Rekomendacje książkowe Krzysztofa Lubczyńskiego
Cicer cum caule czyli Poeta-Kosmos
Mariusz Urbanek jest utalentowanym i uznanym biografistą. Lubi postacie barwne, wyraziste i z kręgu literatury. Nawet bohater jego pierwszej opowieści biograficznej, sławny generał Wieniawa, choć przecież żołnierz, to był malowniczo literacki, literaturę kochający, przyjaźniący się z pisarzami i sam amatorsko po pióro sięgał.
Po Tyrmandzie, Kisielewskich, Waldorffie i Broniewskim sięgnął Urbanek po życie i twórczość Juliana Tuwima. I opowiada o swoim bohaterze potoczyście, dynamicznie, soczyście i barwnie. Ukazuje go szeroko, jako poetę, ale i autora tekstów kabaretowych, tłumacza, bibliofila, zbieracza osobliwości, barwną postać salonów artystycznych Warszawy, Żyda zmagającego się z własną żydowskością i przejawami polskiego antysemityzmu, humanisty o ambicjach ideowych, emigranta w latach II wojny światowej i reemigranta, który – przyjęty otwartymi rękami przez władze Polski Ludowej – otwarcie i namiętnie wsparł nowy ustrój. Tej kwestii, w tym ocenom postaci Tuwima przez jego pozostałych na emigracji kolegów-pisarzy i poetów, przede wszystkim Jana Lechonia, poświęcona jest mniej więcej jedna trzecia książki. Wieńczy ją wywiad z przybraną córką Tuwima, Ewą Tuwim-Woźniak, od 1966 roku mieszkającą w Szwecji. Biografia Urbanka jest drugą już w ciągu dekady pracą poświęcona Tuwimowi. W 2007 roku ukazał się obszerna monografia Piotra Matywieckiego. Ci, którzy bardzo interesują się postacią i twórczością Tuwima powinni przeczytać obie te prace. Urbanek snuje popularną, biograficzną opowieść i koncentruje na fali zdarzeń tworzących życie Tuwima. „Twarz Tuwima” Matywieckiego jest pogłębionym, nieomal psychoanalitycznym studium twórczej osobowości poetyckiej i intelektualnej Tuwima. Urbanka bardziej fascynuje barwny bieg życia poety, Matywieckiego – czeluście jego ducha i mózgu. Obie prace łączy jednak pewien generalny wniosek, jakie narzuca się w związku z definiowaniem przez nich charakteru twórczości Tuwima. Należy on do bardzo nielicznych poetów polskich o takiej skali przedstawianego poetycko świata. Nie był Tuwim poetą monokulturowym, koncentrującym się na kilku stałych motywach i ograniczającym się do ekspozycji szlaków własnego wnętrza duchowego, co charakteryzowało wielu nawet wybitnych poetów. Był swoistym epikiem poezji. Można by go nawet zaliczyć do gatunku „poeta-doctus”, choć jego intelektualizm chował się za żarliwą emocjonalnością, chociaż nie był zimny i uporządkowany w myśleniu. Był intelektualistą neurastenicznym. Poezja Tuwima odnosiła się do realnej materii świata. Jego poezja jest nie tylko liryką, ale – najpełniejszy tego wyraz to „Kwiaty polskie” – opowieścią o świecie i wymierzaniem mu sprawiedliwości, także politycznej. Nie był poetą z wieży z kości słoniowej, nie był typem olimpijczyka, nie był polskim Paulem Valery. Jego poezja zawiera w sobie cały w istocie kosmos ludzkiego doświadczenia.
Mariusz Urbanek – „Tuwim. Wylękniony bluźnierca”, Wyd. „Iskry”, Warszawa 2013, str. 340, ISBN 978-83-244-0327-1
Nadbagaż i inne przykre sprawy
I jeszcze w kręgu poezji, choć z innego kręgu, z innej zupełnie beczki niż Tuwim. Tomik poezji Andrzeja Waltera „Pesel” kończy się skargą – prozą, czymś w rodzaju posłowia – na świat, w którym pełno „poetów wykluczonych społecznie i publicznie”, którzy tworzą „stada nosorożców”. „Podzielone i skłócone. Zamknięto w zoo. Świat zza krat kieruje się zasadą utylizacji wszelkich zasad. Tracą sens nasze noty biograficzne. Traci sens piękno obiektywne, gdyż siła mediów może wykreować każdy sprzedawalny rodzaj „piękna”. Po co poezja? Bez serc, bez ducha, lud szkieletów nie potrzebuje jej. Nadchodzi świat totalny. Poezja w nim przetrwa (…). Czy przetrwany i my?”.
Walter to rocznik 1969, więc w pełni doświadcza tych wszystkich zjawisk, o których pisze. Tylko czy poeci kiedykolwiek nie byli „przeklęci”? Tylko niektórzy, ci najwięksi lub najwyżej cenieni, zyskiwali u schyłku życia sławę, szacunek, uznanie, a nawet pieniądze (nobliści).
Wiersze Waltera nie są krzepiące. Są melancholijne jak ta graciarnia na zdjęciu przy wierszu „Nadbagaż”. Są jednak – moim zdaniem – dobre, precyzyjnie skonstruowane, jak krótkie nowele. Z dużą pomysłowością językową („Ta karczma Rzym się nazywa a tam siedzą kurwy które odpiąłem od popędu”).
Nie umiem pisać o poezji. Zawsze wtedy jestem zakłopotany. Można ją rozbierać filologicznie, ale czy to ma sens? Te wiersze mnie jednak przekonują. Coś mi mówią o naszym świecie. Mają jakąś wagę. I powagę.
Andrzej Walter – „Pesel”, Wyd. Pisarze.pl, Warszawa 2013 str.74, ISBN 978-83-63143-13-8