Arkadiusz Frania – Nitka śmierci między słowami

0
400

Jaki jest sens pisania wierszy? Żeby nakarmić własną wrażliwość i uchronić świat dostrzegalny i ten spod podszewki świadomości, bo przecież nie ma czegoś takiego, jak obiektywny obraz, jest tylko skrajny egoizm opisu, nawet jeżeli byłby podany w sposób lekki. Najnowszy zbiór Bożeny Boby-Dygi Rozrusznik scala „ja” liryczne, które, obdarzone wiedzą i doświadczeniami oraz zasobami słów samej autorki, nieustannie zdaje egzamin z pamięci chwil, tych obecnych i wcześniejszych, dlatego jak w albumie rodzinnym pojawiają się babcia (***(Moja babcia go nie lubiła)), dziadek (***(Dziadek mnie zawsze huśtał na kolanach), ***(Dziadek Mikołaj pierwszy we wsi nosił krawat)), rodzice (***(W kuchni obgadywali mnie rodzice)).  Każde wspomnienie jest niczym przeglądanie zgromadzonych rupieci życia: „lubię / nieotwarte pudła / pełne szpargałów” (lokalizacje cytatów podaję według schematu: „R” i numer stronicy; R12), „Bibeloty i fotografie / Pamiątkowe zaproszenia zatknięte za ramkę” (R59).

Skoro zacząłem spis swoich uwag na marginesie lektury Rozrusznika od pytania o cel twórczości, pozwólmy odpowiedzieć na nie narratorce, która układa własną definicję liryki: „nieoczekiwane spotkanie słów / zostają razem / na zawsze” (R8). Lecz to „spotkanie słów” poprzedza zderzenie pomysłów, nawet gwar, chaos, tumult: „klarowna cisza zalega / po bitwie” (R52). Sam akt pisarski utrwala zdarzenia i myśli, ma więc za zadanie zinwentaryzować emocje i uczucia przechowywane przez pamięć: „Piszę żeby nie zapomnieć” (R13). Pojawia się też niepewność i wątpliwości: „Czy napisałam choć jeden ważny wiersz? / Wiersz, który Otwiera? Ratuje? Wyjaśnia?” (R66). Warto przywołać przemyślenia Tadeusza Gierymskiego (poeta, prozaik, jako redaktor „Gazety Częstochowskiej”, w 1956 roku umożliwił debiut Halinie Poświatowskiej):

czym jest dla mnie poezja? Pamięcią, opisem rzeczy, nastrojem, impresją? Uczucie i rozum są tu splecione i działają jednocześnie. Między realistycznym a romantycznym pierwiastkiem nie ma sprzeczności. Ale głównym zadaniem, misją poezji jest tropienie Prawdy, wgryzanie się w istotę bytu, uchylanie rąbka zasłony, która wciąż przykrywa rzeczywistość
(Tadeusz Gierymski, Czym jest (dla mnie) poezja?, Częstochowski Dwumiesięcznik Kulturalny „Aleje 3”, nr 16, lipiec-sierpień 1996, s. 4)

„Po wierszu przychodzi / Wzruszenie // Oczyszcza” (R77) – zauważa Bożena Boba-Dyga, to jakby kolejny wariant sygnalizowanej już ciszy po burzy twórczej. Warto nadmienić, że autor Rosy i rdzy był niezwykle surowy wobec siebie; mając 74 lata i setki tekstów w dorobku, wyznał wszak: „Napisałem w całym życiu około 10 wierszy, z których mogę być zadowolony” (Tadeusz Gierymski, Krótka nota odautorska, [w:] tegoż, Opowiadania najkrótsze, Wydawnictwo „Dom Książki”, Częstochowa 2002, s. 4).

Poetka z Krakowa wiele słów i obrazów poświęca śmierci. Niech nas nie zmyli zanurzenie w realności, ta bowiem nie ma mocy zawieszenia upływu czasu i tylko na krótko uśmierza ból egzystencjalny. Przecież nic tak nie przeszywa dreszczem, jak rozsypujące się na naszych oczach drobne materie, przedmioty, bo najpełniej o naturze rzeczy mówi szczegół, a jego unicestwienie bywa zagładą wszystkiego. W Przedwiośniu na Plantach następuje przejście od takiej znikomości (biedronka) do wszech-przestrzeni (kosmos):

w słońcu na betonie rozdeptana biedronka
pełna nadziei prostowała skrzydła
zniszczony człowiek
nic w kontekście kosmosu
mniejszy od biedronki
(R10)

W jakimś sensie tytułowy przyrząd, jako rozrusznik instalowany w sercu, ma wyrwać człowieka właśnie z niebytu, ale także, jak każda organiczna część ludzkiego ciała, nieustannie wysyła ostrzeżenia memento mori: „Pięknej kobiecie trudniej się starzeć” (R29). Choroba i pobyt w szpitalu skłaniają do refleksji:

Szpital to doświadczenie wyjątkowe
otaczające cierpienie
odosobnienie
[…]
koncentrat doznań
sprawdzian uczuć
prawda o innych
prawda o mnie
(R25)

Cierpienie przyspiesza dojrzewanie człowieka i obdarza go umiejętnością właściwej oceny świata (oddzielenie spraw ważnych od nieistotnych). W motywie wędrówki na drugą stronę widziałbym zatem nić przewodnią tomu. Zestawienie zgonu wielkiego polskiego reżysera i śmierci kota w liryku Tren na śmierć Andrzeja Wajdy i kota Mruczka wydaje się nieco groteskowe, ale wyjawia prawdę o naturze, której częścią jest w równym stopniu człowiek i zwierzę: „przeczuwam nieoczywistość” (R26). O odejściu w zaświaty można mówić zwyczajnie, bez zdziwienia nieuchronnością losu: „zmarł po prostu / […] / Jego tu nie ma” (R27). Podmiot liryczny postrzega śmierć jako „zrzucenie kostiumu” („Mozolne jest umieranie / trzeba się trudzić samemu / wyplątać wyswobodzić”, R30) i ostatnie tchnienie („Oddać ostatni oddech / niełatwo”, R31). Chciałbym zwrócić uwagę na wiersz będący rozmową ze zmarłą Anną Kajtochową, znakomitą pisarką polską, nazwaną w dedykacji „przyjaciółką młodych poetów”: „Trudne jest odklejanie duszy od ciała / […] // nie będziemy zatrzymywać Cię / smutkiem” (R33).
Inna interpretacja „rozrusznika”, wynikająca wprost z ukształtowania sytuacji lirycznej w wierszu tytułowym, to skupienie się na działaniu, wyjście z drętwoty, letargu, czyli obudzenie się, „rozruszanie” życia:

Ktoś wszczepił mi napęd
każe działać
[…]
Ktoś wszczepił mi napęd
Wychowanie? Edukacja?
Bóg?
(R61)

Istnienie więc to nie tyle podróż, lecz gonitwa, bieg na orientację „ja”: „Poszukuję / wyruszam o świcie i wracam / o zmierzchu” (R7).
Rozpiętość melodii poetyckich Bożeny Boby-Dygi ukazuje, iż autorka równie dobrze czuje się w formie ograniczonej do zaledwie paru słów, jak i w tekstach nieco bardziej rozwiniętych na przestrzeni kartki, zdolnych opowiedzieć historię z elementami fabuły, przedstawić wiwisekcję życia. Wskazawszy na część „mało-słownych” (lecz wielo-mównych) liryków – zgromadzonych przez poetkę w cyklu Notatek, a także funkcjonujących poza nim –możemy traktować te wiersze-błyski jako samoistne, autonomiczne cząstki liryczne (nieraz ocierające się o haiku) lub, poddając się tropowi kwalifikacyjnemu, widzieć w nich zaczyn czy też zapowiedź nieco większych opowieści, które zostaną utrwalone w kolejnych prezentacjach: „drapiąc się po głowie / znalazłam popiół” (R47), „zbieram myśli / na zimę” (R48), „na marginesie / tworzę skrytki” (R48), „Niezatarte miejsce po kobiecie / wachlarz w szufladzie” (R50), „Zaorane ogniem pole nieba” (R17).
            Bożena Boba-Dyga pisze wiersze, bo nie tylko ogląda, ale widzi i dostrzega.

Bożena Boba-Dyga, Rozrusznik, Stowarzyszenie Pisarzy Polskich Oddział Kraków, Kraków 2018, 88 s.; Krakowska Biblioteka Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, pod redakcją Gabrieli Matuszek i Wojciecha Ligęzy, t. 35.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko