Rozmowa Stanisława Nyczaja z Piotrem Bednarskim – nestorem kołobrzeskich pisarzy

0
260

„My – chwila dłuższa lub krótsza”

Rozmowa Stanisława Nyczaja z Piotrem Bednarskim  –

nestorem kołobrzeskich pisarzy


 

piotr bednarskiTo wielka satysfakcja namówić na wywiad pisarza z natury skromnego, a mającego duży, znaczący dorobek. Takim właśnie jest mój dzisiejszy interlokutor Piotr Bednarski rodem z Podola, od 53 lat związany z Kołobrzegiem, gdzie z jego inicjatywy w 1999 roku powstało Stowarzyszenie Kołobrzeskich Poetów. Od połowy grudnia 2012 pełni funkcję wiceprezesa kołobrzeskiego oddziału Stowarzyszenia Autorów Polskich, będąc jednocześnie od wielu lat związanym profesjonalnie z Koszalińskim Oddziałem ZLP. To poeta (autor 16 tomików), nowelista (wyszło 5 tomów jego opowiadań), wreszcie powieściopisarz. Z 8 jego powieści kilka zostało uhonorowanych cenionymi laurami, jak np. w 1986 „Błękitne śniegi” nagrodą Fundacji Kultury.

– I właśnie tę powieść, Piotrze, najsampierw chciałbym tu uwydatnić. W swoim czasie została ona zaadaptowana na widowisko telewizyjne przez Izabelę Cywińską, wyemitowane przez TVP 1 oraz TV Polonia. Przetłumaczona na język francuski (podobnie jak późniejsza „Rejsy po arcydzieło”) oraz włoski, rumuński i niemiecki, warta jest, jak sądzę, przypomnienia po latach. Co, Twoim zdaniem, jest w niej ponadczasowe, wciąż ważne?

Piotr Bednarski – Chciałem w niej ukazać wielość zła, z czego nie mógł zdawać sobie sprawy młody człowiek, nierozumiejący jeszcze swojej sytuacji w warunkach komunistycznego reżimu byłego Związku Radzieckiego. Tam, w Oryszkowcach, gdzie się urodziłem 10 lipca 1938 roku, nazywano mnie „jurodiwyj”, tzn. „nawiedzony”, bo wiedziałem więcej niż inni. I to chyba najbardziej zaważyło na wartości książki, co z mojego głęboko osobistego przekazu mimowiednie wnikało w duszę czytelnika. Dla mnie ważne było przy pisaniu, aby w sposób możliwe wierny oddać tło historyczne widziane oczami młodego chłopca, który dopiero doświadcza, obserwując okrucieństwa reżimu u ludzi, jacy zagubili sumienie. Z książek o wygnańcach znałem tylko dwie: autorstwa Herlinga-Grudzińskiego i Sołżenicyna. Obydwie napisane znakomicie, ale ja chciałem oddać osobiste przeżycia bezpośredniego uczestnika wydarzeń tamtych lat w swoim silnie skoncentrowanym nad treścią stylu zastosowanym już w książce „Krople soli”.

– W wierszu „Bazylika”, przedrukowanym przeze mnie w najnowszej antologii „Nadmorskie Spotkania Literackie” napisałeś: „A przecież my chwila dłuższa lub krótsza”. Otóż, uczestnicząc w tworzeniu wartości, co czynisz z pasją, niepomiernie wydłużasz tę „chwilę” obecności. Czy mógłbyś zdradzić swoje pisarskie credo?

P.B. – W tym kontekście, pisząc wiersz, poeta staje się zegarmistrzem i astronomem. Moje credo pisarskie zawarte jest w każdej książce. To zbiór zasad, którymi kieruję się w życiu od zawsze. W książce „Błękitne śniegi” przekonuję czytelnika, iż możliwe jest niszczyć człowieka, ale go nie pokonać, bowiem Pan Bóg nie stworzył człowieka dla klęski. W odczuciu większości czytelników moje credo zdawać się może aforyzmem. Mimo tych wątpliwości warto może zagłębiać się w treść samych utworów, by odkryć wciąż aktualne przesłania jako drogowskazy, wskazujące możliwości ocalenia podstawowych wartości moralnych w sytuacjach ekstremalnych. Gdy zwrócimy uwagę na ich poszczególne elementy, okaże się, że zrozumienie utworów nie jest trudne. Wszakże podczas lektury wielu gotowych jest zastanawiać się, co może wnieść w życie współczesnego nastolatka taki utwór, który niemal w całości wypełnia opis samotnej walki zniewalanego człowieka, egzystującego w warunkach pozbawiających godności całymi „tygodniami, miesiącami, latami – bez radości, bez nadziei, bez życia”, jak pisał autor „Innego świata”. Swoimi książkami udowadniam niedowiarkom, że istnieje zawsze możliwość – bez względu na jakąkolwiek indoktrynację (chociaż to bardzo trudne, przyznaję) – ocalenia podstawowych wartości moralnych w sytuacjach skrajnych, których wyeliminować czasami się nie udaje, jak to w życiu bywa.

– Wspomniałem na początku, iż prezesowałeś Stowarzyszeniu Kołobrzeskich Poetów. Jak ono się zawiązało?

P.B. – Pływając promami, poznałem poetę Kazimierza Kajenkę z Kołobrzegu. Spotkałem go w kołobrzeskiej Bibliotece Wojskowej. Zaproszono mnie tam dla zaprezentowania wierszy. I właśnie od tego zaczęła się moja wieloletnia znajomość z kołobrzeskimi poetami, których nie znałem wcześniej, a także od tamtego czasu datują się moje częstsze spotkania z czytelnikami. Należałem już wtedy do Grupy Literackiej „Wielokropek” w Kołobrzegu. W 1999 roku na bazie tejże grupy postanowiliśmy utworzyć Stowarzyszenie Kołobrzeskich Poetów. Zostałem wybrany na jego prezesa, a zastępczynią została poetka Alina Bratuś. Po kilku latach jednak z tej funkcji zrezygnowałem.

– Zapytałem Cię o to dlatego, że przed paroma laty w kołobrzeskim Centrum Kultury, na Podczelu w ośrodku „Bukowina”, w kawiarni „Abadar” na spotkaniach zainspirowanych przez Barbarę i Mariana Jedleckich miałem okazję, prowadząc wieczory jako komisarz Nadmorskich Plenerów Literackich, poznać grupę członków tego Stowarzyszenia, zachęcać ich do autoprezentacji w gronie pisarzy z różnych stron kraju. Zauważyłem kilka ciekawych indywidualności, laureatów ogólnopolskich konkursów poetyckich, jak np. Elżbietę Niedźwiadek – trzykrotnie nagradzaną w krasocińskim konkursie im. Feliksa Raka, którego jury od 2007 przewodzę, i kilkoro twórczo obiecujących młodych. Kogo wyróżniłbyś spośród kołobrzeskiej grupy, znanej Ci przecież najlepiej, prócz obecnego prezesa Eugeniusza Koźmińskiego, wymienionej laureatki i współautorów antologii „Nadmorskie Spotkania Literackie” związanych z miejscowym środowiskiem: Marii Czaplewskiej, Wojciecha Czaplewskiego, Mariana Jedleckiego, Adama Sokoła, Krzysztofa Gulika, Gabrieli Anny Wojtczak?

P.B. Przede wszystkim Lecha Marka Jakóba, poetę i aforystę, będącego jednocześnie krytykiem literackim. Następnie Adama Sokoła, Alinę Bratuś, Marcina Niedźwiadka… Tu mała dygresja: uważam, iż liczący się poeci w Kołobrzegu, a jest ich sporo, nie są w nim samym odpowiednio doceniani. Chcąc w jakimś stopniu przyczynić się do zmiany tego nastawienia, przyjąłem funkcję wiceprezesa kołobrzeskiego oddziału Stowarzyszenia Autorów Polskich, które powstało uchwałą jego Rady Głównej w Warszawie 15 grudnia 2012 roku. Prezesem tego oddziału SAP jest poeta i prozaik Marian Jedlecki, zasłużony wespół z żoną Barbarą w organizacji wspomnianych przez Ciebie – ogólnopolskich plenerów literackich – zarówno tych nadmorskich, jak i kazimierskich.

– To ważne wsparcie autorytetem i doświadczeniem pisarskim. Dziękując za rozmowę i wraz z Tobą zapraszam chętnych do współudziału w otwartej na kolejne edycje antologii „Nadmorskie Spotkania Literackie”, jak i w ogólnopolskich plenerach.

Zainteresowanym podaję dla orientacji w ich terminach stronę internetową: www.plenerykolobrzeg.za.pl, jak też dla bliższych kontaktów adres e-mailowy biura organizacji: biuroseli@poczta.fm“>biuroseli@poczta.fm, tel 781 821 163.

 

Rozmawiał

Stanisław Nyczaj

 

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko