Krystyna Konecka – JAN Z MYSZY, PRZYJACIEL ADAMA Z NOWOGRÓDKA

1
656
Jan Czeczot – jeden z nielicznych wizerunków

     Do wspominania życia i dzieła Adama Mickiewicza nie są potrzebne żadne preteksty. Ale, owszem: 26 listopada minęła 165 rocznica śmierci autora „Dziadów”, natomiast 24 grudnia przypada… 222 rocznica jego urodzin. Dla mnie ta szczególna cyfra stała się okazją, żeby wspomnieć najbliższego przyjaciela wieszcza z lat młodości, Jana Czeczota, którego los nigdy nie traktował zbyt życzliwie. Nigdy też nie dorósł do sławy wielu rówieśników, a jednak zapisał się w historii literatury gromadzeniem pieśni ludowych, zwłaszcza białoruskich oraz twórczością własną, określoną w „Słowniku poetów polskich” (Wyd. ŁUK, 1997) jako „…uprawiana okazyjnie nie odbiega od standardów epoki, stanowi typowy przykład fascynacji ludowością, która toruje drogę sztuce romantyzmu”.

     Imię temu poecie przyniósł dzień przyjścia na świat – 24 czerwca 1796 roku w Maluszycach, niedaleko Nowogródka. Wileński duet autorów, Rimantas Salna i Wojciech Piotrowicz w swojej dwujęzycznej, litewsko-polskiej książce pt. „Adam Mickiewicz w Wilnie” wspominają, iż „Około 1806 r. rodzice przenieśli się do Nowej Myszy i okolic Baranowicz… Przez kolegów był mianowany Janem z Myszy”. Wspólna nauka u dominikanów w Nowogródku i podobne charaktery sprawiły, że Jan i o dwa i pół roku młodszy Adam zaprzyjaźnili się. Do tego stopnia, że – kiedy Adam Mickiewicz postanowił w maju 1817 r. zmienić wileńskie mieszkanie, wyprowadzając się od emerytowanego profesora Józefa Mickiewicza (niespokrewnionego), przeniósł się właśnie do Jana Czeczota. Obaj studiowali na Uniwersytecie Wileńskim od roku 1815, jednak rodzinna sytuacja materialna spowodowała, że Jan z uczelni musiał zrezygnować i zadbać o swoje utrzymanie.

     Przyjaźń nowogródzkich kolegów trwała, podobnie – więzi ze środowiskiem uniwersyteckim. Jan Czeczot należał do Towarzystwa Filaretów, przewodził również Związkowi Błękitnych. Wraz z gronem najaktywniejszych znalazł się w celi klasztoru bazylianów na długie miesiące. Opracowań na te tematy powstało mnóstwo, sięgam jednak z przyjemnością do „Historyi literatury polskiej” Piotra Chmielowskiego z 1899 roku, gdzie na stronie 174 tomu III czytamy: „…poczem zarówno nasz poeta (Mickiewicz – przyp. KK) jak i większa część uwięzionych, z wyjątkiem Zana,  Czeczotta (!) i Suzina, którzy wzięli na siebie całą odpowiedzialność za organizacyę towarzystwa, wyszedł na wolność z obowiązkiem jednak mieszkania w Wilnie aż do ogłoszenia wyroku…”. Wkrótce kibitki uwiozły skazanych na wschód…

      Inny czas, inne miejsce…
      – Nazywam się Teresa. Nazwisko Sadowska. Pracuję w rosyjskiej szkole nr 2 jej dyrektorką. Ta szkoła zakończyłam, całe życie w niej przepracowałam. Uczę matematyki. Mamy fakultatywne grupy języka polskiego dla chętnych. Była podjęta w 50. latach próba organizacji szkoły polskiej. Z powodu braku nauczycieli, które by mogli uczyć w klasach 5-11 i dzieci było niedużo, to ta szkoła przestała w ogóle funkcjonować.

