Jaki jest sens pisania wierszy? Żeby nakarmić własną wrażliwość i uchronić świat dostrzegalny i ten spod podszewki świadomości, bo przecież nie ma czegoś takiego, jak obiektywny obraz, jest tylko skrajny egoizm opisu, nawet jeżeli byłby podany w sposób lekki. Najnowszy zbiór Bożeny Boby-Dygi Rozrusznik scala „ja” liryczne, które, obdarzone wiedzą i doświadczeniami oraz zasobami słów samej autorki, nieustannie zdaje egzamin z pamięci chwil, tych obecnych i wcześniejszych, dlatego jak w albumie rodzinnym pojawiają się babcia (***(Moja babcia go nie lubiła)), dziadek (***(Dziadek mnie zawsze huśtał na kolanach), ***(Dziadek Mikołaj pierwszy we wsi nosił krawat)), rodzice (***(W kuchni obgadywali mnie rodzice)). Każde wspomnienie jest niczym przeglądanie zgromadzonych rupieci życia: „lubię / nieotwarte pudła / pełne szpargałów” (lokalizacje cytatów podaję według schematu: „R” i numer stronicy; R12), „Bibeloty i fotografie / Pamiątkowe zaproszenia zatknięte za ramkę” (R59).
Skoro zacząłem spis swoich uwag na marginesie lektury Rozrusznika od pytania o cel twórczości, pozwólmy odpowiedzieć na nie narratorce, która układa własną definicję liryki: „nieoczekiwane spotkanie słów / zostają razem / na zawsze” (R8). Lecz to „spotkanie słów” poprzedza zderzenie pomysłów, nawet gwar, chaos, tumult: „klarowna cisza zalega / po bitwie” (R52). Sam akt pisarski utrwala zdarzenia i myśli, ma więc za zadanie zinwentaryzować emocje i uczucia przechowywane przez pamięć: „Piszę żeby nie zapomnieć” (R13). Pojawia się też niepewność i wątpliwości: „Czy napisałam choć jeden ważny wiersz? / Wiersz, który Otwiera? Ratuje? Wyjaśnia?” (R66). Warto przywołać przemyślenia Tadeusza Gierymskiego (poeta, prozaik, jako redaktor „Gazety Częstochowskiej”, w 1956 roku umożliwił debiut Halinie Poświatowskiej):
czym
jest dla mnie poezja? Pamięcią, opisem rzeczy, nastrojem, impresją? Uczucie i
rozum są tu splecione i działają jednocześnie. Między realistycznym a
romantycznym pierwiastkiem nie ma sprzeczności. Ale głównym zadaniem, misją
poezji jest tropienie Prawdy, wgryzanie się w istotę bytu, uchylanie rąbka
zasłony, która wciąż przykrywa rzeczywistość
(Tadeusz Gierymski, Czym jest (dla mnie)
poezja?, Częstochowski Dwumiesięcznik Kulturalny „Aleje 3”, nr 16,
lipiec-sierpień 1996, s. 4)
„Po wierszu przychodzi / Wzruszenie // Oczyszcza” (R77) – zauważa Bożena Boba-Dyga, to jakby kolejny wariant sygnalizowanej już ciszy po burzy twórczej. Warto nadmienić, że autor Rosy i rdzy był niezwykle surowy wobec siebie; mając 74 lata i setki tekstów w dorobku, wyznał wszak: „Napisałem w całym życiu około 10 wierszy, z których mogę być zadowolony” (Tadeusz Gierymski, Krótka nota odautorska, [w:] tegoż, Opowiadania najkrótsze, Wydawnictwo „Dom Książki”, Częstochowa 2002, s. 4).
Poetka z Krakowa wiele słów i obrazów poświęca śmierci. Niech nas nie zmyli zanurzenie w realności, ta bowiem nie ma mocy zawieszenia upływu czasu i tylko na krótko uśmierza ból egzystencjalny. Przecież nic tak nie przeszywa dreszczem, jak rozsypujące się na naszych oczach drobne materie, przedmioty, bo najpełniej o naturze rzeczy mówi szczegół, a jego unicestwienie bywa zagładą wszystkiego. W Przedwiośniu na Plantach następuje przejście od takiej znikomości (biedronka) do wszech-przestrzeni (kosmos):
w
słońcu na betonie rozdeptana biedronka
pełna nadziei prostowała skrzydła
zniszczony człowiek
nic w kontekście kosmosu
mniejszy od biedronki
(R10)
W jakimś sensie tytułowy przyrząd, jako rozrusznik instalowany w sercu, ma wyrwać człowieka właśnie z niebytu, ale także, jak każda organiczna część ludzkiego ciała, nieustannie wysyła ostrzeżenia memento mori: „Pięknej kobiecie trudniej się starzeć” (R29). Choroba i pobyt w szpitalu skłaniają do refleksji:
Szpital
to doświadczenie wyjątkowe
otaczające cierpienie
odosobnienie
[…]
koncentrat doznań
sprawdzian uczuć
prawda o innych
prawda o mnie
(R25)
Cierpienie
przyspiesza dojrzewanie człowieka i obdarza go umiejętnością właściwej oceny
świata (oddzielenie spraw ważnych od nieistotnych). W motywie wędrówki na drugą
stronę widziałbym zatem nić przewodnią tomu. Zestawienie zgonu wielkiego
polskiego reżysera i śmierci kota w liryku Tren
na śmierć Andrzeja Wajdy i kota Mruczka wydaje się nieco groteskowe, ale
wyjawia prawdę o naturze, której częścią jest w równym stopniu człowiek i
zwierzę: „przeczuwam nieoczywistość” (R26). O odejściu w zaświaty można mówić
zwyczajnie, bez zdziwienia nieuchronnością losu: „zmarł po prostu / […] / Jego
tu nie ma” (R27). Podmiot liryczny postrzega śmierć jako „zrzucenie kostiumu”
(„Mozolne jest umieranie / trzeba się trudzić samemu / wyplątać wyswobodzić”,
R30) i ostatnie tchnienie („Oddać ostatni oddech / niełatwo”, R31). Chciałbym
zwrócić uwagę na wiersz będący rozmową ze zmarłą Anną Kajtochową, znakomitą
pisarką polską, nazwaną w dedykacji „przyjaciółką młodych poetów”: „Trudne jest
odklejanie duszy od ciała / […] // nie będziemy zatrzymywać Cię / smutkiem”
(R33).
Inna interpretacja „rozrusznika”, wynikająca wprost z ukształtowania sytuacji
lirycznej w wierszu tytułowym, to skupienie się na działaniu, wyjście z
drętwoty, letargu, czyli obudzenie się, „rozruszanie” życia:
Ktoś
wszczepił mi napęd
każe działać
[…]
Ktoś wszczepił mi napęd
Wychowanie? Edukacja?
Bóg?
(R61)
Istnienie
więc to nie tyle podróż, lecz gonitwa, bieg na orientację „ja”: „Poszukuję /
wyruszam o świcie i wracam / o zmierzchu” (R7).
Rozpiętość melodii poetyckich Bożeny Boby-Dygi ukazuje, iż autorka równie
dobrze czuje się w formie ograniczonej do zaledwie paru słów, jak i w tekstach
nieco bardziej rozwiniętych na przestrzeni kartki, zdolnych opowiedzieć
historię z elementami fabuły, przedstawić wiwisekcję życia. Wskazawszy na część
„mało-słownych” (lecz wielo-mównych) liryków – zgromadzonych przez poetkę w
cyklu Notatek, a także
funkcjonujących poza nim –możemy traktować te wiersze-błyski jako samoistne,
autonomiczne cząstki liryczne (nieraz ocierające się o haiku) lub, poddając się
tropowi kwalifikacyjnemu, widzieć w nich zaczyn czy też zapowiedź nieco
większych opowieści, które zostaną utrwalone w kolejnych prezentacjach:
„drapiąc się po głowie / znalazłam popiół” (R47), „zbieram myśli / na zimę”
(R48), „na marginesie / tworzę skrytki” (R48), „Niezatarte miejsce po kobiecie /
wachlarz w szufladzie” (R50), „Zaorane ogniem pole nieba” (R17).
Bożena Boba-Dyga pisze
wiersze, bo nie tylko ogląda, ale widzi i dostrzega.
Bożena
Boba-Dyga, Rozrusznik, Stowarzyszenie
Pisarzy Polskich Oddział Kraków, Kraków 2018, 88 s.; Krakowska Biblioteka
Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, pod redakcją Gabrieli Matuszek i Wojciecha
Ligęzy, t. 35.