***
Śmiertelny, chcę cię ukryć śmiertelną w ramionach.
Połóż głowę na piersi, patrz − czuwają oczy.
Oddech jak rozwiązana lękliwość warkoczy.
Śmiertelny, chcę cię ukryć śmiertelną w ramionach.
Ona przy naszym domu dłoń na klamce trzyma.
Jeszcze jesteśmy wolni w naszym własnym domu.
Czy to lęk nas usypia, klamka się ugina?
Mam już usta bezmowne, masz duszę ze szronu.
Śmiertelny, chcę cię ukryć śmiertelną w ramionach.
I to co między nami jak iskierka świeci.
To ogromne, płynące przez żyły stuleci.
Śmiertelny, chcę cię ukryć śmiertelną w ramionach.
Archeologia
Garnek i brzoskwinia oblepione ziemią.
I kość pamiętająca ciepło mięsa.
Czaszka i róża ze smakiem wiatru w nozdrzach.
Rogi pogrzebane z całym szumem lasu.
Namiętność noża wzbudzona przez rdzę.
Proch ręki, która podtrzymywała flet.
I gnój ptaka z uwięzłym dźwiękiem w wąskim gardle.
Korzeń tataraku, który nie uczestniczył w zielonym święcie.
Miejsce po oczach przykryte ziołami.
Jawność
Kochaliśmy się jawnie Przy lampie odkrytej
Odlegli coraz bardziej Bardziej powiązani
Tym światłem rozszeptanym wieloma głosami
Choć pokój był zamknięty na ostatnią gwiazdę
I nic nas nie trwożyło Nawet krzyż okienny
Nawet noc budująca niewidzialne piętno
Tylko jedno: ci obcy ludzie – – Nasze Oczy
Ostatnia gwiazda
Bo my jak w gwiazdy zapatrzeni w znaki.
Niebo pochłania nasze śpieszne kroki.
A ziemia karmi nas z dnia na dzień ─ brakiem.
Przez sen nasz biegną zwierzęta-obłoki.
Bo my kamienie przetaczamy z siłą.
Bo my zwalamy krzyż w poprzek strumienia.
Bo każde nowe ─ dla nas ─ złota żyłą.
Los zaklinamy ─ w przypadek nasienia.
Jakże są kruche nadzieje i lęki,
W tym morzu klęski, przy rosnącej fali.
Spójrz na te groby ─ tu kobiety leżą.
W nich się ostatnia po nas gwiazda pali.
Kiedy wygasa niebo miłości
Kiedy wygasa niebo miłości
to gwiazda płacze.
Więc trzeba podnieść głowę wysoko,
by ją zobaczyć.
Po łzach co spłyną z gwiazdy gorącej
popiół zaświeci.
Spróbujmy miła spojrzeć na siebie,
jak patrzą dzieci.
Bo nie ma grobu takiej miłości,
co jest z płomienia.
Nawet gdy wokół chcą ją przymusić
do upodlenia.
Wiersze ostatnie
***
Mam mało czasu.
Zawsze
jest mało czasu.
Kiedyś młodość
spacerowała po plaży.
Tylko miłość
uczyła mnie
mądrości.
_ _ _ _ _ _ _ _
Teraz nie mogę
doszukać się
ziarenka piasku
w kieszeni.
_ _ _ _ _ _ _ _
Każdego dnia
obłoki
przypominają nam
o śmierci.
***
Wszystko
należy przyjąć
co mi się w życiu
zdarzyło.
To,
że się urodziłem
nie było
przypadkiem istnienia.
Widocznie,
musiałem
tu być.
Rzeczy
czekały na mnie,
i pierwszy
spotkany człowiek.
Moja
ziemska matka.
W maju
zostałem wywołany
z Niebytu.
Nigdy się nie dowiemy,
gdzie byliśmy,
gdy nas nie było.
Matko,
nie żałuj,
że mnie urodziłaś.
Jakąś cząstkę
z siebie
dodałem do świata.
***
Najgorzej jest ̶ ustać w człowieczeństwie.
Stracić głowę.
Osiąść w mroku i nie szukać światła.
Najgorzej jest nie odejść od siebie.
Zaniechać biegu.
Zaprzestać czuwania.
Najgorzej jest, o najgorzej ̶
kiedy spojrzysz na siebie
i nie poznasz siebie.
***
Cały kosmos
przeniósł się do mojej czaszki.
Wszystkie gwiazdy
we mnie mnie bolą.
Zapomniałem o duszy ̶
mam tylko
bardzo samotne ciało.
Brakuje już lekarstwa
na mój krzyk.
Modlę się
aby moje ciało
odeszło ode mnie.
***
A jeśli nie podejmą
twojej myśli?
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
Gorsza od
samotności fizycznej
jest samotność
wywalczonej myśli
***
Nie daj Boże, aby wygasła
moja ciekawość#̶ ludzi i rzeczy.
Ciekawość wszystkiego co jest.
I tego,
co zasłonięte…
Druga zima stulecia
Ja,
o którym
można powiedzieć,
że jest co najmniej
w podeszłym wieku
prawie udało się ̶
przejść
przez srogą zimę.
Kiedyś lubiłem śnieg.
A teraz,
też idę pośród zasp
i myślę,
że warto było żyć.
Warto było
powitać
każdą porę roku.
Przebiśniegi na wiosnę.
Kobiety
w głębi lata,
kiedy słońce
flirtuje
z ich urodą.
I jesień,
w ciężkich kolorach
bolesnego spełnienia.
***
Starość się skrada
Patrzę na morze
i jestem
coraz bardziej znikomy
Nawet żywioły
układają się do snu
Księżyc w pełni
Moja ostatnia
latarnia morska
miga
Chmury przesuwają się
w bałaganie
mojej pamięci