Jan Adam Borzęcki – Melancholia dobrej poezji

0
290

 Jan Adam Borzęcki



Melancholia dobrej poezji


melancholia-eleganckaWydaje się, że współczesność nie służy dobrej poezji. Może z powodu nadmiaru poetów – podobno składaczy wierszy jest więcej niż czytelników – a może ekspansywny doping rzeczywistości wymusza zbyt pospieszne, niedojrzałe słowa, które dewaluują się już w trakcie pisania. A przecież dobra poezja to ponadczasowe słowa i emocje, prowokacja do konwersacji ze światem i samym sobą, a także dobra intencja zrozumienia tych ważnych spraw i rzeczy, które gubimy na coraz gładszych drogach, po jakich coraz szybciej  ścigamy się usiłując dopaść kolejny, komercyjny wytwór prymitywnie pojętej ambicji . Pewnie dlatego wiersze przypominają wystrój często zmienianej witryny lub wzajemnie wypychające się reklamy.

Z satysfakcją informuję więc, że oto trafiłem na tomik poezji, który przywrócił mi wiarę w moc dobrego słowa. Bynajmniej nie jest to poezja jakiegoś modnego – czy jak się teraz mówi „topowego” – poety, odkrywcy współczesnej formy opisu coraz bardziej rzeczywistości, lecz poetki nie tylko spoza kręgu literackich błękitnokrwistych, lecz wręcz egzystującej poza targowiskiem poetyckiej próżności.

Mówię o Joannie Kłaczyńskiej, mieleckiej lekarce, która odkrywszy w sobie poetycką wrażliwość, odważyła się na pokazanie nam swojego wewnętrznego świata. Recenzowany tomik Melancholia elegancka siostra smutku jest jej drugim, wydanym poetyckim zbiorem. Zadebiutowała rok temu tomikiem  Przed zmierzchem, a jego dobre przyjęcie ośmieliło ją do wydania kolejnego, który na szczęście wpadł w moje myśli.

Muzo moja

ty niepodkasana

włosy masz siwe

i twarz pooraną zmarszczkami

wczorajszych marzeń…

                                          (Odpoczynek)

Powodem wybrania tego cytatu jest przekonanie, że tak opisana Muza nie może być banalna, bo nie mogą być bałamutne słowa kogoś, kto ma za sobą życie pełne doświadczeń i świadomość bolesności odchodzenia marzeń. Nie może oszukiwać ktoś,  komu w dobie konsumpcyjnego rozpasania wystarczy jedynie kubek czyjegoś ciepła i kanapka uśmiechu (Dieta). Zresztą kto tak wyznaje uczucie w dobie kiedy:

On tęskni

ona tęskni (…)

Czytamy

Ziewamy

Kogo to dziś obchodzi,

Esemesy, emaile

za mała pojemność

skrzynki

   A może serca.

                    (Listy idoli)

Lakoniczność, bezpretensjonalność, mądrość życiowego doświadczenia, cicha prawda, która skutecznie zastąpiła „klasyczne” poetyckie atrybuty, dojrzałe wnioski zamiast litanii naiwnych symptomów. Jeszcze raz okazało się, jak wielką zaletą jest słowna wstrzemięźliwość, pokora oraz brak prymitywnej ambicji twórczego zaistnienia. Wszak wiadomo, że u stóp Parnasu pełno ciał tych, którzy uparli się go zdobyć, a weszli nań ci, którzy pozbyli się ciężaru ambicji.

Lektura tej poezji jest cichą rozmową z kimś, kto zrozumiał najważniejsze i potrafi to przekonująco wyjaśnić; kto poznał sens i zdolny jest do życiowej syntezy. To nie jest tworzenie wizji świata – to wręcz rozwiewanie iluzji i podporządkowanie się logicznemu działaniu Losu. Nie ma agresji, zawiści, wrogości. Nie ma wielkiego świata lecz intymnie traktowany skrawek własnego miejsca. Nie ma nawet ostrej obserwacji samego siebie, a raczej kontemplacja własnego cienia. Bywa cichy żal za przeszłością, delikatne rozczarowanie, tytułowa melancholia oraz kropla egzystencjonalnego żalu, która bynajmniej nie wywołuje wstrząsu, a co najwyżej szczyptę szlachetnej refleksji. Dla mnie bodaj najważniejsze, że jest w tej poezji dużo płodnej ciszy, która – to Eliot – bywa najlepszym rozbiegiem myśli.

Poetce udało się znaleźć swój własny sposób, aby o ważnych sprawach mówić słowami chodzącymi po ziemi, oddalić się od metafory i metafizyki. Czas nie jest potworem lecz zwyczajnym scenografem zmieniającym rzeczywistość, charakteryzatorem kształtującym nasze twarze. W poezji tej pełno Heraklita, ale rzeki w których brodzimy płyną cicho i spokojnie. Dzieciństwo, piękna młodość, przemijanie to wszak nie tragedia lecz powszechne przeznaczenie, spod którego ponoć wyjęty jest jedynie Bóg, chociaż i to nie jest pewne. Pozornie wielkie słowa przepadają w zgiełku im podobnych, a przecież wiadomo, że filozofią może być banalny ruch gałązki, nieśmiertelną ideą myśl poczęta na bujanym fotelu. Tak jak perłą może być kilka poetyckich słów. Choćby takich: Pan

Maj

kupiec bławatny

 kwietne perkale

 rozpostarł w słońcu   

(Ziemia Świętokrzyska)

albo:

Niebo nad Sandomierzem

 na złoty guzik zapięte.

Nie chcę narzucać nikomu własnego zdania. Wszak mądrzy ludzie wiedzą, że o poezji, tak jak o gustach, nie powinno się dyskutować. Każdy wybiera taką, na jaką go stać.

Ja dobrze czuję się w towarzystwie eleganckiej Siostry Smutku…

Jan Adam Borzęcki 

Joanna Kłaczyńska – Melancholia elegancka Siostra Smutku – Wydawnictwo Sowello Rzeszów 2015


Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko