Pytania dotyczące śmierci zawsze zostają bez odpowiedzi. Dotyczy to zarówno osób wierzących, jak i tych, którzy wyrzekli się swojej wiary lub są ateistami. Człowieka od zawsze pociąga to, co nieznane i metafizyczne, i w tym kontekście śmierć pozostaje dla nas zagadką nie do rozwikłania. Oczywiście, dopóki nie umrzemy.
Inga Iwasiów to ateizująca feministka, co w dzisiejszych czasach nie gorszy, nie zadziwia, nie zaskakuje. W swojej publikacji poświęconej książce Różewicza „Matka odchodzi” zadaje pytania: „Jak napisać tekst żalu, mając świadomość konwencji? Jak rozbić umowność poetyckiego słowa, żeby dostać się do autentyczności, do ciszy (…). Jak to napisać, mając świadomość już napisanego, zbanalizowanego od wielokrotności użycia? Ból jest konwencją, śmierć jest konwencją, matka jest konwencją, poezja jest konwencją. Czy istnieje wobec tego jakiś prześwit, w którym można umieścić swoje przeżywanie nadając mu walor jednokrotności? Czy można dobrać się do przedjęzykowej materii poezji, do „prawdy trenu” nie przykrytego jego konstrukcją? (…)”[1] I pozostawia je bez odpowiedzi. Jednak sama, w dokładnie 10 lat po publikacji tego tekstu, zostaje postawiona w obliczu śmierci i wówczas, dosłownie, wpisuje się w trend poetyki funeralnej, wypłakując swoje cierpienie po śmierci ojca zamykając je w formie notatnika. Bo to właśnie tytuł książki Ingi Iwasiów wskazuje na gatunek literacki: notatnik. I faktycznie jest to publikacja pełniąca funkcję notatnika. Nie dziennika, nie pamiętnika, ale notatnika, ponieważ służy autorce do suchego i prawie bezemocjonalnego zapisywania zastanej rzeczywistości w celu zapamiętania wspomnień/obrazów/slajdów.
W „Umarł mi. Notatnik żałoby”, mimo przyjętej formuły, znajdziemy mnóstwo figur płaczu – zaczynając od tytułu, wskazującego na rolę podmiotu, w który sama autorka się wciela, po formę jakiej użyła – „mi” jako osobie, która czuje, posiada skonkretyzowane emocje. To „mi” jest bardzo osobiste, można rzecz, że wręcz intymne. Autorka jest świadoma tego, co przeżywa i czuje wewnętrzną potrzebę zapisania tych stanów, by nie zapomnieć, by uchwycić każdą myśl: „Chodzę po ulicach, a ta książka mówi we mnie gotowymi zdaniami. Nie nadążam z powrotem przed komputer, przewracam po drodze krzesła, szklanki z niedopita herbatą. Brzęczą we mnie zdania jak srebro wytrącone przez tatę ze starych kopert zanurzanych w roztworze kwasu, jak złoto kąpane w wodzie królewskiej. Potem okazuje się, że są tombakiem, niklem, żelazem, miedzią. Zapisuję hasła.(…)”[2]
Ponadto kiedy opisuje się przeszłość, ten obraz zawsze zawiera pewien rodzaj szyfru. I złamanie tego szyfru stanowi zrozumienie historii, czasu, środowiska, ale przede wszystkim człowieka, któremu poświęcony jest owy tekst. Tekst Iwasiów to świadectwo przeżycia wewnętrznego, łez duszy, które nie mają prawa i nie mogą wypłynąć ze względu na społeczny brak przyzwolenia, gdyż społeczeństwo próbuje chronić siebie i swoje pokolenia przed kontaktem ze śmiercią, co wydaje się nie tylko nieodpowiedzialne, ale również krótkowzroczne i doprowadzające do społecznych problemów komunikacyjnych. „W dzieciństwie (…) jesteśmy trzymani z dala od śmierci, przynajmniej w miejskiej, ateizującej kulturze.”[3]
Literatura oparta na żałobie i jej poświęcona nie jest literaturą prostą, ułagodzoną czy dyplomatyczną. Buduje pewien poziom wrażliwości, empatii, pozwala na oswojenie śmierci, przystosowania do życia bez osoby zmarłej. Chodzi tu o znaczenie dosłowne, oswajalne tj. problemy z komunikowaniem o śmierci, towarzyszenie umierającym, świadomość śmiertelności, proces medykalizacji śmierci i jej pornografizacji[4], świadkowanie śmierci, rytuały pożegnania i opłakiwania, rytuał pogrzebu oraz całego etapu żałoby po zmarłym.[5] O czym wspomina Philippe Aries w swoim wielki dziele „Człowiek i śmierć”.
Społeczeństwo próbuje chronić siebie i swoje pokolenia przed kontaktem ze śmiercią, co wydaje się nie tylko nieodpowiedzialne, ale również krótkowzroczne i doprowadzające do społecznych problemów komunikacyjnych. „W dzieciństwie (…) jesteśmy trzymani z dala od śmierci, przynajmniej w miejskiej, ateizującej kulturze.”[6]
Choć śmierć nie jest literacka, to pisanie o śmierci jest pewną formą terapii lub autoterapii. To także pewien proces oswajania. Jednak nie doświadczając śmierci możemy o niej pisać z punktu widzenia osoby osieroconej, będącej w fazie żałoby lub zakończywszy ten proces. „Moja mama mówi, że takie śmierci bardziej nas dotykają, gdy jesteśmy starsze, bo miałyśmy więcej czasu na przyzwyczajenie się do życia z bliskimi.”[7]
Iwasiów jednak już na początku mówi wprost, że nie jest to autoterapia. Zatem czym może być ten krzyk, ta potrzeba „wygadania” się, wylania łez społecznie nieakceptowalnych? Może w ateizującej formule nie możemy jej nazwać autoterapią. Może po prostu Iwasiów oswaja śmierć, która jest dla niej końcem wszystkiego. Podobnie jak u Szymborskiej, która śmierć opisywała w swojej poezji jako ciemność, koniec i początek, powrót do tego, z czego powstaliśmy jako ludzie i zawsze oznaczało to koniec wszelkiego istnienia.
Sam tekst pozbawiony jest emocji i uczuć. Jednocześnie „Umarł mi” jest bardzo osobistym wyznaniem. Iwasiów tym jednym „mi” zaprzecza sama sobie i swoim słowom zawartym w książce. Wskazuje również na pojedynczość żałoby, na jej indywidualność. Ponadto kultura świecka zakłada, że po śmierci nie ma nic, zatem to, co jest, czyli życie – ziemskie, staramy się w naturalny sposób przedłużyć i ona właśnie przedłuża to życie. Nie sobie, a ukochanemu Ojcu. We wspomnieniach, w skrawkach tego, co jej pozostało.
Inga Iwasiów, Umarł mi. Notatnik żałoby, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2013, ss.126.
[1] Iwasiów I., Matka mówi, matka patrzy. Lektura feministyczna,„Matka odchodzi” Tadeusza Różewicza, Rozbiory, Uniwersytet Szczeciński, Rozprawy i studia T. (CDXCVI) 422, Szczecin 2002, s.120.
[2] Iwasiów I., Umarł mi. Notatnik żałoby, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2013, s. 76.
[3] Ostrowska A., Śmierć w doświadczeniu jednostki i społeczeństwa, Wydawnictwo IFiS PAN, Warszawa 1997, s.25.
[4] Vovelle M., Śmierć w cywilizacji Zachodu, Wydawnictwo Słowo/obraz terytoria, 2004, s.649-669.
[5] Aries P., Człowiek i śmierć, Aletheia, Warszawa 2011, s.600-603.
[6] Ibidem, s.25.
[7] Ibidem, s.13.