dużo o jedno za mało
powalonym drzewem
bezdroże
czy wiatr pozwoli zamienić słowo
z troską spojrzy na kres
otrze zaowalowaną twarz