     Tak zaczyna się nasza rozmowa, kiedy z Teresą Sadowską z Druskiennik (inni piszą: Druskieniki)  idziemy lat temu kilka przez rotnicki cmentarzyk do grobu Jana Czeczota. Najbliższy przyjaciel Adama Mickiewicza  umarł 1 sierpnia 1847 roku w Druskiennikach, gdzie leczył się ciężko chory na gruźlicę.
– Jaki u nas skład narodowościowy? – W Druskiennikach z 22 tysięcy mieszkańców to prawie 80 proc. Litwini, a pozostali różnych narodowości. 9 proc. To Rosjanie, 6 proc. Polacy, a pozostałe to Białorusini, Ukraińcy, Żydzi, Tatarzy, są Łotysze i Niemcy.

     Przedmieście Druskiennik. Rotnica. Niegdyś niewielka miejscowość, położona przy drodze Grodno – Kowno i Grodno – Wilno, powstała wcześniej niż uzdrowisko Druskienniki. Na mapie miejskiej kierunek południowy: jeszcze chwila i granica z Białorusią. Tutejszy kościółek pod wezwaniem św. Bartłomieja, założony przez Sapiehów w 1650 roku, należał do Merecza. Z biegiem czasu drewniany został zastąpiony przez murowany, zbudowany w 1912 roku.

     – No, ksiądz tego kościołu, Jodłkowski, w 1944 roku trafił do obozu w Dachau i tam był zamordowany – opowiada śpiewnie pani Teresa. – Po wojnie w tym kościele odbywali się nabożeństwa, ponieważ w kościele druskiennickim księdza nie było. Nu i do dziś dnia tut też tak samo odbywają się. A potem tak wyszło, że jak dołączyli przedmieście Rotnica do Druskiennik, nu to za tych czasów ateistycznych powiększyła się liczba kościołów w Druskiennikach – raptem stało dwa kościoły, chociaż drugiego nie było zbudowane. Przy tym kościele, jak Litwa otrzymała niepodległość, zostali niektóre takie pamiątki. To po pierwsze. Po rogach tego kościołu ustawiono cztery krzyże drewniane, widzimy. I przez chórzystów kościołu sprezentowana dla tego kościołu ta kapliczka z nadpisem.

Druskienniki – Rotnica. Grób Jana Czeczota. Fot. K. Konecka

     Na odpoczynek i dla poratowania zdrowia do Druskiennik przyjechał Jan Czeczot. Schorowany, po długich latach zsyłki syberyjskiej za działalność filomacką i filarecką. Sześć miesięcy twierdzy w Kizyle, potem pobyt w Ufie zostawiły trwałe ślady. Koledzy z łagodniejszymi wyrokami wyszli z tego w lepszym stanie. Mickiewicz z Malewskim i Jeżowskim przebywali kolejno w Petersburgu, Odessie, Moskwie i znowu w Petersburgu, utrzymując korespondencję z Janem Czeczotem. Nieporównywalne były te lata, te miejsca i te formy zarządzania własnym czasem. Warto zajrzeć do licznych na te tematy opracowań. Pozostanę przy innej, poszerzonej  publikacji Rimantasa Salny i Wojciecha Piotrowicza pt. „Adam Mickiewicz na zesłaniu”: „Mickiewicz dopracowywał swoje sonety. W Moskwie i Petersburgu cenzura mniej się czepiała, niż w Wilnie czy Warszawie, więc postanowił drukować w Moskwie. Miał mu to za złe, kiedy się o tym dowiedział, Czeczot. Mógł tolerować jeszcze przyjaźń z dekabrystami, ale nie chciał darować jego goszczenia u szeregowych literatów moskiewskich. Mickiewicz, jak mógł, starał się pozostających na dalekim zesłaniu Zana i Czeczota wspierać pieniężnie”. I dalej: „Petersburska cenzura nareszcie 9 grudnia 1827 r. dała zgodę na druk „Konrada Wallenroda” (…) Z pierwszego honorarium za książkę Mickiewicz wysłał po 50 rubli Zanowi i Czeczotowi”.

     I nie miało znaczenia krytyczne napominanie poety bawiącego się na salonach Moskwy i Petersburga przez Jana z Myszy. Czytamy u Chmielowskiego, iż Czeczot „…napisał do niego list, pełen  wyrzutów bolesnych. Poeta nasz przyjął je „z tem uczuciem, z jakiem syn słucha przestróg ojca staruszka, trochę dziwaka i w kwaśnym humorze, a do tego w biedzie…”. W biedzie. W nędzy. Kiedy po latach wygnania Jan Czeczot powrócił na Litwę, był wrakiem człowieka. Ale i tam, i – pracując potem jako bibliotekarz we dworze Chreptowiczów w Szczorsach, nieustająco gromadził pieśni ludowe, głównie zwłaszcza białoruskie (przez co doceniane są obecnie jego zasługi dla literatury białoruskiej. Ale też dla litewskiej, pisząc m.in. patriotyczny hymn –  „Śpiewki o dawnych Litwinach do roku 1434”. 

     – Praktycznie leczyć się przyjechał – opowiadała pani Teresa. – O, jak teraz przyjeżdżają ludzie. Czym leczyć się? Wodą mineralną, powietrzem bardzo świetnym i tak samo borowiną. Dlaczego powietrzem? Tylko dwa uzdrowiska na Litwie, na których leczą się powietrzem. To Pałanga i Druskienniki. Druskienniki otoczone takim pasem lasów sosnowych, a same przedstawiają oaza drzew liściastych. I te powietrze, nasycone zapachem żywicy, bardzo leczniczo działa n organizm ludzki.

     Z książki Barbary Wachowicz „Ty jesteś jak zdrowie”: „Wszelako o śmierci coś nie myślę i zdaje mi się, że Was zobaczę” – cieszył się Jan Czeczot w liście do Pietraszkiewicza pisanym zUfy w grudniu 1830 roku, kiedy go nareszcie stamtąd uwolniono. Przyjaciół już jednak nie zobaczył. Urzędniczył gdzieś nad Kanałem Berezyńskim, w 1841 roku za wzorową pracę pozwolono mu wrócić do kraju. Nikt nań nie czekał. Starzy rodzice, których ubóstwu miał być podporą, zmarli. Rodzeństwa nie miał. Ukochana Zosia Malewska, siostra Franciszka, wyszła za mąż. Tułał się po zamożnych dworach, wędrował po wsiach”.

     Jeż zawiadamiał Mickiewicza, że Czeczot „napisał wiele pięknych piosenek, do których piękne podorabiano muzyki”. Chodziło też o „Prząśniczkę” z muzyką Stanisława Moniuszki. Barbara Wachowicz pisze:

     „Najpiękniejszą postacią polsko-białoruskiej więzi literackiej nazwie Czeczota Jan Huszcza, autor „Antologii poezji białoruskiej”. W „Literaturze polskiej” wizytówka Czeczota brzmi: „poeta, zbieracz folkloru, syn oficjalisty dworskiego,… w Wilnie, gdzie pracował jako urzędnik, był sekretarzem Towarzystwa Filomatów… Znaczenie Czeczota polega natomiast na roli, jaką odegrał w kształtowaniu się romantycznej ludowości, zwłaszcza w twórczości Mickiewicza”.

     Podobizny poety zachowały się nieliczne. Rysunek na łożu boleści. Medalion z profilu. Profil na nagrobku.

     Z książki Barbary Wachowicz: „Wiadomość o śmierci Janka, możesz pojąć, jak mię na wskroś przeszyła” – pisał Mickiewicz Zanowi dodając, że „często bardzo śniło mu się o nim”, że Janko przyjechał do Paryża, że go szukał, „aż doszła wiadomość o jego zgonie i on mi ostatni raz pokazał się, jak gdyby zapraszając mię do siebie”.

     I jeszcze: „…Wszystko co żyło w Druskiennikach odbyło w tym dniu pieszą pielgrzymkę do Rotnicy za trumną, którą my młodzi zanieśliśmy aż do grobu” – przywołuje dzień pożegnania Czeczota Edward Pawłowicz w swych „Wspomnieniach znad Wilii i Niemna”.

     Nagrobek poecie ufundował niejaki Leopold Walicki z Jezior, o którym wiemy tylko, że umarł w Irkucku jako skazaniec syberyjski po Powstaniu Styczniowym i sam nijakiej mogiły nie ma”. I jeszcze fragment wiersza Czeczota:

Ach, może wieki przeminą,
A nas tu nigdy nie będzie;
Lecz dusze nasze nie zginą,
Cień nasz te brzegi osiądzie”.

     W książce Jacka Łukasiewicza pt. „Mickiewicz” nazwisko Jana Czeczota pojawia się kilkakrotnie. Oto Mickiewicz …pisał „Jamby” ułożone „na imieniny swego serdecznego nowogródzkiego kolegi, Jana Czeczota”. „Po ukończeniu szkoły wraz z Czeczotem bezskutecznie starał się o przyjęcie do Instytutu Medycznego”. 28 listopada 1820 r. w Wilnie Czeczot na posiedzeniu Związku Przyjaciół „odczytał nadesłany z Kowna (przez Mickiewicza) „Kurhanek Maryli”. Mickiewicz „pisał swe ballady nie tyle dla ludzkości, ile dla Zana, Czeczota…”. Posiadał kopię II części „Dziadów” „sporządzoną starannie, kaligraficznie przez Czeczota”. Ponadto: „10 października (1823 r.) został między innymi aresztowany Jan Czeczot”. „Nowogródzki jeszcze kolega, Jan Czeczot, skazany na sześć miesięcy twierdzy w Kizylu, a potem przebywający w odległej Ufie – oskarżał go (Mickiewicza) o uległość i nadto wesoły tryb życia. Mickiewicz odpowiadał mu ostro, ale przecież pamiętał, co podpisał przed komisją śledczą”.

     Jest też błąd w dacie. Na str. 165: „1 sierpnia 1847 roku w dalekich Druskiennikach zmarł Jan Czeczot, najlepszy przyjaciel z Nowogródka, który po odbyciu kary twierdzy i wygnania w 1841 roku wrócił na Litwę. Do Adama wiadomość o jego śmierci dotrze dopiero w lipcu 1850 roku”. A na str. 222, w Aneksie: „1851.25 VII – Mickiewicz dowiaduje się o śmierci Jana Czeczota…”. Więc w którym roku dowiedział się Mickiewicz o śmierci przyjaciela?

     Teresa Sadowska podejmuje swój monolog.
     – Świątkowało się tut, w Druskiennikach, 200 lat urodzin Jana Czeczota. 24 czerwca 1996 roku to byli tut imprezy zorganizowane przez ambasadę Białoruską w Wilnie. W tych imprezach uczestniczyli uczni szkoły nr 2 w Druskiennikach, dlatego że oni byli laureaci  konkursu Muza’96, który odbywał się w Solecznikach i otrzymali Złota Muza. Taka nagroda. Nu, śpiewali białoruskie piosenki. Bo Jan Czeczot zbierał piosenki na tych terenach. Polskie, białoruskie, ukraińskie i przez niego wydane sześć tomików tych piosenek ludowych. Oni mieli bardzo wielką popularność, bo muzyka do nich była pisana przez Stanisława Moniuszki. I nawet taka ot, piosenka, jakby rosyjska, i też tak samo jest w tym zbiorze piosenek:

Wot mczitsja trojka pocztawaja
pa Wołgie-matuszkie zimoj.
Jamszczik unyła napiewaja
kaczajet bujnaj gaławoj.

