Iwona Suwała – RECENZJA Z PŁACZU CIĘ PODNIOSĘ
Biorąc w ręce tomik Jana Strządały pt. „Z płaczu Cię podniosę”, czytelnik zanurza się w przestrzeń różnorodnych emocji, pięknych, trudnych i niezbędnych do głębokiego przeżywania każdego aspektu życia.
„Lubię jak pisklęta, nie spadają na bruk!” pisze poeta w wierszu „Aż do odlotu”. I tak jest z ludzkimi uczuciami, nie powinny spadać na bruk. Powinny być noszone delikatnie i z uwagą.
A uczucia, jak wspomniałam powyżej, dotykają wszystkich aspektów życia i relacji. Autor subtelnie przenika słowem w związek pomiędzy człowiekiem a Bogiem, naturą i drugim istnieniem.W piękny sposób ukazuje ludzką stronę przyrody, ból ścinanego drzewa, modlitwę jego duszy i pogodzenie się z losem.
„Ciemne drzewo” to swoista alegoria umierania Boga i cichości Jego cierpienia. Ale przecież ” nie grozi nam nic”, skoro jesteśmy częścią Boga, „bo człowiek jest wszystkim”, odbiciem myśli Stworzyciela i swoich własnych. Często myśli ludzkie, te najgłębsze
i najbardziej osobiste, są ocienione smutkiem, niepewnością, bólem, „ale światło milczy”…
Autor jednak nigdy nie pozbawia czytelnika nadziei. W tych słowach wiersza ” Tak jakby go nie było” jest nadzieja:
„Staje się dzień pierwszy i ostatni
zanim przed ciemnością
podniosę cię
z kolan.”
Poezja Jana Strządały jest bardzo refleksyjna, delikatna i transparentna. Trzeba się głęboko wsłuchać, żeby usłyszeć drogowskazy, uniwersalne prawdy, jak i te prawdy subiektywne, które czytelnik może uznać za swoje.
„Nie chodź po zmroku
w otchłani
droga się kończy”
– to jest ostrzeżenie.
– Poprzez niemal każdy wiersz autor woła o światło, szuka światła i chroni światł
„Jesteś drugą stroną duszy
wyprowadzę cię do światła
i pozwolę patrzeć
w najciemniejszy płomień”.
Bo człowiek ma w sobie także cień. Ale kiedy patrzy na niego z perspektywy światła właśnie, jest bezpieczny, mimo melancholijnych i smutnych refleksji.
„Kim jesteś
mogło nad rzeką” – pyta autor.
Czuje, że „płoną
ostatnie skrzydła
niezakończonych spraw”
a
„tylko ziemia usłyszy
o czym nie mówię nikomu”.
To są białe i czarne plamy ludzkiego wnętrza, od smutku po radość, od rozpaczy po euforię, od dna po zachłyśnięcie się życiem.
Bo żyć możemy, nie musimy. „Żywy jesteś dopiero wtedy
kiedy wiesz, że chcesz żyć” mówi autor.
Z tego wynika więc, że wrażliwość człowieka jest tą miarą samoświadomości istnienia. Z tego nikt nie może nas wyręczyć. Musimy chcieć tego sami, pytać i szukać odpowiedzi. „Bo człowiek zawsze jest sam”…