     Na kamiennym grobowcu filomaty złocą się litery: JAN CZECZOTT. Przez dwa T. Nie jest to jedyny błąd.
     – Teraz zawsze wszystkie pytają się, jak zobaczą, co napisane z tamtej strony grobu, że Jan Czeczot zmarł w 1846 roku. Wszystkie inne źródła podają, że to rok był 1847. Wyszła jakaś pomyłka, która została się na tym pomniku. Epitafium na tym pomniku napisany przez Odyńca. Ja nawet przeczytam, dlatego że ślady jego prawie zatarte – mówi pani Teresa, i patrząc z daleka na pomnik, recytuje z pamięci: – Napisano tak:

Młodość poświęcił pracy, dla nauki i cnoty.
Wiek męski przetrwał mężnie w próbach i cierpieniach.
Miłość Boga i braci – treść jego istoty.
Cały ciąg życia jego – droga ku zbawieniu.
Imię jego w ojczyźnie jest wieczne i ono związane
z imieniem Adama Mickiewicza, Tomasza Zana.
Kto wiesz, czym one byli, schyl skroń przed tym głazem.
Pomyśl, westchnij, i módl się za wszystkich trzech razem.
     Nu i jak bywają wycieczki, to zawsze odmawia się tu pacierz.

     My też odmawiamy modlitwę, po czym słuchamy opowieści jak Jan Czeczot znalazł się w Druskiennikach.

– On był jednym z organizatorów tej organizacji filomatów i filaretów. W 1823 roku oni byli uwięzieni w klasztorze bazyliańskim wWilnie. Razem z nim był i Adam Mickiewicz. Nu i 23 osoby byli osądzone na zesłanie na Syberię, w głąb Rosji. Tam i był wysłany tak samo Jan Czeczot. Potem miejsce jego zesłania było zmienione na Ufa, gdzie on też zajmował się zbieraniem piosenek. Nu, wrócił w 1841 roku, bardzo schorowany, i pracował w bibliotece w Szczorsach. Przyjechał do Druskiennik po zdrowie. W tym czasie był sparaliżowany. Przy nim był Józef Kraszewski. I u Kraszewskiego jest opisanie jak przebiegali ostatnie dni życia Jana Czeczota. Cmentarza wtedy w miasteczku Druskienniki nie było. Dlatego, żeby te pogrzeby nie działali, nu tak moralnie, można powiedzieć, dla tych ludzi które przybywali na odpoczynek do Druskiennik. To cmentarz tutaj był, w Rotnicy, przy tym kościele. Nu i był pochowany Jan Czeczot. Zmarł w wielkiej biedności. Możno pewnie było przewieźć jego na cmentarz na Rossie, gdzie pochowano dość dużo słynnych wilnian, dość dużo twórców kultury i nauki polskiej. Ale może dlatego i lepiej, że on tu został się, w tym miejscu.

     Grobem Jana Czeczota opiekował się długo Adalbertas Niedzielskis, dyrektor druskiennickiego muzeum natchnionego kompozytora Mikalojusa Cziurlionisa (o, to zupełnie odrębny temat). Wewnątrz żeliwnego ogrodzenia, starannie pomalowanego na zielono, rosną kwiaty. Pani Teresa opowiada o samotności Czeczota. Nigdy nie był żonaty. Umierał zaledwie po pięćdziesiątce. Z przyjaciółmi z lat młodości nigdy się nie zobaczył.

     – Powstało w końcu jego życia takie nieporozumienie z kolegiem, z Adamem Mickiewiczem. I Adam Mickiewicz nie wiedział o śmierci Jana Czeczota. I dowiedział się tylko w ostatnich latach swojego życia. Ale cały czas jego prześladował jeden i ten samy sen, w którym Jan Czeczot prosił o wynajęcie dla niego mieszkania w Wilnie. I z tego przeżywał bardzo Adam Mickiewicz. I zawsze jakoś myślał o tym, że on do tych czasów jeszcze nie wynajął jemu mieszkania. A Czeczot jemu mówił: pamiętaj, że ja do ciebie przyjdę.
     W uzdrowisku nie ma ulicy Jana Czeczota. Owszem, była w latach międzywojennych. Teraz jest to Aleja Wileńska.
     – Prosto te domki, na miejscu których powstali teraz domy lecznicze, jak zostali zniesione, to okazało się, że tej ulicy już nie ma – mówi z żalem matematyczka z rosyjskiej szkoły w Druskiennikach.

 Krystyna Konecka

Reklama

1 KOMENTARZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko